Выбрать главу

– Gdybyś chodziła do szkoły, nauczono by cię, że wszystkie kraje i wszyscy ludzie ustępują Anglii i Anglikom – oznajmił dżentelmen z przerzedzonymi włosami, jednak w jego oczach czaił się śmiech.

– Może w takim razie to dobrze, że nie chodziłam do szkoły – odparła.

Mrugnął do niej.

– To prawda, Lily – powiedziała Elizabeth. – Istnieje szkoła doświadczenia, dzięki której osoby inteligentne, o otwartym umyśle i zdolności obserwacji mogą przyswoić wiele wartościowych wiadomości.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niej promiennie. Na kilka chwil zapomniała o swej niewiedzy i o tym, że ustępuje tym wszystkim ważnym osobistościom. Zapomniała o swoim strachu.

– Jednak kazaliśmy ci tyle opowiadać i przez to wystygła ci herbata – powiedziała Elizabeth. – Pozwól, że dopełnię twoją filiżankę.

Jedna z młodszych dam, ta z rudymi włosami, zaproponowała, by zagrano na fortepianie w pokoju muzycznym, który sąsiadował z salonem. Kilka osób przeszło tam, zostawiając otwarte drzwi. Neville usiadł koło Lily, na miejscu, które właśnie ktoś zwolnił.

– Brawo! – powiedział miękko. – Świetnie ci poszło.

Lily słuchała muzyki. Zachwyciła się nią. W jaki sposób te skomplikowane harmonijne dźwięki mogły wydobywać się z jednego tylko instrumentu pod wpływem dotyku dziesięciu palców? Jak cudownie byłoby, gdyby też potrafiła tak grać. Dałaby niemal wszystko na świecie, by umieć grać na fortepianie, a także by umieć czytać, rozmawiać o kapeluszach i tragediach teatralnych i znać różnicę między Mozartem i Beethovenem.

Była tak przerażająco, straszliwie głupia.

7

Neville stał na marmurowych schodach przed domem, obserwując Lily idącą w kierunku kamiennego ogródka w towarzystwie Elizabeth i księcia Portfrey. Nie próbował nawet do nich dołączyć. Zdał sobie sprawę, że jeśli Lily ma być traktowana jak jego żona, nie może pozostawać pod jego ciągłą opieką. Gotów był pomóc jej, kiedy wydawało mu się, że jest w kłopocie, tak jak na herbacie, kiedy przyznała, że jest niepiśmienna. Poczuł, że wszyscy byli zaszokowani, a ona zakłopotana i miał zamiar zaraz wyprowadzić ją z salonu, by nie doznała dalszego upokorzenia. Tymczasem Elizabeth we wspaniały sposób przyszła jej na ratunek, pytając o Indie, i Lily nagle przemieniła się w ciepłą, spokojną i znającą świat osobę. To prawda, zaszokowała kilka ciotek i kuzynek, rozprawiając bez żenady o męskich spodniach czy koszulach kobiecych. Jednak więcej niż kilkoro krewnych wyglądało na oczarowanych nią.

Niestety, jego matka nie należała do tej grupy. Poczekała, aż Lily wyjdzie i zostaną tylko w gronie najbliższej rodziny.

– Neville, nie mogę sobie wyobrazić, o czym ty właściwie myślałeś, żeniąc się z nią – powiedziała. – Ona jest po prostu niemożliwa. Nie potrafi prowadzić konwersacji, nie ma wykształcenia, ogłady ani prezencji. Czy ona nie ma niczego bardziej odpowiedniego na popołudniową herbatę niż ten okropny muślinowy strój? – Jednak hrabina nie należała do osób, które się szybko poddają. Po chwili wyprostowała się i zmieniła ton. – Nic jednak nie zdziałamy, załamując tylko ręce. Po prostu musimy ją wszystkiego nauczyć.

– Ja uważam, że jest nielicho piękna – zauważył kuzyn Neville'a, Hal Woolston.

– Z pewnością, Hal – odparła pogardliwie rudowłosa Wilma Fawcitt, córka księcia Anburey. – Jakby ładny wygląd coś znaczył. Zgadzam się z ciocią Klarą. Ona jest niemożliwa!

– Prosiłbym, Wilmo, żebyś nie zapominała, że mówisz o mojej żonie – przypomniał z naciskiem, lecz spokojnie Neville.

Wymruczała coś pogardliwie, ale nie odezwała się więcej.

Hrabina wstała, szykując się do wyjścia.

– Muszę wracać do domu, by zobaczyć, co u biednej Lauren – powiedziała. – Jutro jednak przeniosę się tutaj, Neville. W domu przyda się gospodyni, a z pewnością Lily nie będzie mogła w najbliższej przyszłości podjąć tej roli. Dopilnuję jej edukacji.

– Porozmawiamy o tym innym razem, mamo – odparł. – Chociaż ja też uważam, że powinnaś się tu przeprowadzić. Jednakże nie pozwolę, by Lily czuła się nieszczęśliwa. To wszystko jest dla niej niezmiernie trudne. O wiele trudniejsze niż dla nas.

