Tessa Wendel spojrzała poważnie na Krile Fishera.
— Ciągle powtarzam sobie: „Jest z powrotem!”. Jakoś nie mogłam uwierzyć, że wrócisz, gdy dowiedziałam się, że spotkaliście Rotorian.
— Mariena była pierwszą osobą… dokładnie pierwszą osobą, jaką znalazłem.
Krile wpatrywał się w pustkę, a Tessa pozwoliła mu milczeć. Miał wiele do przemyślenia. Wszyscy mieli wiele do przemyślenia.
Zabrali ze sobą Rotoriankę, Ranay D’Aubisson, neurofizyka. Dwadzieścia lat temu Ranay pracowała w szpitalu na Ziemi. Z pewnością znajdą się tacy, którzy pamiętają ją z tego okresu i będą mogli rozpoznać. Istniały także dokumenty, które potwierdzą jej tożsamość. A Ranay stanie się żywym dowodem ich własnych dokonań.
Wu zmienił się nie do poznania. Zaczął już planować wykorzystanie odpychania grawitacyjnego do zmiany drogi Sąsiedniej Gwiazdy. (Nazywał ją teraz Nemezis, ale jeśli jego plan powiedzie się, być może wcale nie będzie Nemezis).
Wu był również skromniejszy niż kiedyś. Nie twierdził, że dokonał nowego odkrycia — Tessa nie mogła wprost w to uwierzyć. Utrzymywał, że cały projekt powstał kolegialnie i nic więcej nie chciał powiedzieć.
Co gorsza, Wu był zdecydowny wrócić do Systemu Nemezis i to nie tylko po to, by nadzorować własny projekt. Chciał tam zamieszkać…
— Zrobię to, choćbym miał przejść całą drogę piechotą — mówił. Tessa zdała sobie sprawę, że Fisher przygląda się jej od pewnego czasu.
— Dlaczego uważałaś, że nie wrócę? Postanowiła być szczera.
— Twoja żona jest młodsza ode mnie i z pewnością nie opuściłaby córki, Krile. Byłam tego pewna. I… zrozpaczona, tak jak ty, by mieć córkę. Myślałam…
— Że zostanę z Eugenią, ponieważ będzie to jedyny sposób odzyskania Marleny?
— Coś takiego.
Fisher potrząsnął głową.
— To było niemożliwe bez względu na okoliczności. Najpierw wydawało mi się, że Marlena to Rosanna… moja siostra. Te oczy… i cały jej wygląd, który przypomniał mi Rosannę. Ale Marlena to coś więcej niż Rosanna. Ona była… jest nieludzka, Tesso. Później ci wyjaśnię… Ja… — rozłożył bezradnie ręce.
— Nic nie szkodzi, Krile — powiedziała Tessa. — Wyjaśnisz, kiedy będziesz mógł.
— Nie straciłem wszystkiego… Widziałem ją… Żyje… Ma się dobrze… Nie chcę nic więcej. A po tym… doświadczeniu… Marlena stała się znów Marlena. Nie chcę już nikogo, Tesso, tylko ciebie.
— Pocieszasz się mną, Krile.
— Jesteś najwspanialszym pocieszycielem, jakiego znam. Rozwiodę się. Weźmiemy ślub. Zostawiam Rotora i Nemezis dla Wu… Zamieszkamy na Ziemi albo na jakimś Osiedlu, jeśli chcesz. Obydwoje dostaniemy emerytury i zostawimy Galaktykę i wszystkie jej problemy innym. Zrobiliśmy wystarczająco dużo, Tesso. I jeśli tylko chcesz…
— Nie mogę się doczekać, Krile.
Godzinę później ciągle trzymali się w ramionach.
— Cieszę się, że mnie tam nie było — powiedziała Eugenia Insygna.
— Ciągle o tym myślę. Biedna Marlena. Tak się bała…
— To prawda. Ale dokonała tego… Ocaliła Ziemię. Teraz nawet Pitt nic nie może zrobić. W pewnym sensie całe jego życie poszło na marne. Nie ma już nowej cywilizacji budowanej w tajemnicy przed innymi… A Pitt musi zabrać się do nadzorowania ocalenia Ziemi. Musi… Rotor nie jest już ukryty przed resztą ludzkości. Mogą dostać się do nas. kiedy tylko chcą… Wszyscy… I zwrócą się przeciwko nam, jeśli odmówimy współpracy. I pomyśleć, że dokonała tego Marlena.
Insygna nie myślała teraz o wielkich sprawach.
— Kiedy się bała… naprawdę bała… zwróciła się do ciebie, a nie do Fishera…
— Tak.
— I to ty trzymałeś ją w ramionach, a nie Krile…
— Tak, Eugenio, ale nie wyciągaj z tego żadnych mistycznych wniosków. Marlena po prostu zna mnie bardzo dobrze, a Krile był dla niej kimś nowym.
— Tak, tak… Wiem, że zaraz wyjaśnisz to bardzo rozsądnie, Sieverze. Tylko ty to potrafisz. Ale cieszę się. że zwróciła się do ciebie. Fisher nie zasługuje na to.
