Выбрать главу

— Czemu nie — odrzekł Orc. — Ale umiemy sobie radzić sami.

Człowieczek uśmiechnął się nerwowo.

— Nigdy nie znajdziecie tego, co ja mogę wam pokazać.

— Powiedz, co masz do zaoferowania.

— Cóż, chłopcy, to nie byle co!

Do baru weszli dwaj policjanci, rozejrzeli się powoli dokoła i wyszli. .

— No dobrze — zgodził się Blaine. — Co chcesz nam pokazać?

— Mów do mnie Joe — powiedział, krzywiąc twarz w nieokreślonym grymasie. — Mogę zarowadzić was do miejsca, gdzie odbywają się Transplanty. To najlepsza zabawa, nigdzie się tak nie ubawicie!

— Co, do diabła, znaczy: Transplant? — zapytał Blaine.

Spojrzeli na niego.

— Nic o tobie nie wiem, człowieku — stwierdził po chwili ciszy Joe. — Ale chyba pochodzisz z bardzo dalekich stron. Nigdy nie słyszałeś o Transplancie? Zadziwiasz mnie!

— Okay, jestem z daleka — uśmiechnął się Blaine przysunął swoją prymitywnie wyglądającą twarz do Joego. — Co to jest Transplant?

— Nie tak głośno — szepnął Joe, cofając się nieco. Spokojnie, koleś, zaraz ci wyjaśnię. Transplant — to nowa gra. Jesteś zmęczony życiem? Myślisz, że masz pecha? Zaczekaj, spróbuj jeszcze Transplanta. Widzisz, koleś, ludzie znający się na rzeczy mówią, że zwykły seks to ciepłe kluchy. Nie zrozum mnie źle, jest to dobre dla ptaszków, pszczółek, zwierzątek i prymitywów. Nadal porusza ich proste serca — i czemu nie? Ale prawdziwi koneserzy wolą Transplant. To demokratyczna zabawa, przyjacielu. Pozwala ci poczuć to, co czują inni. Uczy i rozwija, a nie jak zwykły seks — ogłupia. Czy kiedykolwiek chciałeś zostać wysokim południowcem? Proszę bardzo. Zastanawiałeś się, co czuje sadysta? Transplant umożliwi ci dokładne zbadanie tego problemu. A jest o wiele więcej możliwości. Na przykład — czy musimy przez całe swoje życie być mężczyznami? Dlaczego przez chwilę nie czuć tego, co kobieta? Transplant ci to z łatwością umożliwi.

— Voyeurism — powiedział Blaine.

— Znam te mądre słowa, ale one wcale nie mówią prawdy. Transplant umożliwia bycie wewnątrz, w samym środku ciała, poruszanie muskułami, doświadczanie przeżyć. Czy chciałeś być kiedyś tygrysem i bawić się ze swoją panią tygrysicą? Mamy tygrysa. Ciekaw jesteś, co czuje człowiek, który jest nekrofilem, fetyszystą czy kimś tam jeszcze? Jest na to sposób: Transplant. Nasz katalog ciał do wypożyczenia ma grubość encyklopedii. A ceny wcale nie są wygórowane.

— Wynoś się — przerwał mu Blaine.

— Co się stało, koleś?

Blaine schwycił Joego za płaszcz, tuż przy gardle. Podniósł małego naganiacza na wysokość swoich oczu.

— Takie gnojki jak ty — zachwalają podobne zabawy od czasów Babilonu, a ludzie tacy jak ja — nie korzystają z ich usług. Wynoś się, zanim skręcę ci kark, ot tak, dla sadystycznego dreszczyku.

Postawił go na ziemi. Joe poprawił płaszcz i uśmiechnął się nerwowo.

— Nie wnerwiaj się, chłopie, już idę sobie. Kiedy ci minie ten podły humor, pamiętaj, Transplant czeka na ciebie.

Blaine zaczął się podnosić, ale Orc powstrzymał go. Mały człowieczek zniknął za drzwiami.

— Nie warto dla niego tracić czasu — powiedział Orc. To jest smutny, zapluty świat, przyjacielu. Lepiej się napijmy.

Blaine wlał w siebie whisky, wciąż pełen wzburzenia. Transplant! Jeśli nawet jest to rozrywka, która charakteryzuje 2110 rok, to on nie miał ochoty jej skosztować osobiście. Orc miał rację, jest to zapluty świat. Nawet whisky zdaje się tracić swój właściwy smak.

Uchwycił się blatu lady, aby utrzymać równowagę. Co się dzieje? Ta whisky rzeczywiście dziwnie smakowała. Kręciło mu się w głowie. Poczuł, że Orc objął go ramieniem. Usłyszał jego głos.

