Выбрать главу

– Właśnie, Muse. Zadała mi wiele pytań o Katie Rochester. Sądzę, że mają jakiś solidny dowód wiążący mnie z jej zniknięciem.

– Tak i nie. Mają coś, co świadczy o powiązaniu zniknięcia Katie z Aimee. Nie jestem pewna, czy to łączy się bezpośrednio z panem.

– A konkretnie?

– Ich ostatnie operacje dokonane w bankomacie.

– Tak?

– Obie dziewczyny korzystały z tego samego bankomatu Citi-banku na Manhattanie.

Myron zamyślił się.

Podszedł do nich kelner. Nowy pracownik. Myron nie znał go. Zwykle Peter polecał kelnerowi przynieść kilka przekąsek. Nie dziś.

– Jestem przyzwyczajona do tego, że mężczyźni się na mnie gapią – rzekła Cingle. – Jednak właściciel patrzy na mnie tak, jakbym nasikała na podłogę.

– Tęskni za moją dawną dziewczyną.

– To słodkie.

– Godne podziwu.

Cingle napotkała spojrzenie Petera, pomachała palcami, pokazując obrączkę i zawołała do niego:

– Nic mu nie grozi. Jestem mężatką. Peter odwrócił się.

Cingle wzruszyła ramionami i opowiedziała o operacjach dokonanych za pomocą bankomatu, o twarzy Aimee zarejestrowanej przez kamerę. Myron usiłował coś z tego wywnioskować. Nie zdołał.

– Jest jeszcze coś, co może chciałby pan wiedzieć.

Myron czekał.

– Pewna kobieta, Edna Skylar. Jest lekarką w szpitalu Świętego Barnaby. Gliny trzymają tę wiadomość w tajemnicy, ponieważ ojciec tej Rochester to czubek, ale najwyraźniej doktor Skylar widziała Katie Rochester na ulicy w Chelsea.

Opowiedziała mu o tym, jak Edna Skylar zeszła do metra za dziewczyną, która była z jakimś mężczyzną i prosiła ją, żeby nikomu nie mówiła o tym spotkaniu.

– Czy policja to sprawdziła?

– Co?

– Czy próbowali ustalić, gdzie jest Katie, kim jest ten facet, cokolwiek?

– Po co? Katie Rochester ma osiemnaście lat. Zanim uciekła, podjęła pieniądze. Ma powiązanego z mafią ojca, który zapewne dręczył ją w taki czy inny sposób. Policja ma inne zmartwienia. Prawdziwe zbrodnie. Muse prowadzi sprawę podwójnego zabójstwa w East Orange. Brakuje im ludzi. A to, co widziała Edna Skylar, potwierdziło to, co już wiedzieli.

– Czyli że Katie Rochester uciekła z domu.

– Zgadza się.

Myron usiadł wygodniej.

– Obie korzystały z tego samego bankomatu?

– Zaskakujący zbieg okoliczności albo…

Myron pokręcił głową.

– Nie ma mowy.

– Zgadzam się. Nie ma mowy. Tak więc jeśli nie, to obie zaplanowały ucieczkę z domu. Musiał być jakiś powód, że obie wybrały akurat ten bankomat. Nie wiem jaki. Może zaplanowały to razem. Katie i Aimee chodziły do tej samej szkoły, prawda?

– Tak, ale nie znalazłem między nimi żadnego powiązania.

– Obie osiemnastoletnie, obie właśnie skończyły liceum, w tym samym miasteczku. – Cingle wzruszyła ramionami. – Musi coś być.

Miała rację. Powinien porozmawiać z Rochesterami, ustalić, co wiedzą. Trzeba będzie zachować ostrożność. Lepiej niczego nie namieszać. Ponadto powinien porozmawiać z tą lekarką, Edną Skylar, i uzyskać od niej dokładny opis mężczyzny, z którym była Katie Rochester, gdzie wsiedli do metra, którą linią metra pojechali i w jakim kierunku.

– Chodzi o to – powiedziała Cingle – że jeśli Katie i Aimee uciekły z domu, to musiały mieć jakiś powód.

– Też tak pomyślałem – rzekł Myron.

– Może nie chcą zostać odnalezione.

– To prawda.

– Co zamierza pan zrobić?

– Znaleźć je mimo to.

– A jeśli zechcą pozostać w ukryciu?

Myron pomyślał o Aimee Biel. Pomyślał o Eriku i Claire. Dobrzy ludzie. Godni zaufania, solidni. Zastanawiał się, co mogłoby skłonić Aimee do ucieczki z domu, co mogłoby być tak okropne, żeby wycięła taki numer.

