W takim razie, dlaczego jeszcze tu jest? Na co czeka? Skąd z jej strony ta bierność? A może kryje się za tym coś więcej? Usiłuje zyskać na czasie, łudząc się nadzieją, że zdarzy się jakiś cud, czy też wierzy, że uczucia Jeffa są głębsze, niż sądzi? Nie umiała odpowiedzieć na żadne z tych pytań.
Co za ironia losu! Zanim spotkała Jeffa, miała poważne kłopoty finansowe, ale jej życie w sumie było o wiele łatwiejsze. Nie miała aż tylu dylematów. Teraz musiała podjąć decyzję, lecz wciąż się wahała. W jednej chwili zdecydowana była zostać, bo nie wyobrażała sobie życia bez Jeffa, za moment zaś postanawiała odejść od niego następnego ranka.
Weszła do bawialni. Jeff i Maggie siedzieli na podłodze – Jeff opierał się plecami o kanapę, trzymając jej córeczkę na kolanach. Oglądali film o Tarzanie.
Mała przytuliła się do niego, opierając mu ufnie głowę na piersi. Jego duża dłoń spoczywała na jej brzuszku. Maggie bezwiednie skubała jego palec. Na podłodze leżało kilka lalek, niektóre do połowy rozebrane, a dookoła w nieładzie różne ubranka. Widocznie bawili się w ulubioną zabawę Maggie – pokaz mody.
Ashley nie mogła powstrzymać uśmiechu, wyobrażając sobie Jeffa zmagającego się z miniaturowymi zapięciami malutkich, ale skomplikowanych ubranek dla lalek. Choć nie uczestniczyła w ich zabawie, wiedziała, że Jeff ma anielską cierpliwość do Maggie i zawsze spełnia wszystkie jej zachcianki, dając jej odczuć, że jest wspaniała. Zdawała sobie doskonale sprawę, że nie interesuje go specjalnie film o Tarzanie, mimo to oglądał go z takim zaangażowaniem, jakby od tego zależał pokój na świecie. I zapewne bez protestu obejrzy go jeszcze raz w przyszłym tygodniu.
Oparła się o framugę i skrzyżowała ręce na piersi. Pragnęła odpowiedzi na dręczące ją pytania. Pokiwała głową. Chciała mieć pewność, że Jeff jest mężczyzną jej życia. Że jest dla niej stworzony. Nie miała ochoty popełnić jeszcze jednego błędu. Musi jej obiecać, że będzie ją kochał. Jeśli nie zdobędzie się na te słowa, odejdzie.
Czy może jednak odejść, zapominając o wszystkim, co dla nich uczynił? O tym, że w razie potrzeby zawsze może na niego liczyć – zarówno ona, jak i Maggie? Zapominając o wszystkich jego uprzejmościach? O tym, że je przygarnął, że otworzył się przed nią, pokazał swoje prawdziwe oblicze, ryzykując, że od niego odejdzie? Że postanowił się z nią ożenić, bo zaszła z nim w ciążę?
Uprzytomniła sobie, że to najbardziej godny szacunku człowiek, ze wszystkich ludzi, jakich zna. Jak może mieć jakiekolwiek wątpliwości?
Jeff nie potrafił wyrazić swoich uczuć, ale okazywał je każdego dnia. Czy to nie jest najważniejsze? Czy czyny nie znaczą więcej niż słowa? Nie umiał określić stanu swego serca, lecz każdy gest z jego strony, każdy przejaw troski i cierpliwości, świadczyły o jego prawdziwych uczuciach.
– Ashley?
Odszukała go wzrokiem i zobaczyła, że się jej przygląda. Zwrócił do niej pytające spojrzenie. Od ostatniej nocnej rozmowy sytuacja między nimi była niejasna. Zerknęła na swoją córeczkę, uprzytomniając sobie, że nie jest to odpowiedni moment na wyjaśnienia.
– Chciałam ci tylko powiedzieć cześć – oznajmiła. – I że cię kocham.
W jego oczach błysnęła nadzieja.
– Nadal? Pomimo, że… – głos mu się załamał.
– Tak, nadal – zapewniła go. Pragnęła być z tym mężczyzną – na zawsze.
Ashley położyła Maggie do łóżka i ruszyła na poszukiwania Jeffa. Znalazła go w gabinecie, studiującego jakieś papiery. Na jej widok odłożył pióro.
– Musimy porozmawiać – powiedział.
– Wiem. – Obeszła biurko, usiadła mu na kolanach, objęła za – szyję i pocałowała. – Doszłam do wniosku, że wszystko się między nami ułoży. Potrzebujesz po prostu trochę czasu, żeby oswoić się z tym, co się między nami wydarzyło. Rozumiem to. W krótkim czasie tak wiele się zmieniło. Ostatnich piętnaście lat żyłeś jak Rambo. Teraz się będziesz musiał przestawić na życie rodzinne. Ufam ci całkowicie, z pewnością ci się uda.
