Выбрать главу

– Nie, nic. – Aaron nie spuszczał wzroku z mężczyzny na ławce.

– Więc czego się boisz? …spojrzał na psa z góry, zaskoczony jego pytaniem.

– Nie boję się – odpowiedział, urażony insynuacjami Gabriela.

Pies przyjrzał mu się uważnie, a potem popatrzył na mężczyznę za jego plecami.

–  Obawiasz się tego nieznajomego?

– Powiedziałem ci, że się nie boję! – zdenerwował się Aaron i zaczął iść w kierunku siedzącego na ławce mężczyzny.

–  Wyczuwam twój strach – upierał się Gabriel, podąża-za swoim panem.

Od ławki dzieliły ich może dwa metry, kiedy pies pobiegł naprzód z wysuniętym pyskiem, jakby złapał właśnie jakiś trop.

–  Ten człowiek pachnie staro - stwierdził. – Staro i dziwnie - dodał, chwytając zapach w nozdrza.

Aaron zobaczył, że nieznajomy się uśmiecha. Jego długie, siwe włosy powiewały majestatycznie na chłodnym wiosennym wietrze.

– Piękny dzień – odezwał się mężczyzna, raczej po angielsku niż w tym prastarym dialekcie, którym przemawiał do niego, kiedy spotkali się po raz pierwszy.

Gabriel podbiegł do niego, machając ogonem.

– Gabriel, nie wolno! – zawołał Aaron, przyspieszając kroku, żeby złapać psa. – Wracaj tu zaraz!

Ale pies skoczył przednimi łapami na ławkę i zaczął lizać nieznajomego po twarzy, jakby byli starymi przyjaciółmi.

–  Witaj, ja jestem Gabriel - przedstawił się, nie przestając lizać mężczyzny po twarzy, karku i uszach. -A ty?

– Nazywam się Ezekiel, ale możesz nazywać mnie Zeke – odpowiedział starzec, głaszcząc psa po miękkim, płowym futrze.

– Mówił pan do mnie czy do psa? – spytał Aaron, chwytając Gabriela za obrożę i delikatnie odciągając go na bok.

– Waruj, Gabriel! – powiedział ostro. – Zachowuj się!

Pies zamilkł i stulił po sobie uszy, zawstydzony, że pan go skarcił.

– Spytał, jak się nazywam, więc mu odpowiedziałem – powiedział Zeke, rozsiadając się wygodnie na ławce i uśmiechając do psa. – Piękne zwierzę. Masz szczęście, że trafił do ciebie.

Aaron pogłaskał uspokajająco Gabriela po głowie, a potem roześmiał się chytrze.

– A więc pies nawiązał z tobą dialog?

Zeke odwzajemnił uśmiech.

– Wczoraj przemówiłeś do mnie językiem wybrańca – powiedział, krzyżując ręce na piersi. – A dzisiaj chcesz mi wmówić, że nie rozumiesz własnego psa?

Aaron poczuł się, jakby dostał w twarz. Na jego szyi momentalnie pojawiły się kropelki gorącego potu, który zaczął spływać mu na ramiona.

– Kim… kim jesteś? – spytał. Nie było to może najmądrzejsze pytanie w tej sytuacji, ale jedyne, na jakie mógł się teraz zdobyć. – Zeke - pospieszył z pomocą Gabriel, czołgając się w stronę mężczyzny i liżąc go po dłoniach. – To Zeke, Amonie. Na imię ma Zeke.

Zeke uśmiechnął się i wyciągnął rękę, żeby pogłaskać psa pod brodą.

– Twój pies ma rację. Na imię mam Zeke, a ty jesteś zaraz, jak cię nazwał? Aaron?

Mężczyzna wytarł rękę ze śliny Gabriela w nogawkę spodni i wyciągnął ją w stronę chłopca. Aaron zawahał się przez moment, ale w końcu uścisnął mu dłoń.

– Bardzo miło mi cię poznać, Aaronie. Przepraszam za wczoraj. Czy bardzo cię wystraszyłem? Aaron puścił jego dłoń i wzruszył ramionami.

– Nie tyle wystraszyłeś, co zamąciłeś mi w głowie wprawiłeś w zakłopotanie.

Zeke ze zrozumieniem pokiwał głową i wrócił do głaskania Gabriela.

– Dam sobie głowę uciąć, że ostatnie dni były dla ciebie dość niezwykłe.

W głowie Aarona pojawiło się mnóstwo pytań, ale zagryzł zęby i pozwolił, żeby to mężczyzna odkrył pierwszy swoje karty i zdradził, co wie na temat niedawnych wydarzeń. Ale nie wyglądało, żeby się do tego jakoś specjalnie palił.

