Выбрать главу

— Jak. słusznie pani zauważyła wcześniej, ta decyzja należy do mnie. Rozumiem, że nie odmówiłaby pani przyjęcia tego stanowiska, gdyby zostało ono pani zaproponowane?

— Nie, komisarzu, byłby to dla mnie zaszczyt.

— Tak, jestem pewny — powiedział sucho Pitt. — A co stało się z dziewczyną?

D’Aubisson zdziwiła się tą nagłą zmianą tematu.

— Dziewczyną? — wyjąkała.

— Tak, z dziewczyną, która była z Genarrem poza Kopułą, tą, która zdjęła skafander ochronny.

— Z Marleną Fisher?

— Tak, tak się nazywa. Co się z nią stało? D’Aubisson zawahała się.

— Nic, dlaczego komisarzu?

— Ja teraz zadaję pytania. Czytałem pani raport i nic, absolutnie nic?

— Nic, tak przynajmniej wykazało badanie mózgu i wszystkie inne badania.

— Chce pani powiedzieć, że Genarr ubrany w skafander ochronny stracił przytomność, a dziewczyna, ta Marlena Fisher, która zdjęła skafander, wyszła z tego bez szwanku?

— Tak, o ile wiem, to tak — powiedziała oburzona D’Aubisson.

— Czy nie sądzi pani, że jest to nieco dziwne?

— Ona w ogóle jest dziwną dziewczyną. Jej badanie mózgu…

— Znam wyniki jej badania mózgu. Wiem także, że posiada dosyć specyficzne zdolności. Zauważyła je pani?

— O tak, oczywiście.

— I co pani o nich sądzi? Czyta myśli czy coś w tym rodzaju…

— Nie, komisarzu. To jest niemożliwe. Telepatia to wymysł fantastów. Chociaż z drugiej strony, cała sprawa byłaby znacznie prostsza, gdyby chodziło tu o odczytywanie myśli. Myśli można kontrolować.

— Jakie w takim razie niebezpieczeństwo kryje się w tym wszystkim?

— Ona bez wątpienia odczytuje język ciała, który nie poddaje się żadnej kontroli. Ruchy mówią same za siebie — powiedziała to gorzkim tonem, który Pitt natychmiast zauważył.

— Doświadczyła pani tego osobiście? — zapytał.

— Oczywiście — odrzekła ponuro D’Aubisson. — Nie można przejść w jej pobliżu nie doświadczając na własnej kórze efesktów jej zdolności.

— Tak, ale co konkretnie zaszło?

— W sumie nic istotnego, lecz było to raczej denerwujące doświadczenie — D’Aubisson zaczerwieniła się i zacisnęła wargi, tak jak gdyby chciała sprzeciwić się poleceniu zrelacjonowania wydarzenia. Po chwili jednak wyszeptała ze złością: — Po zbadaniu przeze mnie dowódcy Kopuły Genarra, Marlena zadała mi pytanie dotyczące jego stanu zdrowia. Odpowiedziałam jej, że nic mu nie grozi, i że wkrótce wstanie z łóżka.

Wtedy zapytała mnie: „Dlaczego odczuwa pani rozczarowanie?” Zaskoczyło mnie to, ale odpowiedziałam jej tak: „Nie jestem rozczarowana. Jestem zadowolona.” Na to ona: „Lecz pani jest rozczarowana. To dla mnie jasne. Jest pani także niecierpliwa”.

Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z czymś takim, chociaż wcześniej słyszałam już o tym od innych, mimo to postanowiłam stawić jej czoła: „Dlaczego wydaje ci się, że jestem niecierpliwa? Z jakiego powodu?”

Spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, ciemnymi, niepokojącymi oczyma i powiedziała: „To dotyczy wujka Sievera…”

— Wujka Sievera? — przerwał jej Pitt. — Oni są rodziną?

— Nie. To taki afektowany sposób mówienia. W każdym razie zakończyła to tak: „To dotyczy wujka Sievera i wydaje mi się, że pani pragnie zastąpić go na stanowisku dowódcy Kopuły.” Usłyszawszy to odwróciłam się i odeszłam.

— Co pani czuła w tym momencie? — zapytał Pitt.

— Jak to co? Byłam wściekła oczywiście.

— Dlatego, że kłamała, czy dlatego, że miała rację?

— No cóż, w pewien sposób…

— Nie, nie. Bez owijania w bawełnę, pani doktor. Kłamała czy miała rację? Czy była pani rozczarowana powrotem do zdrowia Genarra w takim stopniu, że dziewczyna mogła to zauważyć, czy po prostu wymyśliła to sobie?

