Выбрать главу

— Jest pan Ziemianinem, panie Fisher, czyż nie tak?

— Owszem jestem, pani doktor, i bardzo tego żałuję, jeśli sprawia to pani przykrość.

— Nie sprawia mi to przykrości. Zakładam, że został pan dekontaminowany.

— Rzeczywiście, omal nie umarłem.

— Dlaczegóż więc zdecydował się pan na tak bolesny proces i przybył tutaj?

Fisher nie patrzył na nią wprost, wiedział jednak wystarczająco dużo, by móc ocenić efekt, jaki wywołają jego słowa:

— Ponieważ powiedziano mi, że kobiety z Adelii słyną z wyjątkowej urody.

— I teraz zapewne wróci pan i zaprzeczy tym pogłoskom.

— Przeciwnie, właśnie je potwierdziłem.

— Jest pan wzdychulcem, wie pan o tym?

Fisher nie miał pewności, co to znaczy „wzdychulec” w adelliańskim slangu, jednak Tessa uśmiechała się, doszedł więc do wniosku, że pierwsze lody zostały przełamane.Czy rzeczywiście kobiety nie mogły mu się oprzeć? Przypomniał sobie nagle Eugenię — tak, wcale mu na niej nie zależało, chciał po prostu „wstrzelić się” w społeczeństwo Rotora.

Społeczeństwo Adelii nie było tak trudne, mimo wszystko wolał jednak nie ryzykować. Na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. Miesiąc później Krile Fisher i Tessa Anita Wendel zaprzyjaźnili się do tego stopnia, że postanowili wybrać się razem do sali gimnastycznej w rejonie o małym ciążeniu. Krile lubił ćwiczenia fizyczne, jednak nigdy do końca nie przyzwyczaił się do wykonywania ich w stanie nieważkości. Czasami podczas treningu zdarzało mu się zapadać na chorobę przestrzenną. Na Rotorze nie przywiązywano specjalnie wagi do kultury fizycznej, a Fisher, jako obcy, nie partycypował w okazjonalnych wydarzeniach sportowych. (Było to oczywiście niezgodne z prawem, jednak przesądy społeczne są często silniejsze od prawa).

Po treningu wsiedli do windy jadącej do obszaru o normalnym ciążeniu. Fisher poczuł, że jego żołądek uspokaja się. Zarówno on, jak i Tessa ubrani byli wyłącznie w stroje gimnastyczne — Krile odniósł wrażenie, że jego partnerka podziwia jego ciało, podobnie jak on podziwiał jej. Po prysznicu i przebraniu się postanowili pójść do jednego z salonów prywatności, gdzie zamówili posiłek.

— Całkiem nieźle dajesz sobie radę w stanie nieważkości — powiedziała Tessa. — Jak na Ziemianina. Podoba ci się na Adelii, Krile?

— Wiesz, że tak, Tesso. Ziemianin nigdy nie przyzwyczai się do końca do życia w Osiedlu, jednak twoja obecność bardzo mi pomaga.

— Tak. Tak właśnie powinien odpowiedzieć wzdychulec. A jak wygląda Adelia w porównaniu z Rotorem?

— Z Rotorem?

— Lub z każdym innym Osiedlem, na którym byłeś. Mam wymienić ich nazwy, Krile? Fisher poczuł się nieswojo.

— Co to ma znaczyć? Przesłuchujesz mnie?

— Oczywiście.

— Czy jestem aż tak interesujący? — Każdy, kto interesuje się mną jest dla mnie interesujący. Chcę wiedzieć, dlaczego? Pomijam oczywiście seks, bo to rozumie się samo przez się.

— Dlaczego ja interesuję się tobą?

— Tak, przypuszczam, że mi to powiesz. A także, dlaczego byłeś na Rotorze? A byłeś tam wystarczająco długo, by się ożenić, spłodzić dziecko i wynieść się pospiesznie, zanim Rotor odleciał. Obawiałeś się zostać tam przez całe życie? Nie podobało ci się tam?

Uczucie niepokoju zmieniło się teraz w przygnębienie.

— Rzeczywiście nie lubiłem Rotora — odpowiedział — ponieważ Rotor nie lubił mnie. Ziemianina. Masz rację, nie chciałem przez całe życie być obywatelem drugiej kategorii. Inne Osiedla są dla nas bardziej pobłażliwe, na przykład Adelia.

— Rotor ukrywał przed Ziemią pewną tajemnicę — oczy Tessy jarzyły się rozbawieniem.

— Tajemnica? Chodzi ci zapewne o hiperwspomaganie.

— Tak, zapewne o to mi chodzi. A ty zapewne właśnie tego szukałeś na Rotorze.

— Ja?

