Выбрать главу

— Przede wszystkim wykonano go z prawdziwego czarnego kryształu, a to w znacznym stopniu podnosi jego cenę — powiedział Molio, wchodząc na chwiejącą się drabinkę. — A poza tym staranność żłobienia... No i kamień! Ten biały kamień jest fantastyczny, i jest to prawdziwa Łza!

Kupiec zniknął na chwilę sprzed ich oczu, po czym zszedł po stopniach, przyciskając do piersi długie aksamitne sukno. Przenosił je trochę niezgrabnie, ale zdawało się, iż ciężar tego przedmiotu nie stanowi dla niego problemu. Kiedy już znalazł się na ziemi, położył zawiniątko na stole i je rozwinął.

Sennar poczuł, jak serce wali mu w piersiach jak szalone, a kiedy zobaczył miecz, zakręciło mu się w głowie. Oto wreszcie on: lśniący, jeszcze naostrzony, wyżłobiony tysiącem odprysków i zadrapań, po jednym na każdą z niezliczonych bitew, w których walczyła Nihal. Musiał być tu też ten ostatni cios, śmiertelny, ten, który złamał talizman, a wraz z nim jej życie. Ostrze z czarnego kryształu błyszczało w mdłym świetle tego miejsca, a smok na rękojeści zdawał się drżeć. Łza, kamień, który podarował Nihal duszek Phos, połyskiwała żywym blaskiem, prawie nie do zniesienia. W tym mieczu była cała jego żona.

— Wyobraźcie sobie, że leżał po prostu wrzucony do szafy... I w dodatku mam problemy, żeby go sprzedać! Moi klienci często nie mają pieniędzy, aby zapłacić za przedmiot o takiej wartości, a nawet ten mężczyzna, o którym wam mówiłem, Ydath, nie mógł sobie pozwolić na taki wydatek bezpośrednio po zakupie medalionu i zamierza wrócić po niego dopiero za jakiś czas. Ale wam dam cenę po znajomości.

Sennar nie mógł go słuchać. Miecz całkowicie pochłonął jego uwagę. To było tak, jak gdyby zobaczył samą Nihal. Po jej śmierci położył go nad paleniskiem, na widoku, i nie można było zliczyć nocy, które spędził zrozpaczony, w ciemności, wpatrując się w niego. Wyciągnął dłoń i delikatnie go musnął. Jego palce przesunęły się po nierównościach ostrza. Zaatakowała go gwałtowna fala wspomnień.

— Wydaje się nawet używany — powiedział gnom.

Sennar popatrzył na niego nieprzytomnie.

— Ile? — Głos Lonerina tchnął pewnością siebie.

— Tysiąc karoli. — Cena z księżyca.

Lonerin odegrał trochę scenek.

— Zgadzam się, że to wyjątkowy okaz, ale przecież za taką sumę kupię oryginał... Nie wydaje się wam to przesadne?

— Mogę opuścić do ośmiuset.

Lonerin ociągał się jeszcze, aż w końcu uzyskał siedemset. To on wziął miecz do ręki i delikatnie, starannie zawinął go w fioletowe sukno.

— A pochwa? — zapytał następnie.

Gnom zbył pytanie wzruszeniem ramion.

— Sprzedałem ją oddzielnie. To przedmiot o żadnej wartości, zwykła pochwa z wytartej skóry... Zresztą który kolekcjoner kupiłby taki okaz, aby trzymać go w pochwie? Podobne cuda należy wystawiać na pokaz...

— Bardzo nam pomogliście — zakończył Lonerin z uśmiechem.

— To ja wam dziękuję. Jesteście dobrymi klientami. Pamiętajcie o mnie, kiedy będziecie potrzebować innych towarów.

— Nie omieszkamy.

Wyszli, ale Sennar nie odezwał się ani słowem. Widok miecza Nihal wstrząsnął nim. Czuł, że szczypią go oczy, i nie potrafił zrozumieć, czy jest szczęśliwy, że znowu ma w ręku tę broń, która dla jego żony była ważniejsza niż jej własne życie, czy zdruzgotany myślą, że nie ma jej już tutaj, aby jej dobyć.

Lonerin poczekał, aż wyjdą z baszty.

— To należy do was.

Uroczyście wyciągnął miecz w jego stronę, jak giermek do swego rycerza.

Sennar popatrzył na niego.

— Dlaczego? — spytał po prostu.

— Bo i tak już wiele straciliście, a wasza historia nie zasługuje na to, aby skończyć spleśniała w kącie jakiegoś tam sklepu, albo jeszcze gorzej, kurzyć się w domu jakiegoś bogacza.

