Выбрать главу

Rozległy się wybuchy śmiechu.

– Kto bierze udział w zakładzie? – spytała lady Sarah.

Ona, Rowena, Miriam, Beryl, jej siostra Penelope i Harriet King podjęły wyzwanie przy wtórze pisków i chichotów. Starsze damy spojrzały na dziewczęta z pobłażliwymi uśmiechami i zażądały wyjaśnień, co je tak rozbawiło.

– Nic takiego, mamo – oznajmiła Harriet King. – Rozmawiałyśmy tylko o dżentelmenach, którzy mają tu przybyć.

Christine również się uśmiechnęła. Czy ona też była kiedyś taka niemądra? Na pewno tak. Wyszła za Oscara po zaledwie dwóch miesiącach znajomości, tylko dlatego, że był piękny jak grecki bóg. Zakochała się po uszy w jego wyglądzie i czarujących manierach.

– Kuzynko Christine, a ty? – spytała Audrey, gdy starsze damy wróciły do przerwanej konwersacji, a dziewczęta uzgodniły, że to ona będzie trzymać bank. Po gwinei od każdej z uczestniczek zakładu. Całą kwotę otrzyma zwyciężczyni, a jeśli żadna nie wygra, pieniądze zostaną im zwrócone.

Christine uniosła brwi.

– Ja? O nie, stanowczo nie – odparła i się roześmiała.

– A to dlaczego? – Audrey przekrzywiła głowę, uważnie przyglądając się Christine. – Przecież jesteś wdową, nie mężatką. W dodatku kuzyn Oscar nie żyje już od dwóch lat. A ty nie jesteś jeszcze taka stara. Nie wydaje mi się, byś przekroczyła trzydziestkę.

Pozostałe młode damy odwróciły się w stronę Christine i spojrzały na nią. Ich wymowne milczenie wyrażało przeświadczenie, że osoba w jej wieku raczej nie ma szans na skupienie na sobie uwagi księcia przez całą godzinę.

W pełni się z tym zgadzała, choć bynajmniej nie dlatego, że miała lat dwadzieścia dziewięć, a nie dziewiętnaście.

– Nie widzę powodu, by płacić za przywilej bycia zamrożoną na sopel lodu przez całą godzinę – powiedziała.

– Racja – przyznała Audrey.

– Pani Derrick, pani jest córką wiejskiego nauczyciela, prawda? – spytała Harriet King z wyraźną pogardą. – Zdaje się, że pani boi się przegrać zakład.

– Tak właśnie jest – zgodziła się Christine z uśmiechem, choć wiedziała, że pytanie jest retoryczne. – Ale jeszcze bardziej bałabym się wygranej. Co, na Boga, miałabym zrobić z księciem?

Na chwilę zapadła cisza, po czym znów rozległy się wybuchy śmiechu.

– Już ja wymyśliłabym to i owo – rzuciła Miriam Dunstan – Lutt i zarumieniła się na dwuznaczność własnych słów.

– Dość tego – ucięła Audrey stanowczo. Upewniła się, że żadna z grona starszych dam ich nie słucha, i uniosła dłoń, by uciszyć dziewczęta. – Kuzynko Christine, nie mogę pozwolić, byś rezygnowała z zabawy tylko dlatego, że nie chcesz wygrać. Ja założę gwineę za ciebie. Czyż to nie szokujące, jako że damy nie powinny się zakładać?

– Czego dżentelmeni nie wiedzą, tego im nie żal – stwierdziła Beryl Chisholm.

– Zapewniam cię, że stracisz swoją gwineę – powiedziała Christine do Audrey i roześmiała się. Zastanawiała się, jak zareagowałby książę Bewcastle, gdyby się dowiedział, co się dzieje w żółtym saloniku.

– Być może – zgodziła się Audrey. – Ja jednak spodziewam się, że nikt nie wygra, więc moje pieniądze po prostu do mnie wrócą. Oczywiście sama mogłabym włączyć się do współzawodnictwa, skoro w zakładzie chodzi tylko o dłuższą rozmowę z księciem, a nie o jego oświadczyny Ale chyba dam sobie spokój. Siedem gwinei to zbyt mała pokusa. Poza tym Lewis mógłby być zazdrosny, a wyjaśnianie mu, że tylko próbowałam wygrać zakład, byłoby marną obroną.

Gdzieś w głębi domu zabrzmiał gong, sygnalizując, że przybyli już wszyscy goście i teraz są oczekiwani w głównym salonie na podwieczorku.

– Naprawdę nigdy nie widziałaś księcia Bewcastle'a? – Harriet King zwróciła się do lady Sarah.

– Nie – przyznała Sarah. – Ale jeśli jest księciem, to na pewno jest przystojny.

