Выбрать главу

– Niech zgadnę… – odezwał się Don. – Rzecznik pana Adriana Garnera obwieści przy dźwięku fanfar, że Garner Pharmaceuticals przejmie Gen-stone i jako gest dobrej woli w stosunku do pracowników oraz akcjonariuszy upadłej firmy wypłaci im osiem albo nawet i dziesięć centów od każdego włożonego dolara. Dowiemy się, że Garner Pharmaceuticals na nowo podejmie odwieczną walkę z największą plagą świata, nowotworem. I tak dalej.

Wstałam.

– Dam ci znać, czy masz rację. Cześć, chłopaki. – Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale ugryzłam się w język. Za wcześnie jeszcze na te słowa. Na stwierdzenie, że Nick Spencer, żywy czy martwy, mógł być ofiarą spisku i że razem z nim ucierpiało już dwoje następnych ludzi: doktor Philip Broderick oraz Vivian Powers.

* * *

Biura zarządu Garner Pharmaceuticals znajdowały się w wieżowcu Chrysler Building, tym przepięknym starym symbolu Nowego Jorku, wznoszącym się na rogu Lexington i Czterdziestej Drugiej.

Dotarłam na miejsce dziesięć minut przed czasem, a mimo to, ledwie weszłam do recepcji, zostałam zaprowadzona do najświętszego sanktuarium, czyli prywatnego gabinetu Adriana Garnera.

W zasadzie nie byłam zaskoczona, zastawszy tam Lowella Drexela. Zdziwił mnie natomiast widok trzeciej osoby w tym gronie: Charlesa Wallingforda.

– Witaj, Carley! – odezwał się wesoło. – Sprawiłem ci niespodziankę, prawda? Po rozmowie z tobą mamy ważne spotkanie. Adrian był tak miły, że zaprosił mnie wcześniej.

Znienacka wyskoczył mi przed oczy sielski obrazek: Lynn całuje Wallingforda w czubek głowy i targa mu włosy. Dokładnie tak to opisała jego sekretarka. Chyba od początku miałam nieodparte wrażenie, że Charlesa Wallingforda trudno zaliczyć do ludzi śmiertelnie poważnych, ale kiedy wyobraziłam sobie taką scenę, przestałam mieć jakiekolwiek wątpliwości. Jeżeli Lynn miała z nim romans, to tylko po to, żeby zaliczyć kolejną zdobycz.

Gabinet Adriana Garnera był, oczywiście, absolutnie wspaniały. Z okien rozciągał się widok od East River po Hudson River. Od zawsze pasjonują mnie piękne meble, a przysięgłabym, że biurko odgrywające w tym wnętrzu główną rolę wyszło spod ręki samego Thomasa Chippendale’a. Wzór był z czasów regencji, ale egipskie głowy na słupkach wyglądały dokładnie tak samo jak te, które widziałam w trakcie muzealnej wyprawy do Anglii.

Zaryzykowałam i spytałam Adriana Garnera, czy mam rację. Był przynajmniej na tyle łaskaw, że nie okazał zaskoczenia, iż wiem cokolwiek na temat starych mebli.

– To Thomas Chippendale młodszy – potwierdził.

Natomiast Lowell Drexel skwitował mój popis uśmiechem.

– Bardzo pani spostrzegawcza.

– Taką mam pracę.

Jak w większości współczesnych gabinetów członków zarządu, tak i tutaj urządzono coś na kształt saloniku, miejsce do spokojnej rozmowy, gdzie stały kanapa oraz kilka klubowych foteli. Tam mnie jednak nie zaproszono. Garner usiadł za swoim biurkiem Thomasa Chippendale’a młodszego, Drexel i Wallingford zajęli skórzane fotele po drugiej stronie, w których siedzieli, gdy zostałam wprowadzona do biura. Drexel wskazał mi trzeci między nimi.

Adrian Garner od razu przeszedł do rzeczy. Na pewno robił to nawet przez sen.

– Nie chciałem odwoływać naszego dzisiejszego spotkania, ale na pewno zdaje pani sobie sprawę, że wczorajsza decyzja o zamknięciu Gen-stone przyspieszyła konieczność podjęcia wielu decyzji, które już od jakiegoś czasu braliśmy pod uwagę.

Cóż, najwyraźniej nie przeprowadzimy dłuższego wywiadu, na jaki miałam nadzieję.

– Mogę spytać, o jakie decyzje chodzi?

Garner spojrzał mi prosto w oczy. Raptem odczułam emanującą odeń ogromną władzę. Charles Wallingford wyglądał sto razy lepiej, ale to Garner był prawdziwym kołem napędowym. Miałam już przedsmak tego w zeszłym tygodniu podczas lunchu, teraz utwierdziłam się w swojej opinii.

