Выбрать главу

Jego przybycie najwyraźniej nie poruszyło wrogów, ale z piersi Marca wyrwało się westchnienie ulgi.

– Nie będę pytał, skąd przychodzisz – rzekł. – Ale wiedz, że jesteś naprawdę wytęskniony.

– Rozumiem – odparł Nataniel, obrzucając wzrokiem dwóch groźnych młodzieniaszków.

Zwrócił się bezpośrednio do jednego z chłopców.

– Ulvarze! Wysłuchaj mnie!

– Dlaczego miałbym cię słuchać, ty durniu – odezwał się starszy chłopak chrapliwym, wyrażającym najwyższą pogardę głosem. – Niech Marco po nich przyjdzie, jeśli ma dość odwagi!

Marco zasłonił twarz dłońmi.

– Dobrze wiesz, że nie może tego zrobić – spokojnie odpowiedział Nataniel. – Wiesz, że nigdy nie przeżył nic straszniejszego niż to, że musiał cię wtedy zabić, swego własnego brata bliźniaka. Nigdy nie potrafił się z tym pogodzić i nigdy nie będzie mógł jeszcze raz wystąpić przeciwko tobie.

– Wiem, wiem – zachichotał Ulvar. – Tengel Zły nie przewidział, jaki szczęśliwy zbieg okoliczności nas czeka.

– A ty, Kolgrimie – Nataniel zwrócił się do mniejszego z chłopców. – Wiesz chyba, że jesteś jedynym wnukiem Sol?

– Pewnie, że wiem – agresywnym tonem odparł chłopak. Głos jego świadczył, że akurat przechodzi mutację.

– Dlatego Sol nie może wyrządzić ci krzywdy.

– No właśnie… Więc dawajcie Halkatlę – zimno nakazał Ulvar.

Marco odsłonił twarz.

– Ulvarze – poprosił. – Czy nie możesz mi wybaczyć tego, co ci zrobiłem?

Ulvar nie odpowiedział. Patrzył na brata lodowatym wzrokiem. Zawieja dotarła już do nich, niesiony wichrem śnieg ciął po policzkach, ciała Gabriela i Tovy pokryły się warstewką białego puchu.

Nataniel podszedł o krok bliżej.

– Kolgrim…Kogo podziwiałeś najbardziej na świecie?

– Tengela Złego, to przecież jasne!

– Nie. Był ktoś, kogo wielbiłeś ponad wszystko, choć nigdy nie poznałeś tej osoby. Była nią twoja babka, czarownica Sol.

– Eee – drwiąco odparł Kolgrim, ale czy w jego głosie nie dało się wyczuć odrobiny niepewności?

– A kto pomógł ci odnaleźć skarb Ludzi Lodu? Właśnie Sol. Przypominasz to sobie?

– Głupia gadka – prychnął Kolgrim, ale unikał wzroku Nataniela. Nie chciał też spojrzeć w oczy Sol.

Piękna wiedźma natomiast wybuchnęła jak beczka prochu.

– Słuchaj no, mój mały łobuziaku! Czy to nie ja strzegłam cię przez całe twoje życie? Czy nie ja byłam z ciebie dumna, gotowa zawsze spieszyć z pomocą bez względu na to, jak haniebnie się zachowałeś? A teraz spotykam małego podłego tchórza, który jest chłopcem na posyłki Tengela Złego! Widziałeś go? Widziałeś ten ohydny jęzor, wąchałeś cuchnący oddech? Gdybyś przyłączył się do nas, poznałbyś fantastyczne, baśniowe istoty, przeżył niesamowite przygody. Ty jednak musiałeś go usłuchać, a on pogrążył cię we śnie, w którym trwałeś przez ponad trzysta lat. W tym czasie ja i wszyscy inni żyliśmy sobie w wolnym świecie duchów, doskonale się przy tym bawiąc.

– A ty, Ulvarze – Nataniel kuł żelazo póki gorące. – Kogo najbardziej podziwiałeś jako dziecko?

– Stul pysk! – warknął Ulvar.

– Tak, twego brata Marca. On potrafił czarować, przywołać sypiące iskrami błyskawice. Ty tego nie umiałeś. On miał przyjaciół. Ogromne wilki. Pamiętasz je? Właśnie jeden z nich przywiódł mnie tutaj. Przebył wiele mil w jednym okamgnieniu. A ciebie tylko pogrążono we śnie, odłożono jak zbędny przedmiot na półkę, i nic nie wiesz o dzisiejszym świecie.

– Dawaj Halkatlę i zamknij gębę, przeklęty mydłku! – wrzasnął Ulvar.

– Pamiętasz, kto cię chronił, kiedy byliście mali? Marco. Kto płakał nad twym martwym ciałem? Kto trzymał je w ramionach i trzeba go było siłą odciągać?