– Ja go poznałam i w normalnych okolicznościach nie zabiegałabym o niego – odparła Harriet, wstając i biorąc lady Sarah pod rękę. – Ale przecież nie mogę ryzykować, że przegram z owdowiałą córką wiejskiego nauczyciela, która być może przekroczyła już trzydziestkę.

Ramię w ramię skierowały się do drzwi i wyszły. Audrey spojrzała na Christine i się skrzywiła.

– Cóż, obawiam się, że właśnie została wytyczona linia frontu – powiedziała. – Chyba teraz nie oprzesz się wyzwaniu, prawda? Po prostu musisz dla mnie wygrać.

Rowena Siddings ujęła Christine pod rękę.

– Jakie jesteśmy śmieszne – rzuciła. – Weźmiemy udział w tej rozgrywce czy też zachowamy dystans i będziemy się temu potężnemu człowiekowi przyglądać z daleka?

– Ja zachowam dystans i będę się z niego śmiać z daleka, jeśli okaże się, że jest tak pretensjonalny i zarozumiały, jak głosi opinia – odparła Christine. – Nie podziwiam potęgi, która nie ma podstaw.

– Jakie to odważne – uśmiechnęła się dziewczyna. – Śmiać się z księcia Bewcastle'a.

Albo z siebie, że dałam się wciągnąć w ten dziecinny zakład, pomyślała Christine. A wystarczyłoby, gdybym przedwczoraj w Hyacinth Cottage stanowczo odmówiła Melanie. Lub gdybym przed chwilą w salonie zdecydowanie powiedziała Audrey: nie.

Ale o to mogę mieć pretensję już tylko do siebie, westchnęła w duchu.

3

W salonie zebrali się już dżentelmeni. Dwutygodniowa impreza towarzyska właśnie oficjalnie się rozpoczęła. Świetnie, bo w takim razie kiedyś się skończy, prawda? Christine zastanawiała się, czy może zacząć odliczać czas do powrotu do domu.

Pierwszym mężczyzną, którego zauważyła, był Justin Magnus, młodszy brat Melanie. Uśmiechnął się i pomachał do niej. Rozmawiał właśnie z lady Chisholm, więc nie mógł podejść, gdyż dama ta lubiła sobie pogadać. Christine również pomachała i odpowiedziała uśmiechem. Niższy od niej o pół głowy, szczupły i niepozorny Justin miał mnóstwo wdzięku i czarował humorem i inteligencją. I zawsze ubierał się wyjątkowo elegancko, w przeciwieństwie do nieszczęsnego Hectora, swego starszego brata. Na tamtym przyjęciu przed laty, kiedy się poznali, zaproponował Christine małżeństwo. Odmówiła mu jednak i przyjęła oświadczyny Oscara, ale mimo to pozostali przyjaciółmi. Ich więź z upływem czasu jeszcze się pogłębiła. Przez ostatnich kilka lat przed śmiercią Oscara był jedynym jej przyjacielem, a przynajmniej jedynym, który przy niej trwał. Tylko on nie uwierzył w okropne plotki na jej temat, nawet w tę najgorszą. Tylko on stawał w jej obronie, choć ani Oscar, ani Basil, ani Hermione nigdy mu nie wierzyli.

Potem Christine dostrzegła Basila, wicehrabiego Elricka. Szczupły, średniego wzrostu, z przerzedzonymi włosami i łysiną na czubku głowy, miał pociągłą twarz o regularnych rysach i raczej nie należał do przystojnych. Zawsze ustępował urodą swemu młodszemu bratu. Był od Oscara o dziesięć lat starszy, ale uwielbiał go i był zdruzgotany jego śmiercią.

Nie udawał, że nie widzi Christine. Na jej dygnięcie odpowiedział bardzo formalnym ukłonem, a potem, tak jak Hermione wcześniej, odwrócił się do starszego dżentelmena, którego Christine zapamiętała jako hrabiego Kitredge'a, i podjął rozmowę. Nie odezwał się do niej ani słowem.

Christine rozejrzała się za najcichszym kątem. Oto nadeszła pora, by stać się pobłażliwym obserwatorem współtowarzyszy, którą to rolę planowała odgrywać w ciągu następnych dwóch tygodni. Jeśli jej się uda, przez cały ten czas nikt nie zwróci na nią uwagi.

Zdołała dotrzeć na miejsce i usiąść, zanim w salonie pojawił się książę Bewcastle. Po nieszczęsnym incydencie z lemoniadą obawiała się chwili, gdy go zobaczy. Ale właściwie czego się obawiała? Że chwyci ją albo wyśle armię służących, by ją schwytali, i zaciągnie przed najbliższego sędziego za atak na jego oko?