Выбрать главу

Przesunął nieco głowę w bok i zaczął całować je policzek, a potem brodę. Wilgotne pocałunki łaskotały skórę, aż brakło jej tchu. Wargi sunęły niżej, wzdłuż szyi, do kołnierzyka w szlafroku. Teraz ręce rozpoczęły wędrówkę. Wstrzymała oddech, gdy odnalazł jej piersi. Kiedy ujął je w dłonie, chciała go błagać, aby nie przerywał pieszczot, ześlizgnął się jednak w dół, wzdłuż talii, aż do bioder. Jego kciuki zaczęły muskać wystające kości.

Ashley speszyła się trochę. Uprzytomniła sobie, że jest za chuda, i to prawie o dziesięć kilo. Jeffowi, zdaje się, to nie przeszkadzało.

Przyklęknął i zdecydowanym ruchem podwinął szlafrok i koszulę nocną w górę, aż do pasa. Dotknął jej rąk, sugerując, by przytrzymała poły. Szarpnął majteczki i ściągnął je w dół. Ashley bezwiednie odsunęła je stopą na bok.

Poczuła, że gorąco uderza jej do głowy. Chyba nie powinna iść na całego… Jest na to za wcześnie, a ona… Po prostu nie powinna i tyle.

Jeff nie miał żadnych skrupułów. Zanim zdążyła wymyślić jakąś wymówkę, przytulił wargi do jej brzucha. Pocałunek poruszył ją tak głęboko, że zrobiło jej się błogo na duszy. Wyszeptała jego imię.

Kąsał czule jej delikatną skórę na brzuchu, zatrzymując się na moment przy pępku. Ashley miała nogi jak z waty. Z trudem utrzymywała się w pozycji pionowej. Jeff podążał wciąż niżej i niżej, aż dotarł do najbardziej skrytego miejsca. Rozsunął delikatnie fałdy skóry chroniące jej kobiecość.

Ashley zagryzła wargi, żeby nie krzyknąć. W jej głowie pobrzmiewał echem krzyk rozkoszy. Miała wrażenie, że Jeff zna ją lepiej niż ona siebie samą. Myśl ta przemknęła jej leniwie przez głowę. Ledwie mogła ustać na nogach, a Jeff całował ją i całował.

Uniósł ją leciutko w górę, by rozchyliła nogi. Próbowała sprostać jego życzeniu, ale trudno jej było utrzymać równowagę. Raptem zachwiała się i o mały włos by upadła. Objęły ją w mocnym uścisku jego ramiona.

Jeff uśmiechnął się do niej i pomógł jej usiąść na dywanie. Zsunął delikatnym ruchem szlafrok z jej ramion i ściągnął przez głowę nocną koszulę. Ashley była teraz naga, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Czuła się przy nim swobodnie. Może inna kobieta na jej miejscu byłaby speszona, nawet trochę przerażona, lecz ona marzyła tylko o jednym – aby Jeff nie przestawał jej pieścić.

Wprawdzie nie odgadł jej myśli, ale to, co zrobił, było równie cudowne. Pochylił się nad jej piersią i chwycił wargami sutek, drugi pieszcząc tymczasem palcami. Ssał, lizał, delikatnie kąsał, aż Ashley zaczęła wić się na podłodze, pragnąc rozpaczliwie więcej.

Po tym, jak poświęcił równie wiele uwagi drugiej piersi, uniósł się nieco w górę, przyklękając pomiędzy jej nogami, i całował, wytyczając pocałunkami ścieżkę w dół jej brzucha. Oczekiwała go z zapartym tchem. Zesztywniała, gdy w końcu pochylił się nisko i złożył jej najbardziej intymny z wszystkich pocałunków. Krzyknęła jego imię, podciągnęła w górę kolana i zaparła się piętami o podłogę.

Ujął jej biodra w dłonie. Jego oddech był gorący, jego język natarczywy. Nie mogła tego znieść dłużej, gdyż była u szczytu rozkoszy.

– Jeszcze – wykrztusiła. – Błagam.

Raczej poczuła, niż faktycznie usłyszała tłumiony śmiech. Jeff nie przerywał. Świat zawirował, wymykając jej się spod kontroli. Niespodziewanie jej ciałem wstrząsnęła fala rozkoszy. Porwała ją, unosząc gdzieś daleko, dostarczając cudownych odczuć, jakich nigdy jeszcze nie przeżyła.

Jeff chwycił ją znowu w swoje silne ramiona i tulił czule, gdy powoli, bardzo powoli przychodziła do siebie.

