– Mogłabyś już zamknąć jadaczkę! – wypalił Jintong ze złością – i przestać przypisywać sobie cudze zasługi! Już ja ci urządzę „magię nosorożca"!
Ale Wang Srebrna Gałązka, siedząca naprzeciwko prowadzącej program dziewczyny o wystających zębach, paple dalej. „Rzecz jasna, mój mąż w początkowym okresie działalności firmy włożył w nią mnóstwo pracy, lecz, niestety, ciężko zachorował i teraz zażywa odpoczynku. Musiałam więc sama ruszyć do boju. Ale jednorożec to mężne zwierzę – staram się czerpać z jego ducha walki i przeć naprzód!" „Do czego pani dąży, pani Srebrna Gałązko?" – spytała zębata dziewczyna. „W ciągu trzech lat pragnę uczynić z «Jednorożca» markę znaną w całym kraju, za dziesięć lat – markę międzynarodową. Chcę, by «Jednorożec» zawojował świat!" Wang Srebrna Gałązka wypięła pierś, na której piętrzył się wielki stanik, wypchany doskonałej jakości gąbką. Jej sztuczne piersi wyglądały jak prawdziwe. Wypychały jej bluzkę niczym małe parasolki, robiąc wrażenie na nieświadomych oszustwa młodych ludziach.
Jintong cisnął pilotem w telewizor, prosto w Wang Srebrną Gałązkę.
– Czy ty nie masz wstydu?!
Pilot odbił się od ekranu telewizora, na którym Wang Srebrna Gałązka dalej paplała, wypinając sztuczne cycki. „Pani dyrektor, w ostatnich latach młode kobiety na Zachodzie angażują się w ruch wyzwolenia piersi. Twierdzą, że biustonosze nie różnią się od popularnych w siedemnastym wieku gorsetów i że są dla kobiet szkodliwe. Co pani o tym sądzi?" „To objaw całkowitej ignorancji!" – rzekła Wang kategorycznie. – Gorsety były szyte z grubego płótna i usztywniane bambusowymi prętami, przypominały zbroję – to oczywiste, że robiły krzywdę kobietom. Europejski zwyczaj noszenia gorsetów pod pewnymi względami przypominał chiński obyczaj krępowania stóp. Jednak zarówno gorsetów, jak i bandaży do krępowania stóp nie można porównywać z biustonoszami, zwłaszcza z produktami naszej firmy. Biustonosz służy zarówno urodzie, jak i zdrowiu. Nasza firma bierze pod uwagę oba aspekty, starając się w jak największym zakresie wychodzić naprzeciw potrzebom, tak estetycznym, jak i fizjologicznym. W biustonoszach marki «Jednorożec» piersi są piękne i zdrowe – utrzymują one biust w doskonałej formie, a ich właścicielkę w świetnym nastroju. Ponieważ naszą ambicją jest, by nasze produkty były prawdziwymi dziełami sztuki, stosujemy najlepsze rozwiązania projektowe, najdoskonalsze metody produkcji i najlepszej jakości materiały. Biorąc pod uwagę cechy fizjologiczne damskich piersi, doszliśmy do wniosku, że nasz biustonosz powinien spełniać następujące funkcje: gdy piersi są zmarznięte, powinien zachowywać się jak para ciepłych dłoni, gdy są zmęczone – być jak kieliszek wybornego wina albo filiżanka mocnej kawy, czy czarka parującej, aromatycznej herbaty; gdy są apatyczne – powinien dodać im energii, a gdy zbyt rozgorączkowane – uspokoić je. Jeśli piersi ogarnia smutek, «Jednorożec» powinien przekuć go w siłę! Dokładamy największych starań, by chronić piersi i otaczać je najtroskliwszą opieką. W tym celu dążymy do połączenia osiągnięć materialistycznej cywilizacji dwudziestego wieku ze zdobyczami kultury duchowej, które razem rozkwitną niczym olśniewający kwiat! Nasze produkty otwierają przed ludzkością nową perspektywę, perspektywę dwudziestego pierwszego wieku, kiedy w centrum zainteresowania znajdzie się troska – o człowieka, o kobietę, wreszcie troska o kobiecy biust. Dwudziesty wiek był wiekiem walki, wiekiem rewolucji, dwudzieste pierwsze stulecie stanie się epoką piersi, epoką miłości! Tak właśnie brzmi dewiza firmy «Jednorożec» i jej podporządkowana jest cała nasza działalność biznesowa…"
Shangguan Jintong chwycił czarkę do herbaty, zamierzając rzucić nią w telewizor, lecz jego wysoko uniesiona ręka sama zmieniła kierunek rzutu i czarka uderzyła w miękko wytapetowaną ścianę, po czym niemal bezgłośnie potoczyła się na dywan; nieco spleśniałych fusów i parę kropel czarnej herbaty ochlapało ścianę i ekran telewizora.
