Выбрать главу

Luar przerwał lekturę. Potarł nasadę nosa, usiłując skojarzyć zasłyszane gdzieś tam strzępy opowieści. Miał dziwne odczucie, że trafił niechcący w sam środek tarczy, lecz nie miał pojęcia, jaką za to dostanie nagrodę.

Przebiegał wzrokiem kolejne zdania, wciąż dalej i dalej. Irytował się na autora, zajmującego się z jego punktu widzenia nieistotnymi drobiazgami, odwodzącymi czytelnika od głównego tematu…

Tak więc ostatni wyczyn wielkiego szaleńca Łaszą nie zyskał spełnienia. Ten, kto czekał za drzwiami i tak nie mógł wejść… Swoją drogą, sukces Starca byłby straszną zbrodnią, ponieważ nikt nie wie, dlaczego obca siła pragnie zawładnąć naszym światem. Dosyć niejasne wzmianki zachowały się w Testamencie Pierwszego Wieszczbiarza, najcenniejszej ze znanych ksiąg. Niestety, do dzisiejszego dnia nie zachowała się ani jedna z nielicznych kopii. Straciliśmy źródło wiedzy nieocenionej wartości… Możemy teraz tylko opierać się na słowach ludzi, którzy kiedyś czytali Testament. Na relacjach Wieszczbiarza Orwina, a także Larta Legiara i Orlana Pustelnika, stanowiących jedyne źródła. Jedną niewzruszoną zasadą jest reakcja Amuletu na tego, który staje za Wrotami, zwanego też Trzecią Siłą… Złoty medalion… rdzewieje.

Luar nie odrywał wzroku od tekstu, lecz starannie wypisane litery zaczęły tańczyć mu przed oczyma i wić się jak żmije. Kłębowisko żmij…

Dłoń znowu spoczęła na medalionie. Dobrze wiedząc, co zobaczy i zarazem nie chcąc w to uwierzyć, wydobył Amulet zza pazuchy i położył na dłoni.

Ten, kto stał za Wrotami, zwany też Trzecią Siłą, czynił to niejeden raz. I kto wie…

Luar odsunął księgę. Nowa wiedza kładła się zbyt ciężkim brzemieniem na jego umyśle. Schował Amulet pod koszulą, usilnie nakazując samemu sobie nie myśleć. Najlepiej o niczym, ponieważ lista tematów tabu znacznie się wydłużyła. W każdym razie nie teraz. Do rana… Powinien odpocząć. Powinien…

Słaniając się, dotarł do łóżka. Po drodze zdmuchnął świeczkę. W ciemności rozszedł się zapach, przypominający młodzieńcowi osmagany wiatrami wóz, długie, jedwabiste włosy, dłonie, wargi, śmiech… A potem…

Drgnął i usiadł na łóżku. Niesamowite. W takiej chwili, gdy dowiedział się… Za progiem potworna otchłań, on zaś ma tylko jedno, nieodparte pragnienie. Tantala…

Wiercił się w pościeli do północy, wreszcie zasnął zmęczony.

Stałam się marionetką Haara.

Dni płynęły jeden za drugim. Czułam się, jakbym brnęła błotnistą drogą, pozostawiwszy za sobą wszystko, co było ważne w mym życiu. Przed sobą nie widziałam niczego.

Wychodziłam na scenę jak nakręcana lalka. Haar czasem mnie chwalił, innym razem ganił, lecz i bez tego wiedziałam, że gram kiepsko, podobnie jak reszta jego aktorów, po prostu średnio. Dlatego też koledzy przestali mnie nienawidzić. Łysy komik w ogóle nic do mnie nie miał, częstował mnie cukierkami i nie wiedzieć czemu wyobraził sobie, że jest mężczyzną o nieodpartym uroku, toteż łapczywie chwytał mnie wszędzie, gdzie mógł dosięgnąć. Opędzałam się przed nim, jak od natrętnej muchy. Nie zauważał mej niechęci i wciąż był przekonany, że zaszczyca mnie swą uwagą.

Było mi wszystko jedno. Oduczyłam się bać, cieszyć, czy złościć.

Słowa Flobastera wisiały nade mną jak wyrok losu: „Porzuci cię i zapomni”. Pierwsza część przepowiedni spełniła się bardzo prędko.

Powinnam była nienawidzić zdradliwego młodzieńca, lecz uczucie, że po części sama jestem sobie winna, nieco osłabiło wolę i przygasiło silniejsze emocje, z wyjątkiem poczucia wstydu i skruchy. Nie powinnam była mieszać się w jego sprawy. Nasz gościnny występ zniszczył rodzinne szczęście i był to niestety mój pomysł. Luar, Egert i Toria mieli prawo mnie nie lubić. A zresztą, nie byłam w stanie myśleć więcej o Luarze.

