Znajdowała się w świecie Jeffa i zamierzała przyjrzeć mu się z bliska, a potem zdecydować, co o tym myśli.
Jeff zatrzymał się tuż przed recepcją i odwrócił do niej.
– Jaki chcesz mieć pokój? – zapytał.
Ashley zamrugała zdziwiona.
– Pokój? Wszystko mi jedno jaki, byle był. Nigdy nie przepadałam za spaniem w samochodzie.
– Chcesz pokój jednoosobowy?
Dopiero po chwili dotarło do niej, o co mu chodzi.
– Nie jesteśmy w domu – ciągnął Jeff, unikając jej wzroku, co było do niego niepodobne. – Myślałem, że może chciałabyś mieć trochę odosobnienia.
Uprzytomniła sobie, że Jeff jest podenerwowany. Przestępował z zażenowaniem z nogi na nogę. Sądziła, że potrafi lepiej panować nad emocjami.
– Czy nie będzie ci bardzo przeszkadzać, jeżeli weźmiemy wspólny pokój?
Zatopił szare oczy w jej twarzy. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że zmiękła jak wosk.
– Wolałbym, żebyśmy byli razem – odparł. – Ale to ty decydujesz jako gość.
Ashley wspięła się na palce.
– Myślisz, że mają tutaj pokój z lustrem na suficie? Jeff uśmiechnął się szeroko.
– Zaraz zapytam.
Podszedł do recepcji, żeby ich zarejestrować, co przyprawiło Ashley o mocniejsze bicie serca. Zalała ją fala czułości. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej w obecności Jeffa. Wiedziała, co to znaczy i czym jej to grozi. Zwłaszcza że nie potrafiła rozpoznać, co Jeff do niej czuje. Pragnęła wierzyć, że jest dla niego ważna, że ich związek to coś więcej niż przelotna przygoda, nie była jednak tego zupełnie pewna.
– Jesteś gotowa? – zapytał.
– Co takiego? – spytała wyrwana z zadumy.
Rozejrzała się wokoło i spostrzegła, że błyskawicznie zajęto się ich bagażem. Jeff podał jej klucz do pokoju. Położył rękę na jej biodrze, wskazując drogę. Przeszli długim korytarzem, prowadzącym do sali konferencyjnej. Podwójne drzwi były otwarte na oścież. Młoda kobieta uśmiechnęła się do nich i podała Jeffowi podkładkę z uchwytem na kartkę, a Ashley identyfikator, na którym drukowanymi literami wypisano wyłącznie jej imię.
– Chodźmy – powiedział Jeff, zapraszając ją do środka. Ashley zmówiła w duchu pacierz, po czym weszła do sali.
W ogromnym pomieszczeniu – ze dwadzieścia metrów długości i dwadzieścia metrów szerokości – znajdowało się kilka stołów ustawionych w podkowę. Ze dwa tuziny ludzi stało na środku, rozmawiając w małych grupkach. Wśród zebranych były się tylko dwie kobiety, i to starsze od Ashley o co najmniej dziesięć lat.
Na wszystkich identyfikatorach widniały jedynie imiona. Żadnych innych informacji o tym, kto jest kim i skąd pochodzi. Ashley spostrzegła kilku pracowników Jeffa, stojących z dala od reszty, wśród nich Zane'a, który rozmawiał z kimś z personelu. Gdy zobaczył Jeffa, uścisnął dłoń pracownikowi i podszedł do kolegi. Ashley zajęła miejsce na końcu jednego ze stołów. Choć nie wiadomo było, skąd pochodzą i gdzie pracują uczestnicy szkolenia, było oczywiste na pierwszy rzut oka, że to majętne i wpływowe osoby, prawdopodobnie wydające na napiwki więcej niż jej roczne dochody. Dlaczego dała się namówić, żeby tutaj przyjechać?
– Witam państwa w imieniu Firmy Ochroniarskiej Ritter/Rankin – zaczął Jeff, występując na środek. – Jest nam ogromnie miło, że zjawiliście się państwo na tym odludziu, by wziąć udział w szkoleniu dla kadry kierowniczej. Nazywam się Jeff Ritter, a to jest mój partner, Zane Rankin.
Wszyscy zebrani zajęli miejsca. Niski, krępy mężczyzna pod sześćdziesiątkę usiadł obok Ashley. Nosił na małym palcu imponujący sygnet z diamentem – Ashley jeszcze nigdy w życiu nie widziała takiego cudeńka. Materiał, z którego uszyty miał garnitur, wydawał się bardziej miękki niż jej flanelowa piżama. Ashley mogła przysiąc, że widziała jego zdjęcie w lokalnej gazecie, w dziale finansów. O Boże, żeby tylko nie zechciał wymienić ze mną wizytówki, pomyślała, śmiejąc się w duchu.
