Выбрать главу

– To znaczy totalna porażka? Na całej linii?

– Tak. A Tengel Zły wdarł się do twierdzy, do Lipowej Alei.

Marco kilkakrotnie głęboko odetchnął.

– Zaprowadź mnie natychmiast do Tovy! Bo choć jestem teraz przede wszystkim człowiekiem, macie chyba prawo mi pomagać?

– Nie. Przykro mi, Marco, lecz Źródła Życia dotyczą tylko ludzi, nie duchów albo czarnych aniołów. Jako syn naszego władcy w Dolinie Ludzi Lodu byłbyś bezwartościowy, nie mógłbyś odnaleźć naczynia z wodą zła. Może tego dokonać tylko żywy człowiek. Dlatego nie wolno mi przyjść ci teraz z pomocą. Będę ci towarzyszył, ale sam musisz się wydostać z tej rozpadliny.

Marco powiódł wzrokiem po nagich skalnych ścianach.

– Królestwo Shamy mruknął. – W jaki sposób…?

Spojrzał na szalejącą rzekę. Jej wąski bieg rozszerzał się w dole, skalne zbocza były też mniej urwiste.

– Ale woda i ziemia nie zrobią mi nic złego – szepnął. – Chodź, przyjacielu.

Bez lęku rzucił się z powrotem w huczące fale wodospadu.

Gdzieś z oddali dobiegało monotonne wycie syren. Radiowóz policyjny? Nie, raczej ambulans. Przyjemne kołysanie, jakby leżał w łodzi…

Nataniel powrócił do bolesnej przytomności.

– Ellen – wymamrotał.

– Dobrze, już dobrze, leż spokojnie – przekonywał go życzliwy głos.

Nataniel w strachu i rozpaczy zawołał głośno:

– ELLEN!

Poczuł ukłucie igły w ramię. Syreny nie przestawały wyć, ambulans wjechał w ostry zakręt, ale Nataniel był mocno przypięty pasami i dzięki temu nie spadł. Otworzył oczy.

Zobaczył koło siebie pielęgniarza. Przy noszach dla nikogo więcej nie starczyło miejsca.

– Straciłem Ellen – szepnął Nataniel.

Poprzez miękką mgłę środka znieczulającego, otaczającą ból i cierpienie, usłyszał odpowiedź:

– Nie wiem, kim jest Ellen. W hangarze byłeś sam. Czy ona tam z tobą weszła?

– Tak.

– Na pewno zdążyła wydostać się na czas.

– Ale jedno z nas musiało umrzeć, wiem o tym, czułem wibracje śmierci, wypełniły cały hangar.

Pielęgniarz nie mógł pojąć, o czym mówi Nataniel, przypuszczał, że pacjent bredzi.

– W hangarze, w pobliżu miejsca, gdzie cię znaleziono, leżało kilka worków z cementem – wyjaśnił. – Wybuch granatu rozerwał je, podniosła się niesamowita kurzawa, jak opowiadali mi ludzie z personelu lotniska. Wszystko spowił szarobiały pył. Ale w środku byłeś tylko ty, nieprzytomny, z krwawiącymi ranami na łopatkach i żebrach. Gdyby znajdowała się tam jeszcze jedna osoba, znaleźlibyśmy przynajmniej ślady krwi albo też ślady stóp, wskazujące na to, że wybiegła. Ale tam naprawdę nic takiego nie było.

Jego głos docierał do Nataniela z bardzo daleka, zaczynało działać znieczulenie. Człowiek nie może zniknąć całkiem bez śladu, taka była jego ostatnia myśl.

Ale z Ellen zawsze potrafili porozumiewać się telepatycznie…

Całą swą zdolność koncentracji skupił na nawiązaniu z nią kontaktu, na to jednak, rzecz jasna, było już za późno. Powoli tracił przytomność.

Nie zdążył odebrać żadnej odpowiedzi, nawet w podświadomości.

Ellen zniknęła bez śladu.

Mały Gabriel obudził się w białym pokoju

Dookoła pachniało szpitalem.

Ciało bolało go nieznośnie. Lewe ramię miał obandażowane, ale nie zostało zagipsowane. Dobrze, że nie prawe, pomyślał lekko zamroczony. Inaczej nie mógłbym prowadzić dziennika.

Zaraz zaatakowały go bóle, jakby tylko czyhały, by się na niego rzucie. Czaszkę z tyłu mu rozsadzało, kark drętwiał.

Jęknął. Mama, pomyślał. Chcę do mamy!

Ale tym razem nawet gdyby mama podmuchała, niewiele by pomogło. Ból był zbyt silny.

– Czołem! – rozległ się jakiś głos. Nad Gabrielem pochylał się życzliwie uśmiechnięty lekarz. A więc już się obudziłeś.

Tak, próbował odpowiedzieć chłopiec, ale nie mógł dobyć głosu.

– Anioł musiał nad tobą czuwać, chłopcze!

