Выбрать главу

W domu włączyła magnetowid. Przydatny wynalazek, pomyślała. Z półki ze starymi taśmami wybrała film stosowny do nastroju, nalała do kieliszka czerwonego francuskiego wina, położyła się wygodnie na sofie i przymknęła oczy. Donośne pukanie do drzwi wyrwało ją z głębokiego snu. Za oknem było już ciemno. Przez chwilę leżała, zdezorientowana. Tego wieczoru Matthew był u córki. Kto to może być, zastanawiała się, może Tom?

Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Pukanie powtórzyło się, tym razem jeszcze głośniej.

W świetle księżyca ujrzała znajome blond loki i natychmiast otworzyła drzwi.

– Och, to ty, Caro! – Uściskała przyjaciółkę. – Skąd się tu wzięłaś? Przyszłaś w samą porę.

– Pomyślałam, że może cię zastanę.

– Przyjechałaś do Toma?

Caro mocno objęła ją ramionami i przytuliła.

– Strasznie się cieszę, że znów cię widzę – rzekła. – Tak, przyjechałam do Toma. Mój kochany, wspaniały, wierny Tom! Co ja bym bez niego zrobiła? Zaraz ci powiem, skąd się wzięłam. Którą chcesz wersję: oficjalną czy nie?

– Najlepiej obie.

– No dobrze. – Caro opadła na krzesło. – Tom mówił mi o twoim wypadku. – Zmierzyła Joannę surowym wzrokiem. – Powinnaś bardziej uważać.

– Może to wcale nie z mojej winy.

– No, w każdym razie chciałam się z tobą zobaczyć – rzuciła Caro. – Musiałam się upewnić, że wszystko w porządku.

– A w wersji oficjalnej? – dociekała Joanna podejrzliwie.

– Piszę artykuł – odparła beztrosko Caro. – Wybłagałam szefa, żeby dał mi ten temat – dodała, szczerząc zęby w uśmiechu. – Fatalna historia, co? – Przyglądała się uważnie Joannie, jakby chciała wyczytać z jej twarzy całą prawdę. – Niewinny człowiek, miejscowy prawnik, ląduje w szpitalu z zawałem serca, a potem dostaje kulkę w łeb. – Rzuciła Joannie przenikliwe spojrzenie. – Słuchaj, a może on wcale nie był taki niewinny, co?

Joanna rozłożyła bezradnie ręce.

– Daj spokój, Caro – odparła. – Wiesz dobrze, że nie mogę ci nic powiedzieć.

Caro skrzyżowała długie, zgrabne nogi i oparła się wygodnie.

– Jasne. Chyba lepiej zajrzę do jego żony, trocheja poczaruję…

– No dobrze, zdradzę ci to i owo, jak przyjaciółka przyjaciółce – odrzekła Joanna. – Możesz to wykorzystać w swoim artykule. – Wzięła głęboki oddech. – Wiesz, że sprawą zajęła się komenda okręgowa?

Caro zamrugała powiekami.

– Podejrzewają, że Selkirka załatwił poszukiwany przez nich płatny zabójca.

– A jak się nazywa? – spytała Caro, unosząc brwi.

Joanna znów rozłożyła ręce.

– Tego ci nie powiem, ale daję głowę, że lada chwila go złapią i postawią przed sądem.

– To świetnie. – Caro notowała swoim kanciastym, zamaszystym pismem. – No, mów dalej.

– Hm… Selkirk i Wilde podpadli wydziałowi przestępstw gospodarczych, ale nie mogę ci zdradzić szczegółów.

Caro uśmiechnęła się.

– Cudownie. Dzięki!

– A teraz nastaw czajnik – rzuciła Joanna szorstko. – Ja z moją ręką w gipsie nie dam rady.

Caro znikła w kuchni i wróciła z dwiema filiżankami kawy.

Na stole spostrzegła pudełko, owinięte w ozdobny papier.

– Czy to prezent ślubny, Joanno? – spytała, patrząc na nią radośnie szeroko otwartymi oczami. Podeszła bliżej i usiadła obok niej. – Wychodzisz za mąż, kochanie? I nic nie mówisz? Aleś ty tajemnicza!

– Nie wychodzę za mąż. Matthew kupił mi nowy kask na rower.

Caro zawsze szybko podejmowała rzucony temat. Przymrużyła oczy.

– Aha, rozumiem – rzekła, rozglądając się po pokoju. – A gdzie on właściwie jest?

Joanna wypiła łyk kawy.

– Jane ma na niego haka – odparła ponuro.

Caro spojrzała na nią pytająco.