— Tak… chyba masz rację. Nie zasługuje na nią. Ale teraz, Eugenio, zapomnij o wszystkim. Krile odlatuje i nigdy już nie wróci. Widział swoją córkę. Widział, jak pomogła uratować Ziemię. Nie powinniśmy mu mieć niczego za złe… ty przede wszystkim. Pozwolisz więc, że zmienię temat. Wiesz, że Ranay D’Aubisson leci z nimi?
— Tak. Wszyscy o tym mówią. Jakoś nie jest mi przykro z tego powodu. Zawsze uważałam, że była nie w porządku w stosunku do Marleny.
— A czy ty zawsze byłaś w porządku? Dla Ranay to wielka szansa. Jej praca tutaj — odkąd okazało się, czym naprawdę jest tak zwana Plaga Erytro — przestała mieć sens. Natomiast na Ziemi Ranay zajmie się wprowadzaniem nowych metod badania mózgu. Będzie to jej życiowy sukces.
— W porządku. Niech ma.
— Ale Wu powróci. Bardzo błyskotliwy człowiek. To jego umysł umożliwił odkrycie. Wiesz, podejrzewam, że kiedy przyleci tu pracować nad efektem odpychania, zamieszka na Erytro. Erytro… organizm wybrał go, tak jak wybrał Marlenę. A co śmieszniejsze, wybrał także Leveretta.
— Na czym to polega, Sieverze?
— Chodzi ci o to, dlaczego wybrał Wu, a nie na przykład Krile? Leveretta, a nie mnie?
— No cóż, rozumiem, że Wu jest znacznie mądrzejszy niż Krile, ale ty, Sieverze, jesteś o wiele lepszy niż Leverett. Co nie znaczy, że chciałabym cię stracić na rzecz Erytro…
— Dziękuję. Myślę, że ten organizm stosuje jakieś własne kryteria, a czasami nawet wydaje mi się, że wiem, jakie one są.
— Naprawdę?
— Tak. Podczas tego… doświadczenia organizm sondował mój umysł, to znaczy wszedł we mnie poprzez Marlenę. Wydaje mi się, że czułem coś takiego, jak gdybym odnalazł jego… myśli. Tak mi się wydaje. Zupełnie podświadomie… Czułem, jak gdybym wiedział wszystko… Kiedy to się skończyło… Jak gdybym poznał rzeczy, o których przedtem nie miałem pojęcia. Marlena potrafi komunikować się z tym organizmem, może także wykorzystywać mój mózg jako sondę do innych mózgów, ale to jest tylko praktyczna strona tego wszystkiego. Organizm wybrał ją z innych, bardziej niezwykłych powodów.
— Cóż to za powody?
— Wyobraź sobie, że jesteś kawałkiem sznurka, Eugenio. Jak byś się czuła gdybyś nagle i nieoczekiwanie zdała sobie sprawę z istnienia sznurówki? Albo wyobraź sobie, że jesteś okręgiem. Jak byś się czuła gdybyś nagle spotkała kulę? Erytro znała tylko jeden rodzaj umysłu — swój własny. Jest to olbrzymi umysł, lecz jakże przyziemny. Jest tym, czym jest, ponieważ składa się z trylionów trylionów komórek połączonych ze sobą w bardzo luźny sposób. I nagle Erytro spotyka ludzi, ich umysły zbudowane ze stosunkowo niewielkiej liczby komórek, lecz z nieskończoną niemal ilością połączeń, wzajemnych powiązań, które tworzą coś o niepojętej złożoności. Sznurowadło zamiast sznurka. Dla Erytro było to coś niesamowicie pięknego… A umysł Marleny był najpiękniejszy ze wszystkich. Dlatego właśnie Erytro wybrała ją. Czy ty odmówiłabyś przyjęcia Rembrandta albo Van Gogha? I dlatego Erytro broniła jej tak zaciekle. Czy ty nie broniłabyś prawdziwego dzieła sztuki? A jednak zdecydowała się zaryzykować umysłem Marleny dla dobra ludzkości. Było to ciężkie przeżycie dla Marleny, lecz jakże szlachetne ze strony Erytro.
Tak czy inaczej, to jest moja teoria na temat organizmu Erytro. Uważam, że Erytro jest koneserem sztuki, kolekcjonerem pięknych umysłów.
Insygna roześmiała się.
— W takim razie Wu i Leverett także mają piękne umysły.
— Erytro prawdopodobnie tak uważa. Zobaczysz, co się stanie, gdy przybędą naukowcy z Ziemi. Erytro zbierze tutaj grupę ludzi zupełnie innych od tak zwanej przeciętnej. Grupę Erytro. Pomoże im znaleźć nowy dom w kosmosie. Być może kiedyś w Galaktyce toędą istniały dwa rodzaje światów: świat Ziemian i świat pionierów, prawdziwych ludzi kosmosu. Ciekaw jestem, jak to będzie wyglądało. Przyszłość należy do nich. do ludzi kosmosu… i jakoś mi żal.