Выбрать главу

— Nie mogłabyś pozwolić żyć syndyckiemu oficerowi, którego podziwiasz? — zapytał Geary.

Desjani lekko uniosła brew.

— Podziwiam? Nie mogłabym podziwiać Syndyka, sir. Nie, to niemożliwe. Chociaż ten poległ jak bohater. Po prostu chciałam wiedzieć, jak wygląda taki Syndyk.

Geary wzruszył ramionami.

— Teraz jest tylko trupem rozerwanym na strzępy, podobnie jak cała jego załoga i okręt.

— Tak jest! — Desjani roześmiała się w odpowiedzi.

Może jednak nie zmieniła się aż tak bardzo. Ale czego oczekiwał po dziecku stuletniej wojny i wieku nieludzkich okrucieństw? Wrogowie byli dla niej obcy w takim samym stopniu jak dla niego owi tajemniczy mieszkańcy sektorów graniczących z odległymi rubieżami Syndykatu.

— Zajmijmy się uporządkowaniem naszej floty. Do wszystkich jednostek, dobra robota! — Geary spojrzał w dolny róg ekranu wyświetlacza, na którym znajdowała się lista jednostek utraconych w tej bitwie: dwa niszczyciele i trzy lekkie krążowniki. Wiele innych okrętów zostało uszkodzonych w bezpośrednich starciach. Kilku niszczycieli zapewne nie da się naprawić i na zawsze pozostaną w tym systemie, także jeden z ciężkich krążowników został bardzo poważnie uszkodzony.

— Utrzymać szyk delta jeden i rozpocząć poszukiwania naszych kapsuł ratunkowych.

Musiał teraz wykonać szybkie rozpoznanie i wydzielić najbardziej uszkodzone okręty, aby trzymać je w pobliżu jednostek pomocniczych, co pozwoli przyśpieszyć maksymalnie naprawy. Dołączyć je do Oriona, Dumnego i Wojownika, które stanowiły trzon tej eskadry wraków.

Geary przełączył się na obieg wewnętrzny i wybrał numer sekcji wywiadu.

— Sprawdźcie, czy w podjętych syndyckich kapsułach znajdują się wyżsi stopniem oficerowie.

Musiał się dowiedzieć czegokolwiek o sytuacji w Syndykacie i działaniach wojennych toczonych na granicy z Sojuszem. Chociaż zważywszy na manię ukrywania prawdy, jaka panowała we flocie wroga, musiałby przesłuchać co najmniej kogoś ze stopniem admirała, żeby zyskać dostęp do takich informacji. O ile on, albo ona, będą znali odpowiedzi na te pytania. Ale im dłużej Geary pozostawał w niewiedzy, tym więcej niewiadomych go gnębiło. Jak długo jeszcze zdoła unikać wroga, którego ruchów nie jest w stanie obserwować?

Gdyby flota Sojuszu dotarła na Daiquon choćby kilka godzin później, wpadłaby prosto na pole minowe chroniące punkt skoku, a statki obserwacyjne Syndyków zdołałyby uciec i poinformować dowództwo o kierunku kolejnego skoku.

Cała radość z niedawnego zwycięstwa uleciała w jednej chwili, gdy spojrzał na listę zniszczonych jednostek i sąsiadujący z nią raport o uszkodzeniach i stratach wśród załóg na pozostałych okrętach. To był naprawdę niewielki sukces, który zbyt drogo kosztował.

Pięć

W takich warunkach przelot do następnego punktu skoku, tym razem na Ixion, powinien zająć niecałe sześć dni. Spośród pięciu ciał niebieskich obiegających gwiazdę Daiquona cztery dało się zaliczyć do kategorii martwych głazów wielkości przeciętnej planety, a piąte było supermasywnym gigantem, któremu naprawdę niewiele zabrakło, żeby sam stał się gwiazdą. Niewielkie syndyckie instalacje znajdujące się na jednym z kamiennych globów były zimne i martwe, z pewnością opuszczono je bardzo dawno temu. Na Daiquonie nie znajdowało się nic, co byłoby warte dłuższego postoju, a co więcej — nie było też nikogo, kto mógłby opóźnić ruch floty.

Niestety Znakomity — jeden z ciężkich krążowników Sojuszu — został w niedawnej bitwie tak mocno uszkodzony, że Geary nakazał zwolnić całej flocie na czas napraw jego jednostki napędowej. Alternatywą było porzucenie Znakomitego, ale na to komodor nie chciał wyrazić zgody.

