– Molly? A, tak. – Poszli za nią jasnym, słonecznym korytarzem, na końcu którego były zamknięte drzwi.
W którymś z pokojów grało radio i Joanna usłyszała melodię jakiegoś hymnu. Przymknęła powieki i przez chwilę miała wrażenie, że znów jest małą dziewczynką i wpatruje się w oświetlone słońcem witraże, a kiedy już otworzyła oczy, poczuła smakowity zapach niedzielnego obiadu. Molly Frost siedziała w kolejnym pokoju, na wózku, i nagle Joanna zdała sobie sprawę z ogromu jej cierpienia. Zrozumiała, że złamana ręka w gipsie po zderzeniu z ciężarówką to nic w porównaniu z tym, co przeszła ta kobieta. Minęło już pięć lat, odkąd potrącił ją samochód, ale Molly wciąż cierpiała i była na to skazana przez resztę życia.
Twarz miała wykrzywioną z bólu, a na jednym policzku widniała głęboka szrama. Na widok policjantów kobieta wskazała na krzesła, z trudem poruszając ręką. Joanna spuściła wzrok i spojrzała na koc, leżący płasko na wózku. Ale Molly Frost była twarda i odważnie spojrzała Joannie w oczy.
– Inspektor Joanna Piercy? – spytała, zerkając na stertę gazet w kącie pokoju.
Joanna skinęła głową.
– Dużo o pani czytałam. Podobno nieźle sobie pani radzi z przestępcami.
– Jak dotąd, miałam chyba szczęście – odparła Joanna powściągliwie. – Ale to śledztwo nadal jest dla mnie zagadką.
– I dlatego przychodzi pani do mnie? – Molly Frost spojrzała pytająco na Joannę. Miała ładne, brązowe, kręcone włosy. – Do beznogiej kobiety na wózku inwalidzkim?
Joanna nic nie odpowiedziała.
Molly Frost wzięła głęboki oddech.
– Pani może mówić o szczęściu, a ja już nie. I wcale mi nie żal tego Selkirka – dodała powoli. – Wiem, że to była okrutna śmierć, ale ten człowiek zniszczył życie tylu ludziom, że trudno mu współczuć. – Przełknęła nerwowo ślinę. – Odebrał nam wszystko: Carterowie stracili córkę. Rowena była naprawdę kochanym dzieckiem. A ja straciłam przez niego zdrowie i radość życia – dodała. – Ale najbardziej przeżył to Michael…
Przerwała im pielęgniarka, która szybkim krokiem weszła do pokoju.
– Czas na morfinę, Molly – oznajmiła, manipulując przy strzykawce połączonej z cienką, plastikową rurką.
Molly przyglądała się jej beznamiętnym wzrokiem.
– Morfina złagodzi ból w moim strzaskanym kręgosłupie – wyjaśniła spokojnym tonem. Nagle w jej oczach zabłysnął gniew. – Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co przeszedł mój biedny Michael. – Popatrzyła na Joannę, potem na Mike’a. – Czasami pocieszam się tym, że wyskoczył z okna, by doświadczyć tego co ja i przekonać się, jak to jest żyć w ciągłym bólu, z połamanym kręgosłupem. Ale w głębi duszy wiem, że to nieprawda. Skoczył, bo chciał się zabić – podsumowała, przymykając powieki. Żadne z nich nie odezwało się ani słowem, a Molly Frost rzuciła im cierpkie, ironiczne spojrzenie. – Wniosłam potem oskarżenie i szpital wypłacił mi odszkodowanie – dodała, przełykając ślinę.
– A który adwokat prowadził tę sprawę?
Molly Frost wykrzywiła twarz w grymas.
– Na szczęście nie Selkirk – odparła. – To był ktoś z firmy prawniczej O’Donnell’s – dorzuciła z zaciętą miną. – Doradził mi, żebym żądała odszkodowania, i zapewnił mi pomoc prawną.
– I ile pani wypłacili?
– Dwanaście tysięcy – szepnęła Molly, usiłując powstrzymać emocje. – Tyle mój Michael był dla nich wart. Poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. – Zamrugała oczami. Łzy spływały jej po policzkach. – Ale chyba nie przyszliście po ty, by wysłuchiwać moich dramatów, prawda? – Obrzuciła ich chłodnym, bystrym spojrzeniem.
– Tyle pewnie już sami wiecie.
Joanna skinęła głową.
Molly Frost spojrzała jej odważnie prosto w oczy.
– No więc po co przyszliście?
Joanna wytrzymała jej spojrzenie. Pochyliła się bliżej.
