Выбрать главу

Ksiądz przeżegnał mnie krzyżem i wyszedł.

Opłatek schowałam na później, gdy będę miała apetyt.

*

Miszka jest niewierzący. – Masz wizje z mózgu, nie z duszy – mądrzył się. – Duszy nie ma. Zatruwasz się własnym organizmem

i majaczysz. Jakimś cudem te majaki są zgodne z rzeczywistością. Prawdopodobnie twój układ informacyjny nie bierze pod uwagę ograniczeń zdrowego rozsądku i dlatego w tym zwariowanym świecie zgadujesz w 70 procentach prawidłowe następstwa.

Został dzięki mnie zastępcą szefowej.

– Wierzysz w naukę? W ewolucję, i tak dalej?

– Co, miałaś wizje religijne?

– Może. Znam dowód na zawodność ewolucji. Jesteś tego najlepszym przykładem.

– Niby co? – Miszka zaniepokoił się. W końcu, jak wyliczył, trzy czwarte moich objawień się spełnia.

– Tyle kobiet ci ssało i nic. A według praw przystosowania naturalnego czubek twojego członka powinien wyewoluować w sutek.

Miszka przygniótł mnie gazetami. – Masz, przerabiaj makulaturę. – Wyszedł, trzaskając drzwiami. Boi się mojej zemsty za tamto sprzed roku. Mogę naopowiadać bzdur i uwierzą. Że zamierza zdradzić sekrety kampanii reklamowej innej firmie, że przynosi nam pecha.

*

Podłączyli wideo. Nagrywam wiadomości. Nie potrafię zapamiętać setek nazwisk, nazw. Przewiduję, gdzie polecą strzałki na giełdzie. Argentyńskie akcje w dół, chińskie bez zmian.

Fundusz powierniczy Zuch klapa całkowita, defraudacja. Uratuje go przekupny minister. Potem największy proces o korupcję. Wygra minister. Najpewniejszym rządem w Rosji byłby reżim wojskowy. Niestety, narzucono im demokrację, więc banki światowe, dbające o swoje utopione tam pieniądze, sfinansują wybory. Prezydentem zostanie szef paramilitarnej organizacji – mafioso Wąska.

Nocami oglądam filmy. Zamówiłam wszystkie z Marilyn Monroe. W Przystanku autobusowym, bawiąc się dwoma groszkami na talerzu, mówi do siedzącego przy barze faceta: „Z dwóch rzeczy jedna jest zawsze lepsza niż druga. Zawsze możesz wybrać." Czyż nie jest to najwdzięczniejszy opis wolnego rynku i reklamy? Oferuje wolność wyboru spośród dwóch identycznych groszków tylko dlatego, że jeden z nich zachwala piękna kobieta. Poza tym wrażenie identyczności dwóch groszków wynika z tego, że bidulki nie mogą ze sobą konkurować. Leżą na talerzu. Nie jestem głodna.

*

Myślałam o tym, co mnie spotkało. Ludzie się bogacą. Więcej kupują, więcej trawią -jedzenia, rzeczy, pieniędzy. Ktoś płaci za ten dobrobyt Polski. Ile jest podobnych mi dziewcząt? Wzdragających się przed nadmiarem i przesytem? U Żydów 36 ukrytych sprawiedliwych podtrzymuje istnienie świata. Bóg przez wzgląd na nich nie spuszcza na Ziemię ognia kary.

*

Marilyn czyta się tak samo, jak Merlin – ten czarownik z filmu o rycerzach Okrągłego Stołu. Znał przeszłość, bo był synem diabła. Przepowiadał przyszłość, gdyż jego matka była zakonnicą i Bóg się nad nim ulitował. Nade mną też.

*

Szefowa prosi o wymyślenie czegoś oryginalnego na kampanię nowych podpasek. Widzę tylko jedno rozwiązanie. Ogłosić prawdę. „Dziewczęta, kobiety! Nie dajcie się ogłupić. Wmawiają wam czystość pod warunkiem używania najnowszych wkładek i tampaxów. Żerują na waszym podświadomym pragnieniu czystości duszy, niesplamionego sumienia. Handlarze chcą, żebyście dostały cielesnej, materialistycznej obsesji zaplamionych spodni i sukienek. Zapomnicie wtedy o prawdziwej czystości duchowej."

*

Nie będę czytać gazet. Ani gapić w telewizor na ludziki, pomniejszone do wielkości rybek akwaryjnych. Żyją w swoim świecie za szkłem, puszczając bąbelki opinii, poglądów. Wyjęte na zewnątrz, do prawdziwego świata – zdychają. Tracąc popularność giną. Otwierając usta wypuszczają zamiast słów pustkę. Medialne larwy. Sączą z siebie w wywiadach wspomnienia, jak wyciskane wągry. Czyrak osobowości?

