Выбрать главу

Wendel kiwnęła głową.

— Postaram się. dyrektorze.

— Dobrze. Kiedy możemy spodziewać się pierwszego, całkowicie operacyjnego statku superluminalnego?

— Jest to pytanie, dyrektorze, na które nie można udzielić odpowiedzi. Los statku zależy od okoliczności, których nie da się przewidzieć.

— Przyjmijmy, że okoliczności będą nam sprzyjały.

— Tak, w takim wypadku możemy mieć statek za trzy lata. Zakończyliśmy już prace naukowe, reszta to robota inżynieryjna.

— Innymi słowy, statek będzie gotów w roku 2236.

— Z pewnością nie wcześniej.

— Ile osób będzie mogło nim podróżować?

— Pięć do siedmiu.

— Jaki będzie jego zasięg?

— Nieograniczony, dyrektorze. Na tym polega piękno szybkości superiuminalnej. Statek będzie poruszał się w hiperprzestrzeni, a tam nie istnieją prawa klasycznej fizyki, nawet prawo zachowania energii. Lot na odległość jednego roku świetlnego wymaga tyle samo wysiłku, co lot na dystansie tysiąca lat świetlnych.

Dyrektor poruszył się niespokojnie.

— Nie jestem fizykiem, ale trudno mi uwierzyć w istnienie środowiska, w którym nie obowiązują żadne ograniczenia. Czy są jakieś rzeczy, których nie możemy zrobić?

— Ograniczenia istnieją. Potrzebujemy próżni i natężenia grawitacyjnego mniejszego od pewnej stałej po to, by móc dokonać przejścia do i wyjścia z hiperprzestrzeni. Z czasem dowiemy się o innych warunkach lotu, lecz do tego potrzebne są nam loty próbne. Warunki te mogą spowodować dalsze opóźnienia.

— Gdy będziemy już mieli statek, dokąd polecimy najpierw?

— Najbardziej rozsądna wydaje się podróż nie dalej niż do Plutona. Jednak może to okazać się niepotrzebną stratą czasu. Posiadając technologię umożliwiającą nam podróż do gwiazd, powinniśmy chyba rozpocząć od jakiejś gwiazdy.

— Na przykład Sąsiedniej Gwiazdy?

— Byłby to logiczny wybór. Poprzedni dyrektor koniecznie chciał odwiedzić tę gwiazdę, jednak moim obowiązkiem jest wskazanie innych miejsc, daleko bardziej interesujących z punktu widzenia nauki. Syriusz jest tylko cztery razy dalej niż Sąsiednia Gwiazda, a byłaby to pierwsza okazja do zbadania z bliska białego karła.

— Doktor Wendel, moim zdaniem naszym celem powinna być Sąsiednia Gwiazda, chociaż powody naszej wizyty na niej nie muszą się pokrywać z tymi, o których mówił Tanayama. Przypuśćmy, że wybralibyśmy jakąś inną gwiazdę, dowolną gwiazdę, jak udowodniłaby pani, że statek rzeczywiście odbył lot w tę i z powrotem?

Wendel wyglądała na zaskoczoną.

— Udowodniła? Nie rozumiem, o czym pan mówi?

— Chodzi mi o to, w jaki sposób odparłaby pani zarzuty, że domniemany lot jest oszustwem?

— Oszustwem? — Tessa zerwała się gniewnie na równe nogi. -Pan mnie obraża!

Głos Koropatskiego stał się nagle rozkazujący.

— Proszę usiąść, doktor Wendel. Nikt nie ma zamiaru oskarżać pani o cokolwiek. Próbuję jedynie przewidzieć pewną sytuację i staram się myśleć, jak można jej zaradzić. Ludzkość wyruszyła w kosmos prawie trzysta lat temu.

Nie wolno nam zapominać o pewnych epizodach w historii podboju kosmosu; ta część świata, z której pochodzę, pamięta je szczególnie dobrze. Gdy wystrzelono pierwsze satelity, kończące ponurą epokę przywiązania do Ziemi, znalazło się wielu takich, którzy twierdzili, że wszystko to było jednym wielkim oszustwem. O to samo oskarżono pierwsze fotografie ciemnej strony Księżyca. Twierdzono również, że sfabrykowane są zdjęcia Ziemi z kosmosu, a głosili to ci, którzy wierzyli, że Ziemia jest płaska. Mając obecnie statek superluminalny, możemy spotkać się z podobnymi oskarżeniami.

— Ale dlaczego, dyrektorze? Po co ktoś miałby nas oskarżać o kłamstwo w tej sprawie?

