– Nie, to mogło być dość późne lato. Ale trudno to określić. Chcesz powiedzieć, że…
– Tak. Podczas ucieczki z Doliny Ludzi Lodu, wtedy witraż leżał na grzbiecie konia.
Nataniel w jednej chwili go zrozumiał.
– A to wyjaśnia, dlaczego widać jej obraz tylko w jednym rogu witraża. Tylko tyle wystawało poza grzbiet zwierzęcia.
– Czy to Sol zobaczyłeś? – zastanawiała się Mali. – Czy też Silje? A może małą Liv?
– Nie, to nie była żadna z nich. Najbardziej przypominała Sol, ona przecież była ciemna jak noc, ale Sol miała wówczas zaledwie sześć lat i to się nie zgadza. Dziewczyna, którą widziałem, musiała być co najmniej o dziesięć lat starsza.
Mali podsumowała:
– Tak więc jakaś młodziutka dziewczyna, delikatnej budowy, zwróciła się do nich o pomoc, kiedy uciekali z Doliny podążając ku przełęczy między szczytami…
– Tak, miałem wrażenie, że płaskowyż leżał dość wysoko w górach.
– A błaganie było tak intensywne, że jej obraz wraził się w szkło…
– Ale oni jej nie widzieli – wtrącił Andre.
– Może powinniśmy wezwać Tengela Dobrego i jego zapytać? – zastanawiała się Mali.
Nataniel siedział milczący.
– Nie – stwierdził w końcu cichym głosem. – Nie, oni jej na pewno nie widzieli. Nie mogli jej zobaczyć. Ale mam ochotę wezwać kogoś innego…
– Masz rację – przytaknął mu Andre, który zaczął rozumieć, do czego zmierza Nataniel. – Zrób to, Natanielu, ty, który potrafisz.
– Ale jeśli coś się nie powiedzie? Jeśli ona się już nie ukaże?
– Nie potrafiłbyś narysować tej twarzy?
Nataniel zmieszał się.
– Marny ze mnie rysownik. Obawiam się, że próba zakończyłaby się niepowodzeniem.
– Wezwij ich – życzliwie doradziła Mali. – Myślę, że jeśli tego nie zrobisz, będzie im przykro. Przygotujemy ich na ewentualne rozczarowanie.
Nataniel pokiwał głową. Mógł wezwać duchy przodków bez pośrednictwa Tengela Dobrego, ale postanowił tego nie wykorzystywać.
Opowiedzieli Tengelowi o swoich przypuszczeniach, a on natychmiast się tym zainteresował.
– Nigdy jej nie widzieliśmy – potwierdził. – Ale ta teoria jest ciekawa. Spróbujmy. Poproszę ich o przybycie.
Wkrótce dołączyli do nich Targenor i Dida, w małym hallu zaczęło się robić ciasno.
– Może Andre i ja powinniśmy wyjść? – zaproponowała Mali.
– Nie, nie – uspokoił ich Tengel Dobry. – Jest jeszcze dość miejsca.
Nataniel powitał Didę i Targenora, a potem opowiedział im, co ujrzał. Wyjaśnił także, że Ulvhedin i Benedikte także coś widzieli, lecz bardzo niewyraźnie, a wtedy Tengel przypomniał sobie, że i on kiedyś dostrzegł coś w witrażu, ale, jak wszyscy inni, przypuszczał, że to jakaś nierówność w szkle, która migoce, gdy zmieni się kąt patrzenia na mozaikę.
Potem przedstawili nowo przybyłym swoją teorię.
Twarze Didy i Targenora były jak wykute w kamieniu.
– Możemy się mylić – uprzedził Nataniel.
– Oczywiście – uspokoiła go Dida. – Jesteśmy na to przygotowani.
– Pozwolicie więc, byśmy jeszcze raz spróbowali wywołać obraz?
– Musicie – nalegał Targenor. Jego piękna twarz pokryła się bladością.
– A jeśli mi się nie uda? – cichu powiedział Nataniel.
– Spróbujesz jeszcze raz.
Nataniel głęboko odetchnął i podszedł do małego witraża Benedykta. Wszyscy ruszyli za nim. Tengel Dobry nadal im towarzyszył, ale ustąpił miejsca Didzie i Targenorowi.
Czyjaś dłoń ujęła rękę Nataniela i w napięciu mocno ją uścisnęła. W pierwszej chwili sądził, że to Mali, ale ku swemu zaskoczeniu zobaczył, że to Dida. Duch! A taki mocny, żelazny uścisk ręki! Dida najwidoczniej nie zorientowała się, co robi, całą swą uwagę skupiła na witrażu.