Opuścił pokój, zanim ktokolwiek zdążył powiedzieć coś jeszcze, i ruszył w stronę schodów. Bywają takie dni, myślał, które nie różnią się od innych i tydzień później nie można sobie przypomnieć ani jednego związanego z nimi wydarzenia. Zdarzają się też takie dni, które pełne są niezmiernie ważnych doświadczeń. Ten dzień z pewnością do nich należał.

Po powrocie z wdowiego domu napisał kilka listów, a następnie zajrzał do Lily, która, jak się okazało, szybko usnęła. Przygotował listy do wysłania. Czekało go teraz niełatwe oczekiwanie na odpowiedź.

Prawdę powiedziawszy, mimo całej okazanej troski, mimo pozornego spokoju, nie był po prostu pewien, czy Lily była jego żoną.

Pobrali się bez zezwolenia na ślub i zwyczajowych zapowiedzi. Kapelan zapewnił, że ślub został zawarty zgodnie z prawem i wypisał odpowiednie dokumenty, na których Neville złożył swój podpis, a Lily postawiła krzyżyk. Świadkami zostali Harris i Rieder. Jednak Parker – Rowe zginął w zasadzce następnego dnia. Harris oznajmił mu potem, że wszystkie rzeczy zostały z poległymi na przełęczy.

A to oznaczało, że ich małżeństwo nie zostało zarejestrowane. Czy w takim razie w ogóle zostało uznane? Czy było ważne? W zasadzie podejrzewał już wcześniej, że to całkiem możliwe. Nigdy jednak dłużej się nad tym nie zastanawiał. Nie musiał. Lily przecież zmarła.

Teraz jednak przebywała w Newbury Abbey, a on uznał ją za swą żonę i hrabinę. Lauren cierpiała przez to. Wszystko w ich życiu zostało przewrócone do góry nogami. Być może jednak małżeństwo było nielegalne. Napisał do Harrisa – teraz już, jak się okazało, kapitana Harrisa – oraz kilku cywilnych i kościelnych autorytetów, by się tego dowiedzieć.

Co się stanie, jeśli okaże się, że ich małżeństwo jest nieważne?

Czy powinien podzielić się z nią swymi wątpliwościami, zanim otrzyma odpowiedzi? Czy powinien porozmawiać o tym z kimkolwiek? Pytanie to nie dawało mu spokoju. W końcu jednak postanowił, że nie zdradzi się ze swoją rozterką, dopóki nie otrzyma listów. Poślubił Lily w dobrej wierze. Miał zamiar dotrzymać złożonych wtedy przyrzeczeń. Poza tym, małżeństwo zostało skonsumowane.

A co najważniejsze, kochał ją.

Nie mógł jednak zapomnieć o ubranej w ślubną suknię Lauren, huśtającej się w tę i z powrotem na huśtawce, apatycznej i spokojnie znoszącej swe rozczarowanie. Z pewnością gotowa była wybuchnąć gniewem, który, jak mu wtedy powiedziała, byłby bezcelowy. Panna młoda odrzucona i poniżona.

W tym właśnie tkwił problem. Czuł się przytłoczony winą, chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że przecież nie mógł przewidzieć, co się później stanie.

Lily z wdzięcznością przyjęła propozycję spaceru, cieszyła się, mogąc przebywać z dala od wielkiego strasznego domu i od tych wszystkich ludzi wprawiających ją w zakłopotanie.

Elizabeth zaproponowała jej przechadzkę do skalnego ogrodu, ta dziwna nazwa nie oddawała istoty, ponieważ znajdowało się tam więcej kwiatów i ozdobnych drzew niż skał. Przez ogród wiły się wysypane żwirem kręte' ścieżki, przy których ustawiono metalowe ławki, zachęcające, by przysiąść na nich i podziwiać stworzone przez człowieka piękno. Lily przyzwyczajona była bardziej do dzikiej przyrody, jednak doszła do wniosku, że ogród, pięknie urządzony i doglądany przez ogrodników, również ma swój urok.

Elizabeth spacerowała obok, wsparta na ramieniu księcia Portfrey. Lily powtórzono jego nazwisko, jednak zauważyła go już poprzednio w salonie, być może częściowo z tego powodu, że wyglądał niezwykle dystyngowanie. Domyślała się, że ma około czterdziestu lat, nadal jednak był bardzo przystojny. Nie był wysoki, lecz szczupły, a wyniosłe zachowanie sprawiało, że wydawał się wyższy. Miał wyróżniające się arystokratyczne rysy twarzy oraz ciemne włosy, siwiejące lekko na skroniach. Zauważyła go jednak przede wszystkim dlatego, że przyglądał się jej baczniej niż inni. W istocie prawie nie spuszczał z niej wzroku. Na jego twarzy malował się wyraz zaskoczenia.