Выбрать главу

Dokładnie o dziesiątej wjechał we właściwą ulicę i zaparkował naprzeciwko miejsca, gdzie kiedyś stał dom jego matki. U pani Schafley błyszczało światło, ale u Harników było ciemno.

– Przejedziemy się po okolicy, kochanie – powiedział.

O północy Harników nadal nie było w domu, więc Ned zdecydował, że nie może ryzykować i czekać dłużej. Mógł nawet w tej chwili wsadzić lufę strzelby przez okno pani Schafley i wykończyć babę, ale wtedy nie udałoby mu się już tu wrócić.

– Będziemy musieli poczekać, kochanie – powiedział do Annie. – Dokąd teraz?

„Do domku w Bedford, usłyszał w myślach. Wprowadź samochód do garażu i przygotuj sobie wygodne spanie. Tam będziesz bezpieczny”.

40

W piątek rano byłam w redakcji „Wall Street Weekly” pierwsza. Z Kenem i Donem umówiliśmy się na ósmą, żebym zdążyła z nimi pogadać przed spotkaniem z Adrianem Garnerem, wyznaczonym na dziewiątą trzydzieści. Obaj zjawili się parę minut po mnie, więc ściskając w dłoniach kubki z kawą, zebraliśmy się u Kena i przeszliśmy od razu do rzeczy. Chyba wszyscy odnosiliśmy jednakowe wrażenie, że zmienił się rytm zdarzeń i to nie tylko z powodu zamknięcia Gen-stone. Instynktownie wyczuwaliśmy, iż wypadki nabrały tempa, a my będziemy musieli dotrzymać im kroku.

Zaczęłam od sprawozdania z jazdy do szpitala, kiedy usłyszałam o znalezieniu Vivian Powers, opisałam im jej wygląd i stan. Wtedy okazało się, że Ken i Don, choć także patrzyli teraz na nasze śledztwo zupełnie innym okiem, to wyciągnęli wnioski całkowicie różne od moich.

– Zaczynam widzieć w tym scenariuszu jakiś sens – oznajmił Ken. – I to, co widzę, wcale mi się nie podoba. Wczoraj po południu zadzwonił do mnie doktor Celtavini, zaproponował, żebyśmy się wieczorem u niego spotkali. – Przerwał, popatrzył na nas i podjął: – Doktor Celtavini ma ścisłe powiązania ze światem nauki we Włoszech. Parę dni temu dostał cynk, że powstało tam kilka laboratoriów, ufundowanych przez nieznane źródło, najwyraźniej mających kontynuować różne fazy badań prowadzonych przez Gen-stone.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– Co to za „nieznane źródło”?

– Nicholas Spencer.

– Nicholas Spencer!?

– Oczywiście nikt tego głośno nie powie. Ale jeżeli to prawda, to Spencer, korzystając z pieniędzy Gen-stone, stworzył kilka oddzielnych laboratoriów. Potem upozorował własne zniknięcie. Gen-stone bankrutuje. Nick funduje sobie nową tożsamość, pewnie także nową twarz i zostaje jedynym właścicielem szczepionki. Może ten lek okazał się jednak skuteczny, a pan Spencer fałszował rezultaty badań, żeby doprowadzić do upadku spółki.

– W takim razie rzeczywiście mógłby być w Szwajcarii? – zastanowiłam się głośno.

Nie, to niemożliwe, pomyślałam. W to nie uwierzę.

– Zaczynam sądzić, że to nie tylko możliwe, lecz nawet wręcz prawdopodobne… – zaczął Ken.

– Ken! – przerwałam mu gwałtownie. – Vivian Powers na pewno uwierzyła w jego śmierć. A ja wierzę, że oni naprawdę byli sobie bliscy.

– Carley, sama powiedziałaś, że ta kobieta zniknęła na trzy dni, a na pewno nie przesiedziała tego czasu w samochodzie. No więc co się z nią działo? Jest kilka odpowiedzi na to pytanie. Albo jest doskonałą aktorką, albo na przykład, choć może się to wydawać mało prawdopodobne, ma rozdwojenie jaźni. To by tłumaczyło nawroty świadomości szesnastolatki.

Jak grochem o ścianę.

– Ja to widzę całkiem inaczej – oświadczyłam. – Spróbujmy spojrzeć na całość z zupełnie innego punktu widzenia. Ktoś kradnie zapiski doktora Spencera od doktora Brodericka. Ktoś kradnie też zdjęcia rentgenowskie i wyniki badania rezonansem magnetycznym córki Caroline Summers. To są pewniki. Jeśli wierzyć Vivian, list Caroline Summers napisany do Nicka zniknął, a odpowiedź, którą powinien dostać nadawca, nie została nigdy wysłana. Vivian powiedziała mi, że zostawiła list, by przekazano go jednej z maszynistek. Była tego całkowicie pewna. – Zaczynałam się rozgrzewać. – Powiedziała też, że po zniknięciu notatek doktora Spencera Nick stał się bardzo tajemniczy w kwestii ustalanych spotkań i potrafił nie pojawiać się w biurze nawet kilka dni.