– To dlaczego mnie zastrzelił? Mógł tego nie robić!

– Nie, nie mógł. Groziłeś, że zabijesz małą Benedikte, chciałeś też zawładnąć skarbem. Marco nie miał wyboru. Ale nikt nie był wtedy bardziej zrozpaczony niż on.

– Oszczędź sobie tych słodkich słówek, one nie robią na mnie wrażenia.

– Ze względu na twoją matkę, Ulvarze…

– Ja jej nie znałem!

Nagle Nataniel uświadomił sobie pewną prostą prawdę: Ulvar nie wiedział, kto jest jego ojcem! W takim razie bowiem wiedziałby o tym także Tengel Zły. Podły przodek nie znał prawdy o Marcu, nie miał pojęcia, że jest on czarnym aniołem, synem Lucyfera. Henning nigdy nie zdradził Ulvarowi prawdy, nie śmiał.

A więc należy trzymać język za zębami! Nie trzeba wspominać potężnych wilków ani czarnych aniołów.

Ulvar sądził, że Marco został po prostu obdarzony nadzwyczajnymi zdolnościami i tylko dzięki nim mógł dokonywać cudów w latach ich dzieciństwa. Ulvar nie zdawał sobie sprawy, skąd brały się wilki!

Śnieżyca minęła, ponury pejzaż wyłonił się na nowo – falista linia pagórków na tle mrocznych skał.

Jak to możliwe, by Tengel Zły nie słyszał nic o Ulvarze? O wilkach? O tym, że Ulvar miał brata-bliźniaka, a był nim właśnie ten, którego Zły latami poszukiwał siłą swej myśli?

„Spoczywał w otchłani zła”, to właśnie spotkało Ulvara. Tengel umieścił go tam, o nic nie pytając do czasu, aż stanie mu się potrzebny. Nastąpiło to właśnie teraz.

Nataniel znów przemówił do ciężko dotkniętego przekleństwem młodzieńca:

– Ulvarze… Dobrze wiesz, że kiedy żyłeś, nie byłeś lubiany…

Ulvar wybuchnął urągliwym śmiechem.

– Doskonale! Na tym mi właśnie zależało, rozzłościć wszystkich!

Boże, to się nie uda, zwątpił Nataniel, ale nie ustawał w próbach:

– Ale był jeden jedyny człowiek, który cię kochał bez względu na to, co robiłeś. Był nim Marco, dobrze o tym wiesz.

– Brednie – prychnął Ulvar, ale z jego twarzy dał się wyczytać wyraz niepewności. – Ten hipokryta maminsynek!

– Jak mógł być maminsynkiem, skoro nigdy nie widział swej matki?

– Ja też jej nie znałem, ale świetnie dawałem sobie radę!

– Naprawdę? Ja uważam, że całe twoje życie było jednym wielkim niepowodzeniem.

– Brednie – powtórzył Ulvar. Najwidoczniej nie mógł znaleźć innych słów.

Nataniel uznał to za oznakę słabości i postanowił ją wykorzystać. Wraz z Sol i Markiem szybkim krokiem zbliżyli się do chłopców.

Obaj odruchowo się cofnęli, ze zdumienia zapominając o swoich ofiarach. Sol była szybsza, otoczyła ramionami opierającego się, wierzgającego Kolgrima i mocno go uścisnęła.

– Jesteś moim jedynym krewnym – powiedziała spokojnie. – A ja twoją.

– Do stu diabłów! – pisnął Kolgrim, próbując uwolnić się z jej objęć. – Nie potrzeba mi żadnych krewnych, jestem silny, ja…

I wtedy właśnie, w tym momencie, ujawniła się siła Nataniela. Moc, nad którą wszyscy się zastanawiali i której próbowali się doszukać. Nataniel, niezdecydowany, niepewny, marzyciel…

Teraz uderzył!

Gdy Sol trzymała w objęciach wnuka, Marco zbliżał się do Ulvara, który wycofywał się coraz dalej, wściekły, przypominający prężącego się do skoku kota. Rune, Ian i Halkatla błyskawicznie zajęli się nieprzytomnymi, przeciągnęli ich w bezpieczne miejsce.

Ale Nataniel…

Wszyscy, oniemiali, zastygli w pół ruchu i zapatrzyli się w niego.

Od Nataniela biło światło, otaczało go niczym aura. Z jego oczu spływały opalizujące płomienie, a było w nich takie ciepło i dobroć, o jakich nikomu się nawet nie śniło.

Przyjaciele stojący za nim nie widzieli jego oczu, wyczuwali jednak siłę, potężną moc miłości! Sol i Marco wpatrywali się weń zaskoczeni, a Ulvar i Kolgrim stali jak sparaliżowani.

Na głowie Nataniela pokazała się niska czarna korona świadcząca o tym, że jest księciem Czarnych Sal.