Kiedy przyszło do niszczycieli, Łamacza Mieczy i Maczety, Geary nie miał już takiej swobody wyboru. Oba okręty zostały tak bardzo uszkodzone, że jedynie wizyta w najlepszych stoczniach mogłaby im pomóc. Geary nakazał ewakuację załóg i przesterowanie rdzeni reaktorów, zamieniając oba niszczyciele w wolno rozprzestrzeniające się chmury szczątków, które dołączyły do istniejącego już na Daiquonie syndyckiego wrakowiska. Inne jednostki mogły spożytkować wiedzę oficerów i marynarzy z utraconych niszczycieli, ale zniszczenie dwóch własnych okrętów musiało źle wpłynąć na morale załóg.

Spora liczba innych niszczycieli, trzy lekkie krążowniki i jeden ciężki dołączyły do trzech pancerników, tworząc tymczasowy dywizjon składający się wyłącznie z okrętów uszkodzonych, stacjonujących w bezpośrednim pobliżu jednostek pomocniczych. Geary, nie chcąc odbierać ich załogom honoru, wyznaczył im oficjalne zadanie eskortowania i obrony wielkich wytwórni, ale i tak miał obawy, że utrzymanie tych ludzi na dłuższą metę w drugiej linii z dala od prawdziwej walki przysporzy mu w dalszej perspektywie kolejnych kłopotów.

Wściekną się — pomyślał — mimo że to jedyna sensowna decyzja w takiej sytuacji. Ale czy wojna ma jakikolwiek sens?

Przymknął oczy, starając się odpędzić obrazy ginących okrętów i ich załóg. W jego kabinie panowała niemal całkowita cisza, jedynymi dźwiękami, jakie tu docierały, były stłumione odgłosy zza grodzi, tak miłe dla ucha znaki, że Nieulękły wciąż istnieje i ma się dobrze. Wentylatory mruczały pompując orzeźwiająco chłodne powietrze, pompy mlaskały, tłocząc wodę do kolejnych sekcji, marynarze przechodzący korytarzem rozmawiali z trudem rozróżnialnymi głosami, którym chyba towarzyszyło ciche terkotanie wózków. Od jak wielu stuleci marynarze wsłuchiwali się w podobne dźwięki? A jeszcze wcześniej w trzeszczenie drewna, gdy ludzie podróżowali przez oceany na pokładach jednostek pływających, napędzanych wyłącznie siłą wiatru? Okręty nigdy nie były ciche, przynajmniej te, na których tętniło życie.

— Kapitanie Geary, mówi porucznik Iger z sekcji wywiadu.

Komodor nacisnął klawisz, akceptując przyjęcie rozmowy.

— Tutaj Geary, macie coś dla mnie?

— Przeprowadziliśmy analizy rozmów pomiędzy kapsułami ratunkowymi z syndyckich jednostek, które udało nam się zniszczyć. Wynika z nich, że wszyscy starsi oficerowie polegli na swoich stanowiskach. Żaden komunikat nie zawiera treści sugerujących, że jego nadawca wydaje rozkazy albo usiłuje zorganizować ocalałych.

Nie było zatem sensu wysyłać któregoś z okrętów, by podejmował kapsuły z jeńcami nie posiadającymi żadnej przydatnej wiedzy.

— Czy kapsuły nadal kierują się na opuszczone instalacje syndyckie tego systemu?

— Tak jest. — Iger potwierdził informację. — Zresztą gdzie indziej mogliby polecieć?

— Jak długo mogą przeżyć na minimalnym poziomie zasobów znajdujących się w kapsułach i bazie?

Na razie flota odnajdywała w każdym opuszczonym i pozbawionym atmosfery kompleksie zarówno zamrożone na kość racje żywnościowe, jak i inne rodzaje jedzenia.

— Kapsuły posiadają zaopatrzenie, które pozwoli im na kilka tygodni dryfu, zakładając nawet, że w każdej znajduje się komplet rozbitków. Oszczędzając, mogą oczywiście wytrzymać znacznie dłużej. Gdyby nawet większość z tych okrętów miała tu pozostać, aby sprawdzić, czy pojawimy się w tym systemie, syndyckie procedury i tak wymagają wysyłania co jakiś czas okrętów kurierskich z raportami o stanie wykonania misji. W tym wypadku powinni donieść o zakończeniu stawiania pól minowych. Jeśli władze Syndykatu w sąsiednich systemach nie otrzymają w terminie tych informacji, wyślą na Daiquona kolejne siły, aby sprawdzić, co się stało. Założę się, że jakiś okręt już tu leci.