Gabriel z trudem wymamrotał coś w odpowiedzi.

– Co mówisz? – spytał uśmiechnięty doktor. – Czarny anioł? Niczego podobnego nie ma. A gdyby nawet czarne anioły istniały naprawdę, nie zajmowałyby się małymi chłopcami spadającymi w przepaść!

Co ty o tym wiesz, pomyślał Gabriel, ale nie miał sił, żeby cokolwiek powiedzieć. Przymknął oczy.

Nieco później, nie wiedział, ile czasu upłynęło, znów się ocknął.

Ktoś blisko niego jęczał.

Sąsiednie łóżko…

Gabriel odwrócił głowę. Z początku nie widział wyraźnie, miał wrażenie, że widok przesłaniają mu dwie czarne postaci, złudzenie jednak zaraz minęło. Pierwszą reakcją chłopca była radość.

– Wujek Na… To znaczy Nataniel! Ty tu jesteś?

Zaraz potem ogarnął go lęk. Nataniel wcale nie wyglądał dobrze. I taki był smutny! Co on robi w szpitalnym łóżku?

– Natanielu! Czy ty mnie słyszysz?

Najwidoczniej byli w pokoju sami.

Wuj poruszył wargami, sprawiał wrażenie zamroczonego.

– Ellen – szepnął. – Zabrali Ellen.

Przestraszony Gabriel próbował unieść się na łokciu, ale w ogóle mu się to nie udawało. Och, znów zaczęła boleć go głowa! I całe ciało, ręce, nogi, plecy.

– Natanielu! – zawołał głośno i wyraźnie. – Jak się czujesz? To ja, Gabriel, także tu jestem.

Wreszcie do Nataniela zaczęło coś docierać. Odwrócił głowę w stronę łóżka chłopca. Wzrok miał jednak zamglony, jakby zrobiono mu odurzający zastrzyk.

– Mały Gabriel – rzekł z czułością. – A jak ty się czujesz?

Przez chwilę zwierzali się sobie ze swego samopoczucia, w końcu Nataniel powiedział:

– Akurat gdy traciłem przytomność, Linde-Lou coś do mnie mówił. Wspomniał o Wielkiej Otchłani.

– Chcesz powiedzieć, że Ellen…?

– Nie potrafię tego zrozumieć, ale pomyśl, jeśli to prawda? Nie, to niemożliwe, niemożliwe!

– Ale jeśli to prawda – odparł Gabriel ze łzami w głosie. – To kto to zrobił? Kto ją tam wciągnął? Czy sam Tengel Zły?

– W każdym razie nie bezpośrednio. Ale ten człowiek, który wszedł do hangaru… Ten, którego nazywają Numerem Jeden. Gabrielu, przeszył mnie dreszcz, kiedy napotkałem jego spojrzenie. To najstraszniejsza z żywych istot, z jaką się kiedykolwiek zetknąłem. A sporo przecież widzieliśmy, zarówno w Górze Demonów, jak i wśród zauszników Tengela Złego, ale to było co innego. Coś gorszego. Dlatego, że on był człowiekiem. Rozumiesz?

– Chyba tak – odparł Gabriel niepewnym głosem.

Nataniel przymknął oczy.

– Sądzę, że to właśnie on zabrał Ellen. Nie mógł to być nikt inny. – Ciągnął zgnębiony: – Zmobilizuję wszystkie duchy i demony wśród naszych sprzymierzeńców, żeby się dowiedzieć, gdzie jest Wielka Otchłań. Jeśli w ogóle istnieje, bo właściwie w to wątpię. Ale gdzie indziej może być Ellen? Uwierz mi, Gabrielu, nic poddam się, dopóki jej nie odnajdę, żywej czy umarłej.

Gabriel chciał wtrącić, że przecież czeka ich zupełnie inne zadanie, ale uznał, że mówić o Dolinie Ludzi Lodu będzie w tej chwili nie na miejscu.

Poza tym ani on, ani Nataniel akurat teraz nie mogli nic zrobić. Musieli grzecznie leżeć w szpitalnych łóżkach i czekać, aż lekarz pozwoli im na jakikolwiek ruch.

Mali nie rozpoznała Tengela Złego, który przybrał postać Pera Olava Wingera, ale. Benedikte była wszak jedną z dotkniętych. Niczego nie podejrzewając wyszła do hallu na spotkanie z komiwojażerem, trudniącym się sprzedażą odkurzaczy, i skamieniała.

Wpatrywała się w przybysza, który stał odwrócony do niej plecami i przyglądał się szafie przy wejściu. Poczuła odrzucający fetor, ale nie on wywołał jej reakcję. Komiwojażer Per Olav Winger był wysokim mężczyzną, w najmniejszym nawet stopniu nie przypominającym Tengela Złego, Benedikte potrafiła jednak przejrzeć go na wskroś. Zrozumiała, kto skrywa się w tym zwyczajnie wyglądającym człowieku. Nie widziała Tengela Złego, ale wyczuła jego obecność.