Выбрать главу

– To rzeczywiście przykra sprawa, pani Selkirk – wtrąciła Joanna łagodnym tonem, próbując wrócić do tematu rozmowy. – A czy ma pani zdjęcie męża?

Kobieta rzuciła jej gwałtowne spojrzenie.

– A po co pani jego zdjęcie?

– Dla rozpoznania – wyjaśnił Mike. – Może ktoś go widział.

– Niech pan posłucha, sierżancie – zaczęła Sheila Selkirk nieco kokieteryjnym tonem. – Mój mąż zniknął ze szpitala w piżamie w brązowe paski. Wystarczy, że chodziłby w niej po mieście, a ludzie na pewno zgłosiliby to na policję i któryś z waszych atletycznych kolegów już dawno by po niego pojechał – podsumowała, wyraźnie rozbawiona swoimi słowami.

– Pani Selkirk, niech pani poszuka jego zdjęcia.

Kobieta szybko się opamiętała.

– No dobrze, tylko gdzie ja je mam…? – zastanawiała się.

Joanna i Mike mimowolnie spojrzeli w stronę komody.

– Tam go nie ma – zaprzeczyła. – Zdjęcia Jonathana trzymam osobno – dodała z uśmiechem i wyszła z pokoju.

Wróciła po chwili, trzymając w ręce dużą, portretową fotografię mężczyzny w średnim wieku o bardzo ponurej twarzy. Patrzyła na nią przez chwilę, po czym podała Joannie.

– Proszę, to mój mąż.

– Wiesz, Mike, mam wrażenie, że poza nami nikt nie przejął się specjalnie jego zniknięciem, nie licząc tej pielęgniarki, która boi się tylko o swoją pracę – zauważyła Joanna, gdy Mike wycofywał wóz z podjazdu.

Uśmiechnął się szeroko.

– Spróbuj myśleć pozytywnie, Jo – pocieszał ją.

– Wolałabyś, żeby Sheila Selkirk była znerwicowaną babą i bez przerwy deptała nam po piętach? Ciesz się, że mamy z nią święty spokój, przynajmniej dopóki nie znajdziemy jej męża.

Odwróciła się i spojrzała na niego.

– Jak myślisz, Mike? Czy on jeszcze żyje?

– No, nie wiem – zawahał się. – Facet był chory, przy tak niskiej temperaturze nie przeżyłby tyle czasu na ulicy w samej piżamie. Jeśli nie zaszył się gdzieś u znajomych, to pewnie jest już sztywny.

Uśmiechnęła się.

– Dzięki, Mike – odparła. – Jak zwykle, ująłeś rzecz drastycznie i bez emocji, ale ja chcę usłyszeć jednoznaczną odpowiedź: żyje czy nie?

– Nie żyje – odparł poważnie. – I ktoś na pewno go znajdzie.

Podczas pierwszej odprawy Joanna ograniczyła się tylko do podania informacji o zaginięciu Jonathana Selkirka, ale z czasem wszyscy zebrani nie mogli oprzeć się przeczuciu, że wkrótce natrafią na rozkładające się zwłoki – żałosne szczątki ludzkiego istnienia.

Wspomniała, że ktoś prawdopodobnie przyjechał po niego samochodem i poprosiła kilku funkcjonariuszy, by popytali miejscowych taksówkarzy oraz znajomych Selkirka. Jego żona przyznała wprawdzie, że telefonowała już do najbliższych przyjaciół, ale niewykluczone, że ci celowo ukrywali przed nią miejsce pobytu męża i że tylko policji uda się do niego dotrzeć. Poza tym wieloletnie doświadczenie nauczyło Joannę, że nie należy polegać na zeznaniach, dopóki się ich nie potwierdzi.

Po odprawie Mike odwiózł ją do domu. Poirytowana, obserwowała jego zwinne ruchy za kierownicą. Była zła, że przez złamaną rękę musiała zwolnić tempo pracy i polegać na innych. Czuła się jak kaleka.

– Selkirk prosił pielęgniarkę o telefon – zauważyła. – Ciekawe, do kogo chciał dzwonić. Może do żony?

Mike odwrócił głowę i popatrzył na nią.

– Przecież nawet nie było jej w domu. Sama mówiła, że tamten wieczór spędziła z przyjacielem rodziny.

– A od kiedy to zacząłeś wierzyć w alibi?

– Chciałem ci tylko przypomnieć, co mówiła Sheila Selkirk – odparł przyjaźnie. – A facet chciał pewnie zadzwonić po taksówkę.

– A potem pozrywał rurki i wymknął się w samej piżamie, tak? – Joanna pokręciła głową. – Taki pasażer od razu wzbudziłby podejrzenia.

