Выбрать главу

Na pokładzie statku odkrycia nastąpiły jedno po drugim, niczym uderzenia młotem.

Znajdowali się ciągle w dużej odległości od Sąsiedniej Gwiazdy, gdy stało się oczywiste, że posiada ona planetę.

— Planeta! — wykrzyknął triumfalnie Krile Fisher. — Wiedziałem…

— Nie — powiedziała szybko Tessa — to nie jest to, o czym myślisz. Wbij sobie do głowy, Krile, że są planety i planety. Prawie każda gwiazda ma taki czy inny system planetarny. Przecież więcej niż połowa gwiazd w Galaktyce znajduje się w układach wielogwiazdowych, a planety to są gwiazdy, które były zbyt małe, by stać się gwiazdami, rozumiesz? Planeta, którą odkryliśmy, nie nadaje się do zamieszkania. Gdyby było inaczej, nie dostrzeglibyśmy jej z takiej odległości w słabym świetle Sąsiedniej Gwiazdy.

— Chcesz powiedzieć, że jest to gazowy olbrzym?

— Owszem. Gdyby było inaczej, byłabym tak samo zaskoczona jak ty, że w ogóle istnieje.

— Ale jeśli jest duża planeta, to mogą być także mniejsze…

— Może — zgodziła się Tessa — ale prawdopodobnie również nienadające się do zamieszkania. Będą albo za zimne, albo z zakleszczonym obrotem, co oznacza, że są tylko jedną stroną zwrócone w kierunku gwiazdy. I z jednej strony są zbyt gorące, a z drugiej zbyt zimne. A Rotor — jeśli tam jest — mógł jedynie pozostać na orbicie Gwiazdy lub gazowego olbrzyma.

— No właśnie! Mogli tak zrobić!

— Przez tyle lat? — Wendel wzruszyła ramionami. — To jest wykonalne, Krile, ale nie liczyłabym na to.

Kolejne odkrycia były jeszcze bardziej zaskakujące.

— Satelita? — powiedziała Tessa Wendel. — No cóż, dlaczego nie? Jowisz ma cztery bardzo duże. Ten gazowy olbrzym również może mieć swojego satelitę.

— To nie jest taki satelita, jak te, które istnieją w Układzie Słonecznym — powiedział Henry Jarlow. — Jest, z grubsza rzecz biorąc, ziemskich rozmiarów. Zrobiłem pierwsze pomiary.

— Tak? — powiedziała Tessa, starając się zachować obojętność. — I co z nich wnioskujesz?

— Nic szczególnego — odpowiedział Jarlow — ale satelita wykazuje ciekawą charakterystykę. Szkoda, że nie jestem astronomem.

— W tym momencie — dodała Tessa — żałuję, że nikt z nas nie jest astronomem, ale mów dalej. Nie jesteś całkowitym ignorantem.

— Chodzi o to, że ponieważ satelita znajduje się na orbicie gazowego olbrzyma, zwrócony jest do niego jedną stroną, a obydwoma do Gwiazdy, ze względu na swój obrót wokół olbrzyma. Porusza się po takiej orbicie, że z tego, co mogę

stwierdzić, temperatura na jego powierzchni odpowiada stanowi płynnemu wody. Posiada także atmosferę. Trudno mi wdawać się w szczegóły, ponieważ, tak jak powiedziałem, nie jestem astronomem, ale wydaje ml się, że satelita prawdopodobnie nadaje się do zamieszkania.

Gdy wiadomość ta dotarła do Fishera, powitał ją z szerokim uśmiechem.

— Nie jestem zaskoczony — powiedział. — Igor Koropatsky przewidział istnienie takiej planety. Zrobił to wyłącznie na drodze dedukcji, nie miał przecież żadnych danych.

— Naprawdę? Kiedy ci o tym mówił?

— Zanim odlecieliśmy. Rozpoczął od tego, że Rotor przetrwał podróż do Sąsiedniej Gwiazdy, a ponieważ nie wrócił, musiał znaleźć świat nadający się do kolonizacji. I oto mamy go przed sobą.

— Ale dlaczego ci o tym powiedział, Krile? Krile zastanawiał się przez moment.

— Chciał się upewnić, że przeprowadzimy odpowiednie badania, które umożliwią dalsze wykorzystanie planety przez Ziemię. Gdy nadejdzie czas na ewakuację…

— A dlaczego mi o tym nie powiedział? Możesz mi to wyjaśnić?

— Podejrzewam, Tesso — zaczął ostrożnie Fisher — że z nas dwojga ja wydawałem mu się bardziej podatny na jego sugestie, bardziej chętny do dopilnowania badań…

— Ze względu na córkę.

— On znał sytuację, Tesso.

— A dlaczego ty nie powiedziałeś mi wcześniej o tej rozmowie?

