Выбрать главу

Blaine spojrzał zdziwiony, ale nie odezwał się ani słowem.

— Prawdziwy wstrząs. Ogłosili, że mają dowody wskazujące, iż tylko jedna osoba na milion przeżywa śmierć. Pozostałe po prostu umierają wraz z ciałem. Bach — i nie ma nic. Żadnego życia po śmierci. NIC.

— Dlaczego?

— Cóż, Tom. Gdybyś zapytał mnie, jak odbywają się loty kosmiczne, to mógłbym ci coś wyjaśnić, ale to nie jest moja działka — potarł czoło. — To, co przeżywa po śmierci lub też nie — to jest Myśl. Przez tysiące lat ludzie spierali się o to, czym jest świadomość, w jaki sposób odbywa się współpraca pomiędzy nią a ciałem. Do tej pory nie wiemy jeszcze wszystkiego, ale sformułowano szereg roboczych definicji. Obecnie uważa się, że myśl jest siatką energetyczną o wysokim napięciu, modyfikowaną przez ciało i modyfikującą je. Załapałeś?

— Myślę, że tak.

— Tak jak ja to rozumiem, myśl i ciało są złączone i wpływają na siebie. Ale myśl, świadomość może istnieć niezależnie od ciała. Zgodnie z tym co głoszą uczeni, niezależna myśl jest następnym etapem ewolucji. Twierdzą, że za miliony lat nie będziemy potrzebowali ciała, no, być może tylko do krótkiego okresu inkubacji. Osobiście, nie sądzę, że przetrwamy tak długo. I, cholera, nie zasługujemy na to.

— Zgadzam się z tobą, ale powróćmy do tematu.

— Mamy więc wysoce energetyczną sieć. Gdy ciało umiera, powinna ona odłączyć się od niego i egzystować samodzielnie, jak motyl wyłaniający się z poczwarki. Ale niestety, nie odbywa się to tak łatwo z powodu urazu wywołanego śmiercią. Część naukowców uważa, że uraz ten jest spowodowany niedoskonałością mechanizmu, mającego uwolnić psychikę od ciała. Ten proces odbywa się zbyt gwałtownie, śmierć jest szokiem psychicznym, w rezultacie więc dochodzi do uszkodzenia siatki energetycznej i śmierci. Całkowitej.

— Dlatego więc nie wrócił Houdini — stwierdził Blaine.

— On i wielu innych. Ludźmi wstrząsnęła wizja nieodwracalnej śmierci i tak skończyły się szalone lata czterdzieste. W Instytucie Vanninga nie przerywano badań tym razem zajęto się dorobkiem niektórych religii Wschodu. Przeczuwano w nich, o co chodzi. Wzmacniano psychikę. Tego chciano się nauczyć w instytucie: sposobu wzmocnienia siatki energetycznej do tego stopnia, żeby potrafiła przetrwać śmierć.

— Udało im się?

— Tak. Mniej więcej w tym czasie zmienili nazwę na Korporację „Zaświaty”.

Blaine skinął głową.

— Przechodziłem koło ich budynku. Zaczekaj! Powiedziałeś, że ratują psychikę wzmacniając ją i tak dalej. A więc nikt teraz nie umiera?

Melhill uśmiechnął się sardonicznie.

— Nie rozumuj jak ciemniak. Myślisz, że dają nieśmiertelność za darmo? Dokonują skomplikowanych, kompleksowych zabiegów elektrochemicznych i uważają, że coś im się za to należy. I to dużo.

— A więc tylko bogaci idą do nieba.

— Dziwisz się? Przecież byle kto nie ma prawa się tam znaleźć.

— Tak, tak… Czyż nie można osiągnąć wzmocnienia psychiki w inny sposób? A joga, zen?

— Dają pewne rezultaty. Przeprowadzono co najmniej tuzin badań rządowych, można uczestniczyć w domowych kursach. Problem polega na tym, że są to metody, które dają efekty po jakichś dwudziestu latach treningu. To nie dla przeciętnych ludzi. W rezultacie — bez odpowiedniego przygotowania w korporacji — jesteś martwy.

— Czy tylko korporacja ma odpowiednie urządzenia?

— Jeszcze Akademia „Po życiu” i spółka „Niebiosa”, ale cenią się równie wysoko. Rząd chciałby zmienić tę sytuację, nam to jednak niewiele pomoże.

