Выбрать главу

– Niech nam pani powie, jaką sumę pani odziedziczyła?

– Nie wiem. Nie mam pojęcia – odparła, patrząc na Joannę niewinnym wzrokiem. – Nawet do głowy mi nie przyszło… Ani przez chwilę. To dla mnie kompletny szok.

– Nie wątpię.

Dziewczyna zrobiła nadąsaną minę, wykrzywiając swe błyszczące, czerwone wargi i w jednej chwili jej ładna buzia zmieniła się w groteskową maskę. Joanna obserwowała ją bardzo uważnie. To nie uroda, pomyślała, to sztuczny blichtr. Ta dziewczyna jest strasznie nienaturalna, a taka forsa to dla niej wszystko. Samantha znów zamrugała.

– A co pani Selkirk… – zaczęła.

– No właśnie. Pani Selkirk nie darzy pani sympatią – dopowiedziała Joanna.

– Twierdzi, że zabawiała się pani z jej mężem – dorzucił z tyłu Mike.

Dziewczyna zrobiła oburzoną minę.

– To nieprawda – zaprotestowała. – To kompletna bzdura. Między nami nigdy nic nie było.

– A może to był tylko niewinny flirt? – drążyła uparcie Joanna. – Taka drobna kokieteria?

– Nie ma pani prawa jej o to posądzać – odezwał się męski głos.

W drzwiach zjawił się Rufus Wilde. Miał groźną, zaciętą minę, jak na prawnika przystało.

– To są insynuacje.

– Ja tylko tak z czystej ciekawości – odparła Joanna. – Bo niby z jakiego powodu Jonathan Selkirk zapisał pana córce wszystkie swoje pieniądze? – spytała wprost, nawet nie siląc się na delikatny ton. – Czym sobie zasłużyła na taką nagrodę?

– Tylko nie tym tonem, pani inspektor – zagrzmiał Wilde, mrużąc oczy. – Jonathan bardzo polubił moją Samanthę. Byliśmy mu bliżsi niż jego własna rodzina.

– Polubił? – Mike zacisnął szczękę. – Ja też polubiłem wiele osób, ale nawet nie przyszłoby mi do głowy zapisywać im w spadku pieniądze.

Joanna odkaszlnęła znacząco.

– Drodzy państwo – zaczęła, uświadamiając sobie, że czeka ją konfrontacja z kolejną rodziną. Wiedziała, że bez względu na konsekwencje, ojciec i córka będą trzymali się razem. Zastanawiała się tylko, czy to typowa cecha prawników. – To bardzo podejrzana sprawa, że Jonathan Selkirk zapisał pani wszystkie pieniądze, skoro łączyła was jedynie przyjaźń. Przypominam wam, że tu chodzi o podwójne morderstwo.

Wilde popatrzył na córkę.

– Czy pani wiedziała, że pan Selkirk zamierzał zapisać pani pieniądze?

Dziewczyna pokręciła głową, rzucając ojcu przelotne spojrzenie, jakby szukała u niego aprobaty, a ten niepostrzeżenie skinął głową.

– A gdzie państwo byli w zeszły wtorek rano?

– W firmie – odparli niemal jednogłośnie.

Rufus Wilde odchrząknął nerwowo.

– Przez chorobę Jonathana mieliśmy mnóstwo pracy – wyjaśnił. – Ktoś musiał zająć się sprawami firmy.

– No tak, rzeczywiście – przyznała Joanna, mierząc Rufusa Wilde bacznym spojrzeniem. – Przecież wydział przestępstw gospodarczych depcze wam po piętach. Panie Wilde, jeśli pani Selkirk zaskarży testament, to jakie ma szansę na to, by wygrać sprawę? Niech mi pan powie szczerze, w końcu jest pan prawnikiem.

Wilde odkaszlnął.

– Córka jest skłonna pójść na ugodę… – zaczął.

– I zamknąć usta pani Selkirk? – dorzuciła szorstko Joanna. – Proszę odpowiedzieć na moje pytanie.

– W świetle prawa każdy testament jest ważny, chyba że istnieją dowody na to, że jego autor był niezrównoważony psychicznie – wyrecytował.

Joanna dostrzegła na jego twarzy wyraźny niepokój, który sprawiał jej dziwną satysfakcję. Dobrze mu tak, pomyślała.

– A czy Jonathan Selkirk był niezrównoważony psychicznie? – spytał oschle Mike.

Wilde popatrzył po nich i otworzył usta, ale zaraz je zamknął.