Pojedynczy skurczony liść herbaty przykleił się do dwudziestodziewięciocalowego kolorowego ekranu. To usta, to piersi Wang Srebrnej Gałązki zbliżały się do spleśniałego liścia, który w końcu trafił na jej brodę. Sztuczne sutki przypominały rybie pyski. „Pani dyrektor, czy ma pani na sobie biustonosz marki «Jednorożec»? – spytała zębata dziewczyna, starając się być zabawna. „Oczywiście" – odparła Wang szczerym tonem i niby nieświadomie, lecz w rzeczywistości całkiem umyślnie dotknęła dłonią swojego sztuczno-prawdziwego, kształtnego, bardzo wydatnego biustu. Trochę darmowej reklamy… Biust szefowej najlepszą reklamą producenta biustonoszy. „A życie rodzinne, pani Wang? Czy jest pani szczęśliwa?" – spytała dziennikarka. „Niezupełnie… Mój mąż ma zaburzenia psychiczne, lecz w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem".
Co za bzdety! Jintong poderwał się z kanapy. Obmierzła zdrajczyni! Szepczesz słodkie słówka, a z tyłu wbijasz mi nóż w plecy! Urządziłaś mi areszt domowy! Kamerzysta sfilmował Wang Srebrną Gałązkę w zbliżeniu; na jej twarzy malował się złowróżbny uśmieszek, jakby doskonale wiedziała, że Shangguan Jintong ogląda ją właśnie na ekranie telewizora.
Jintong wstał, wyłączył telewizor i znowu zaczął się przechadzać po dywanie, z rękoma założonymi za plecami, jak orangutan w klatce; ogień gniewu rozpalał się coraz bardziej w jego piersi. „Zaburzenia psychiczne? To ty masz zaburzenia, jesteś totalną wariatką! Mówisz, że nie radzę sobie z interesem? Owszem, poradziłbym sobie doskonale, tylko ty mi nie pozwalasz, dziwko! Nie jesteś prawdziwą kobietą, jesteś kobietą z kamienia, jesteś jakąś obojnaczą ropuchą, demonem!"
Tego wiosennego wieczoru w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym trzecim roku wyczerpany burzą emocji Shangguan Jintong padł na imitację zabytkowego dywanu w swoim mieszkaniu i rozpłakał się wniebogłosy.
Gdy plama łez na dywanie osiągnęła średnicę miski, do pokoju weszła służąca z kolacją. Dziewczyna była Filipinką.
– Kolacja gotowa, proszę pana – oznajmiła, stawiając na stole bambusowy koszyk, z którego wyjęła miskę kleistego ryżu, miskę jagnięciny duszonej z rzepą, potrawę ze smażonego selera z suszonymi krewetkami oraz słodko-kwaśno-ostrą zupę rybną. Wręczyła mu parę pałeczek z imitacji kości słoniowej. – Proszę pana, proszę jeść!
Jintong nie miał ochoty na wszystkie te parujące dania, które przed nim postawiono.
– Powiedz mi, kim ja jestem? – zwrócił się gniewnym tonem do dziewczyny, spoglądając na nią oczyma opuchniętymi od płaczu.
Dziewczyna drgnęła z przestrachu i stanęła nieruchomo z rękoma zwisłymi wzdłuż ciała.
– Nie wiem, proszę pana…
– Ty szpiegu! – krzyknął, uderzając pałeczkami o stół. – Szpiegujesz mnie na polecenie Wang Srebrnej Gałązki!
– Proszę pana… nie rozumiem… nic nie rozumiem… – bełkotała przerażona dziewczyna.
– Dodajesz mi do jedzenia jakiejś powoli działającej trucizny. Chcesz mnie zamordować, chcesz, bym zginął powolną śmiercią!
Jintong wysypał ryż na stół, a miską zupy cisnął w służącą.
– Won! Won! Nie chcę cię widzieć, oszustko!
Dziewczyna wybiegła z pokoju z krzykiem, w zalanym ubraniu.
– Wang Srebrna Gałązko, ty kontrrewolucjonistko, ty wrogu ludu, ty wampirze, jadowity robaku, prawicowcu, reakcyjna kapitalistko, burżuazyjna degeneratko, śmierdząca jak zepsute mięso, klasowa dysydentko, pasożycie, ty bufonko uwiązana do pręgierza historii, bandytko, złodziejko, zdrajczyni, ukryty wrogu klasowy, rojalistko, oddana wnuczko Konfucjusza, zwolenniczko feudalizmu i niewolnictwa, rzeczniczko zdegenerowanej klasy posiadającej… – Jintong pozbierał wszystkie polityczne epitety, jakich nauczył się przez kilkadziesiąt burzliwych lat, i rzucił je w twarz Wang Srebrnej Gałązki. – Czekaj no, pokaż się tylko wieczorem, już ja się z tobą policzę. Albo ryba zdechnie, albo pęknie sieć, zginiesz ty, albo zginę ja! Gdy spotkają się dwie armie, zwycięży odważniejsza!