Выбрать главу

– Dzień dobry, pani Selkirk – odezwała się.

I nagle czar prysł. Sheila Selkirk zesztywniała, a dziewczynka zamilkła, podbiegła do babci i chwyciła ją za nogi. Na jej twarzyczce malowały się nieufność i strach. Kobieta stała nieruchomo, jakby sparaliżowana.

– Dzień dobry, pani inspektor – odparła. – Spodziewałam się pani – dodała spiętym głosem, jakby czuła się winna.

Joanna zastanawiała się, dlaczego: bo miło spędza czas z wnuczką, czy może ma jakieś inne powody?

Sheila popatrzyła po twarzach funkcjonariuszy i dostrzegła na nich wyraz niezadowolenia.

– A co mam robić, pani inspektor? – spytała obronnym tonem. – Nie jestem hipokrytką. To jest mój lek na cale zło – dodała, gładząc dłonią niesforne loki dziecka. Jej wargi poruszały się nerwowo. – Mam siedzieć w domu i udawać żałobę? Przecież to bez sensu. Jonathan nie żyje, wiedziałam to od samego początku, gdy tylko zniknął ze szpitala – przyznała, siląc się na uśmiech. – Myliłam się tylko co do szczegółów. Myślałam, że to praca i kłopoty finansowe go wykończyły – przerwała, patrząc w dal na dwa sękate drzewa na końcu ogrodu. – Jonathan z natury był pesymistą. Podejrzewałam, że nie wytrzymał i odebrał sobie życie. Ale okazuje się, że się myliłam. Wasi ludzie już u mnie byli i wszystko mi powiedzieli – przyznała. Po jej twarzy przeszedł cień smutku. – Wiem już, że ktoś go zastrzelił. Justin przyjechał do mnie prosto z prosektorium. – Przełknęła ślinę. – Niczym mnie nie zaskoczycie – dodała, rzucając im śmiałe, wyzywające spojrzenie.

Ich uwagę odciągnęło dziecko, które uniosło rączki i zaczęło niecierpliwie ciągnąć babcię za płaszcz. Sheila Selkirk wzięła je na ręce.

– Mój ty najdroższy skarbie – powiedziała pieszczotliwym tonem, po czym podniosła wzrok. – Dziś rano przyjechała Teresa z Lucy, żeby mnie pocieszyć. Dobra z niej kobieta. – Postawiła dziewczynkę na ziemi i skierowała się w stronę domu, którego okna świeciły zapraszająco żółtawym blaskiem. – Jest w domu razem z Tonym. Proszę do środka, napijemy się herbaty. A ty, księżniczko, dostaniesz sok pomarańczowy – zwróciła się do dziewczynki.

Dziecko zachichotało i pobiegło ścieżką w podskokach, wołając za babcią. Weszli do środka tylnymi drzwiami. Mike rzucił Joannie zdziwione spojrzenie i od razu domyśliła się, o co mu chodzi: bestialskie morderstwo Jonathana Selkirka najwyraźniej wcale nie poruszyło jego rodziny. Zastanawiała się, czy to dlatego, że był aż tak podłym człowiekiem, czy może jego najbliżsi byli pozbawieni wszelkich uczuć. To skandal, pomyślała, tak się nie robi. Mogliby wykrzesać z siebie choć odrobinę żalu, nawet jeśli za nim nie przepadali.

Chwyciła Mike’a za ramię.

– Nie oceniaj jej tak surowo – szepnęła wbrew sobie. – Może kobieta po prostu umie zachować stoicki spokój.

Mike wzruszył tylko ramionami.

– Do diabła z takim spokojem – fuknął. – Mam tylko nadzieję, że gdyby jakiś drań wywiózł mnie do lasu i rozwalił mi mózg, to moja żona okazałaby więcej smutku!

Sheila weszła do kuchni, zdjęła małej Lucy kalosze, postawiła je przy piecyku i włożyła na małe stopki różowe kapcie.

– Chodź, kochanie – rzekła. – Pójdziemy poszukać mamusi i dziadka Tony’ego. – Dziewczynka wybiegła do holu, a Sheila Selkirk, Joanna i Mike ruszyli za nią.

Salon wyglądał teraz całkiem inaczej. Było tam jasno,, ciepło i przytulnie, a na pianinie stało mnóstwo rodzinnych fotografii z dzieciństwa, ślubów i innych okazji. Na jednej z nich Joanna rozpoznała Justina Selkirka z jakąś młodą, czarnowłosą kobietą, ale najwięcej było tam zdjęć małej Lucy. Joanna odniosła wrażenie, że Sheila Selkirk nagle odżyła i odnalazła sens i radość życia wśród rodziny i przyjaciół. Przyjrzała się uważniej, jednak nie dostrzegła ani jednej fotografii przedstawiającej ponurą twarz Jonathana Selkirka z drobnym, krótko przystrzyżonym wąsem.