— Niestety, masz rację — powiedział ponuro Blaine. Przez chwilę czuł ulgę. Zniknął strach przed śmiercią. Zamiast niego pojawiła się racjonalna pewność, że będzie żył jeszcze długo po rozstaniu się z ciałem. Świadomość możliwości nieograniczonego rozwoju, przebiegającego niezależnie od przypadkowego częstokroć ciała, oszołomiłago. Ale dalsze słowa Melhilla rozwiały jego nadzieje. Czuł się, jakby obcięto mu skrzydła.

— A co z reinkarnacją, żywicielami?

— Powinieneś o tym wiedzieć. Przecież ty sam zostałeś reinkarnowany i teraz korzystasz z żywiciela. Nie ma trudności w przenoszeniu świadomości. Transplantacja polega na chwilowym. wtargnięciu do czyjegoś mózgu, ale bez żadnych zakłóceń. Żywiciel staje się własnością reinkarnowanego. Oryginalna psychika zostaje usunięta, lecz gdy psychika usiłuje zawładnąć ciałem żywiciela, ponosi pewne ryzyko. Czasem nie jest w stanie zapanować nad nim — i niszczy siebie, ponawiając bezskuteczne próby. Jeśli wcale nie wejdzie do żywiciela, to często nie udaje się jej w ogóle przetrwać. Podczas reinkarnacji nie zawsze występują warunki umożliwiające przejście w stan życia po śmierci.

Blaine zrozumiał, dlaczego Marie Thorne uważała, że dla Reilly’ego lepiej byłoby, by umarł.

— Dlaczego ci, którzy mają zapewnione życie po śmierci, chcą się poddać reinkarnacji? — zapytał Melhilla.

— Ponieważ niektórzy staruszkowie boją się śmierci. Nie wiedzą nic pewnego o wieczności. A tu na ziemi mają władzę i pieniądze, mnóstwo ludzi na usługi. Kupują więc ciała legalnie. lub — jeśli nie mogą znaleźć czegoś odpowiedniego — idą na czarny rynek.

— Ciała na wolnym rynku są ofiarowywane dobrowolnie?

Melhill przytaknął.

— Ale kto sprzeda swoje ciało?!

— Biedacy, oczywiście. W zamian, według przepisów, powinni otrzymać nieśmiertelność. W rzeczywistości zadowalają się tym, co ktoś zechce dać.

— Kretyni.

— Tak myślisz? Obecnie — zresztą tak było zawsze — świat jest pełen chorych, mało zaradnych, tępych ludzi, których jedynym bogactwem jest ich ciało. Przypuśćmy, że mają kogoś na utrzymaniu. W dawnych czasach nie mieliby co sprzedać, aby zapewnić im byt. Teraz — przynajmniej mają swoje ciała.

— Być może. Ale ja nigdy nie pójdę w ich ślady. Nie sprzedam swojego.

Melhill wybuchnął śmiechem.

— Zabawny z ciebie facet. Ależ Tom, nikt ciebie nie będzie prosił. Wezmą je od ciebie nie dając ani centa.

Blaine nie mógł znaleźć stosownej odpowiedzi.

7

Czas mijał powoli. Dostali książki i gazety. Karmiono ich często i obficie. Ich bardzo cenne ciała nie mogły wszak stracić na wartości. W związku z tym potrawy podawane były w papierowych naczyniach. Nawet to, że przebywali razem, zawdzięczać mogli jedynie wartości swoich ciał. Stwierdzono wcześniej, że samotnie przetrzymywani osobnicy czasem dostawali obłędu, a to niszczyło cenne komórki mózgowe. Co więcej: nakłaniano ich, aby gimnastykowali mięśnie. Przyszły właściciel powinien być maksymalnie zadowolony z nabytku.

Blaine zaczynał cenić swoje ciało. Podczas ćwiczeń odczuwał prawdziwą przyjemność i podziw dla jego możliwości. Doszedł do wniosku, że otrzymał wspaniałe ciało, godne dumy. Nawet jeśli pozbawione było wdzięku, posiadało szereg zalet nie do pogardzenia. Z pewnością nie miało skłonności do kataru siennego, a jego zęby pozostawały w najlepszym porządku. Szkoda, że tak krótko miało mu służyć! Nie było to ciało, którego pozbyć się można z lekkim sercem.

* * *

Pewnego dnia, tuż po kolejnym posiłku, w ścianie pojawił się otwór. Ukazał się w nim Carl Orc, chroniony stalową kratą.

— Hej — powiedział wysoki, smukły, pozornie prostolinijny Orc. — Jak się miewa mój koleś z Brazylii?