– A skąd o tym wiesz? – spytał chłopak po chwili milczenia.

Nieznajomy odchylił głowę do tyłu, zamknął oczy i nabrał powietrza w płuca.

– A skąd wiem, że lato jest tuż za rogiem? – spytał retorycznie, pozwalając, by poranne promienie wiosennego słońca ogrzały jego twarz pokrytą siwym zarostem.

Aaron pomyślał, że mężczyzna nie jest wcale taki stary, jak mu się wcześniej zdawało. Na oko wydawał się trochę po sześćdziesiątce, ale miał w sobie coś takiego – szczególnie w oczach i sposobie, w jaki się zachowywał – co sprawiało, że wyglądał na znacznie starszego.

– To jest w powietrzu, chłopcze – powiedział Zeke. – Czuję to.

– Rozumiem – odparł Aaron z przekąsem. – Czujesz w powietrzu, że kiepsko mi się ostatnio wiedzie. To ma jakiś sens.

Zeke skinął głową.

– Coś w tym rodzaju. Wyczuwam, że zaszły w tobie ostatnio pewne zmiany, z którymi nie do końca sobie radzisz.

Aaron włożył piłkę tenisową do kieszeni kurtki, by po chwili wyjąć ją z powrotem. Widząc to, Gabriel wytrzeszczył oczy jak bohater kreskówki Warner Brothers. – Nie wierzę, że rozmawiam z tobą na ten temat – powiedział Aaron, po czym pokazał piłkę Gabrielowi i rzucił ją daleko przed siebie. – Idź się pobaw. Gabriel rzucił się w pogoń za piłką. Przez chwilę obaj patrzyli w milczeniu za psem. Aaron chciał odejść, ale COŚ nie pozwalało mu ruszyć się z miejsca. Być może nadarzała się właśnie okazja, by wyjaśnić sytuację.

– Co się stało najpierw? – Zeke przerwał w końcu milczenie. – Zacząłeś rozumieć inne języki? Czy pies przemówił do ciebie, a ty uznałeś, że pomieszało ci się w głowie?

Aaron nie miał wcale ochoty odpowiadać na to pyta-nie, ale nie było już odwrotu.

– Dziewczyny w szkole rozmawiały po portugalsku. Nie znam tego języka, ale w pewnej chwili zacząłem po prostu rozumieć każde słowo, jakby te dziewczyny mówiły po angielsku.

Zeke po raz kolejny pokiwał głową ze zrozumieniem,

– Nieważne, w jakim języku ktoś mówi – powiedział,

– Od tej pory będziesz rozumiał każdy język jak swój własny. To tylko jedna z dodatkowych korzyści.

Gabriel biegał jak szalony po błoniach, zataczając wielkie koła.

–  Mam piłkę! - wołał wniebogłosy, nurkując po piłeczkę tenisową leżącą w trawie i trącając ją nosem. Skakał przy tym z niespożytą energią.

– Jak pewnie zdążyłeś się już zorientować, język nie musi wcale należeć do ludzi. – Mężczyzna popatrzył na niego,

– Poczekaj, jak usłyszysz, co ma do powiedzenia leniwiec.

– Przecież to jakiś obłęd – wymamrotał Aaron.

– Niezupełnie – odparł Zeke. – One po prostu mają inną perspektywę postrzegania rzeczywistości.

Aaron zmieszał się.

– Słucham? Kto ma takie zdolności? Jakie „one"?

– Leniwce.

– Nie mówiłem o leniwcach. – Aaron poczuł, jak narasta w nim złość.

– Ach, więc chodzi ci o języki i to wszystko? – zorientował się Zeke. – No cóż, lepiej zacznij się przyzwyczajać, że taki właśnie jesteś.

Aaron odwrócił wzrok od bawiącego się Gabriela i spojrzał mężczyźnie prosto w oczy.

– Mam się przyzwyczaić do tego, że oszalałem? To będzie raczej trudne… Zeke pokręcił głową i wzniósł ręce do góry. – Nie oszalałeś. Jesteś Nefilimem i nie zmienisz tego. Znów pojawiło się to słowo, które, odkąd usłyszał je po raz pierwszy, kołatało mu się w głowie, nie dając o sobie zapomnieć – jakby nie chciało zniknąć.

– Dlaczego wciąż tak mnie nazywasz? – spytał Aaron z wyraźnym napięciem w głosie, gotów usłyszeć wreszcie ostateczną odpowiedź.