– Czasem. Dobrze, jeśli tak jest, bo wtedy przynajmniej dbają o czystość, choć z drugiej strony często próbują wtykać nos w twoje prywatne sprawy. Jeśli mieszkają gdzieś indziej, dom zwykle popada w ruinę: ze ścian odłazi farba, nie działa kanalizacja, z sufitu kapie woda.
Margaret zdawała sobie sprawę, że musi jeszcze nauczyć się mnóstwa rzeczy, ale nic z tego, co mówił Harry, nie było w stanie jej zniechęcić. Nim zdołała zadać mu kolejne pytania, łódź przywiozła załogę i pasażerów, którzy zdecydowali się na spacer po stałym lądzie. W tej samej chwili z łazienki wróciła jej matka, blada i niezwykle piękna. Cudowny nastrój ulotnił się bez śladu. Margaret przypomniała sobie niedawną rozmowę z matką i zrozumiała, że uciekając z Harrym będzie doznawała mieszanych uczuć radości i bólu.
Zwykle nie jadała dużo na śniadanie, lecz dziś była głodna jak wilk.
– Mam ochotę na jajecznicę na bekonie – powiedziała. – Na całe mnóstwo jajecznicy, jeśli mam być szczera.
Przechwyciwszy spojrzenie Harry'ego uświadomiła sobie, iż jest głodna dlatego, że kochała się z nim przez całą noc. Stłumiła uśmiech cisnący się jej na wargi. Harry chyba odczytał jej myśli, gdyż pośpiesznie odwrócił wzrok.
Kilka minut później samolot wzbił się w powietrze. Mimo że przeżywała start już po raz trzeci, wciąż odczuwała przyjemne podniecenie. Tylko strach zniknął bez śladu.
Rozpamiętywała to, co usłyszała od Harry'ego. Chciał pojechać z nią do Bostonu! Mimo że był taki przystojny i czarujący, i zapewne miał mnóstwo przygód z różnymi dziewczętami, zainteresował się nią w szczególny sposób. Wydarzenia potoczyły się nader szybko, lecz on zachował się bardzo rozsądnie, nie zasypując jej obietnicami bez pokrycia, tylko deklarując chęć zrobienia wszystkiego, by móc z nią pozostać.
Jego deklaracja sprawiła, że Margaret pozbyła się resztek wątpliwości. Do tej pory nie pozwalała sobie na żadne marzenia dotyczące wspólnego życia z Harrym, ale teraz nabrała do niego całkowitego zaufania. Była pewna, że uda jej się zdobyć wszystko, czego pragnęła: wolność, niezależność i miłość.
Jak tylko maszyna wyrównała lot, pasażerowie zostali zaproszeni do saloniku, gdzie czekał przygotowany bufet. Cała rodzina Oxenford wzięła sobie truskawki z bitą śmietaną, z wyjątkiem Percy'ego, który wolał płatki kukurydziane. Ojciec zażyczył sobie dodatkowo szampana, Margaret zaś nałożyła na talerz kilka grzanek z masłem.
Miała już wrócić do kabiny, kiedy poczuła na sobie spojrzenie Nancy Lenehan stawiającej na tacy talerz gorącej owsianki. Nancy jak zwykle wyglądała czysto i świeżo; zamiast szarej jedwabnej bluzki miała teraz granatową. Dała dziewczynie znak, by się zbliżyła, po czym powiedziała przyciszonym głosem:
– Otrzymałam bardzo ważny telefon. Wiem już, że zwyciężę w dzisiejszym głosowaniu. Masz u mnie pracę.
– Och, dziękuję! – odparła z zachwytem Margaret.
Nancy podała jej wizytówkę.
– Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz gotowa.
– Oczywiście! Zadzwonię najdalej za kilka dni. Jeszcze raz ogromnie dziękuję!
Nancy przyłożyła palec do ust i mrugnęła konspiracyjnie.
