Выбрать главу

Joanna odszukała je i podała Pugh, która zwróciła szczególną uwagę na jedno z nich.

– Czy sprawca strzelał z broni typu Beretta? – dociekała.

Joanna skinęła głową, a Pugh oparła się na krześle i przymrużyła powieki.

– To niesamowite – mruknęła pod nosem. – Wszyscy płatni zabójcy działają według tego samego schematu. Nie różnią się pod żadnym względem. Zawsze używają tej samej broni i wywożą swoje ofiary gdzieś na pustkowie, przeważnie do lasu. Te nędzne kreatury próbują naśladować mafię – dodała, oglądając zdjęcie. – Od razu można się domyślić, z których książek czerpią pomysły. Zawsze oddają celny strzał w tył głowy, jakby ofiara miała na karku namalowaną tarczę – zauważyła i spojrzała na Joannę z ukosa. – To paskudny sposób na życie, prawda, Piercy?

Joanna kiwnęła głową w osłupieniu.

Pugh trzasnęła zdjęciami o blat biurka.

– A żebyś wiedziała, ile taki drań zarabia – ciągnęła. – Ty czyja możemy tylko pomarzyć o takiej forsie, a przecież to my bronimy ładu i porządku w tym kraju, narażając własne życie.

Joanna siedziała, wpatrzona w kobietę jak w obraz. Po raz pierwszy miała do czynienia z kimś z komendy okręgowej i była pod silnym wrażeniem ich możliwości. Znów pokiwała głową jak zahipnotyzowana.

– Przez takich łajdaków społeczeństwo cierpi najbardziej – kontynuowała Pugh. – Powinno się ich kastrować, żeby się nie rozmnażali – dodała, stukając palcem w zdjęcie pokazujące zbliżenie rany po kuli, a po chwili energicznym ruchem przesunęła je tak, że ukazało się to, na którym widoczna była zmasakrowana twarz Selkirka. – Inaczej szlag trafi prawo, ład i porządek – orzekła niskim, ściszonym głosem, który zabrzmiał jak pomruk tygrysicy. – A narzędziami władzy staną się broń i pieniądze splamione krwią. I pewnie nie podoba ci się to, że wchodzimy wam w drogę – zauważyła, siląc się na uśmiech – ale, niestety, bez nas sobie nie poradzicie.

Joanna zamrugała tylko, siedząc bez słowa, zaskoczona tym, że Pugh tak trafnie odczytała jej zachowanie.

– No więc rozumiesz już, dlaczego moja obecność jest taka ważna?

Zakłopotana, Joanna pokiwała głową.

– Czy to znaczy, że pani wie, kto jest zabójcą? – spytała niepewnie.

– Oczywiście – odparła Pugh, rzucając jej chłodne spojrzenie. – Jasne, że wiem. Wystarczyło tylko przejrzeć te akta. Nieważne, kto wynajął go tym razem. – Parsknęła cierpkim, wymuszonym śmiechem. – Interesuje mnie tylko sprawca – dodała, oparła się na krześle i przymknęła oczy. – Ten drań, który nacisnął spust, a wcześniej wywlókł swoją ofiarę ze szpitala kilka kilometrów za miasto, by dokonać tak potwornej zbrodni, poważnie zagraża społeczeństwu. – Pugh zamilkła na chwilę i zaczęła wertować akta. – Fragmenty mózgu ofiary znaleziono na korze drzew w odległości pięćdziesięciu metrów od miejsca zbrodni – przeczytała. – W odległości pięćdziesięciu metrów – powtórzyła. – To chyba najlepszy dowód niszczycielskiej siły broni. Wystarczyło tylko jedno małe pociągnięcie… Ktoś, kto posuwa się do czegoś takiego dla pieniędzy, musi być kompletnie wynaturzony. – Otworzyła oczy i spojrzała na Joannę. – Mam ochotę powiesić tego drania na jednym z tych drzew.

Joanna milczała. W głowie brzmiały jej słowa Colclougha: ta sprawa cię przerasta, Piercy. Nagle zrozumiała, że Colclough miał rację. Śledztwo w sprawie zabójstwa Jonathana Selkirka przekraczało granice jej wiedzy i doświadczenia. W duchu przyznała rację Colcloughowi i Pugh. Spojrzała pytająco na kobietę.

– A kim jest ten drań?

– Najpierw przekażę tę kulę do laboratorium badań balistycznych. Muszę mieć stuprocentową pewność – odparła. – Całe szczęście, że udało wam sieją znaleźć, zanim któryś z chłopaków wdeptał ją w ziemię. Ale zdaje się, że wiem, kim jest sprawca. Prawdopodobnie to mój stary znajomy, Sycylijczyk – dodała po chwili. – Mieliśmy już okazję się poznać. Daję słowo, że tym razem schwytam tego ptaszka i wsadzę za kratki. – Popatrzyła na Joannę. – Sama się nim zajmę, a resztę zostawię tobie, Piercy – oznajmiła. Jej grdyka poruszała się szybko przy każdym słowie. – Dasz sobie radę, prawda?