– To, co mówisz, dowodzi słuszności mojej tezy – wtrącił Ken. – Okazało się, że między połową lutego a czwartym kwietnia, kiedy doszło do katastrofy samolotowej, Spencer był kilka razy w Europie.

– Może Nick Spencer nabrał podejrzeń, że ktoś w firmie sabotuje badania – powiedziałam. – Posłuchaj mnie. W Gen-stone zatrudniona była niejaka Laura Cox, dwudziestoletnia siostrzenica doktor Kendall. Dowiedziałam się tego wczoraj od recepcjonistki, Betty. Zapytałam ją, czy była to rzecz ogólnie wiadoma, i okazało się, że nie. Któregoś dnia Betty zrobiła jakąś drobną uwagę, że Laura Cox nosi takie samo imię jak doktor Kendall, i usłyszała w odpowiedzi: „Dostałam imię właśnie po niej. To moja ciotka”. Potem dziewczyna się zdenerwowała i prosiła Betty, żeby nikomu o tym nie wspominała. Najwyraźniej doktor Kendall nie życzyła sobie ujawniać pokrewieństwa.

– A komu by to szkodziło? – spytał Don.

– Betty powiedziała mi, że w firmie obowiązywała zasada, iż członkowie rodziny pracowników nie mają prawa ubiegać się o zatrudnienie. Doktor Kendall z pewnością o tym wiedziała.

– Medyczne firmy badawcze wolą, żeby nie wiedziała lewica, co robi prawica – przytaknął Don. – Doktor Kendall stanowczo złamała zasady, dopuszczając do zatrudnienia siostrzenicy w Gen-stone, choćby jako maszynistki. Ale przecież to jest tylko praca na wejście. Nie spodziewałem się czegoś takiego po tej kobiecie. Miałem ją za osobę bardziej rygorystyczną na gruncie zawodowym.

– Zanim dostała pracę w Gen-stone, była zatrudniona w Hartness Research Center – wystrzeliłam. – Ciekawe, jaką tam miała opinię.

– Sprawdzę. – Ken zapisał kilka słów.

– I pamiętaj, że wszystko, co mówisz o Nicholasie Spencerze, obwiniając go o celowe doprowadzenie firmy do bankructwa w celu przywłaszczenia sobie szczepionki, można powiedzieć nie tylko o nim.

– A o kim jeszcze?

– Choćby o Charlesie Wallingfordzie. Co tak naprawdę o nim wiesz?

Ken zastanowił się chwilę.

– Błękitna krew. Niespecjalnie efektywny, ale jednak. Dumny ze swojego pochodzenia. Jeden z jego przodków założył firmę meblarską raczej ze względów filantropijnych, dając zatrudnienie imigrantom, niż dla wielkich zysków, lecz okazał się też niezłym biznesmenem. Z czasem inne źródła rodzinnego bogactwa powysychały, tymczasem interes meblarski rozkręcił się na dobre. Jeszcze ojciec Wallingforda dbał o rozwój firmy. Po jego śmierci przejął ją Charles – i doprowadził do ruiny.

– Wczoraj, kiedy byłam w biurze Gen-stone, pogadałam sobie z jego sekretarką. Ta kobieta jest oburzona, że synowie pozwali go z powodu sprzedaży rodzinnej firmy.

Don Carter zdawał się nieporuszony, ale oczy mu rozbłysły.

– Interesująca wiadomość. Sprawdzę, co się da z nią zrobić.

Ken znowu odruchowo mazał coś na kartce. Miałam nadzieję, że to znak, iż otworzyła się przed nim możliwość zaistnienia zupełnie nowego scenariusza wydarzeń związanych z Gen-stone.

– Masz nazwisko pacjenta, który wypisał się z hospicjum u Świętej Anny? – spytałam.

– Mój informator nadal robi, co może. – Skrzywił się niemiłosiernie. – Najłatwiej pewnie byłoby je znaleźć w nekrologach.

Zerknęłam na zegarek.

– Muszę pędzić. Uchowaj Boże, żeby wszechmocny Adrian Garner miał na mnie czekać. Może się złamie i przedstawi mi plan misji ratunkowej, o której napomknął wczoraj Lowell Drexel.