Stary czarodziej położył dłonie na rękojeści i na ostrzu. Poczuł, jak czarny kryształ kaleczy mu opuszki, ale był to słodki ból. Zacisnął palce.

— Ja nie umiem posługiwać się mieczem. Bez niej ta broń jest niczym.

— Ale jest tu jeszcze zamknięty jej duch. — Lonerin spoglądał na niego uroczyście, jak patrzy się na mit, na bohatera.

Oto, co zostawiła po sobie Nihal, oto jej dziedzictwo. Sennar pomyślał, że być może on odniósł porażkę, ale Nihal nie. Jej wspomnienie wciąż jeszcze błąkało się po tych ziemiach, jej przykład wciąż jeszcze znaczył coś dla wielu osób.

— Dziękuję — mruknął.

Lonerin ograniczył się do uśmiechu.

Natychmiast oddalili się od Salazaru. Poszli do gospody i zabrali swoje rzeczy. Kiedy płacili rachunek, oberżysta popatrzył na nich podejrzliwie. Wiedział, że byli w wieży i że spotkali się z kapłanem, który zajmował się sprawą tej wymordowanej jakiś czas temu rodziny. Wieści szybko rozchodziły się po mieście, a niezbyt czyste interesy, tak jak konspiracja, były surowo karane przez króla. Nikt nie mógł uważać się za bezpiecznego, nawet prości oberżyści.

— Mówiliście, że zatrzymacie się na parę dni...

— Załatwianie spraw zajęło nam mniej niż sądziliśmy — uciął krótko Sennar.

To jednak nie uspokoiło oberżysty.

— Ja tu nie chcę kłopotów, zrozumiano? Jestem uczciwym człowiekiem.

Sennar cisnął na ladę umówioną kwotę i dodał jeszcze dziesięć karoli.

— Czy twoja uczciwość zadowoli się dodatkowym wynagrodzeniem?

Mężczyzna podejrzliwie przyjrzał się monetom.

— Nie chcę o niczym wiedzieć — powiedział wreszcie, chowając je do kieszeni.

— Tu i tak nie ma nic do wiedzenia — odciął się sucho stary czarodziej.

Wzięli konie i znowu znaleźli się w stepie, galopując do utraty tchu.

Lonerin zaczynał być zmęczony tym ciągłym uciekaniem, jak gdyby mieli za plecami legion ścigających ich upiorów. Czasami czuł po prostu potrzebę zatrzymania się na chwilę, nawet tylko po to, aby zrozumieć, co się dzieje. Odkąd wyruszyli, nie miał już sposobności do refleksji. Jego misja, spojrzenie Dubhe, kiedy się z nim żegnała, odjazd Theany, głuchy żal wobec Gildii, czasami zagłuszający wszystkie inne głosy: to wszystko mieszało się i nakładało na siebie w chaosie, który go wyczerpywał.

Tej nocy spali pod gwiazdami w zaroślach, jakie znaleźli na skraju stepu.

Wykończony Lonerin rzucił się na ziemię. Niebo nad nim było matowe, a gwiazdy zamglone. Zaczynało robić się bardzo gorąco, zwłaszcza w Krainie Wiatru lato zawsze było szczególnie upalne.

— Podnieś się, nie pora na odpoczynek.

Lonerin spojrzał na Sennara zmęczonym wzrokiem.

— Jestem wykończony... Od tylu dni nic, tylko się przemieszczamy.

— To nie jest wycieczka dla przyjemności.

Stary czarodziej już wyciągał ze swojego chlebaka jakieś księgi. Szkolenie. Lonerin poczuł, że nie da rady.

— Przykro mi, ale dziś wieczorem naprawdę nie jestem w stanie.

Sennar popatrzył na niego drwiąco.

— Mam trzy razy tyle lat co ty i niesprawną nogę, a jednak mam o wiele więcej energii.

Nie była to prawda. Oczy miał podkrążone, a jego dłonie drżały. On też był wykończony, ale nie mógł się zatrzymać, nie potrafił. Lonerin rozumiał to aż nazbyt dobrze.

— Sądzę, że powinniśmy odpocząć. Nie daliśmy sobie nawet chwili wytchnienia i wy też jesteście na granicy. Na nic się nie przydamy, jeżeli podczas tego poszukiwania wyczerpiemy wszystkie nasze energie. A przede wszystkim ja muszę być wypoczęty i świeży, aby wypełnić rytuał.