Выбрать главу

Starała się mówić beztrosko. Ponieważ Jeff milczał, zaczęła się obawiać, czy nie przekroczyła niewidocznej granicy wyznaczającej ich stosunki.

– Przepraszam – rzuciła pośpiesznie. – Chciałam porozmawiać, a nie prawić ci morały. Nie musisz mi odpowiadać.

– To nie jest żadna tajemnica – powiedział cichym, zachrypniętym głosem. – Nawiedza mnie w kółko pewien sen. Budzę się przez to co noc i mija przeważnie trochę czasu, zanim znowu uda mi się zasnąć.

Ashley przypuszczała, że jego sen w niczym nie przypomina jej snów, w których na przykład okazuje się, że nie stawiła się na egzamin dyplomowy albo że powinna odebrać córkę, ale zapomniała adres przedszkola.

– Chcesz mi opowiedzieć swój sen? Czasami to pomaga.

Zaproponowała mu to bez zastanowienia i natychmiast tego pożałowała. Czy doprawdy miała ochotę poznać ciemne zakamarki podświadomości Jeffa?

Jeff wsunął dłonie do kieszeni dżinsów. Stał wciąż odwrócony do niej plecami.

– Ja… – odchrząknął. – Śni mi się wieś, która stoi w płomieniach. Idę przez wieś, ale raptem uprzytamniam sobie, że ludzie bardziej się boją mnie niż niszczącej siły ognia.

Ashley słuchała koszmarnej historii, podchodząc coraz bliżej do Jeffa. Widziała oczami wyobraźni uciekające, przerażone dzieci, słyszała ich rozdzierający płacz. Zabrakło jej tchu, gdy Jeff powiedział jej, co ujrzał, przeglądając się w stawie.

Czyżby naprawdę uważał, że przestał być człowiekiem?

– Wybacz, Jeff – powiedziała, podchodząc bliżej. – Przyznaję, że zanim cię lepiej poznałam, trochę się ciebie bałam. Nigdy jednak nie uważałam, że różnisz się specjalnie od innych mężczyzn. Maggie uwielbia cię od pierwszej chwili.

– To wyjątkowe dziecko.

– Ty też jesteś wyjątkowym człowiekiem – rzekła Ashley.

– Niełatwo do ciebie dotrzeć, ale masz całe mnóstwo wspaniałych cech.

Zerknął na nią przez ramię.

– Moja była żona, Nicole, nie zgodziłaby się z tobą.

– W takim razie byłaby w błędzie.

Jeff nadal stał twarzą do okna. W pokoju było zbyt ciemno, aby dostrzec jego odbicie w szybie. Majaczył w niej jedynie cień. Jeff pokiwał głową.

– Nicole miała rację – oświadczył z ociąganiem. – Dobrze wiedziała, jaki jestem. Mówiła, że cieszy się, iż nie mamy dzieci. Że nie mogę mieć dzieci, bo przestałem być człowiekiem, a nie z powodu fizjologii. Że wojsko zmieniło mnie nieodwracalnie.

– Nie – zaprotestowała Ashley. Wyciągnęła instynktownie rękę i dotknęła jego gołego ramienia. – To nieprawda. Jesteś takim człowiekiem jak i my wszyscy. Tak samo jak…

Jeff obrócił się na pięcie i bez uprzedzenia chwycił jej rękę – mocno i zdecydowanie, lecz nie brutalnie.

– Nie dotykaj mnie – warknął. – Nie pakuj się w coś, czego nie potrafisz doprowadzić do końca.

Ashley myślała w pierwszej chwili, że naruszyła jakąś zasadę obowiązującą wojownika. Ze dotyk wzbudził w nim uczucie zagrożenia i dlatego potraktował ją jak napastnika. Jeff nie puścił jej ręki, tylko zaczął rozcierać ją palcami. W jego dotyku było coś pieszczotliwego. Ashley zaczęła topnieć jak wosk.

– Jeff?

Spojrzał na nią takim wzrokiem, że nie mogła już udawać przed sobą, że nie dostrzega w nich namiętności, pożądania i głodu. Oblizała wargi z podniecenia.

Powinna była odwrócić się i uciec gdzie pieprz rośnie. Albo przynajmniej do swojej sypialni. Ale czy w drzwiach jest zamek? Czy będzie tam bezpieczna?

Szkopuł w tym, że wcale nie chciała czuć się bezpiecznie. Długo tłumione pożądanie obudziło się w niej, tak gwałtownie, że zrobiło jej się aż słabo.

Powoli, bardzo powoli, tak aby mieć świadomość każdego gestu, wyciągnęła do niego rękę i dotknęła palcami jego piersi. Poczuła ciepłą skórę, chłodne, kręcone włosy i delikatne drżenie ciała.

Jeff zaklął i złapał ją za ramiona.

– Ashley!

Wymówił jej imię w taki sposób, że miała ochotę zamruczeć jak kot. W jego głosie brzmiała desperacja. Ashley wspięła się na palce i przywarła wargami do jego ust.