– A jeśli Selkirk miał ze sobą jakieś rzeczy?

Znów zaprzeczyła ruchem głowy.

– Wszystkie jego ubrania zabrała żona.

– Jesteś pewna?

– Nie, ale w takim stanie nie dałby rady nawet się spakować.

Tu Mike musiał przyznać jej rację.

– Dzięki za podwiezienie – rzuciła, gdy zajechał pod jej dom.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Przyjadę po ciebie jutro rano.

– A teraz pewnie na siłownię, co?

W odpowiedzi uśmiechnął się szeroko i naprężył muskuły.

– Trzeba było – dodała Joanna – udzielić Sheili Selkirk kilku dobrych rad, jak wypracować taką sylwetkę.

– No, to do jutra – rzucił tylko, zatrzaskując za nią drzwi, a Joanna zaniosła się śmiechem.

Z trudem wyjęła z torebki klucze i usiłowała otworzyć zamek, naciskając jednocześnie na klamkę, ale łokieć ześlizgiwał się, a złamana ręka była bardzo osłabiona. Joanna zaklęła cicho. Wreszcie udało jej się otworzyć drzwi, ale gdy próbowała zdjąć marynarkę, prawy rękaw był owinięty wokół gipsu tak ciasno, że się rozdarł.

– Cholera – rzuciła szeptem, żałując, że nie zgodziła się na propozycję Matthew.

Dobrze wiedziała jednak, że trudno byłoby jej opuścić ten dom. Niezdarnie odkręciła kran, nalała wody do czajnika, po czym usiadła w pokoju i zamyśliła się. Dopiero głód sprawił, że wróciła do kuchni.

O wpół do dziewiątej przyjechał Matthew. Pod ręką trzymał papierową torbę z jedzeniem na wynos. Na widok Joanny uśmiechnął się i podał jej torbę.

– Duża porcja zapiekanki – oznajmił, pochylił się i pocałował ją w policzek. – Strasznie cię przepraszam. – Posłał jej swój chłopięcy, rozbrajający uśmiech i z namysłem potarł podbródek. – Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że chciałem dla ciebie dobrze. Po wypadku powinnaś była trochę odpocząć zamiast jeździć po całym mieście za jakimś zaginionym pacjentem.

– Chińszczyzna? – spytała, otwierając torbę zjedzeniem i pociągając nosem. – Okej, wybaczam ci.

– Dzięki – odparł. – I przepraszam cię za tę Joannę d’Arc. Naprawdę nie miałem tego na myśli.

Spojrzała mu bacznie prosto w oczy. W porywach gniewu ludzie przeważnie mówią to, co myślą – podsumowała w duchu.

Uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie.

– Moja mama zawsze mawiała, że droga do serca kobiety prowadzi przez żołądek – szepnął jej do ucha.

– Twoja mama to bardzo mądra kobieta – przyznała z przekorą.

Uniósł jej podbródek i spojrzał jej w oczy.

– Powinnaś ją poznać.

– Naprawdę?

Matthew cofnął się i odwiesił kurtkę. Joanna postanowiła nie drążyć tego tematu.

– Wiedziałem, że z tym gipsem nie podejmiesz się żadnych kulinarnych wyznań – wyrzucił jednym tchem. – No i przyniosłem to…

Czasem zastanawiała się, czy rodzice Matthew zaakceptowaliby ją. Myślała, że chyba nie, bo pewnie winiliby ją za to, że odebrała go córce i prawowitej żonie. Niekiedy zadawała sobie pytanie, kto z jego rodziny nienawidzi jej najbardziej. Podobnie jak w bajce o Królewnie Śnieżce, gdy zła królowa zapytuje lusterko o tę najpiękniejszą na świecie, odpowiedź była zawsze taka sama: najbardziej nienawidziła jej Eloise. Joannę bolała ta świadomość. Miała wprawdzie nadzieję, że kiedyś córkę Matthew przestaną obchodzić osobiste sprawy ojca, ale na razie musiała zmierzyć się z jej wrogością.

Poszła do kuchni i sprawną ręką sięgnęła po dwa talerze.

Z pokoju dobiegł ją głos Matthew.

– Pamiętam, jak kiedyś Eloise złamała rękę…

W jednej chwili w kuchni powiało chłodem, jakby przez okna i drzwi przedarł się mróz, wpełzł do holu i stoczył się schodami w dół. Nawet beztroski i niewzruszony Matthew musiał go poczuć, gdy Joanna weszła do pokoju z talerzami w ręce.

– We wszystkim trzeba było jej pomagać – dodał szybko. – Słuchaj, czy oni naprawdę nie daliby sobie bez ciebie rady? Warto było opuszczać wygodne szpitalne łóżko? A do tego ominie cię pyszne szpitalne jedzenie.