– Tam – szepnął nagle Targenor. – Widziałem coś!
– Ja też – przyznała Dida głuchym głosem. – Ale tylko coś zamigotało, bardzo niewyraźnie.
– To prawda – przyświadczył Targenor.
– Jeśli połączymy nasze siły, być może lepiej nam się uda zaproponował Nataniel.
Zapadła cisza. Nataniel miał wrażenie, że słyszy tylko potęgującą się koncentrację.
Andre i Mali nie mogli tu chyba wiele pomóc, ale i oni jak najgoręcej pragnęli, by obraz znów się ukazał.
Nikt nie myślał o czasie, nie zastanawiał się, czy upływają sekundy, czy też minuty.
W szkle witraża coś zamigotało, wszyscy zebrani drgnęli.
– To była twarz – szepnął Tengel. – Widziałem.
Poza nim nikt się nie odezwał.
I nagle wszyscy jednocześnie wydali okrzyk. Błagająca twarz ukazała się znowu. Taka samotna, bezradna… Pojawiła się tylko przez ułamek sekundy, ale to im wystarczyło.
Dida krzyknęła rozdzierającym głosem:
– Tiili! To Tiili!
– Moja ukochana siostrzyczka – szepnął Targenor. – Wróć, o, wróć!
– To niemożliwe – odparł Nataniel. – Jej obraz odbił się w szkle tak bardzo, bardzo dawno temu.
W głosie Tengela brzmiał nieskrywany żal.
– Kiedy Silje i ja uciekaliśmy z Doliny, jej duch szukał u nas pomocy. Pewnie przechodziliśmy tuż obok miejsca, w którym zniknęła trzysta lat wcześniej.
– Musimy zmienić cały plan bitwy – zdecydowanie oświadczył Targenor, kiedy niechętnie opuszczali hall. Dida nadal stała przy witrażu, jej kształtne palce dotykały szkła, jak gdyby chciała przyciągnąć ukochaną córkę do siebie.
– Co chcesz, żebyśmy zrobili? – spytał Targenora Nataniel.
– Muszę wezwać sztab generalny, Paladinów, Taran-gaiczyków i wszystkich, którzy do niego należą. Ale pozwól mnie i Tengelowi się tym zająć, wy, wybrani, macie robić to, co do was należy, musicie zanieść jasną wodę do Doliny. A ty, Natanielu, musisz natychmiast wyruszyć w drogę.
– Racja – przyznał Tengel Dobry. – Prawdę mówiąc, kiedy mnie wezwałeś, akurat tu zmierzałem, żeby cię ostrzec. Nie zdążyłem jeszcze wyjawić, z czym przybywam.
– Czy coś się stało? – zaniepokoił się Nataniel.
– Tak. Marco zmierza prosto w fatalną pułapkę.
– Marco? On powinien wiedzieć, co robi.
– No cóż, pułapka to może nie najlepsze określenie. Raczej zrządził tak przypadek!
Nataniela ogarnęło poczucie bezradności.
– A ja nie mam samochodu. Marco i tamci go zabrali.
– Muszę cię zmartwić – z żalem powiedział Tengel. – Ty niestety nie masz już w ogóle samochodu.
– Rozbili go?
– No, jeśli tak to nazywacie… tak.
– Ale jak ja wobec tego mam się tam dostać? Pociągiem, samolotem…?
– Nie zdążysz – spokojnie rzekł Targenor. – Oni już stoją w obliczu katastrofy.
– Oni? Ilu ich jest? I gdzie?
– Marco, Tova, Morahan, Gabriel, Rune i Halkatla. Połączyli się. Są w Siedzibie Złych Mocy, w strasznej okolicy. Ale…
Targenor uśmiechnął się smutno:
– Kiedyś przeniosłem mego protegowanego Vetlego z bitewnych pól Europy do domu tak szybko, jak uczyniłby to wiatr. Zabiorę cię do nich.
– Nie – zaprotestował Tengel Dobry. – Jeśli mamy zmieniać cały plan, Najwyższa Rada cię potrzebuje. Proponuję, aby Nataniel, który ma do tego prawo, wezwał wilki czarnych aniołów.
Targenor pokiwał głową.
– One potrafią poruszać się jeszcze szybciej.
– Czy naprawdę mogę to zrobić? – spytał Nataniel.
– Sytuacja jest krytyczna – odparł Tengel Dobry. – Zbierz wszystko, co ci potrzeba, i wyjdź w aleję. Tam możesz je wezwać.
Nataniel uznał tę propozycję za dobrą.
– Widzę, że zaczyna się robić gorąco – powiedział. – Zobaczymy się w Dolinie Ludzi Lodu?