– Zamierzam doprowadzić sprawę do końca – wyszeptała. – Na co jeszcze czekasz?

Rozdział 9

Powinna była zdawać sobie sprawę, że w żaden sposób nie będzie przygotowana na jego pocałunek. Jeff oplótł ją silnymi ramionami i przyciągnął do siebie zdecydowanym ruchem. Ashley ledwie zdążyła poczuć przy sobie twarde jak stal ciało, a już jego wiedzione pożądaniem wargi odnalazły jej usta, pozbawiając ją kompletnie własnej woli.

Jeff nie dociekał, nie pytał ani się nie wahał. Po prostu przywarł ustami do jej warg, jakby w tym momencie ważyły się jego losy, jakby to była kwestia życia i śmierci. Jego gwałtowność powinna ją przestraszyć, pomyślała mgliście, ale pragnęła go równie gorąco. Zabrakło jej powietrza w płucach i teraz on stanowił jej jedyne źródło życia.

Ulegała mu bezwolnie, tak że wcale nie musiał jej uwodzić.

Jeff był prawdziwym mężczyzną. Nie pierwszym w jej życiu – czego dowodem było dziecko. Jednakże nikt nigdy nie całował jej w taki sposób. Jeff nie przestawał całować jej warg. Był gwałtowny i napastliwy, do niczego jednak jej nie zmuszał, wzbudzając w niej czułość, drzemiącą kobiecość, wywołując w niej falę dreszczy.

Ich oddechy skrzyżowały się, ręce oplotły ciała. Ashley chwyciła się ramion mężczyzny, szukając podpory, gdyż raptem świat zawirował. W momencie gdy ogarnęło ją przekonanie, że już dłużej tego nie zniesie, Jeff wślizgnął się językiem do jej ust.

Zabrakło jej tchu. Gdyby miała w płucach dosyć powietrza albo czuła się na siłach, krzyknęłaby na całe gardło.

Jeff zachowywał się jak stuprocentowy mężczyzna, całkowicie świadom swojej męskości. Głaskał ją, odkrywał powoli jej ciało. Panował nad każdym gestem, co działało na nią kojąco. Nie czuła najmniejszego powodu do skrępowania. Wiedziała, że Jeff nie pozwoli jej na fałszywy krok. Pozbawiona strachu, reagowała na niego coraz silniej. Wspięła się na palce, żeby lepiej się do niego dopasować. Chłonęła chciwie jego mocne ciało. Jego szerokie dłonie głaskały jej plecy.

Wygięła się w łuk pod wpływem jego dotyku. Miała na sobie bawełnianą koszulę nocną i flanelowy szlafrok. Pod nimi bawełniane majteczki. Raptem wszystkie te warstwy wydały jej się zbędne. Pragnęła czuć jego palce na gołej skórze.

Ujął w dłonie jej twarz i odsunął ją delikatnie od siebie. Jego szare oczy płonęły z pożądania, a palce lekko drżały. Ashley uświadomiła sobie, czując jego męskość na brzuchu, jak bardzo jest podniecony.

– Ashley, ja… – zaczął cichym i schrypniętym głosem, jakby trudno mu było mówić. – Muszę być pewien, że też tego chcesz.

Zdobyła się na uśmiech.

– Możesz być całkowicie pewien – wyszeptała. – Wiem, że to czyste szaleństwo, ale bardzo cię pragnę.

Oblała się rumieńcem, bo nie przywykła do takiej śmiałości. Nie cofnęła jednak słów. Pragnęła Jeffa bardziej niż jakiegokolwiek innego mężczyzny. Nawet bardziej niż swego byłego męża.

Przeczesał palcami jej zmierzwione włosy i złożył na jej ustach przelotny pocałunek.

– Nie mam w domu żadnego zabezpieczenia – wzruszył ramionami. – Nie sypiam zbyt często z kobietami. Jak wiesz, robiłem testy, z których wynika, że zajście ze mną w ciążę jest raczej mało prawdopodobne.

Ashley uśmiechnęła się bezwiednie. Jeff pragnął ją zapewnić z całego serca, że z jego strony nic jej nie grozi. Pochyliła się do przodu i przywarła ustami do jego gołej piersi. Poczuła delikatny, słony smak.

– Myślałeś, że będę się chciała wycofać?

Nie odpowiedział jej, tylko przywarł ustami do jej warg i przyciągnął mocno do siebie. Całowali się namiętnie, zatracając się w pocałunku. Być może później Ashley dojdzie do wniosku, że oszalała. I jeżeli okaże się, że przekroczyli granicę, za którą wszystko się zmienia, będzie tego żałowała. Ale nie dzisiejszej nocy. Dążyła instynktownie do spełnienia, pragnąc Jeffa co najmniej tak samo gorąco jak on jej. Pożądanie powodowało, że nie był w stanie jej się oprzeć. Jego ciało obiecywało tak wiele…