– Otrzymacie państwo za chwilę schemat zajęć na cały weekend – kontynuował Jeff, a jeden z pracowników rozdawał wszystkim materiały szkoleniowe.
Ashley otworzyła swój notatnik.
– Zebraliśmy się tutaj, by nauczyć się podstawowych zasad bezpieczeństwa – mówił dalej Jeff. – Nie możecie się państwo spodziewać, że w ciągu dwóch i pół dnia staniecie się ekspertami. To nie jest naszym celem. Chcemy jedynie uczulić państwa na ewentualne niebezpieczeństwo i uświadomić, jak można mu zapobiec. Znając swoje potrzeby, będziecie państwo mogli wynająć odpowiednich ludzi.
Pierwszy wykład będzie dotyczył ogólnego poczucia bezpieczeństwa. Jakie niebezpieczeństwa są realne, a jakie nie. Wspomnimy o bezpieczeństwie podróżowania i zagrożeniach dotyczących całej rodziny. Omówimy również, jak powinna wyglądać prewencja oraz podstawowe reguły zachowania ostrożności.
Nieco później, jeszcze dzisiejszego popołudnia, udamy się na pierwsze ćwiczenia z bronią. Odbędą się one na strzelnicy, w terenie. Nauczymy was posługiwać się wszystkimi typami broni, począwszy od pistoletu aż po karabin maszynowy.
W sobotę rano skupimy się głównie na groźbie ataku terrorystycznego. Kto może go zorganizować, gdzie, jak i kiedy. Podamy państwu również informacje na temat bomb oraz pułapek minowych. Na sobotę po południu zaplanowaliśmy lekcję jazdy samochodem ze stosowaniem uników.
W niedzielę każdy z państwa weźmie udział w trzech różnych upozorowanych terrorystycznych akcjach. Celem tego ćwiczenia jest zdwojenie czujności oraz ostrożności. Postaramy się was solidnie przestraszyć, dla waszego własnego dobra. Zapewniam państwa, że nikomu nie spadnie włos z głowy. Czy są jakieś pytania?
Ashley musiała się bardzo pilnować, by nie słuchać Jeffa z rozwartymi ze zdziwienia ustami. Myślała wciąż o spędzonych z nim chwilach, o tym, jak się śmiali, rozmawiali, kochali do późna w nocy. Trudno jej było uwierzyć, że przemawiający w tej sali mężczyzna to ten sam człowiek.
Wykorzystała szansę i zjawiła się tu poznać z bliska jego świat. Za późno już było, żeby się wycofać.
– W razie wątpliwości, nie ufajcie nikomu – stwierdził Zane nieco później tego samego popołudnia, przemierzając salę konferencyjną. Wskazał siedzącego na przedzie mężczyznę. – John, opowiedz coś o swojej pracy.
Mężczyzna po czterdziestce, Brytyjczyk, dyrektor firmy, poprawił nerwowo kołnierzyk od koszuli khaki i odchrząknął.
– Nasze przedsiębiorstwo to międzynarodowa korporacja zajmująca się produkcją oprogramowania komputerów. Jesteśmy…
– Masz dzieci? – zapytał Zane, przerywając mu wywód.
– Tak, troje. Dwóch chłopców i dziewczynkę.
– Czy któreś z nich wyfrunęło już z domu?
– Jeden syn studiuje w Eton.
– Z pewnością jesteś z niego dumny.
– O, tak. Margaret i ja…
– Margaret to twoja żona?
– Tak. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nasze dzieci są…
John urwał w pół zdania, gdyż zorientował się, że ktoś wystukuje każde jego słowo do przenośnego komputera. Po chwili z drukarki wyjechało kilka kartek papieru.
– Co się tu dzieje? – żachnął się, wstając z miejsca.
Zane wziął wydrukowane kartki i podał je mężczyźnie.
– John oddał właśnie życie swojej żony i dzieci w ręce grupy terrorystycznej, która może chcieć zrobić z tego użytek. Podzielił się z nami kilkoma ogólnikami na temat swojej pracy, powiedział nam w jakiej pracuje korporacji, jak ma na imię jego żona i ile ma dzieci, a my tymczasem, dzięki tym informacjom, zdobyliśmy zupełnie dokładny obraz jego rodziny. Istnieje już bank danych. Zapisywane są w pamięci niekompletne obrazy i w miarę jak przybywa informacji, stają się coraz bardziej obszerne. Jeden szczegół – na przykład syn studiujący w Eton, czy też imię małżonki – może spowodować, że historia złoży się w całość.