— Wszystko w porządku, mój przyjaciel po prostu wypił o jeden kieliszek za dużo. Lepiej zabiorę go do hotelu.

Ale Orc nie wiedział, gdzie jest hotel Blaine’a. Nie wiedział nawet, czy w ogóle mieszka w jakimś hotelu. Orc, ten pozornie gadatliwy i prostoduszny Orc, musiał wsypać mu coś do kieliszka, podczas gdy rozmawiał z Joem.

Ale po co? Przecież wiedział, że nie ma pieniędzy. Dlaczego?

Próbował uwolnić się z jego objęć, ale nie miał dostatecznie dużo siły.

— Nie martw się, chłopie — usłyszał głos Orca. Zaopiekuję się tobą.

Pomieszczenie baru kręciło się powoli w głowie Blaine’a. Pomyślał, że chyba niewłaściwie postąpił, decydując się na poznawanie tego świata poprzez własne doświadczenie. Chyba zaciszny biblioteczny pokój okazałby się bardziej stosowny.

Wszystko nagle zawirowało. Blaine stracił przytomność.

6

Ocknął się w małym, słabo oświetlonym pokoiku, pozbawionym okien i drzwi, bez ani jednego mebla. W jedynym otworze znajdowało się urządzenie wentylacyjne. Podłogę i ściany pokrywała miękka wykładzina, nie prana już od dłuższego czasu. W pomieszczeniu panował zaduch.

Blaine usiadł i w tym momencie poczuł dwa niesłychanie mocne ukłucia. Opadł ponownie.

— Odpręż się — powiedział ktoś. — Musi upłynąć pewien czas, zanim przestanie działać środek oszałamiający.

Nie był sam. W rogu pokoju siedział mężczyzna, patrzył na niego uważnie. Miał na sobie jedynie szorty. Blaine spojrzał na siebie i odkrył, że jest podobnie ubrany.

Podniósł się powoli i oparł o ścianę. Przez chwilę miał wrażenie, że ból rozsadzi mu czaszkę. A potem, gdy ból nie ustępował, prawie zapragnął, by tak się stało.

— Gdzie jestem?

— Koniec linii — powiedział z uśmiechem mężczyzna. Zostałeś zapuszkowany, tak jak ja. Teraz należy jeszcze opakować kolorowo i przykleić cenę.

Blaine nie mógł zrozumieć słów mężczyzny. Nie miał nastroju do tego, by się zastanawiać nad znaczeniem żargonu typowego dla 2110 roku. Trzymając się za głowę powiedział:

— Nie mam pieniędzy. Dlaczego więc uwięzili mnie?

— Daj spokój! Dlaczego uwięzili ciebie? Przecież chcą twojego ciała, człowieku!

— Mojego ciała?

— Tak. Na żywiciela.

Żywiciel. To coś takiego, co się teraz wykorzystuje. Cóż, normalne, potrzeba im ciał do różnych celów. A skąd je wziąć? Nie rosną przecież na drzewach. Trzeba zabrać je innym ludziom. Nie każdy z radością rozstaje się ze swoim ciałem: życie ma tak niewielkie znaczenie bez tego worka z mięśni i kości, i innych dodatków. A więc jak zaspokoić popyt?

Rozwiązanie jest bardzo proste. Wystarczy znaleźć frajera, spoić go, zamknąć gdzieś, usunąć mózg — i gotowe.

Rozmyślanie na ten temat było dosyć wciągające, ale Blaine porzucił to zajęcie. Wyglądało na to, że jego mózg podjął wreszcie rozsądną decyzję — postanowił się unicestwić.

* * *

Z czasem ból się wyciszył. Blaine usiadł. Ktoś położył przed nim na papierowym talerzu kanapkę. Obok stała filiżanka z ciemnym napojem.

— Możesz zjeść bez obawy — powiedział mu mężczyzna. — Teraz o nas dbają. Słyszałem, że na czarnym rynku cena ciała wynosi niemal cztery tysiące dolarów.

— Na czarnym rynku?

— Człowieku, co się z tobą dzieje? Ocknij się! Wiesz przecież, że skoro istnieje wolny handel ciałami, to jest też czarny rynek.

Blaine pociągnął łyk napoju. Okazało się, że jest to kawa. Mężczyzna przedstawił się jako Ray Melhill, nawigator statku kosmicznego „Bremen”. Promieniowała z niego pewność siebie człowieka, który jak kot zawsze spada na cztery łapy. Jak prawie każdy rudowłosy miał piegowatą białą skórę, jedynie na szyi widniała plama — pamiątka oparzenia.