— Nie wiedziałem, czy jest w ogóle, o czym mówić. Chciałem poczekać i przekonać się. czy to, co mówił Koropatsky, potwierdzi się w rzeczywistości. A ponieważ potwierdziło się, mówię ci o mojej z nim rozmowie. Koropatsky przewidział, że ta planeta będzie nadawała się do zamieszkania…

— To jest satelita — powiedziała poirytowana Tessa.

— To jest bez znaczenia…

— Posłuchaj, Krile — przerwała mu Tessa. — Nikt jakoś nie zwraca uwagi na moje zdanie na ten temat. Koropatsky opowiada cl bzdury po to, byśmy zbadali ten system i prawdopodobnie wrócili na Ziemię z dobrą nowiną. Wu chciał wrócić z dobrą nowiną zanim jeszcze tu dolecieliśmy. Ty chcesz połączyć się z rodziną bez względu na cokolwiek. I nikt jakoś nie zwraca uwagi na to, że ja jestem kapitanem i ja podejmuję decyzje.

— Bądź rozsądna, Tesso — powiedział uspokajająco Fisher. — Jakie decyzje chcesz podjąć? Czy masz jakiś wybór? Mówisz, że Koropatsky opowiadał mi bzdury, ale to nieprawda. Mamy planetę czy satelitę, jeśli wolisz. Trzeba ją zbadać. Jej istnienie może oznaczać przetrwanie, życie dla ludzkości. Być może patrzysz na nasz przyszły dom. A może nawet to już jest dom dla części rasy ludzkiej.

— To ty bądź rozsądny, Krile. Masz swoją planetę o odpowiednich rozmiarach i temperaturze, ale czy pomyślałeś o innych czynnikach, które sprawiają, że świat nadaje się do zamieszkania? A jeśli okaże się, że atmosfera jest trująca? Jeśli ten satelita wykazuje aktywność wulkaniczną? Albo jest radioaktywny? Poza tym ma tylko czerwonego karła, który go ogrzewa i oświetla, i znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie gazowego olbrzyma. To nie jest odpowiednie środowisko dla ludzi. Zastanów się nad tym, co powiedziałam.

— Musi zostać zbadany, choćby tylko po to. by stwierdzić, że rzeczywiście nie nadaje się do zamieszkania.

— Ale po to nie musimy lądować — powiedziała ponuro Wendel.

— Zbliżymy się do niego i ocenimy. Spróbuj Krile, tylko spróbuj nie wybiegać za daleko myślami. Nie chciałabym cię rozczarować. Fisher kiwnął głową.

— Spróbuję… A jednak Koropatsky wydedukował istnienie nadającego się do zamieszkania świata, gdy wszyscy inni mówili mi, że jest to całkowicie niemożliwe. Ty też tak mówiłaś, Tesso. Bez przerwy. Ale mamy planetę, która może nadawać się do zamieszkania. Pozwól mi więc mieć nadzieję. Być może są na niej ludzie z Rotora, a wśród nich moja córka…

— Kapitan jest naprawdę wściekła — powiedział obojętnie Chao-Li Wu. — Ostatnią rzeczą, jaką chciała tu znaleźć, jest planeta, to znaczy świat — ponieważ nie pozwala nazywać go planetą — który może nadawać się do zamieszkania. Znalezienie go tutaj oznacza konieczność zbadania go i natychmiastowego powrotu z meldunkiem. A wiesz, że ona myślała o czymś innym. Jest to jej pierwszy i ostatni pobyt w głębokiej przestrzeni. Gdy się skończy, Wendel ma spokój na resztę życia. Pracą nad lotami zajmą się inni, inni również będą latać w kosmos. Wendel przejdzie na emeryturę i zostanie doradcą. Dlatego się wścieka.

— A ty Chao-Li? Czy chciałbyś polecieć jeszcze raz, gdyby dano ci taką szansę? — zapytała Merry Blankowitz. Wu nie zawahał się.

— Nie chcę już latać. Nie mam w sobie pasji podróżnika. Wiesz… zeszłej nocy przyszła mi do głowy taka myśl, że można by tu osiąść… jeśli ten świat jest w porządku. Co o tym sądzisz?

— Osiąść? Tutaj? Oczywiście, że nie. Nie twierdzę, że przez całe życie będę mieszkać na Ziemi, ale chciałabym wrócić… a potem może znów wyruszę…

— Przemyślałem sobie to wszystko. Satelita taki jak ten jest jeden na… ile? Dziesięć tysięcy? Kto by pomyślał, że w pobliżu czerwonego karła może znajdować się taki świat! Powinien zostać zbadany. Mogę nawet zająć się tym przez jakiś czas, a potem niech ktoś inny wraca na Ziemię i martwi się o moje pierwszeństwo w związku z poprawką grawitacyjną. Zadbasz o moje interesy, prawda Merry?