Gdy w końcu oprzytomniała na tyle, by otworzyć oczy, napotkała jego twarz. Wpatrywał się w nią, uśmiechając czule. Jej wargi same złożyły się do uśmiechu.

– Misja spełniona – mruknęła. – Czy nauczyli cię tego w obozie dla rekrutów?

– Nie. W służbach specjalnych. Kurs dla zaawansowanych. Roześmiała się serdecznie.

– Jeff, mógłbyś sam udzielać lekcji. Dotknął jej policzka i odsunął włosy z twarzy.

– Chciałem być dla ciebie dobry – powiedział. – Cieszę się, że ci sprawiłem przyjemność.

– Dla mnie znaczyło to dużo więcej.

Jaki on uprzejmy, pomyślała. Przytulił się do niej i poczuła, że wciąż płonie w nim ogień. Był równie zgłodniały jak ona jeszcze przed chwilą. Mimo to poświęcił wiele czasu, aby najpierw zaspokoić ją. Wprost nie do wiary, że ten mężczyzna żyje jak pustelnik i do tego zrywa go w nocy koszmar, w którym przestaje być człowiekiem.

Chciała go zapytać, jak to możliwe, że się tak zapomnieli? Ale jeszcze bardziej pragnęła poczuć jego nagą skórę na swojej skórze w momencie, kiedy w nią wejdzie.

Pogłaskała go po plecach, a potem powoli przesunęła dłonie na jego piersi.

– Sądzę, że to dobra pora na drugi akt – stwierdziła, odnajdując jego usta.

Zwarli się w pocałunku. Jeff musnął palcami jej piersi, po czym prześlizgnął się w dół. Była wciąż wilgotna i nabrzmiała. Wystarczył moment, aby znów zawrzała w niej krew. W ułamku sekundy jej ciało zaczęło się znowu wić, równie zgłodniałe jak przed chwilą.

Jeff uniósł się nieco w górę, ściągnął dżinsy i ukląkł znowu pomiędzy jej nogami. Pokój oświetlało jedynie światło padające z dworu – rozproszone w nocnej mgle promienie palących się latarni. Na jego twarz padał cień, tak że nie widać było oczu. Mimo to Ashley nie bała się. Nawet wtedy, gdy poczuła napierający na nią nabrzmiały członek.

Wsunęła dłoń między ich ciała, aby nakierować go we właściwe miejsce.

Jednym łagodnym pchnięciem wypełnił ją całkowicie. Zaparło jej dech. Rozluźniła się na moment, wchłaniając go w siebie, po czym oplotła go mocno nogami.

Wsparł się na dłoniach i zajrzał jej głęboko w oczy. Ashley wytrzymała dzielnie jego wzrok. Nie odwróciła oczu nawet wtedy, kiedy wszedł w nią znowu, a potem wchodził raz po raz. Jej ciało zaczęło reagować ponownie, naprężając się z rozkoszy.

Jeff wiedział, że nie jest w stanie zwlekać zbyt długo. Zaczynał tracić nad sobą kontrolę, ale nie dlatego, że od dawna nie miał kobiety. Jego legendarna wręcz umiejętność panowania nad sobą stopniała pod wpływem wpatrzonych w niego oczu oraz wilgotnego wnętrza, pulsującego rozkoszą.

Poczuł, że szczupłym ciałem Ashley wstrząsnął pierwszy dreszcz. Uczepiła się jego ramion, odchyliła głowę do tyłu, wygięła się w łuk, dysząc ciężko i, jakby posłuszna jego niemym prośbom, podążała w ślad za nim ku spełnieniu. Jeff powtarzał sobie w duchu, że powinien się trochę powstrzymać. Ze to lepiej dla niej. W pewnym momencie nie był w stanie dłużej czekać. Jego ruchy stały się coraz gwałtowniejsze – chwycił ją za biodra, przyciągnął bliżej do siebie, wchodząc w nią tak głęboko, że aż się wychylił do tyłu.

I wtedy osiągnął punkt, z którego nie było już dla niego odwrotu. Jednym gwałtownym pchnięciem posiadł ją, aż krzyknęli jednocześnie z rozkoszy. Jeff poddał się chwili, rozprężył się, zatracając całkowicie w poczuciu, że trafił do raju.

Przekręcił się na plecy, porywając Ashley w ramiona. W nocnej ciszy słychać było jedynie ich urywane oddechy. Ashley przytuliła się do niego i położyła mu głowę na ramieniu. Jej oddech łaskotał go w piersi.