– Myślę, że przejdę przez ten most, kiedy będę musiał – odparł.

Win siedział sam w kącie słabo oświetlonego klubu ze striptizem. Nikt mu nie przeszkadzał. Wiedzieli, że lepiej tego nie robić. Gdyby pragnął towarzystwa, dałby im znak.

Z szafy grającej płynęły dźwięki jednej z najpaskudniejszych piosenek lat osiemdziesiątych, Mister Mister’s „Broken Wings”. Myron twierdził, że to najgorsza piosenka tamtego dziesięciolecia. Win oponował, że „We Built This City On Rock-n-Roll” Starship jest gorsza. Spór trwał godzinę i pozostał nierozstrzygnięty. Tak więc, jak to zwykle robili w takich sytuacjach, zwrócili się do Esperanzy z prośbą o rozstrzygnięcie sporu, ale ona miała własną kandydaturę: „Too Shy” Kajagoogoo.

Win lubił siedzieć tutaj w kącie, patrzeć i rozmyślać.

Miasto miało swoją pierwszoligową drużynę baseballową. Kilku graczy przyszło do tego „klubu dla dżentelmenów” (naprawdę wyszukana nazwa dla lokalu ze striptizem), żeby się rozerwać. Pracujące tu dziewczyny oszalały ze szczęścia. Win patrzył, jak niemal na pewno nieletnia striptizerka uwodzi jednego z najlepszych zawodników.

– Mówisz, że ile masz lat? – spytała.

– Dwadzieścia dziewięć – odparł zawodnik.

– Rany. – Potrząsnęła głową. – Nie wyglądasz aż tak staro.

Wargi Wina rozciągnęły się w smutnym uśmiechu. Młodość.

Windsor Horne Lockwood Trzeci urodził się bardzo bogaty. Nie udawał, że było inaczej. Nie lubił multimilionerów chełpiących się swoim powodzeniem w interesach, które rozpoczęli z milionami swoich tatusiów. Poza tym geniusz nie ma znaczenia w pogoni za wielkim bogactwem. W istocie może nawet przeszkadzać. Jeśli jesteś dostatecznie mądry, żeby dostrzec ryzyko, możesz go unikać. A myśląc w taki sposób – unikając wszelkiego ryzyka – nigdy się nie wzbogacisz.

Rodzina Wina należała do najlepszych w Filadelfii. Zasiadała w radzie nadzorczej tamtejszej giełdy od chwili jej powstania. Jeden z jego przodków w linii prostej był kiedyś sekretarzem skarbu. Win urodził się nie tylko ze srebrną łyżeczką w ustach, ale z całym srebrnym podnóżkiem u stóp.

I wyglądał na kogoś takiego.

Na tym polegał jego problem. Od najmłodszych lat, ze swoimi blond włosami, rumianą cerą i subtelnymi rysami twarzy mającej zawsze lekko zblazowany wyraz, budził powszechną niechęć. Ludzie patrzyli na Windsora Horne a Lockwooda Trzeciego i widzieli snobistycznego bogacza, który zadziera swój nosek porcelanowej figurki i patrzy na nich z góry. Ich własne niepowodzenia wzbierały falą niechęci i zazdrości na sam widok tego pozornie mięczakowatego, rozpieszczonego, uprzywilejowanego chłopca.

Co było powodem wielu nieprzyjemnych incydentów.

Gdy Win miał dziesięć lat, odłączył się od matki w filadelfijskim ogrodzie zoologicznym. Grupa uczniów ze śródmieścia zobaczyła go w jego niebieskim blezerku z herbem na kieszonce na piersi i stłukła go na kwaśne jabłko. Wylądował w szpitalu i mało nie stracił nerki. Fizyczny ból był dotkliwy. Znacznie gorszy był wstyd przestraszonego małego chłopca.

Win nie chciał nigdy więcej przeżyć czegoś takiego.

Wiedział, że ludzie oceniają innych po pozorach. Nie ma w tym nic odkrywczego. Przecież istnieją typowe uprzedzenia w stosunku do Murzynów, Żydów czy innych narodowości. Jednak Wina bardziej interesowały stereotypy innego rodzaju. Na przykład widok otyłej kobiety zajadającej pączka budzi obrzydzenie. Natychmiast uznajecie ją za niezdyscyplinowaną, leniwą, niechlujną, zapewne głupią, zdecydowanie nieszanującą się osobę.