– Pani Frost, co łączy samobójstwo pani męża z morderstwem Selkirka?
– Nie wiedziałam, że te dwie sprawy mają ze sobą coś wspólnego – odparła, zdziwiona.
– Właśnie próbujemy to ustalić. – Joanna postanowiła nakłonić kobietę, by ta zrobiła następny ruch. – A jak pani myśli?
– Bardzo chciałabym w to wierzyć – odparła Molly. – W końcu należało mu się za tę biedną małą Rowenę, za moje kalectwo, a przede wszystkim za Michaela. Ucieszyłabym się, gdyby ta parszywa świnia zapłaciła za swoje krzywdy, ale niestety, nic nie wiem – przyznała, skubiąc koc, który zwisał płasko zamiast nóg. Obróciła się na wózku twarzą do Joanny. – Niech pani sama powie, pani inspektor: czy nie chciałaby pani zemścić się na człowieku, który spowodował wypadek i złamał pani rękę?
– A skąd pani o tym wie?
– Czytałam w gazecie. Niech mi pani powie: chciałaby się pani zemścić czy nie?
Joanna zrozumiała, że jej wypadek był niczym w porównaniu z tym, przez co przeszły te dwie rodziny z winy Selkirka. Zaskoczona, pokiwała głową.
Molly nie spuszczała z niej wzroku.
– Selkirk został zastrzelony, prawda?
– Tak, przez płatnego zabójcę – wtrącił niedelikatnie Mike.
– I myślicie, że to ja go wynajęłam?
Żadne z nich nic nie odpowiedziało. Molly oparła się na wózku.
– Rozumiem – rzekła powoli.
– Czy po samobójstwie męża kontaktowała się pani z Yolande Prince?
Zamiast udawać, że nie wie, o kim mowa, Molly Frost przytaknęła.
– Biedaczka, chciała dla nas jak najlepiej – powiedziała, zerkając na Mike’a. – Rozmawiałam z nią po śmierci Michaela. Była zdruzgotana. Twierdziła, że to jej wina – dodała po chwili zawahania.
– Bo nie podała mu leków?
Molly skinęła głową.
– Próbowałam jej tłumaczyć, że to nie przez nią Michael się zabił. Mówiła, że zrobi wszystko, żeby nam pomóc. No i dotrzymała słowa – dodała smutno.
– Co pani ma na myśli? – spytała łagodnie Joanna.
Molly poruszyła się nerwowo na wózku.
– Podobno była zamieszana w zabójstwo Selkirka.
– Skąd pani wie?
– Carterowie mi mówili, że znaleziono ją martwą w jej mieszkaniu, a wcześniej czytałam, że w nocy, kiedy zginął Selkirk, miała dyżur w szpitalu, no i wyciągnęłam wnioski. Carterowie to dobrzy ludzie – dodała obronnym tonem. – Zaprzyjaźniłam się z nimi. Często tu do mnie wpadają, a kiedy nie mogą przyjść, to zawsze dzwonią. – Wskazała na telefon na szafce. – Tyle razem przeżyliśmy. Byłam przy ich córce, kiedy… – Głos jej się urwał i nie dokończyła.
Joanna spojrzała na Mike’a: siedział przygarbiony. Postanowiła zadać jeszcze jedno pytanie.
– A co pani mąż napisał w pożegnalnym liście?
– To już nie pani interes – rzuciła Molly, zirytowana. – To są sprawy osobiste między mną a Michaelem i nikt nie ma prawa się do tego wtrącać. Zapewniam panią tylko, że nie mam nic wspólnego z zabójstwem Selkirka – dodała.
Siedzieli potem oboje w biurze Joanny, popijali kawę i omawiali każdego z podejrzanych.
– Czy wiadomo już coś o ich kontach bankowych? ‘- Joanna zwróciła się do Mike’a z nadzieją w głosie.
– Nikt ostatnio nie przelał żadnej większej kwoty.
– Tak myślałam. To byłoby zbyt naiwne – zauważyła.
Pochyliła się do przodu i dłonią podparła podbródek.
– No i co sądzisz o tej Molly?
Mike utkwił w niej swoje ciemne oczy.
– Myślisz, że mogła wynająć zabójcę?
Pokiwał głową.
– Całkiem możliwe – odparł powściągliwie.
– Właściwie to nawet nie miałaby wyboru – kontynuowała Joanna. – Bo przecież sama nie mogła go zabić.
– Tylko po co tak długo z tym zwlekała? – dziwił się. – Od jej wypadku i samobójstwa męża minęło już tyle czasu. Dlaczego zdecydowała się dopiero teraz?