– Sam lepiej uważaj! Kobiety potrafią być równie pomysłowe. Nie zapominaj o mojej kochanej mamusi! – Jej głos brzmiał wyjątkowo nieprzyjemnie. Bawiła się jednym ze swoich licznych kolczyków. – Uważaj, żebyś się nie dał wrobić po raz drugi. A weź przy tym pod uwagę, że kiedy moja mamusia użyła mnie jako argumentu, żeby zmusić cię do ślubu, miałeś zaledwie dwa samochody. Teraz jesteś naprawdę tłustym kąskiem. Myślisz, że panna Fleming nie zdaje sobie z tego sprawy?
Nie ma co, nie była zbyt subtelna. Ale specjalnie jej nie przerywał. Widział, jak miotają nią sprzeczne uczucia, jak unika jego wzroku. Wyglądała na przerażoną. Siedziała na sofie, z oczami wbitymi w podłogę.
– Zapewne zechce ci urodzić dziecko! Czy tego właśnie chcesz? A może to pojawienie mojego braciszka przyrodniego tak cię nastroiło? Tylko sobie wyobraź: miałbyś wreszcie dziedzica, który podążałby twoimi śladami! – krzyczała coraz głośniej. W końcu wstała i skierowała się w stronę drzwi. – A co powiedziałbyś na wnuka? Może powinnam z Nedem trochę nad tym popracować?
– Sadie! – ryknął na nią wściekły.
– Dziwisz się? Jaka matka, taka córka! – Ostatnim słowom zawtórowało głuche trzaśniecie drzwi.
Amanda przemawiała właśnie do adeptek swojej dawnej szkoły. Opowiadała im o swoich doświadczeniach i próbowała zachęcić je do wytężonej pracy, bowiem tylko systematyczność i dyscyplina są kluczem do sukcesu. Nagle poczuła przedziwne mrowienie na całym ciele. Wiedziała, że to za sprawą Daniela, że to on przywoływał ją myślami. Wydało jej się to przedziwne. Na chwilę straciła wątek. Było to zupełnie do niej niepodobne. Dopiero po długich trzech kwadransach mogła do niego zadzwonić.
– Daniel?
– Mandy! Niewiarygodne! Właśnie zastanawiałem się, jak się z tobą skontaktować.
– Wiedziałam! Czułam to!
– Jak to?
Zdała sobie w porę sprawę, jak niedorzecznie zabrzmiałyby jej słowa opisujące te dziwne wrażenia, jakich doznała przed godziną.
– Mam na myśli… że sama nie mogłam już wytrzymać. Jakieś problemy? – Wyczuła zdenerwowanie w jego głosie.
– Nie, już nie. Miałem przykre spięcie z Sadie. Nic nowego, nie martw się. To normalka.
– Chcesz odwołać nasze jutrzejsze spotkanie?
– Ależ skąd!
– Zatem do dziesiątej,
– Będę odliczał każdą minutę. Możesz mi wierzyć. – Odłożył słuchawkę.
Ze zdziwieniem odwrócił się w kierunku pokoju Sadie. Panowała tam kompletna cisza. A jeszcze przed chwilą dobiegała stamtąd ostra, głośna muzyka. Zastukał do drzwi.
– Sadie, mogę wejść?
Nikt nie odpowiedział. Odczekał kilka sekund i zawołał ponownie:
– Sadie?
Znowu nic. Nacisnął klamkę. Lecz w pokoju nikogo nie było. Sadie wymknęła się z domu.
– Spodnie w biurze? Panno Garland! Co to ma znaczyć? Czyżbyś zapomniała o żelaznych regułach, które sama wprowadziłaś? Jak cię widzą, tak cię piszą!
Beth zaczęła najwyraźniej traktować swoją nową rolę niezwykle poważnie. Lecz Amanda, pochylona nad planami, nawet nie podniosła głowy.
– Słowo daję, mówisz jak moja była dyrektorka.
– Naprawdę? A jak ona się ma?
– Słucham?
– No, twoja dawna pani dyrektor. Widziałaś się z nią wczoraj.
– Nie, nie chodzi mi o dyrektorkę ze szkoły sekretarek, tylko o tę w Dower House. Otrzymałam od niej dzisiaj list z zapytaniem, czy nie zechciałabym wygłosić jakiegoś inspirującego przemówienia na zakończenie roku.
– Och, Amando, twoja sława zatacza coraz szersze kręgi!
– Nie bardzo sobie jednak wyobrażam, aby dziewczęta z Dower House były zainteresowane karierą sekretarki. Nie wiem, skąd ten pomysł. A jeszcze do tego ja, jako samotna matka w ciąży, nie byłabym świetlanym przykładem dla tych panienek z dobrych domów.
