Jeff milczał. Odstawił dyplomatkę, gorączkowo próbując przywołać któreś ze swoich solennych postanowień. Poczuł, że krew zaczyna krążyć w nim żywiej, że jest mu wszystko jedno, że pragnie spędzić resztę życia, patrząc na jej smukłą sylwetkę, rozpamiętując cudowne chwile spędzone z nią w łóżku.
– Chodzi mi o Wielkanoc – powiedziała łagodnie. Cała jej postać emanowała spokojem.
Nie bardzo dosłyszał, co mówi.
– Wielkanoc?
– Maggie wspominała ci o rym, pamiętasz? Zawsze chowam jej na Wielkanoc jajka. Chciałam się upewnić, czy nie będziesz miał nic przeciwko temu, abym w tym roku schowała je u ciebie – w ogrodzie? – Zmarszczyła nos. – Chyba że będzie padało. Wtedy to już kompletna klapa!
Nie docierały do niego jej słowa. Czyżby nie zdawała sobie sprawy, że jest prawie naga i doprowadza go do szaleństwa, leżąc w leniwej pozie na jego łóżku? W każdym razie zachowywała się jak gdyby nigdy nic.
– Nie ma sprawy, możesz schować jajka w ogrodzie – wykrztusił wreszcie.
– W porządku. Aha, kiedy rozmawiałam dzisiaj z Brendą, zaprosiła nas do siebie. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe, że przyjęłam zaproszenie. No więc najpierw będziemy szukać jajek w ogrodzie, potem pójdziemy do kościoła, a następnie pojedziemy do Brendy. Oczywiście, możemy spotkać się po mszy, jeżeli masz jakieś obiekcje co do kościoła.
Jeff zaczynał powoli tracić głowę.
– Brenda zaprosiła nas troje?
Natychmiast poczuł, jak ulatnia się wystudiowany spokój Ashley. Odwróciła wzrok.
– Tak. Mnie też wydało się to dziwne. Sądziłam jednak, że Brenda rozmawiała z tobą i że się zgodziłeś.
Brenda nie pisnęła mu o tym ani słowa. Ashley zsunęła się na brzeg łóżka, po czym wstała. Miała bose stopy i była prawie naga.
– Od dziś postanowiłam kierować się rozsądkiem – powiedziała, podchodząc do niego bliżej. W jej orzechowych oczach skrzyły się iskierki radości. – Romansowanie z chlebodawcą to nie tylko szaleństwo, ale również potencjalne niebezpieczeństwo. Każde z nas ma w życiu własne cele, których nie da się pogodzić, prawda?
Jeff zapragnął nagle usłyszeć wszelkie szczegóły na temat jej celów. Skinął jednak tylko głową, niezdolny do tak złożonej wypowiedzi.
– Dlatego angażowanie się uczuciowe byłoby czystą głupotą.
Mówiąc te słowa, położyła ręce na jego ramionach i zsunęła mu marynarkę. Gruby materiał ześlizgnął się wzdłuż jego ramion i upadł na podłogę.
Położyła dłoń na jego piersi.
– Kłopot w tym, że jesteś cholernie pociągający, zwłaszcza gdy zachowujesz się tak stoicko. To musi mieć jakiś związek z twoją żołnierską przeszłością. Obawiam się, że nie potrafię ci się oprzeć. Rozbraja mnie cierpliwość, jaką okazujesz Maggie, nie mówiąc już o tym, że jesteś świetny w łóżku. Pobudza to zbytnio moją wyobraźnię. Być może jestem osobą bez charakteru. Zamierzałam grzecznie wślizgnąć się do własnego łóżka i nawet się nie spostrzegłam, jak znalazłam się tutaj. Chcesz, żebym sobie poszła?
Jeff nie odpowiedział. Ujął w dłonie jej twarz i pocałował ją. Gdy tylko musnął wargami jej usta, przysunęła się bliżej, wydając z siebie cichy jęk. Zapragnął jej tak gorąco, że poczuł zawrót głowy. Podniecony przycisnął się mocno do jej brzucha. Oszukiwał samego siebie sądząc, że mieszkając z nią pod jednym dachem, potrafi się jej oprzeć.
Polizał jej dolną wargę. Rozchyliła usta, ale nie od razu wślizgnął się do środka, tylko muskał językiem jej wargi, aż zaczęła drżeć. Dopiero wtedy wsunął język głębiej, smakując jej usta.
Przywarła do niego gwałtownie całym ciałem. Jeff czuł, że serce wali jej jak młotem, i zdawał sobie sprawę, że jego też. Przerwał pocałunek i zaczął wytyczać wargami ścieżkę w dół – wzdłuż jej brody, szyi. Jęknęła i odrzuciła głowę do tyłu.