W salonie przy kominku siedziały dwie osoby – siwy mężczyzna w średnim wieku i blada kobieta o czarnych włosach, którą Joanna rozpoznała ze zdjęcia. Na widok obcych przerwali rozmowę. Czarnowłosa kobieta obrzuciła ich wrogim, surowym spojrzeniem, pochyliła się i zdusiła papierosa w spodku.

– Muszę koniecznie kupić popielniczki – oznajmiła wesoło Sheila Selkirk, siadając na sofie. – Kochani, państwo są z policji. Prowadzą śledztwo w sprawie naszego biednego Jonathana.

Naszego biednego Jonathana. Powiedziała to takim tonem, jakby jej mąż rozbił auto w drobnej kraksie.

– To jest Teresa, moja synowa – dodała. – A to mój stary znajomy, Tony Pritchard. Moją wnuczkę Lucy już znacie.

Dziewczynka wdrapała się na kolana matki i wtuliła główkę w jej piersi. Czarnowłosa kobieta była w zaawansowanej ciąży. Utkwiła swe ciemne oczy w Sheili Selkirk.

– Mamo… – odezwała się, zaniepokojona.

– Nic się nie martw, kochanie – uspokoiła ją natychmiast Sheila.

Joanna poczuła się jak intruz, wpraszający się na rodzinną imprezę, która w niczym nie przypominała stypy.

– Przepraszam państwa – zwróciła się do mężczyzny i kobiety. – Ale chciałabym pomówić z panią Selkirk na osobności.

Mężczyzna wstał, szybkim krokiem przeszedł przez pokój i czule objął Sheilę ramieniem.

– Mam zostać z tobą, kochanie? – spytał.

Zaśmiała się.

– Nie trzeba, dziadku Tony. – Mówiła to tak, jakby było to ich prywatny dowcip. – Na pewno sobie poradzę – dodała, posyłając mu czułe spojrzenie. – Jestem już dużą dziewczynką.

Ale mężczyzna nie dał się przekonać:

– Możecie rozmawiać z nią w mojej obecności – zwrócił się do funkcjonariuszy.

– Wykluczone! – warknął Mike. – Niech pan posłucha, panie…

– Pritchard – podpowiedział mu mężczyzna ostrym tonem. – Sheila już mnie panu przedstawiła.

– Dwa dni temu Jonathan Selkirk został zamordowany – oznajmił Mike. – Ktoś porwał go ze szpitala, wywlókł na parking, związał ręce z tyłu i wywiózł za miasto – dodał, zerkając na dziecko, które wciąż trzymało się kurczowo matki. – Pewnie już się domyślacie, co było dalej. – Złożył dwa palce w kształt lufy pistoletu i przytknął sobie demonstracyjnie do karku. – Pif-paf i finito!

Na dźwięk jego słów się wzdrygnęli.

– I czy panu się to podoba, czy nie – ciągnął Mike – naszym zadaniem jest znaleźć sprawcę i ustalić, kto zapłacił może za to… Ale wy najwyraźniej macie to gdzieś i odgrywacie przed nami jakąś komedię. Dziadek Tony! Co za cholernie szczęśliwa rodzinka – dodał z niesmakiem.

Sheila Selkirk nagle pobladła.

– O jakim płaceniu pan mówi?

– Niewykluczone, że ktoś komuś zapłacił, by pozbyć się Jonathana – wyjaśnił Mike powoli, patrząc po ich twarzach. – Wszystko wskazuje na to, że morderstwa dokonał zawodowy zabójca. Może powiecie nam wreszcie, o co tu chodzi?

Obie kobiety zesztywniały. Sheila Selkirk otworzyła usta, ale nic nie powiedziała, a dziecko przestało się bawić koralami matki i podniosło głowę, patrząc na nich wielkimi, bystrymi oczkami.

Wtedy Anthony Pritchard postanowił przerwać ciszę i głośno odchrząknął.

– Państwo go nie znaliście – zaczął spokojnie ściszonym głosem. – Ale to był łajdak, skończony drań. Porozmawiajcie z jego znajomymi. Jonathan był podłym typem, i w pracy, i w domu. Każdemu uprzykrzał tylko życie. Popytajcie ludzi, a przekonacie się, że bez niego wszystkim będzie lepiej – dodał stanowczo.