Były to masywne drzwi, o wiele trudniejsze do wyważenia niż każde inne i policjanci musieli użyć siekiery. Wreszcie puściły. Weszli do ciemnego przedpokoju i następnymi drzwiami przeszli do salonu. Zasłony wciąż były zasunięte.
W mroku dostrzegli leżącą na sofie sylwetkę pielęgniarki, a w powietrzu unosił się lekki trupi swąd.
Wszyscy czworo zamarli, bo choć w duchu spodziewali się najgorszego, to widok, który zastali, był dla nich wstrząsający. Wreszcie Joanna przerwała ciszę. Podeszła do denatki i dotknęła jej twarzy: była lodowato zimna.
– Wygląda na to, że tym razem morderca wykonał brudną robotę nie na zlecenie, ale żeby zadbać o własny interes – oznajmiła ściszonym głosem, po czym rzuciła kilka poleceń do krótkofalówki. Towarzyszyło jej przerażające poczucie deja vu. – Przyślijcie tu ekipę śledczą i patologa – nakazała i podała adres. Następnie zwróciła się do dwóch funkcjonariuszy: – Lepiej niczego tu nie dotykajmy, żeby nie zatrzeć dowodów. Rozejrzyjmy się tylko po mieszkaniu, a resztę zostawmy ekspertom. Sprawdźcie najwyżej, czy przy oknach nie ma śladów włamania. – W duchu dręczyło ją poczucie winy.
Jak zwykle, postanowiła podzielić się swoimi myślami z Mikiem.
– Mogliśmy być bardziej czujni…
Pokręcił energicznie głową.
– Daj spokój, Jo. Nawet nie zdążyła się przebrać. Zamordowano ją, jeszcze zanim dowiedzieliśmy się o śmierci Selkirka. Nie mogliśmy nic zrobić.
Ale widok martwej pielęgniarki prześladował ją uporczywie jak jakaś zjawa. Gdyby od razu się domyślili, że drzwi przeciwpożarowe zostały otwarte od wewnątrz, to baczniej obserwowaliby wszystkich troje dyżurujących – uznała w duchu. Zerknęła przelotnie na spuchniętą, zsiniałą twarz denatki i na język wystający spomiędzy jej warg. Tak naprawdę to ludzie niewiele wiedzą o swoich współpracownikach, pomyślała. Przełożona poręczyła za tę dziewczynę, a tymczasem Yolande Prince nie tylko miała współudział w porwaniu Selkirka, ale prawdopodobnie sama zaprowadziła Galliniego na salę, gdzie stało łóżko z pacjentem, wyłączyła kardiograf, pozrywała elektrody i pomogła wywlec chorego ze szpitala. Tylko co ją do tego skłoniło, zastanawiała się Joanna. Jedynym motywem musiały być pieniądze, bo skoro ktoś był gotów zapłacić sporą sumę za zabójstwo Selkirka, to na pewno nie zawahał się dorzucić trochę więcej za pomoc pielęgniarki.
A do tego jeszcze ten list, przez który Selkirk trafił do szpitala.
Gdy przechadzała się po mieszkaniu denatki, ogarnęło ją poczucie żałosnej klęski. Co z tego, że zebrała najważniejsze informacje, skoro wciąż nie znała powodów, dla których zamordowano Jonathana Selkirka i Yolande Prince. Rozmawiając z pielęgniarką, przekonana była, że zdołała ją rozgryźć i ani przez chwilę nie podejrzewała jej o współudział w porwaniu Selkirka.
Znów zerknęła w stronę martwego ciała. Tym razem jej wzrok padł nie na twarz dziewczyny, ale na jej ściemniały, pomięty fartuch, grube rajstopy, ciężkie buty. Dlaczego? To pytanie bębniło jej w głowie i gdyby nie towarzyszący jej policjanci, pewnie wykrzyczałaby je na głos. Dlaczego? Dziwnym trafem jedyna odpowiedź, która przychodziła jej na myśl, to śmierć Michaela Frosta.
Do pokoju weszło dwóch funkcjonariuszy.
– Znaleźliśmy martwą papugę – oznajmił ponuro jeden z nich. – Widocznie zdechła z głodu.
Mike rzucił Joannie badawcze spojrzenie. Jej oczy napotkały jego wzrok i oboje wiedzieli już, że prześladuje ich to samo pytanie.
– Po co dała się w to wciągnąć?
Wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia.
Czekanie na ekipę śledczą i patologa zawsze się dłużyło, więc dla zabicia czasu jeszcze raz obejrzeli miejsce zbrodni, ale nie dostrzegli nic, co pomogłoby znaleźć odpowiedź na nurtujące ich pytanie. Było tam jedynie kilka listów i zdjęć, które nie wyjawiły żadnych tajemnic.