— Tak, właśnie ty. I co, znalazłeś? Po to przecież ożeniłeś się z naukowcem z Rotora, prawda? — Tessa oparła głowę na dłoniach i pochyliła się ku niemu.

Fisher potrząsnął przecząco głową i powiedział:

— Ona nigdy słowem nie wspomniała o hiperwspomaganiu. Wszystko, co wiesz na mój temat, jest błędne. Wendel zignorowała tę ostatnią uwagę.

— A teraz chcesz dostać to ode mnie. Jak masz zamiar to zrobić? Weźmiesz ze mną ślub?

— Czy dostanę to dopiero wtedy, gdy się z tobą ożenię?

— Nie.

— W takim razie małżeństwo odpada.

— Szkoda — powiedziała z uśmiechem Tessa.

— Czy zadajesz mi te wszystkie pytania dlatego, że jesteś specjalistką od hiperprzestrzeni? — zapytał Fisher.

— Gdzie powiedziano ci, że jestem tym, kim jestem? Na Ziemi, zanim tu przyleciałaś?

— Piszą o tobie w adeliańskim „Kto jest kim?”.

— Aha, a więc ty także prowadziłeś śledztwo. Jesteśmy ciekawą parą. Czy zwróciłeś uwagę, że piszą tam o mnie jako o fizyku teoretyku?

— Podają także listę twoich artykułów. Kilka z nich ma w tytule słowo „hiperprzestrzeń", wygląda więc na to, że jesteś hiperspecjalistką.

— Tak, co nie zmienia faktu, że przede wszystkim jestem fizykiem teoretykiem i podchodzę do sprawy hiperprzestrzeni z czysto teoretycznego punktu widzenia. Nigdy nie zajmowałam się zastosowaniami praktycznymi.

— Tak jak zrobiono to na Rotorze. Zastanawiam się, czy to cię gnębi? Ktoś na Rotorze był od ciebie lepszy.

— Dlaczego miałoby mnie to gnębić? Teoria jest interesująca, czego nie można powiedzieć o jej zastosowaniu.

Gdybyś zamiast tytułów przeczytał moje artykuły w całości, dowiedziałbyś się z nich, że moim zdaniem hiperwspomaganie nie jest warte wysiłku.

— Rotorianie zdołali dzięki niemu wysłać w przestrzeń Sondę, która badała gwiazdy.

— Sondę Dalekiego Zasięgu. Udało im się dokonać pomiarów paralaksy kilku odległych gwiazd, ale czy warto było? Jak daleko poleciała Sonda? Kilka miesięcy świetlnych, a to jest bardzo blisko. Jeśli mówimy o odległościach galaktycznych, to najdalsza pozycja Sondy w stosunku do Ziemi i linia łącząca obydwa ciała w naszej wyobraźni są niczym innym jak punktem w przestrzeni.

— Zrobili jednak coś więcej oprócz wysłania Sondy — powiedział Fisher — sami odlecieli.

— Tak, to było w dwudziestym drugim i nie ma ich już od sześciu lat, a wszystko, co wiemy, to to, że odlecieli.

— Czy to nie wystarczy?

— Oczywiście, że nie. Dokąd polecieli? Czy jeszcze żyją? Czy kogą być jeszcze żywi? Ludzie nigdy nie żyli samotnie w Osiedlu zawsze w pobliżu była Ziemia, inne Osiedla… Czy kilka dziesiątków tysięcy ludzi zdoła przetrwać samotnie we Wszechświecie, w stałym Osiedlu? Nie mamy pojęcia, czy istnieje takie psychologiczne prawdopodobieństwo. Ja twierdzę, że nie.

— Wyobrażam sobie, że szukają świata, na którym mogliby siąść. Nie zostaną w Osiedlu.

— Przestrzeń. Jaki świat mogą znaleźć? Nie ma ich od sześciu lat. Są dokładnie dwie gwiazdy, do których mogli dolecieć, ponieważ hiperwspomaganie umożliwia im jedynie poruszanie się e średnią szybkością równą szybkości światła. Mówię o Alfa Centauri, systemie trój gwiazdowym znajdującym się w odległości cztery przecinek trzy roku świetlnego. Jedna z tych gwiazd to czerwony karzeł. A co mamy dalej — gwiazdę Bernarda, pojedynczego czerwonego karła w odległości pięć przecinek dziewięć roku świetlnego. Cztery gwiazdy: jedna podobna do Słońca, jedna prawie podobna do Słońca i dwa czerwone karły. Dwie słońcopodobne gwiazdy tworzą bliską parę i w związku z tym nie mogą mieć planety podobnej do Ziemi na stabilnej orbicie. No więc, gdzie mają dalej polecieć? Nie uda im się, Krile.