Joanna skinęła głową i westchnęła z ulgą. Nie obchodził jej sam sprawca – jakiś prymitywny brutal, gotów z zimną krwią zabić człowieka dla pieniędzy. Najbardziej interesowały ją osobiste pobudki kogoś, kto go wynajął. Zastanawiała się, kto spośród najbliższych znajomych Selkirka nienawidził go tak bardzo, że życzył mu śmierci i na krótko przed zabójstwem dręczył go anonimowym listem.

Znów posłała Pugh pytające spojrzenie.

– Jak pani myśli, ile sprawca zażądał za wykonanie tego zlecenia?

Kobieta była właśnie zajęta przeglądaniem akt.

– Zwykle brał jakieś osiem tysięcy – odparła, nie podnosząc wzroku. – Chyba że podniósł stawkę.

– A skąd pani wie, że to on?

Pugh spojrzała na nią, zniecierpliwiona, jak matka tłumacząca dziecku, dlaczego jeden plus jeden równa się dwa.

– Zawsze używa tej samej broni i kul – wyjaśniła. – I wykorzystuje ten sam modus operandi. Jak już mówiłam, wywozi ofiary na odludzie i w charakterystyczny sposób związuje im ręce. Nazywa się Gallini i pochodzi z południa Sycylii, z rodziny rybackiej, dlatego doskonale zna się na węzłach – dodała, biorąc kolejną kartkę z raportem. – Używa nylonowego sznura najlepszej jakości. Nie oszczędza na narzędziach zbrodni. I ma pewien dziwny zwyczaj, którego bezwzględnie przestrzega: nigdy nie zmienia terminu. Na pewno zastanawialiście się, dlaczego ryzykował porwanie ofiary ze szpitala, skoro gdzie indziej byłoby mu o wiele łatwiej – dodała, wykrzywiając wargi w uśmiechu. – No i widocznie bardzo zależało mu na tych pieniądzach, bo nawet w jego fachu trudno dziś o poważne zlecenie. Gdyby Selkirk zmarł śmiercią naturalną, osiem tysięcy przeszłoby mu koło nosa. A Gallini ma na utrzymaniu całkiem sporą rodzinę i nie mógł na to pozwolić. Zależało mu na czasie, a Selkirk był ciężko chory. Gallini nie zna się na medycynie, ale nawet on w swoim ptasim móżdżku pokojarzył, że ofiara może umrzeć w każdej chwili, a wtedy trzeba będzie pożegnać się z wielką forsą. Dlatego postanowił wykonać zlecenie krótko po tym, jak Selkirk trafił do szpitala, i nic nie zdołałoby go powstrzymać. Cała jego rodzina się wtedy za niego modli – dodała po chwili. – Inny zaczekałby, aż Selkirk wróci do domu, ale Gallini był gotów zaryzykować i zakraść się do szpitala – podsumowała z ponurą miną. – Przez parę godzin snuł się pewnie wokół szpitala i badał teren. Ale tak żeby nikt go nie zauważył.

– To chyba niemożliwe… – przerwała jej Joanna.

– Możliwe – odparła stanowczo Pugh. – Mógł przecież udawać hydraulika, portiera, lekarza w białym kitlu z plakietką albo krewnego pacjenta. Myślisz, że ktoś zwróciłby na niego uwagę? To zawodowiec, próbował już niejednej sztuczki i dobrze wie, jak pozostać niezauważonym. – Pugh wzięła do ręki zdjęcie zaplamionych krwią drzwi. – Poznajesz te odciski?

Ślady na zdjęciu były matowe i ziarniste.

– Chyba miał rękawice – zasugerowała Joanna.

– Bardzo dobrze. A jakie?

– Gumowe?

– Chirurgiczne, psiakrew – wybuchła Pugh triumfalnym tonem. – Oto cały Gallini. W szpitalu przebrał się za lekarza.

W głowie Joanny zaświtała kusząca myśl.

– I pewnie dlatego Selkirk nie protestował, kiedy Gallini wyprowadzał go z sali.

Pugh zamilkła na chwilę, po czym przytaknęła.

– Możliwe, ale i tak coś mi tu nie pasuje. To mi wygląda na słaby punkt w jego taktyce – przyznała, kręcąc głową. – To zupełnie nie w jego stylu, ale nie możemy tego wykluczyć. Najważniejsze, że mamy już na niego haka. W przenośni, oczywiście – dodała pośpiesznie. – Zgubiła go jego własna broń… – Przerzuciła kilka kartek. – Do diabła, nie widzę tu żadnego raportu balistycznego.