Выбрать главу

– Jasne, popytamy – rzuciła Joanna lakonicznie.

Rozejrzała się po salonie: nagle zapanowała w nim atmosfera zatruta jadem nienawiści.

– A może to pan wynajął płatnego mordercę? – spytała bez cienia zawahania, wpatrując się w jego wychudłą, orlą twarz i posłała mu zachęcający uśmiech. – Chyba że on pana zawiódł i wtedy postanowił pan sam pozbyć się Jonathana, panie Pritchard…

– Ależ skąd – protestował zaciekle. – W żadnym wypadku. Chce pani wymusić na mnie zeznanie, co? To niech się pani dobrze rozejrzy, pani inspektor. Wokół nie brakuje ludzi, którzy zapłaciliby każdą sumę, byleby tylko pozbyć się Jonathana – wyrzucił jednym tchem.

– Czy ma pan na myśli jakieś konkretne osoby, panie Pritchard?

– Dwie lub trzy, ale radziłbym zacząć od Wilde’a.

Joanna wyjęła notatnik. Sheila Selkirk zgromiła Pritcharda ostrzegawczym spojrzeniem, ale zignorował to.

– Nazywa się Rufus Wilde i jest prawnikiem – ciągnął. – To jego wspólnik. Razem mieli na koncie jakieś machlojki. Sama się pani przekona, ile nakombinowali.

– Dziękuję panu za pomoc.

Pritchard wykonał teatralny ukłon.

Joanna spojrzała na ciężarną, która tuliła do siebie dziewczynkę, i przypomniała sobie o wdowie.

– Mimo wszystko musimy przesłuchać panią na osobności – zakomunikowała.

Piękne, ciemne oczy Sheili Selkirk popatrzyły drwiąco na Joannę.

– A więc chyba nie mam wyboru, pani inspektor?

Joanna wysiliła się na grymas uśmiechu.

– Oczywiście, że ma pani wybór. Może pani odpowiadać na nasze pytania tutaj albo na komendzie. Wszystko mi jedno, gdzie. A jeśli odmówi pani współpracy, to oskarżymy panią o utrudnianie śledztwa.

Sheila Selkirk zgromiła Joannę gniewnym wzrokiem i szybko spuściła głowę.

– To nie będzie konieczne – odparła spokojnym, poważnym tonem, po czym zwróciła się do siwowłosego mężczyzny: – Anthony, kochanie, nastaw wodę na herbatę.

Tony Pritchard wyszedł z salonu, mrucząc coś pod nosem.

Sheila tymczasem podeszła do swojej synowej, schyliła się i pocałowała ją w policzek.

– Dziękuję, że przyszłaś i przyprowadziłaś mi moje kochane słoneczko – powiedziała, głaszcząc małą po policzku. – Wiesz, że kiedy będziesz w szpitalu, bardzo chętnie się nią zajmę.

Teresa Selkirk podziękowała jej lekkim uśmiechem, postawiła dziecko na podłodze i z trudem podniosła się z fotela. Joannie przeszła przez głowę myśl, że ciąża to coś jednak okropnego. Dobrze wiedziała, że nie nadaje się do macierzyństwa bez względu na to, co sądzi Matthew.

Sheila Selkirk dostrzegła niepokój synowej.

– Tylko niczym się nie martw, wszystko będzie dobrze – uspokajała, obejmując ją ramionami.

Teresa posłała jej słaby uśmiech, a mała dziewczynka stała obok, obserwując matkę i babcię szeroko otwartymi, mądrymi oczkami. Sheila Selkirk pochyliła się i ucałowała ją.

– To na razie, mój skarbie – rzekła. – Do jutra.

Lucy chwyciła matkę za rękę i obie wyszły, zostawiając Mike’a i Joannę sam na sam z Sheila.

Odwróciła się do nich z pogodnym uśmiechem.

– Mówiłam już, pani inspektor, że nie jestem hipokrytką. Nie byłam z Jonathanem szczęśliwa – przyznała. – Miałam z nim prawdziwy krzyż pański – dodała po chwili.

Mike wyraźnie poczerwieniał.

Sheila tymczasem przysiadła na sofie, zasępiona.

– I naprawdę związał mu ręce z tyłu? – spytała i nie czekając na odpowiedź, dodała: – Tego mi nie powiedzieli…

– Węzeł był tak cholernie ciasny, że lina wrzynała mu się w skórę – odparł Mike.

Joanna zgromiła go wzrokiem, jakby chciała mu dać do zrozumienia, że to nie jest czas ani miejsce na rozwijanie tego tematu.