– Jeff – wyszeptała niemal bez tchu. – Nie musisz obchodzić z nami świąt wielkanocnych, jeżeli nie masz na to ochoty.
Chciałam tylko powiedzieć, że tak czy siak pragnę się z tobą kochać.
Roześmiał się cicho, szarpiąc koronkową koszulę.
– Chętnie spędzę z wami święta – powiedział łagodnie. Pociągnął za krótkie rękawy nocnej koszuli, obnażając Ashley do pasa. – Przyrzekam ci, że od tej chwili zrobię wszystko, co tylko zechcesz.
Rozdział 11
Jeff obudził się tuż przed świtem. Wyrwał się z głębokiego zdrowego snu i stwierdził, że jest tam, gdzie powinien – w swojej sypialni. Dopiero po chwili uprzytomnił sobie dwa istotne fakty: nie przyśnił mu się nocny koszmar i nie był w pokoju sam.
Nie wiedział, co go bardziej zaskoczyło. Kiedy skończyli kochać się z Ashley poprzedniego wieczoru, wsunęli się pod kołdrę. Trzymał ją w objęciach, przekonany, że spędzi kolejną noc wpatrując się w sufit, bojąc się zamknąć oczy, aby nie nawiedził go zły sen. Zasnął jednak, nie nękany widmami z przeszłości.
Odwrócił się do ciepłego, kobiecego ciała, przytulonego mocno do niego, i odkrył, że Ashley przygląda mu się badawczo. Na jej ustach pojawił się leniwy uśmiech.
– Dzień dobry.
Jej głos był aksamitny, a ciało delikatne niczym jedwab. Poczuł, że jej bliskość go podnieca, zwłaszcza że dostrzegł w jej oczach przyzwolenie.
– Jak ci się spało? – zapytał. Przekręcił się na bok i dotknął jej policzka.
– Doskonale – zawahała się. – Wiem, że mężczyźni nienawidzą zaczynać w ten sposób dnia, ale musimy ze sobą porozmawiać.
Miała włosy w nieładzie. Ciemne loki wiły się niesfornie wokół jej twarzy, stercząc we wszystkich kierunkach, niczym aureola. Jej skóra była nieco zaróżowiona, z pościeli zaś unosił się zapach miłosnej nocy. Ta nagła potrzeba rozmowy, w jego odczuciu nie zaburzała w żaden sposób nastroju.
Wiedział, co Ashley chce powiedzieć. Przelotny związek nie był w jej stylu. Powinni wykazać się rozsądkiem i przestać ze sobą romansować. Stwierdził w duchu, że nie ma nic przeciwko temu. Dwie ostatnie noce dały mu więcej, niż się spodziewał. Dla niego to wystarczające.
– Wyrzuć z siebie, co ci leży na sercu – powiedział, siląc się na swobodę. Podparł ręką głowę.
– No tak. Oczywiście, to ja muszę się męczyć – opadła zrezygnowana na poduszki i odwróciła do niego głowę. – Jeff, co my wyprawiamy?
Chciał powiedzieć, że przespali noc, a teraz rozmawiają, wiedział jednak, że nie o to jej chodzi.
– Jak powinniśmy się zachowywać według ciebie?
– Każdemu innemu zarzuciłabym krętactwo, podejrzewam jednak, że zadałeś mi to pytanie szczerze, bo sam nie wiesz. Mam rację?
Skinął głową. Ashley chciała porozmawiać o nich. O ich ewentualnych wspólnych celach oraz pragnieniach. Jemu nie przyświecał żaden cel, nie miał też żadnych pragnień – zwłaszcza jeśli chodzi o związek z kobietą.
Ashley zacisnęła wargi.
– Zaryzykuję stwierdzenie, że czujesz się skrępowany całą sytuacją. Mam rację?
Znowu skinął głową. Przekręcił się na plecy.
– Jeff, czy w twoim życiu jest jakaś kobieta?
Wiedział, dlaczego zadała mu to pytanie.
– Nie. W innym przypadku nie leżałbym teraz z tobą w łóżku.
– Tak przypuszczałam, ale chciałam się upewnić. – Przesunęła rękę pod kołdrą i dotknęła delikatnie jego ramienia. – Czy miałeś ostatnio jakiś romans? Zastanowił się nad odpowiedzią.
– Nie. Odkąd rozstałem się z Nicole, nie było w moim życiu żadnej innej kobiety.
Może to dziwne, ale trudno powiedzieć, że Nicole była mu bliska. Młody mężczyzna, za którego wyszła za mąż, zmienił się diametralnie w ciągu kilku miesięcy. Kiedy obchodzili drugą rocznicę ślubu, po dawnym Jeffreyu Ritterze nie zostało już śladu.