– Aha, rozumiem – rzuciła Joanna przyjaznym tonem. – Jak w japońskim przysłowiu: nie widzę, nie słyszę i nie mówię nic złego. Ale oboje wiemy, panie Wilde, że Selkirk spisał testament w pełni władz umysłowych, a pan doskonale wie, że w sądzie nie da się go podważyć.

Wilde skinął głową.

– Przypuśćmy, że żona Selkirka zażąda połowy, a wy odpalicie jej jakąś symboliczną sumkę, byleby tylko nie poszła do sądu – ciągnęła Joanna, czując, że zmusza swój mózg do pracy po godzinach. – A pana córka pracuje tu tylko jako sekretarka i nie odpowiada za machlojki w firmie. Sprytnie pan to wymyślił – dodała obojętnie. – Chyba że wydział przestępstw gospodarczych zdążył już przejąć aktywa Jonathana Selkirka…

– Proszę posłuchać. – Wilde był wyraźnie zdenerwowany, a Joanna posłała Mike’owi przelotny, triumfujący uśmiech. – Jonathan mógł zrobić ze swoimi pieniędzmi, co mu się żywnie podobało. Postanowił zapisać je mojej córce. Długo razem pracowali i darzył ją ogromną sympatią.

Dziewczyna mrugała nerwowo oczami i patrzyła po ich twarzach, usiłując nadążyć za tokiem rozmowy.

– Kiedy został spisany ten testament, panie Wilde?

– Miesiąc temu – odparł niepewnie.

– Rozumiem. No cóż, bardzo panu dziękuję za pomoc.

– Czy to już wszystko? – spytał. – Mam sporo pracy.

– Tak, to wszystko – odparła Joanna. – I niech pan uważa na wydział – rzuciła na odchodnym. – Podobno są jak lwy: lubią bawić się swoją ofiarą, zanim ją zjedzą. – dodała, nie odwracając głowy.

I wyszła, zadowolona, zostawiając za sobą rozkołysane drzwi. Stamtąd udali się z powrotem na komendę.

Joanna usiadła za biurkiem, a przy niej Mike i Dawn Critchlow.

– Coś mi już świta w głowie – oznajmiła – ale potrzebuję jeszcze paru szczegółów. Macie już raport biegłych z badania tego listu, który Selkirk dostał na kilka godzin przed śmiercią?

Mike podał jej jakiś dokument.

– Przyszedł dziś rano – oznajmił. – List wydrukowany został na innej drukarce niż listy Carterów. Taka jest oficjalna opinia biegłych.

– Świetnie – ucieszyła się Joanna. – Na to właśnie liczyłam.

Oboje spojrzeli wyczekująco na Dawn.

– Nasi chłopcy zajrzeli do spraw majątkowych Justina Selkirka. Okazuje się, że pół roku temu sprzedał dom.

– Po tym, jak jego kredyt przerósł cenę nieruchomości – mruknął Mike, ale Dawn miała dla nich w zanadrzu kilka zaskakujących informacji.

– Wcale nie – odparła. – Miał trzydzieści tysięcy długu, a dom sprzedał za trzydzieści osiem tysięcy.

Joanna otworzyła usta ze zdziwienia.

– Co? – wyjąkała, przywołując w pamięci ciasną, obskurną przyczepę.

– Nie wiem – odrzekła Dawn – ale posterunkowy Phil Scott twierdzi, że na jego koncie brakuje tych ośmiu tysięcy.

– No, no – mruknął Mike z zadowoleniem. – A więc mamy ptaszka.

Joanna rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.

Dawn zawahała się, po czym ciągnęła dalej:

– Chcę wam coś pokazać. Kupiłam to w kiosku.

I rzuciła na biurko jakieś czasopismo kobiece, na okładce którego widniała ładna, roześmiana buzia dziecka. Na fotografii napisane było: Pięcioletnia Rowena Carter – kolejna ofiara pijanego kierowcy, a pod spodem czarnymi literami: Uciekł z miejsca wypadku, ale los okazał się sprawiedliwy. Czytaj dalej na stronie…

Joanna podniosła głowę.

– To ten brakujący portret ze ściany. Już teraz wiem, po co go zdjęli.

Otworzyła czasopismo na podanej stronie. Artykuł podpisany był nazwiskiem Ann Carter, a obok zamieszczono zdjęcie zrozpaczonej matki w objęciach męża. Joanna dwa razy przeczytała tekst. Był napisany w nieco zjadliwym tonie z nutą wyniosłości, ale autorka nie pałała nienawiścią czy żądzą zemsty. U dołu strony było zdjęcie Selkirka i krótki opis tego, co zaszło w Gallows Wood, a w ostatnim zdaniu podsumowano, że „dostał to, na co zasłużył”.