Przeniósł wzrok na Lowella.

– Pozwoli pani, że ja odpowiem na to pytanie – odezwał się Drexel. – Pan Garner czuje się zobowiązany wobec tysięcy inwestorów, którzy ulokowali w Gen-stone swoje aktywa, kierując się opinią Garner Pharmaceuticals, gdy pan Garner ogłosił, że jego firma postanowiła zainwestować w tę spółkę miliard dolarów. Pan Garner nie ma prawnego obowiązku przejmować zobowiązań Gen-stone, lecz mimo to przedstawi ofertę, która, jak się spodziewamy, zostanie przyjęta z wdzięcznością. Garner Pharmaceuticals zaproponuje wszystkim inwestorom: pracownikom i akcjonariuszom, sumę dziesięciu centów za każdego dolara utraconego w wyniku sprzeniewierzenia i defraudacji, do jakich doszło z winy Nicholasa Spencera.

Tego właśnie kazał mi się spodziewać Don Carter. Tyle tylko, że mowę wygłosił Lowell Drexel, a nie Garner.

Nadeszła kolej Wallingforda.

– Ogłosimy tę decyzję w poniedziałek. Zrozumiesz mnie zatem, jeśli poproszę, abyś odłożyła wizytę u mnie w domu. W późniejszym terminie będzie mi bardzo miło cię zaprosić.

W późniejszym terminie nie będzie już po co się spotykać, pomyślałam. Wszystkim wam trzem zależy, żeby sprawa jak najszybciej zeszła z pierwszych stron i spoczęła w zakurzonym lamusie.

Nie zamierzałam się poddać tak łatwo.

– Proszę pana – zwróciłam się do Garnera. – Hojność pana przedsiębiorstwa zostanie na pewno przyjęta z wdzięcznością. Ja sama, jak rozumiem, mogę się spodziewać czeku na dwa i pół tysiąca dolarów jako rekompensaty za utracone dwadzieścia pięć tysięcy.

– Zgadza się – przytaknął Drexel.

Zignorowałam go i nadal patrzyłam na Adriana Garnera. On także na mnie spojrzał i kiwnął głową. Wreszcie jednak otworzył usta.

– Jeśli to wszystko…

– Proszę pana – wpadłam mu w słowo – chciałabym wiedzieć, oficjalnie, czy pan osobiście wierzy, że Nicholas Spencer był widziany w Szwajcarii.

– Nigdy nie wygłaszam oficjalnych stwierdzeń, jeśli nie dysponuję wiarygodnymi informacjami. W tym wypadku, jak pani doskonale wiadomo, nie dysponuję wiarygodnymi informacjami.

– Czy miał pan okazję poznać asystentkę Nicholasa Spencera, panią Vivian Powers?

– Nie. Wszystkie moje spotkania z Nicholasem Spencerem odbywały się tutaj, a nie w Pleasantville.

Odwróciłam się do Drexela.

– Pan zasiadał w zarządzie Gen-stone. Vivian Powers była osobistą asystentką Nicholasa Spencera. Na pewno ją pan spotkał – naciskałam. – I zapamiętał. To piękna kobieta.

– Droga pani, każdy członek zarządu, jakiego znam, ma przynajmniej jedną zaufaną asystentkę, a większość tych kobiet jest wyjątkowo atrakcyjna. Nie mam zwyczaju zawierać z nimi znajomości.

– Nawet nie jest pan ciekaw, co się z nią dzieje?

– O ile mi wiadomo, usiłowała popełnić samobójstwo. Dotarły do mnie plotki, że była uczuciowo związana ze Spencerem, więc może kres ich związku, niezależnie od tego, jak się on skończył, spowodował u niej depresję. To się zdarza. – Wstał. – Zechce nam pani wybaczyć. Za niecałe pięć minut mamy spotkanie w sali konferencyjnej.

Gdybym się odezwała jeszcze chociaż jednym słowem, chybaby mnie wywlókł z fotela. Garner nawet się nie pofatygował, żeby unieść z siedziska to miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

– Żegnam panią – rzucił tylko.

Wallingford podał mi rękę i powiedział coś, że powinnam się zobaczyć z Lynn, bo moja przybrana siostra potrzebuje pocieszenia. Następnie Lowell Drexel wyprowadził mnie z sanctum sanctorum.

Najdłuższa ściana recepcji ozdobiona była mapą świata, dającą świadectwo globalnym wpływom Garner Pharmaceuticals. Najważniejsze miejsca zostały oznaczone znajomymi symbolami: Twin Towers, wieża Eiffla, Forum Romanum, Tadż Mahal, Buckingham Palace. Była to piękna ozdoba, która każdemu, kto na nią spojrzał, przekazywała informację, iż Garner Pharmaceuticals jest potężną firmą o światowym zasięgu.