Выбрать главу

Nie.

Poustawiałam na półkach rozrzucone książki. Zamknęłam drzwi ubieralni i szczelnie domknęłam okno. Zrobiłam porządek w pokoju na strychu. Schowałam zniszczony dzban i miskę, pościel, chodnik oraz suknie spaliłam w kominku. Spaliłam również obraz Crivellego, plan Millbank i zachowaną gałązkę drzewka pomarańczowego. Podobny los spotkał aksamitną obrożę i zakrwawioną chustkę, upuszczoną na dywan przez panią Jelf. Obcinarkę do cygar starannie odłożyłam na biurko. Zdążyło pokryć się już warstwą kurzu.

Jaka będzie nowa służąca, która przyjdzie je wytrzeć? Widok dygającej pokojówki chyba przyprawiłby mnie teraz o dreszcz.

Nalałam do miski zimnej wody i umyłam twarz. Oczyściłam ranę na szyi. Wyszczotkowałam włosy. Nie zostało nic, co należałoby sprzątnąć lub schować. Wszystko jest już na swoim miejscu.

Wszystko prócz listu, który napisałam do Helen, on jednak musi zostać w holu przy Garden Court. Kiedy bowiem zastanawiałam się, czy nie pójść tam i nie poprosić o zwrot, przypomniałam sobie, z jakim namaszczeniem Vigers niosła go do skrzynki i pomyślałam o wszystkich listach, które zabierała do wysłania oraz paczkach, które przychodziły do naszego domu. Za każdym razem musiała siedzieć piętro wyżej, opisując swą namiętność, tak jak ja opisywałam moją.

Jaki kształt przybierała na kartce? Trudno mi to sobie wyobrazić. Jestem zbyt zmęczona.

Ach, nareszcie jestem zmęczona! Podejrzewam, że w całym Londynie nie ma istoty bardziej znużonej niż ja, może oprócz rzeki, która płynie utartym szlakiem do morza pod osłoną mroźnego nieba. Jak głęboka, czarna i gęsta wydaje się dziś woda! Jak nieruchomo spoczywa jej tafla. Jak lodowate muszą być jej odmęty.

Wkrótce staniesz w słońcu, Selino. Mozolne rozplatanie dobiegło końca: trzymasz w ręku ostatnią nić łączącą cię z moim sercem. Poczujesz, kiedy zwiotczeje?

1 sierpnia 1873

Jest bardzo późno i spokojnie. Pani Brink siedzi u siebie, ma rozpuszczone włosy luźno przewiązane wstążką. Czeka na mnie. Niech sobie czeka.

Ruth leży bez butów na moim łóżku. Pali jeden z papierosów Petera. "Co ty tam skrobiesz?" – pyta. Odpowiadam, że piszę dla oczu mego opiekuna. Wszystko robię dla niego. "Dla niego" – powtarza ze śmiechem Ruth; jej ciemne brwi zbiegają się nad oczami, ramiona podrygują. Pani Brink nie może nas usłyszeć.

Wreszcie w milczeniu spogląda na sufit. Pytam, o czym myśli. Mówi, że myśli o Madeleine Silvester. W ciągu ostatnich dwóch tygodni była u nas cztery razy, ale wciąż jest bardzo nerwowa. Moim zdaniem jest za młoda dla Petera. Ale Ruth odpowiada: "Niech tylko raz ją naznaczy, będzie nasza. Masz pojęcie, jaka jest bogata?".

Chyba słyszę płacz pani Brink. Księżyc wisi wysoko na niebie: jest w nowiu, tuli w ramionach zarys starego. Lampy Cristal Palace jaśnieją na mrocznym tle nieboskłonu. Ruth nadal się uśmiecha.

O czym teraz rozmyśla? Mówi, że myśli o pieniądzach małej Silvester. Ciekawe, na co mogłybyśmy przeznaczyć część takiej fortuny. "Na świecie jest tyle pięknych miejsc – dodaje. – Myślę sobie, że ładnie byś wyglądała w takiej na przykład Francji lub we Włoszech. Myślę o tamtejszych damach, które chciałyby na ciebie popatrzeć. I o bladych, wytwornych Angielkach, które jeżdżą tam w nadziei, że słońce podreperuje ich nadwątlone zdrowie".

Gasi papierosa. Idę do pani Brink.

"Pamiętaj, czyją jesteś dziewczynką" – mówi Ruth.

Dla W. E., z podziękowaniem za pomoc i za wszystko.

Tłumaczka

Sarah Waters

***