— Jest pani naiwna, moja droga pani doktor. Od trzystu lat Albert Einstein traktowany jest jak bóg, który wymyślił kosmologię. Kolejne pokolenia wierzyły, że prędkość światła jest absolutną granicą ludzkich możliwości. Oponenci nie poddadzą się tak łatwo. Naruszamy podstawową zasadę logiczną, że przyczyna poprzedza skutek, a to dopiero początek. Kolejną sprawą jest to, doktor Wendel, że Osiedla z pewnością zechcą zbić kapitał polityczny, przekonując swoich ludzi — i Ziemian także — że kłamiemy. Wywoła to spore zamieszanie, polemiki, stratę naszego czasu, którą oni z pewnością wykorzystają dla własnych celów. Pytam więc panią: czy istnieje prosty dowód, który przekona wszystkich, że nasz lot nie jest oszustwem?

— Dyrektorze — powiedziała Tessa lodowatym tonem — zezwolimy naukowcom na zbadanie naszego statku po powrocie. Wyjaśnimy zastosowaną technologię…

— Nie, nie, nie. Proszę nie kończyć. Proponowany przez panią sposób przekona jedynie naukowców, dorównujących wiedzą pani.

— W takim razie przedstawimy im fotografie nieba, na których najbliższe gwiazdy będą przesunięte w stosunku do siebie. Przesunięcie to umożliwi obliczenie pozycji statku w stosunku do Słońca.

— Również tylko naukowcom. Nie przekona to przeciętnego obywatela.

— Będziemy mieli zbliżenia gwiazdy, którą odwiedzimy. Każda gwiazda jest inna — nie będą mogli powiedzieć, że sfotografowaliśmy Słońce.

— Takie triki robi się w każdym programie holowizyjnym mówiącym o podróżach międzygwiezdnych. Ludzie potraktują to jak film science-fiction, kolejny odcinek „Kapitana Galaxy".

— Poddaję się — powiedziała Tessa z zaciśniętymi zębami. — Nie potrafię wymyślić innych sposobów. Jeśli ludzie nie będą chcieli uwierzyć, to i tak nie uwierzą. To pana zmartwienie, ja jestem tylko naukowcem.

— Spokojnie, pani doktor. Proszę się nie denerwować. Gdy siedemset pięćdziesiąt lat temu Kolumb powrócił z pierwszej podróży przez ocean, nikt nie oskarżał go o oszustwo. Dlaczego? Ponieważ przywiózł ze sobą krajowców z wybrzeży, które odwiedził.

— Wspaniale! Jednak szansa na znalezienie życia w pobliżu gwiazdy jest bardzo niewielka.

— A może jest większa niż się pani wydaje. Rotor — jak pani zapewne słyszała — odkrył prawdopodobnie Sąsiednią Gwiazdę dzięki swojej Sondzie Dalekiego Zasięgu. Wkrótce potem opuścił Układ Słoneczny. A ponieważ nie wrócił, możemy przyjąć, że doleciał do Sąsiedniej Gwiazdy i pozostał tam — w rzeczy samej, ciągle tam jest!

— Dyrektor Tanayama również w to wierzył. Jednakże podróż z hiperwspomaganiem zajęła im okuło dwóch lat. Czy nie wydaje się panu, że dwa lata to wystarczająco długo na wypadki specjalne, zwykłe naukowe pomyłki, czy wreszcie problemy psychologiczne, które uniemożliwiły im zakończenie podróży. Może właśnie dlatego nigdy nie dostaliśmy od nich żadnej wiadomości.

— Co nie wyklucza faktu, że mogło im się udać — powiedział z cichym uporem Koropatsky.

— Nawet jeśli im się udało, to z pewnością pozostali na orbicie wokół gwiazdy z braku świata nadającego się do zamieszkania. Odosobnienie, stres psychologiczny, wszystkie inne czynniki, o których mówiłam, jeśli nie zatrzymały ich w drodze, to z pewnością zniszczą ich na orbicie, i tej chwili wokół Sąsiedniej Gwiazdy krąży martwe Osiedle.

— Czyli rozumie pani, że gwiazda ta musi być naszym pierwszym celem, ponieważ chcemy odszukać Rotora, żywego czy martwego. Bez względu na stan Osiedla musimy wrócić z czymś, co bezpośrednio kojarzy się z Rotorem, a wtedy z łatwością udowodnimy wszystkim, że rzeczywiście polecieliśmy do gwiazd i z powrotem — uśmiechnął się szeroko. — Nawet ja w to uwierzę, | będzie to bezpośrednia odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie o dowód dotyczący lotów superluminalnych. Będzie to pani zadanie i proszę się nie obawiać, że Ziemia nie znajdzie pieniędzy, środków i pracowników potrzebnych do jego zakończenia.