Równie trudno było myśleć o Flobasterze: oto, kogo zdradziłam i dlaczego mnie zostawili…

Niejeden raz miałam ochotę rzucić się w pogoń. Śniło mi się, że widzę trzy nasze wozy pośrodku pustego pola i biegnę, potykając się, lecz nie mogę dobiec. Wozy powoli znikają za horyzontem, ja zaś zostaję we łzach i rozpaczy.

Śnił mi się także Luar, jak podnoszę go, leżącego pijanego pośrodku ulicy. Nie jest jednak pijany, lecz martwy i na próżno staram się ożywić go własnym oddechem. Luar był narzędziem przeznaczenia. Ta myśl wywoływała na mej twarzy krzywy uśmieszek. W pewnym stopniu rozkoszowałam się swym całkowitym upadkiem. Być może tak być powinno.

Nie wiem, do czego bym doszła w owym samobiczowaniu, gdyby nie zdarzyło się tak, że po kolejnym przedstawieniu Haar nie pochwalił mnie ani też nie skrytykował, lecz z uśmieszkiem w kącikach szerokich ust objął w talii i szepnął wprost do ucha:

– No cóż… nareszcie dojrzałaś…

Serce stanęło na chwilę. Okrutny los postanowił mnie jeszcze bardziej pognębić. Oczywiście seria niefortunnych wydarzeń musiała zawierać jeszcze i to.

Czarne, wyniosłe oczy Haara napawały się mym zmieszaniem. Mocna, uperfumowana dłoń ujęła mnie władczo za podbródek.

– Dobra jesteś… Prostacka, lecz dobra w swoim rodzaju, pikantna… Chodźmy.

Zupełnie go nie obchodziło, że zaproszenie, czy raczej rozkaz został wydany w obecności całej trupy. Amantka poczerwieniała jak pomidor, jej koleżanka na chwilę wstrzymała oddech, klaun wzniósł oczy ku niebu, gruby amant zachichotał, a starucha rozwarła bezzębne usta. Widocznie było to u nich normalne.

Trudno powiedzieć, o czym myślałam, gdy Haar prowadził mnie przez podwórzec kamienicy, w której wynajął pokój. Nogi miałam jak z waty i wata wypełniała mi głowę. Myśli migały urywkowo, w strzępkach.

Nie ucieszyła mnie wcale myśl, że tym sposobem pomszczę zdradę tamtego. Haar starannie zamknął skobel, przeszedł się po pokoju, zapraszając mnie, bym oceniła jego piękne, bogate urządzenie. Rzucił się na łoże, nie zdejmując butów.

– No tak… Obróć się, o tak…

Władczy gest szczupłej dłoni dał znać, jak się mam obrócić. Przywykł kierować ludźmi, jak kukiełkami, pomyślałam, okręcając się jak fryga.

Haar skinął głową z zadowoleniem. Cmoknął.

– Tak, biedaczko… Jeśli będziesz rozsądna, podaruję ci nową suknię, kamizelkę i płaszczyk… Czego sobie życzysz?

Milczałam tępo, wiedząc, że to źle. Nachmurzył się.

– Zapomniałaś języka? No dobrze… Podaruję ci wszystko po kolei, zależnie od tego, którą szmatkę najpierw zdejmiesz. Zaczynaj!

Wszystko we mnie skurczyło się ze wstydu. Pomyślałam ponuro, że jak wielka by moja wina nie była, zbyt dużą muszę za nią zapłacić cenę. Widzisz, do czego doszło, Luarze?

Moje palce zmagały się z zapięciem płaszcza. Żeby go tylko nie ubrudzić, pomyślałam błędnie i rzuciłam go na oparcie fotela.

– Dobrze – orzekł Haar, oblizując wargi. – Dostaniesz nowy płaszcz. Co jeszcze?

A może Flobaster zechce mnie przeprosić? Może zechce, ale tego nie zrobi. Też bym tak postąpiła na jego miejscu… Najlepiej byłoby cofnąć czas do momentu w zaułku, kiedy prosił mnie, bym się przyznała, że tylko żartowałam…

A jednak wszystko znowu by się powtórzyło, ponieważ nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez Luara. Byłoby to okropne.

Rozsznurowałam serdak i rzuciłam na wierzch płaszcza. Haar zmrużył z satysfakcją powieki.

– Tak, tak… No, no…

Niech się to szybciej skończy, pomyślałam z udręką. Chciałam się zagrzebać w jakiejś norce, zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim. Nie widzieć tej tłustej, zadowolonej gęby. Zapomnieć słowa Flobastera…