– Na razie jeszcze nie jesteś w ciąży. Pomyśl tylko o tych wszystkich bogatych osobistościach na widowni. To są przecież ludzie, którzy potrzebują sekretarek i nianiek. Jakaż to cudowna reklama dla naszej firmy!
– Ale nie jestem pewna, jak przyjmie mnie pani Pamela Warburton.
– Nie? Dlaczego więc zaprasza byłe uczennice, święcące swoje sukcesy? Jak myślisz? Chce zrobić dobre wrażenie na rodzicach. – Beth uśmiechała się teraz triumfalnie. Wiedziała, że ma rację. – Zadzwoń do niej i ustal termin.
– A jeśli to będzie klapa?
– Żadna klapa! Jesteś chodzącym przykładem na to, że warto kształcić dziewczęta. Mogą potem osiągnąć taki sam sukces zawodowy jak mężczyźni. I o to przecież chodzi! Czy to są plany biura na parterze?
– Tak. Co o tym sądzisz?
– Daj sobie dzisiaj z tym spokój. Zapomnij o pracy. I baw się dobrze – powiedziała Beth, zabierając jej plany sprzed nosa.
– Hej! Oddawaj! Przecież właśnie je oglądałam.
– Będziesz miała jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby je przejrzeć. Usiądź, napij się kawy i uspokój nerwy. Dokąd się wybieracie?
– Do jakiegoś domku na wsi. To nie może być zbyt daleko, bo Daniel musi wrócić na szóstą. Jest umówiony z córką. – Amanda upiła łyk kawy. Smakowała wybornie. – Pycha! Nie rozumiem, jak możesz żyć tylko herbatkami ziołowymi.
– A co to za domek?
– Nie wiem, chyba wynajęły.
– Wynajęty? To niemożliwe!
– Niby dlaczego?
Beth schowała twarz za kubkiem z herbatą.
– Co ty przede mną ukrywasz? – zapytała Amanda, nagle zirytowana.
– Nic. Nic, o czym chciałabyś wiedzieć.
– Coś o Danielu? Mów w tej chwili!
– Wpadłaś w sidła, moja droga, zanim zdążyłaś połknąć haczyk. – Beth pokręciła z niedowierzaniem głową.
– O co ci chodzi? – drążyła Amanda.
– Nic, nic. Ktoś musi doglądać twoich spraw. Poprosiłam pewną osobę, żeby powęszyła tu i ówdzie. To wszystko.
– Beth, wyraźnie mówiłam ci, żebyś tego nie robiła. To niesmaczne.
– W porządku, przepraszam.
– Ale jeśli jest coś, co powinnam wiedzieć, to powiedz mi to teraz.
– Kto powiedział, że to jest coś złego? Facet cieszy się nieposzlakowaną opinią. Płaci podatki, przeprowadza staruszki przez jezdnię…
– Nie żartuj sobie ze mnie. Co jest?
– Każdy ma jakieś swoje sekrety.
– Jakie sekrety? – Była naprawdę wściekła.
Beth wyjęła z torebki kopertę, lecz po chwili, wyraźnie zła na samą siebie, włożyła ją z powrotem.
– Jestem pewna, że sam ci to wszystko dziś opowie.
– Co mi opowie?
– Spokojnie, to nic ważnego. Naprawdę.
– Beth, przysięgam, kiedyś cię zamorduję. Zadzwoniła recepcjonistka.
– Panno Garland, jest tu ktoś, kto chce się zobaczyć z panną Mandy Fleming. Prosiła pani, żeby panią informować o takich zdarzeniach.
– Dziękuję. Zaraz schodzę.
Spojrzała znacząco na Beth i zdecydowanym ruchem wyciągnęła dłoń.
– No dobra, ale obiecaj, że przeczytasz, dopiero kiedy wrócisz do domu – upierała się Beth. – Daj mu szansę. Proszę cię. Pozwól mu samemu wszystko wyjaśnić.
Amanda nie odpowiedziała.
– Pamiętaj, ciekawość to pierwszy stopień do piekła – rzuciła niewinnie Beth.
– Wiem, wiem, ja też mam przecież swoje sekrety. Kiedy pojawiła się w drzwiach agencji, Daniel właśnie wysiadał z samochodu. Była zbyt zajęta grzebaniem w torebce, by go zauważyć. Jednak już po chwili uśmiechnęła się tak promiennie, że poczuł się onieśmielony. Boże, jaka ona jest cudowna, pomyślał.
– Mamy dla siebie cały dzień – przywitał ją rozpromieniony. – Cały dzień razem. – Ujął mocno jej dłoń, pocałował w policzek, a następnie otworzył drzwiczki samochodu. Mimo jego niezwykłej uprzejmości, miała wrażenie, że jest spięty. Pogładziła go po twarzy.