Выбрать главу

– Nawet za cenę zemsty na Selkirku?

Pokręcił głową.

– Od wypadku minęły trzy lata.

Była wściekła, że w duchu musiała przyznać mu rację. Carterowie nie mieli powodu, by zamordować pielęgniarkę. Cała ich nienawiść skierowana była przeciwko temu, który potrącił i zabił ich córkę, ale nie stracili jeszcze ludzkich odruchów i na pewno nie zamordowaliby Yolande Prince.

Sfrustrowana biernym czekaniem na Matthew i ekipę śledczą, wróciła do ciasnego pokoju. Tam zaczęła dręczyć ją inna koszmarna myśl.

– Jesteś pewien, Mike, że Michael Frost popełnił samobójstwo? – spytała.

Jego odpowiedź była jak zwykle prozaiczna.

– A co, morderstwo przez wypchnięcie z okna? Przecież to kompletna amatorszczyzna.

Znów musiała przyznać mu rację.

– Może powinniśmy skupić się na tym, dlaczego Frost to zrobił.

– Co masz na myśli? – spytała, poirytowana.

– Dlaczego popełnił samobójstwo.

Zmarszczyła czoło.

– Bo cierpiał na depresję.

– Zgadza się, ale z jakiego powodu?

Spojrzała mu w oczy.

– A skąd mam wiedzieć?

– Zawsze chyba jest jakiś powód. Kto wie, czy to nam czegoś nie wyjaśni.

– W takim razie zbadajmy to – zgodziła się, nie spuszczając z niego wzroku. – Może ktoś coś wie.

– Yolande na pewno wiedziała – zauważył. – W końcu to ona rozmawiała z nim na krótko przed jego śmiercią. Daję głowę, że wszystko jej powiedział. Na pewno wiedziała, co go gryzło, i może właśnie dlatego postanowiła pomóc zabójcy Selkirka. Wiem, że się nie mylę, Jo – dodał obronnym tonem.

– I ryzykowałaby własne życie?

Mike stanął tuż za nią.

– Nawet się nie broniła – stwierdził, rozglądając się wokoło. – Idealny porządek, wszystko na swoim miejscu. Siedziała sobie spokojnie, a on podszedł z tyłu i ją udusił.

Kiedy ekipa śledcza wreszcie dotarła na miejsce, Joanna z zadowoleniem obserwowała, jak sprawnie zabrali się do pracy: najpierw zbadali drzwi, potem dywan w przedpokoju, a następnie ściany. Rozprowadzali pędzelkiem po powierzchniach proszek daktyloskopijny i przy pomocy taśmy klejącej pobierali odciski palców z długich zasłon.

Był z nimi fotograf policyjny, który fotografował pokój z każdej strony i przedstawiał położenie wszystkich przedmiotów w pokoju na specjalnych diagramach, które miały posłużyć jako materiał dowodowy w sądzie. Tymczasem w korytarzu zaczęli gromadzić się sąsiedzi. Joanna poleciła dwóm umundurowanym funkcjonariuszom spisać zeznania.

– Porozmawiam z każdym, kto zezna, że cokolwiek widział.

Policjanci skinęli posłusznie głowami i wyszli z mieszkania.

Matthew przyjechał dopiero jakieś pół godziny później, do tej pory czas wlókł się niemiłosiernie. Wreszcie Joanna usłyszała za oknem warkot parkującego auta, następnie ktoś wbiegł na górę, przeskakując po dwa schody na raz, i wszedł do mieszkania. W drzwiach ujrzała jego sylwetkę: miał na sobie sportowe buty męskie, dżinsy i granatowy sweter. Jego włosy koloru miodowego były lekko zmierzwione. No i nareszcie ta znajoma twarz. Uśmiechał się.

– Dobrze, że odwołałaś nasze spotkanie – zauważył smutno.

Skinęła głową, krzywiąc się.

– Posłuchaj, Matthew – zaczęła przyciszonym głosem, nieco speszona obecnością tylu policjantów. – Wiem, że czeka nas poważna rozmowa, ale musimy z tym zaczekać, dopóki nie skończę tego śledztwa. Przepraszam cię, ale mamy teraz mnóstwo pracy.

Spojrzał na nią przelotnie z wyrzutem w oczach, jakby sugerując, że go lekceważy.

– Czy ty nie widzisz, Joanno, że nasz związek wisi na włosku? – spytał prawie szeptem. – Bardzo się o nas boję.

Zrobiła smutną minę, nie wiedząc, co mu odpowiedzieć. Wybawił ją sierżant Barraclough, który stanął za nią i chrząknął znacząco.

Położyła dłoń na ramieniu Matthew.