Margaret wróciła do kabiny we wspaniałym nastroju. Miała nadzieję, że ojciec nie zauważył, jak brała od Nancy wizytówkę. Wolała, żeby nie zadawał jej pytań. Na szczęście był tak zajęty swoim talerzem, że nie zwracał uwagi na nic, co działo się wokół niego.
Jednak zająwszy się jedzeniem uświadomiła sobie, że prędzej czy później będzie musiała powiedzieć mu o wszystkim. Matka błagała ją, by unikała konfrontacji, lecz Margaret nie mogła spełnić jej prośby. Poprzednim razem próbowała wymknąć się po cichu, ale nie udało jej się. Teraz oznajmi o swojej decyzji głośno i wyraźnie, tak by wszyscy słyszeli. Nie będzie żadnej tajemnicy, nie da mu pretekstu do zawiadomienia policji. Tyran musi zrozumieć, że jego córka ma gdzie się podziać i może zwrócić się o pomoc do przyjaciół.
Najlepszym miejscem do rozegrania decydującej bitwy był samolot. Elizabeth stoczyła swoją w pociągu i wygrała, gdyż ojciec musiał się liczyć z obecnością ludzi. Później, w zaciszu hotelowego pokoju, może robić, co mu się żywnie podoba.
Kiedy powinna mu powiedzieć? Raczej wcześniej niż później; w najlepszym nastroju będzie zaraz po śniadaniu, najedzony i opity szampanem. W ciągu dnia, po kilku drinkach lub kieliszkach wina, stawał się zwykle bardziej poirytowany.
– Idę po dokładkę płatków – oznajmił Percy, podnosząc się z miejsca.
– Siadaj – polecił mu ojciec. – Zaraz przyniosą bekon. Już ci wystarczy tych śmieci.
Z jakiegoś powodu był zdecydowanym przeciwnikiem płatków kukurydzianych.
– Jestem głodny – odparł Percy i, ku zaskoczeniu Margaret, wyszedł z kabiny.
Ojciec oniemiał z zaskoczenia. Percy jeszcze nigdy nie przeciwstawił mu się tak otwarcie. Lady Oxenford wpatrywała się w męża szeroko otwartymi oczami. Wszyscy czekali na powrót Percy'ego, który wreszcie zjawił się z talerzem pełnym płatków, usiadł w fotelu i zaczął jeść.
– Zakazałem ci brać to świństwo – powiedział ojciec.
– To mój żołądek, nie twój – odparł Percy, nie przerywając jedzenia.
Oxenford uczynił gest, jakby miał zamiar podnieść się z miejsca, lecz w tej samej chwili do kabiny wszedł Nicky i wręczył mu tacę z kiełbaskami, podsmażanym bekonem i sadzonymi jajkami. Przez sekundę lub dwie Margaret była niemal pewna, że ojciec ciśnie talerzem w Percy'ego, ale okazało się, że on także był głodny.
– Proszę przynieść trochę angielskiej musztardy – warknął, biorąc do ręki nóż i widelec.
– Przykro mi, ale nie mamy musztardy, proszę pana.
– Nie macie musztardy? – ryknął z wściekłością lord Oxenford. – Jak mam jeść kiełbaski i bekon bez musztardy?
Nicky sprawiał wrażenie ciężko przestraszonego.
– Bardzo pana przepraszam, ale do tej pory nikt nigdy nie życzył sobie musztardy. Dopilnuję, żeby była na pokładzie w czasie następnego lotu.
– Chyba niewiele mi z tego przyjdzie, prawda?
– Obawiam się, że ma pan rację.
Ojciec burknął jeszcze coś pod nosem i zabrał się do jedzenia. Wyładował gniew na stewardzie, zostawiając Percy'ego w spokoju. Margaret nie posiadała się ze zdumienia; widziała coś takiego po raz pierwszy w życiu.
Ona także zajęła się z zapałem swoją porcją. Czyżby ojciec wreszcie zaczął odrobinę mięknąć? Być może fiasko jego politycznych ambicji, wybuch wojny, przymusowe wygnanie i bunt starszej córki doprowadziły do zmiany jego nieprzejednanej postawy?