Najszczęśliwsza jestem nocą. Puste biuro. Nie śpię, zanurzam się we własnych myślach. Już nie wiem, co jest wizją, co mną. Mieszają się we mnie w jedno. W ciemnościach lekko świecę. Fosforyzująca poświata otacza moje smukłe kości. Dopiero teraz wiem, czym jest szczęście. Moje poprzednie życie było wulgarną bzdurą. Kobieta powinna być subtelna i uduchowiona. Nikogo nie potrzebuję, żywię się własną euforią. Medium to kanał. Medium jest rynsztokiem dla transcendencji, łączącym ciężki świat materii z eterycznym zaświatem. A jeśli jestem zwykłym kanałem, zamienionym w ściek? l z mych ust spływają medialne pomyje, którymi żywi się ten materialistyczny padół?

*

Szefowa przyniosła sukienkę od Diora i pudło kosmetyków. Sprezentowała mi też płaszcz od Armaniego.

– Może przejrzysz najnowsze tendencje mody? Zimno ci? Przyniosę drugi grzejnik – była troskliwa i naprawdę zaniepokojona. Nie czuję do niej dawnej złości. Uczucia mijają. Oddalają się ode mnie na podobieństwo ludzi, rzeczy. Widzę już tylko kontury, kolorowe plamy. Błogość samotności.

– Chcecie, żebym mówiła, co widzę w gazetach. Powiększacie specjalnie całe strony o gospodarce. Daremnie. Nic nie widzę, nie chcę widzieć. Są ciekawsze sprawy. Nie powiązane przyczyną z łatwym do odgadnięcia skutkiem. Chociażby tajemnica miłosierdzia, zagadka Trójcy Świętej czy praprzyczyna reinkarnacji. To, czego chcecie się dowiedzieć o giełdzie, krachu gospodarczym, jest zwykłym produktem przenikliwego intelektu. Mózg wydziela myśli. Każdy organ wydziela swoje śluzy: trzustka insulinę, żołądek kwasy, i warto się tym chwalić? – trzęsłam się z zimna. Mam dreszcze.

Szefowa nie zrozumiała. Usiadła na stołku u mych stóp. Niedowidzę, zdaje się, że kolana osunęły się jej na podłogę. Klęcząc, mówiła:

– Tu już nie chodzi o naszą firmę. Pomyśl o kraju. Ojczyzna bez twoich rad załamie się gospodarczo. Politycy są jak zwykle bezradni. Ty jesteś ratunkiem, do ciebie się zwracają miliony potrzebujących.

– Naród da sobie radę. To plemię zrośnięte strupami, bliznami. Sczepione ze sobą na zawsze pazurami. Zostawcie mnie w spokoju. Nie widzę liter. Jestem dobrą sekretarką i znam na pamięć klawiaturę. Chcę pisać swój pamiętnik.

l nie próbujcie mi wetknąć kroplówek, nawet gdy stracę tutejszą przytomność, bo rzucę klątwę na firmę.

*

Szefowa wyjechała na urlop. Miszka został bossem i moim dostawcą świata. Przynosi gazety, wodę, dietetyczne chrupki. Zagląda co godzinę, czy ruszyłam cokolwiek. Podchodzi na palcach sprawdzić, czy jeszcze oddycham.

Poprawia mi płaszcz od Armaniego, zsuwający się z ramion. Podkręca grzejnik. Sądzi, że zasnęłam. Nie otwieram oczu. Nie jedząc, nie pijąc, nie ruszając się, nie mam przemiany materii. Zastygam w absolutnym bezruchu. Pomaga mi to w koncentracji na jednej myśli. Ona wchłania inne. Absolut.

*

Pożegnałam się z Elą przez telefon. Pocieszałam ją: – Jestem już zdrowa. Wyleczyłam się z człowieczeństwa, Elka. Wyjdę za okno i gwiazda spadająca oświetli miasto.

LATIN LOYER

Rok śpiączki Josego kosztował opiekuńcze państwo szwedzkie trzy miliony koron. Dziesięć tysięcy dziennie, przesączanych z kieszeni podatnika w glukozę i krew, odżywiające zmartwiały mózg dwudziestodwuletniego Meksykanina. Ingrid, jego żona, podpisała zgodę na odłączenie aparatury. Dzisiaj dwie falujące, elektroniczne linie, śledzące puls i oddech pacjenta, rozejdą się na zawsze, w dwie proste równoległe, bez szans ponownego połączenia ciała i życia.