– Gdy tylko to się skończy, wyjedziemy na weekend – rzuciła szybko. – Pojedziemy w jakieś cudowne miejsce, obiecuję ci to. Tylko proszę cię, Matthew, nie martw się tak…

Przez chwilę patrzył na nią bez mrugnięcia, po czym odwrócił się i podszedł do ofiary. Jego zachowanie od razu się zmieniło. Przyglądając się badawczo szczupłej twarzy denatki, założył rękawice chirurgiczne i otworzył swoją czarną torbę.

– Okropna sprawa – stwierdził, dotykając palcem owiniętych wokół szyi rajstop, po czym uniósł powiela i zajrzał w szkliste oczy. – Porobiły się wybroczyny – mruknął i obejrzał język ofiary.

Joanna już nie raz widziała go przy pracy. Robił to jak zwykle szybko i sprawnie.

Wszystko zabrało mu jakieś dziesięć minut.

– Na oko wygląda, że dziewczyna leży tu od trzech czy czterech dni – orzekł. – Zaczęła się już rozkładać – dodał i uśmiechnął się przepraszająco. – Wybacz – rzucił, unosząc dłonie. – Wiem, że tego nie cierpisz. Sama zgadnij, co było przyczyną śmierci – dodał, dotykając rajstop na szyi denatki. – Łatwo mu poszło. To solidny materiał, wystarczyło mocno pociągnąć. Nie musiał nawet wiązać pętli, tylko z całej siły pociągnął, a końce skrzyżował z tyłu. Facet działał z zaskoczenia i miał silne ręce.

– Facet? – zdziwiła się. – A więc to nie mogła być kobieta?

Pokiwał głową.

– Owszem. Wystarczy, że działała szybko i miała zwinne nadgarstki – wyjaśnił, stukając w gips Joanny. – Tobie na pewno by się to nie udało, Jo.

– Dzięki – fuknęła. – Przynajmniej jedną możemy wykluczyć.

– Pewnie miała coś wspólnego z zabójstwem Selkirka, co? – spytał, ściągając gumowe rękawice.

Joanna skinęła głową.

– Była wtedy w szpitalu na dyżurze nocnym i prawdopodobnie wpuściła zabójcę.

Matthew uniósł brwi.

– Czyli załatwił ją ten sam facet…

– Wykluczone – odparła stanowczo. – To kompletnie nie w jego stylu.

– No więc kto?

– A skąd mam wiedzieć?

– A kiedy widziano ją żywą po raz ostatni?

– Tego samego dnia, kiedy zaginął Selkirk. Sama ją przesłuchiwałam – dodała po chwili.

– W takim razie ktoś załatwił ją parę godzin po przesłuchaniu – podsumował, odwracając głowę. – A w szpitalu nikt się o nią nie pytał?

– Ktoś zadzwonił, podał się za jej matkę i zgłosił, że Yolande jest na zwolnieniu. Wszystko się zgadzało: dziewczyna była w takim szoku, że lekarz mógł zalecić jej parę dni odpoczynku. Nikt niczego nie podejrzewał.

– Wygląda na to, że została zamordowana krótko po tym, jak wróciła z pracy – podsumował, siląc się na blady uśmiech. – Wciąż ma na sobie fartuch.

Spojrzała na niego: w jego oczach pojawił się błysk.

– Jasne, zauważyliśmy.

– Och, przepraszam – rzucił, unosząc teatralnie rękę. – Nie miałem zamiaru cię pouczać.

– Całe szczęście.

– Skontaktuję się z koronerem i umówię go na sekcję zwłok na jutro na dziewiątą rano. Pasuje ci?

Skinęła głową.

– Ostatnio mam przez ciebie mnóstwo roboty – zauważył, posyłając jej czuły uśmiech.

– Strasznie mi przykro. – Spojrzała na ciało dziewczyny. – Bardzo mi jej żal. Dobra była z niej dziewczyna.

Joanna wyjrzała przez okno. Nawet w ciemności jej wzrok wyłonił znajome kształty wież kościelnych, światła nocnego supermarketu, a w oddali mroczne, opustoszałe wrzosowisko Staffordshire. Westchnęła głęboko.

Nagle coś ją tknęło i ruszyła do kuchni, gdzie zastała Mike’a.

– Tamtego dnia rano Selkirk dostał list – zaczęła powoli.

Mike kiwnął głową.

– Ktoś chciał go nastraszyć i udało mu się, bo facet natychmiast dostał zawału. Już miał zaprotestować, ale Joanna weszła mu w słowo: – Wcale nie twierdzę, że ten, kto wynajął Galliniego, na to liczył, ale Selkirk bardzo się tym przejął, zwłaszcza że już kiedyś dostawał podobne listy od rodziny Carterów – ciągnęła, czekając na jego reakcję.