– Matthew spędza dziś wieczór z Jane – wyjaśniła.

– Hmmm – mruknęła Caro z niedowierzaniem.

– Eloise gra na flecie na szkolnym koncercie – dodała Joanna beznamiętnym tonem. – Jane zawsze wykorzystuje ją jako argument, żeby zobaczyć się z Matthew. Udaje, że chodzi jej o córkę, a tak naprawdę nie chce, żeby zapomniał, że ma żonę. Sama rozumiesz – dodała z goryczą. – Pamiętaj, że masz jeszcze córkę, powtarza mu, jak można tak zaniedbywać własne dziecko? A Matthew w poczuciu winy dwoi się i troi, żeby tylko udowodnić, jakim dobrym jest ojcem.

– Hmmm – mruknęła znowu Caro. – A jak ci się układa z tą małą?

– Nienawidzi mnie z całego serca – odparła Joanna. – A Jane, oczywiście, strasznie się z tego cieszy. Matthew jeździ do niej sam, nigdy mnie ze sobą nie zabiera. Właściwie to wcale jej nie widuję. Chyba trochę na to za wcześnie – dodała, jakby na swoje usprawiedliwienie.

Bystre, inteligentne oczy Caro wpatrywały się badawczo w jej twarz.

– Wiesz, mam wrażenie, że nie tylko Matthew ma poczucie winy – zauważyła, trafiając w samo sedno. Jej szczupła twarz przybrała surowy wyraz. – Ale nie tylko o to chodzi, prawda, Joanno? Za dobrze cię znam. Widzę, że coś cię gryzie.

Joanna zmarszczyła czoło i szybko odrzuciła obawy, o których nigdy nikomu nie mówiła, nawet Matthew. W duchu wiedziała jednak, że wkrótce będzie musiała się z nimi zmierzyć. Popatrzyła bezradnie na przyjaciółkę.

– No, mów, o co chodzi? – ponagliła ją łagodnie Caro.

Joanna westchnęła głęboko.

– To strasznie skomplikowana sprawa. Nie wiem nawet, czy umiem ci to wyjaśnić.

– No, to spróbuj.

– Wiesz, kiedy Matthew odszedł od żony i córki, wcale się tym nie przejmowałam, bo wiedziałam, że i tak nie był z nimi szczęśliwy – zaczęła, marszcząc brwi. – Ale teraz wiem, że gdyby nie ja, to nigdy by ich nie zostawił, nawet za cenę własnego szczęścia.

– No cóż, minęło już pół roku, a wy wciąż mieszkacie osobno – zauważyła Caro.

Joanna skinęła głową. Słowa przychodziły jej coraz trudniej.

– Mam wrażenie, że każde z nas dąży do czegoś innego – ciągnęła. – Jemu zależy na stałym związku, na nowej rodzinie… Kilka razy wspomniał nawet o dzieciach. – Po tych słowach Joanna nagle poczuła ulgę. Ta myśl gnębiła ją już od dłuższego czasu. – On chyba myśli o małżeństwie.

– A ty?

– Nie chcę być kurą domową – ucięła. – Chcę zostać w mojej pracy.

– Możesz przecież pracować na pół etatu.

– O nie – pokręciła głową. – Nie ma mowy. Praca w policji nie dzieli się na etaty. Tu w każdej chwili trzeba być gotowym do akcji. Nie ma czasu na małżeństwo i rodzinę.

– I jak ty to sobie wyobrażasz?

– Nie wiem. Ale za nic w świecie nie chcę mieć dzieci – dodała.

Caro opadła na sofę.

– O rany – jęknęła.

– Najbardziej boję się tego – mówiła dalej Joanna, czując pod powiekami piekące łzy – że jeśli powiem o tym Matthew, to odejdzie i wróci do żony. Matthew źle się czuje sam w pustym mieszkaniu – dodała po chwili. – Namawia mnie, żebym sprzedała swój dom, a potem pobierzemy się, znajdziemy własny kąt i tak dalej. – Zaśmiała się cicho. – A ja nic nie robię w tym kierunku i próbuję grać na zwłokę. – Podniosła się z miejsca. – Tyle że nie mogę zwlekać w nieskończoność, Caro.

Matthew nie zadzwonił ani wieczorem, ani następnego ranka, ale Joanna wiedziała, że za kilka dni się odezwie. Błagalne prośby Jane i łzy Eloise zawsze powodowały mu mętlik w głowie i przyprawiały go o poczucie winy, dlatego po wizycie w domu nigdy nie jechał prosto do Joanny, tylko znikał na parę dni, żeby dojść do siebie.