Yolande żyła skromnie, ale potrafiła utrzymać czystość. Nie miała luksusów, nosiła gotowe ubrania, kupione w sieci popularnych sklepów, i używała niedrogich perfum ze średniej półki. To samo można było powiedzieć o jej kosmetykach i urządzeniach kuchennych. Mieszkanie urządzone było przyjemnie, ale bez polotu. Nic nie wskazywało na to, by jego właścicielkę cechowała chciwość.
– Wiesz, chyba jednak nie zrobiła tego dla pieniędzy. Mike zmarszczył czoło. – Jakoś nie widzę innego powodu.
– Nieważne, tak sobie tylko pomyślałam – odparła przepraszająco. – A może z jakichś moralnych pobudek?
– Myślisz, że chciała zemścić się za Rowenę Carter?
Joanna skinęła głową, a Mike zaśmiał się cierpko.
– Na pewno wiedziała o wypadku, ale chyba nie wydaje ci się, że przeistoczyła się w anioła zemsty.
Patrząc na niego, dostrzegła, jak po namyśle jego twarz nagle spoważniała.
– Wiesz, to całkiem możliwe – rzekł.
– A więc musiała kontaktować się z kimś, kto zlecił zabójstwo Selkirka.
– Na to wygląda – przyznał niepewnie.
– No i ten ktoś przekonał ją, żeby pomogła w porwaniu Selkirka ze szpitala. Ciekawe tylko, czy to był ktoś spośród jej znajomych. – Przerwała i zamyśliła się. – W każdym razie wiedział, jak ją przekonać.
– Może zwyczajnie ją zaszantażował.
– Właśnie. I przypomniał jej tragiczną śmierć Michaela Frosta. Wracamy do punktu wyjścia, Mike. – Spojrzała na niego bystrym wzrokiem. – Spokojna, skromna dziewczyna, ukochana córka i wzorowa pracownica bierze udział w płatnym zabójstwie. – Wypowiadając te słowa, Joanna kręciła głową z niedowierzaniem. – To niesamowite. Jakoś nie mogę w to uwierzyć – przyznała, zerkając na zwłoki pielęgniarki. – I pomyśleć, że dałam się jej nabrać…
Mike milczał, więc postanowiła wyrazić na głos swoje myśli.
– Pamiętasz, co mówił O’Sullivan? Podobno rozmawiała z Frostem godzinę przed jego samobójstwem. – Spojrzała Mike’owi w oczy. – Ciekawa jestem, co jej wtedy powiedział.
– Tego nigdy się nie dowiemy, Jo.
– Ale możemy się chyba domyślić, prawda, Korpanski?
Mike podrapał się w podbródek. Zawsze tak robił, kiedy próbował się skoncentrować, ale gdy tylko zorientował się, że skrobanie paznokciem o zarost irytuje Joannę, natychmiast przestał i podniósł na nią wzrok.
– Gdyby wiedziała, że ktoś chce zamordować Selkirka, to by się w to nie mieszała – orzekł. – Pamiętasz, jak mówiła, że Selkirk na pewno się znajdzie? Może myślała, że został porwany dla okupu – dodał niepewnie.
– Możliwe – przytaknęła mu.
Jeden z umundurowanych policjantów wszedł do mieszkania po przeszukaniu terenu wokół budynku.
– Żadnych śladów włamania – stwierdził. – Wygląda na to, że sama wpuściła zabójcę do domu.
Joanna schyliła się nad ciałem dziewczyny i przyjrzała się z bliska jej szyi: była owinięta nylonowymi rajstopami, które teraz zwisały luźno po bokach.
– Wyjdźmy na zewnątrz – rzuciła nagle.
Na dworze zapadał zmierzch, światła miasta lśniły fałszywym blaskiem, a któreś z nich oświetlało gdzieś twarz mordercy. W oddali słychać było nieustanny warkot ciągnących drogą aut, ale nigdzie ani śladu błyskających świateł wozów policyjnych.
– Trzeba zacząć wszystko od nowa, Mike – uznała stanowczym tonem. – Musimy jeszcze raz przesłuchać Selkirków, z dziadkiem Tonym włącznie. – Zamilkła, zgrzytając zębami. – Teraz jestem gotowa podejrzewać nawet tę małą śliczną Lucy i jej ciężarną mamuśkę.
Mike spojrzał na nią, zdziwiony.
– A potem jadę do Carterów – ciągnęła. – Wiem, że stracili dziecko, i bardzo im współczuję – dodała, widząc minę Mike’a. – Ale muszę odszukać zabójcę Selkirka, a ślad prowadzi do nich.
– Mylisz się, Joanno – zaprotestował. – Oni nie posunęliby się do tego, żeby zabić pielęgniarkę.