Była to chyba najlepsza chwila, by mu o wszystkim powiedzieć.
Dokończyła śniadanie, po czym zaczekała, aż inni także skończą jeść. Potem czekała, aż steward zabierze talerze i przyniesie ojcu kawę. A potem nie miała już na co czekać.
Przesunęła się na środek otomany bliżej matki i niemal dokładnie naprzeciwko ojca, wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła:
– Muszę ci coś powiedzieć, ojcze. Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewał.
– Och, nie… – jęknęła lady Oxenford.
– O co znowu chodzi? – zapytał ojciec.
– Mam już dziewiętnaście lat, a nie przepracowałam jeszcze uczciwie nawet jednego dnia w życiu. Najwyższa pora, żeby to się zmieniło.
– Dlaczego, na litość boską? – szepnęła rozpaczliwie matka.
– Dlatego, że chcę być niezależna.
– W fabrykach i biurach pracują miliony dziewcząt, które oddałyby wszystko, żeby tylko znaleźć się na twoim miejscu!
– Wiem o tym, mamo. – Wiedziała również o tym, że matka podjęła dyskusję wyłącznie po to, by nie dopuścić ojca do głosu. Na razie udało jej się, ale z pewnością nie na długo.
Ku jej zaskoczeniu matka niemal natychmiast skapitulowała.
– Cóż, jeśli tak bardzo się przy tym upierasz, to myślę, że twój dziadek znajdzie ci pracę u kogoś, kogo zna i…
– Załatwiłam już sobie posadę.
Lady Oxenford nie wierzyła własnym uszom.
– W Ameryce? W jaki sposób?
Margaret uznała, że rozsądniej będzie nie wspominać o Nancy Lenehan; kto wie, czy rodzice nie zdołaliby jej przekonać, by cofnęła swoją obietnicę.
– Wszystko jest już ustalone – odparła wymijająco.
– Co to za posada?
– Asystentka w dziale sprzedaży fabryki obuwniczej.
– Dziewczyno, nie bądź śmieszna!
Margaret zacisnęła wargi. Dlaczego matka zawsze musi traktować ją w taki pogardliwy sposób?
– Wcale nie jestem śmieszna. Wręcz przeciwnie: jestem z siebie dumna. Znalazłam samodzielnie pracę, bez pomocy ojca czy dziadka, wyłącznie dzięki własnej zaradności. – Może nie było to do końca prawdą, ale Margaret poczuła się zepchnięta do defensywy, więc korzystała z wszystkich argumentów, jakie przyszły jej na myśl.
– Gdzie jest ta fabryka? – pytała dalej matka.
Nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż po raz pierwszy od początku rozmowy głos zabrał ojciec.
– Ona nie może pracować w żadnej fabryce, przecież to oczywiste.
– Nie będę pracować w fabryce, tylko w biurze – wyjaśniła Margaret. – W Bostonie.
– To przesądza sprawę – stwierdziła matka. – Przeprowadzamy się do Stamford, nie do Bostonu.
– Właśnie że nie, mamo. Ja będę mieszkała w Bostonie.
Matka otworzyła już usta, by coś odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęła, gdyż wreszcie dotarło do niej, że oto stanęła wobec problemu, nad którym nie da się łatwo przejść do porządku dziennego. Zastanowiła się przez chwilę, po czym zapytała:
– Co właściwie chcesz nam powiedzieć?
– To, że pojadę sama do Bostonu, wynajmę mieszkanie i pójdę do pracy.
– Nigdy nie słyszałam o czymś równie niemądrym!
– Nie staraj się być taka zjadliwa! – prychnęła Margaret. Matka skrzywiła się boleśnie i dziewczyna natychmiast pożałowała swego tonu. – Chcę po prostu robić to, co robi większość dziewcząt w moim wieku – dodała znacznie spokojniej.