– Cieszę się – odparł. Postawił ją na podłodze i wstał z krzesła. – Zwłaszcza, że musimy ustalić kilka spraw jeszcze przed moim wyjazdem.
– Jakim wyjazdem?
– Nad Morze Śródziemne. W sprawie Kirkmana.
– Ach, tak. Wspominałeś mi o tym. – Dręczona ostatnio rozterkami, Ashley zupełnie o tym zapomniała. Usiadła obok niego na kanapie i pokazała palcem leżącą na stoliku teczkę. – Tajemnice państwowe?
– Nie.
– Plan ochrony?
– Niezupełnie. Uniosła głowę.
– Widzę, że nie jesteś zbyt rozmowny.
– Chcę z tobą porozmawiać na temat mojego testamentu. – Otworzył opasłą teczkę i wyjął z niej dokumenty. – Widziałem się wczoraj ze swoim adwokatem i spisaliśmy nowy testament. Przepisałem na ciebie wszystko, z wyjątkiem dwóch polis ubezpieczeniowych na życie, które są wystawione na Maggie oraz nasze dziecko. Ty figurujesz na obu jako powiernik. W razie czego suma ta powinna pokryć koszty związane z ich utrzymaniem, do skończenia studiów.
Ashley wpatrywała się w leżący przed nią dokument, kompletnie zdezorientowana.
– Testament? Nic z tego nie rozumiem.
– Gdyby coś mi się stało, musisz radzić sobie dalej sama.
– Jeśli chodzi o firmę, to w razie mojej śmierci Zane przejmuje połowę udziałów należącą do mnie. Z kolei ja przejmuję jego udziały, w przypadku jego śmierci. W razie czego otrzymasz wpływy ze sprzedaży moich udziałów oraz dom. Mam spory kapitał w lokatach terminowych, na rachunkach bieżących i kontach oszczędnościowych. Gdyby coś mi się stało, Brenda skontaktuje się z moim doradcą finansowym i Jerry przejrzy z tobą niezbędne papiery.
Ashley odepchnęła od siebie teczkę.
– Nie chcę rozmawiać na ten temat. Nie teraz. Już ci mówiłam, że nie obchodzą mnie twoje pieniądze.
Jego szare oczy patrzyły na nią stanowczo.
– Rozumiem twój punkt widzenia, Ashley, i wierzę ci. Jeśli jednak nie wrócę, chciałbym, żebyś zajęła się wszystkim.
Jak to, jeśli nie wróci? Ześlizgnęła się na brzeg kanapy.
– O czym ty mówisz? Dlaczego miałbyś nie wrócić?
Jeff westchnął.
– Pewnie wszystko będzie w porządku. To nie jest operacja o wysokim stopniu ryzyka.
– Operacja? Masz na myśli służbową podróż?
– Chodzi o ochronę paru wysoko postawionych ludzi. Istnieje realne niebezpieczeństwo zamachu a nawet porwania. Przygotowaliśmy się na najgorsze, choć jestem przekonany, że wszystko będzie dobrze. Ale nigdy nie można mieć całkowitej pewności, wolę żebyś w razie czego była finansowo zabezpieczona.
Ashley zerwała się na równe nogi.
– Nie chcę żadnego finansowego zabezpieczenia. Chcę, żebyś wrócił do domu – Jestem pewien, że wrócę. Wskazała palcem teczkę.
– Wcale nie jesteś taki pewien. Dlatego prowadzimy ze sobą – tę rozmowę. Jeff, sugerujesz mi, że możesz zginąć w czasie tego wyjazdu?
Zaczął się kręcić nerwowo na kanapie.
– Prawdopodobieństwo jest raczej niewielkie.
– Niewielkie? To znaczy jakie?
– Mniej niż trzydzieści procent.
Otworzyła usta ze zdumienia. Trzydzieści procent?
– Nie – zaprotestowała stanowczo. – Nie możesz jechać. Nie wolno ci zginąć. Chcę, żebyśmy oboje dożyli spokojnej starości. Nie pozwolę na to, abyś zginął.
Dopiero co go znalazła. Nie wyobrażała sobie, że może go stracić.
– Ashley, bądź rozsądna. To moja praca.
– W takim razie jesteś szaleńcem. Jak możesz zostawić mnie i Maggie? Co się stanie z naszym dzieckiem? – Podeszła do biurka, zakręciła się na pięcie i spojrzała mu prosto w twarz. – Nie możesz ryzykować życia. Zwyczajnie nie zgadzam się na to. Do diabła! Jeff, nie jesteś samotnym żołnierzem, który gotów jest oddać swoje życie w imię Boga i ojczyzny. Nie możesz poświęcać wszystkiego dla jakiegoś tam zadania. To nie jest w porządku. Masz wobec nas zobowiązania. Jesteś nam potrzebny, musisz wrócić do domu.