– Pani Selkirk – zaczęła. – Pani mąż został brutalnie zamordowany, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Podejrzewamy też, że zabójca był zawodowcem i że ktoś mu za to zapłacił.

Sheila zrobiła zdziwioną minę.

– Rozumiem – wyjąkała i zamilkła, jakby czekała na dalszy ciąg.

Dłonie ułożyła na kolanach i siedziała, nie spuszczając wzroku z Joanny.

– Pani Selkirk… – Joanna przysunęła się bliżej. – Komu mogło zależeć na śmierci pani męża? – spytała. – Albo może inaczej: kto byłby gotów zapłacić za jego zabójstwo? – dodała, by jej słowa odniosły zamierzony skutek.

Sheila Selkirk milczała przez dłuższą chwilę, przygryzając wargi. Joanna i Mike nie bardzo wiedzieli, czy robiła to dla efektu, czy rzeczywiście zastanawiała się nad odpowiedzią.

Gdy wreszcie się odezwała, jej głos brzmiał łagodnie i spokojnie.

– Wielu go nienawidziło. Jonathan z natury był grubiański i ordynarny. Nikt go nie znosił, każdego potrafił wyprowadzić z równowagi. Sama pani rozumie, pani inspektor…

Joanna dostrzegła, że Sheila zwraca się wyłącznie do niej, jakby liczyła na jej kobiecą wrażliwość.

Jeśli sądzi, że jej współczuję, to się grubo myli, pomyślała Joanna.

– Jonathan lubił mieć wszystkich pod kontrolą. Był prawdziwym tyranem – ciągnęła Sheila Selkirk. – Był zgryźliwy i zadufany w sobie. Zawsze musiał mieć rację, nie znosił sprzeciwu – dodała po chwili. – Ale to nie powód, żeby go zabijać, prawda? – spytała z niepokojącym wyrazem twarzy. Trudno było jednak coś więcej w tym odczytać. – Może to któryś z klientów? Jonathan miał do czynienia z różnymi podejrzanymi typami.

– Proszę mówić dalej, pani Selkirk.

– Sama nie wiem – ciągnęła, zakłopotana. – Naprawdę nie mam pojęcia. Rzadko kiedy opowiadał mi o problemach w pracy, chyba że… – tu głos jej zadrżał i nagle straciła rezon.

– Chyba że co?

Sheila Selkirk wykrzywiła tylko wargi. „

– Przecież pani też zna się na prawie. Skończyła pani studia.

Słowa Joanny wyraźnie ją ubodły.

– A co to ma do rzeczy? – fuknęła nagle. – Co pani do tego? Zresztą to nie mógł być żaden z klientów – podsumowała po chwili, patrząc tym razem na Mike’a. – Tacy nie musieliby nikomu płacić, bo sami by go załatwili – dodała, siląc się na czarny humor. – Jonathan często bronił zabójców…

– W takim razie niech się pani zastanowi – przerwała jej szybko Joanna. – Czy pani mąż bronił zabójców, którzy posługiwali się bronią?

Sheila zamyśliła się na chwilę.

– Pamiętam, że czytałam kiedyś o jednym. Spytałam wtedy Jonathana, czy będzie go bronił – odrzekła. – Ale niestety, nie pamiętam, jak ten człowiek się nazywał.

– A kiedy to było? – spytał Mike, wyraźnie zaciekawiony.

– Jakieś osiem czy dziesięć lat temu, nie pamiętam dokładnie. Wiem tylko, że go zamknęli.

Joanna i Mike pomyśleli dokładnie to samo: jak można wypuścić groźnego zabójcę po ośmiu czy dziesięciu latach?

– A ten jego wspólnik, Wilde?

Sheila przewróciła oczami.

– Proszę mi wierzyć, pani inspektor, niektórzy prawnicy są gorsi od przestępców, których bronią w sądzie.

Joanna pokiwała głową.

– A zna pani kogoś, kto ma broń?

– Nie.

– A czy pani ma broń?

Pokręciła głową.

– Wszystko przez ten piekielny list! – wybuchła, po raz pierwszy okazując emocje. – Gdyby nie on, Jonathan na pewno by żył.

– No właśnie, list. Dobrze, że pani o nim wspomniała – zauważyła Joanna.

Sheila Selkirk nie spuszczała z niej wzroku.

– A więc to nie był żaden dowcip – stwierdziła. – Ten list miał jakiś związek z jego zabójstwem…