D’Aubisson odpowiedziała z wielką niechęcią:

— Zdaje się, że wyczuła coś, co rzeczywiście mogło mieć miejsce — spojrzała na Pitta z rozdrażnieniem. — Jestem tylko człowiekiem i jak każdy człowiek kieruję się niekiedy impulsami. Sam pan przed chwilą powiedział, że rozważana jest możliwość zaproponowania mi tego stanowiska, co oznacza, że prawdopodobnie nadaję się do jego pełnienia.

— Myli się pani co do ducha, jeśli nie do litery… — powiedział Pitt bez uśmiechu. — Zastanówmy się… Mamy oto do czynienia z małą kobietą, ciekawą, a raczej dziwną osobą — co potwierdza zarówno badanie mózgu, jak i jej zachowanie — która w dodatku jest prawdopodobnie odporna na Plagę. Wydaje mi się, że istnieje jakiś związek pomiędzy jej charakterystyką neurologiczną a odpornością. Czy nie można by jej wykorzystać jako narzędzia w badaniach nad Plagą?

— Nie umiem odpowiedzieć, ale sądzę, że jest to dopuszczalne.

— Czy nie należałoby tego sprawdzić?

— Być może, ale jak?

— Pozwolić jej wystawiać się na działanie Erytro — powiedział cicho Pitt.

— Ona niczego bardziej nie pragnie — odpowiedziała zamyślona D’Aubisson — i z tego, co wiem, dowódca Genarr jest po jej strome.

— Wspaniale. W takim razie pani zadba o zaplecze medyczne.

— Rozumiem. A jeśli zapadnie na Plagę?

— Musimy pamiętać, że rozwiązanie problemu jest ważniejsze niż dobro poszczególnej jednostki. Przed nami świat do zdobycia,za który być może przyjdzie nam zapłacić smutną, lecz konieczną cenę.

— A jeśli Marlena zachoruje i jej przypadek nie pomoże nam zrozumieć przyczyn Plagi i nie wskaże ewentualnych środków zaradczych?

— Musimy się liczyć z takim ryzykiem — powiedział Pitt. — Równie dobrze może nie zachorować — a to także powinno stać się cennym materiałem do badań, kto wie, może nawet przełomem w naszym podejściu do zagadnienia. W takim wypadku wygramy bez strat.

Gdy D’Aubisson opuściła biuro komisarza i udała się do swojej kwatery, Pitt pozwolił sobie na stwierdzenie, że został śmiertelnym wrogiem Marleny Fisher. Prawdziwym zwycięstwem dla komisarza Rotora byłoby zniszczenie Marleny i brak postępów w badaniach nad Plagą. Za jednym zamachem pozbyłby się niewygodnej dziewczyny, która w przyszłości może rodzić sobie podobnych, i równie niewygodnego świata, na którym kiedyś mogłaby powstać nieciekawa cywilizacja — nieruchoma i zależna od planety jak cywilizacja ziemska.

Cała trójka siedziała razem w Kopule Erytro: ostrożny Siever Genarr, bardzo przejęta Eugenia Insygna i zniecierpliwiona Marlena Fisher.

— Pamiętaj, Marleno — powiedziała Insygna — nie wpatruj się w Nemezis. Wiem, że ostrzegano cię przed podczerwienią, chodzi jednak o to, że Nemezis jest gwiazdą średniej jasności i od czasu do czasu na jej powierzchni mają miejsce wybuchy białego światła. Trwają około minuty lub dwóch, ale to wystarczy, żeby naruszyć siatkówkę. Poza tym nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi taki wybuch.

— Astronomowie też tego nie wiedzą? — zapytał Genarr.

— Jeszcze nie. Wybuchy są jednym z bardziej chaotycznych aspektów natury. Nie udało nam się jeszcze odkryć praw rządzących gwiezdnymi turbulencjami. Niektórzy twierdzą nawet, że nigdy nie uda nam się odkryć takich praw. Są zbyt kompleksowe.

— To ciekawe — powiedział Genarr.

— Tak. Wybuchy są bardzo potrzebne. Trzy procent energii na powierzchni Erytro pochodzi właśnie z wybuchów.

— Czy to dużo?

— Bardzo dużo. Bez wybuchów Erytro byłaby niemal lodowata, a w każdym razie nie nadawałaby się do zamieszkania. Natomiast na Rotorze wybuchy przysparzają niemało kłopotów. Osiedle musi dostosowywać swoje zapotrzebowanie na światło za każdym razem, gdy na Nemezis pojawia się biała plama, a oznacza to wzmocnienie pola absorpcyjnego cząstek.