Выбрать главу

— Dziękuję.

Nie było więc sensu zawracać i podejmować kapsuły z syndyckimi rozbitkami. Geary postanowił, że jak tylko flota dotrze na Ixion, osobiście dopilnuje, by Syndycy otrzymali stosowny komunikat informujący, iż na Daiquonie znajdują się marynarze wciąż czekający na ratunek.

Spróbował po raz kolejny wyrzucić z umysłu dręczące go obrazy, kiedy rozległo się buczenie dzwonka przy włazie.

— Proszę wejść — zawołał zrezygnowany, nie otwierając nawet oczu.

Po kilku sekundach ciszy usłyszał kilka słów wypowiedzianych oschłym tonem.

— Gratuluję kolejnego zwycięstwa.

Na ich dźwięk natychmiast otworzył oczy. Wiktoria Rione stała w progu. Gdy zobaczyła, że patrzy na nią, weszła do środka, zamknęła za sobą właz i przeszła na środek kajuty, aby usiąść naprzeciw Geary’ego. Rione w odróżnieniu od Desjani czuła się tutaj swobodnie, ale wyglądała przy tym jak kotka, która w każdej chwili może zerwać się do ucieczki.

— Czemu zawdzięczam tę wizytę? — zapytał Geary.

— Już mówiłam. Chciałam ci pogratulować.

— Akurat. — Geary machnął gniewnie ręką. — Całe tygodnie unikałaś spotkania ze mną. Dlaczego zdecydowałaś się na nie właśnie teraz?

Rione odwróciła wzrok.

— Mam swoje powody. W tej bitwie utraciliśmy okręt należący do Republiki Callas.

— Wiem. Glacis. Przykro mi. Zginęła niemal połowa załogi, ale resztę zdołano podjąć i uratować. Rozbitkowie zostaną przydzieleni na pozostałe okręty Republiki.

— Dziękuję. — Rione zacisnęła zęby. — Sama powinnam była o tym pomyśleć.

— Mylisz się, to na mnie spoczywa ten obowiązek, ja dowodzę tą flotą, chociaż z radością przyjąłbym twoje rady w tej kwestii. Ale skoro wywołaliśmy temat, powiem wprost: pani współprezydent, załogi okrętów Republiki Callas zastanawiają się, dlaczego nie utrzymuje pani z nimi kontaktu.

— Mam swoje powody — odparła Rione po dłuższej chwili milczenia.

— Możesz podzielić się nimi ze mną — zaproponował Geary. — Czyż to nie ty mówiłaś, że problemami należy się dzielić?

— Naprawdę?… Czułeś się samotny? — szorstko zmieniła temat.

— Tak, brakowało mi ciebie.

— Nie jestem jedyną kobietą na pokładzie tego okrętu, kapitanie.

— Ale jesteś jedyną, której mogę dotknąć — odparł Geary bez namysłu. — I wiesz o tym. Wszystkie pozostałe kobiety w tej flocie są moimi podwładnymi.

Spoglądała na niego, ukrywając — jak zwykle zresztą — wszystkie swoje uczucia.

— I nie masz z kim porozmawiać?

— Czasem mam. Z kapitanem Duellosem, z kapitan Desjani…

— Doprawdy? — Nadal nie był w stanie odgadnąć, co czuje Rione. — Kapitan Desjani? Czyżbyście omawiali rozmaite sposoby wyrzynania Syndyków?

Tym razem zabrzmiała jak stara dobra Rione, zgryźliwie, wręcz prześmiewcze Geary ważył przez chwilę odpowiedź, ale w końcu zdecydował się postawić sprawę jasno.

— Tak, mówimy głównie o sprawach operacyjnych. Ale raz rozmawialiśmy o Kosatce. Wspomniałem jej, że chciałbym tam pojechać, kiedy wrócimy do domu.

Rione uniosła brew.

— Dlaczego nie? To naprawdę piękna planeta. Może nie potrafiłbym tam zamieszkać, ale chciałbym ją zobaczyć raz jeszcze.

— Zmieniła się, kapitanie Geary.

— Desjani też tak mówi. — Geary wzruszył ramionami. — A może ja właśnie chcę zobaczyć, jak bardzo się zmieniła, żeby w końcu zaakceptować fakt, że nie było mnie na tym świecie przez sto lat?

— Wiesz dobrze, że nikt ci nie pozwoli na takie wałęsanie się bez celu. — Rione wykrzywiła usta. — Black Jack Geary nie może się zgubić w tłumie.

— Wiem. Dlatego Desjani zaoferowała się jako przewodniczka. Z jej pomocą na pewno mi to nie grozi. Wiesz, że jej rodzice nadal żyją? Pomogą nam wtopić się w otoczenie.

Wiktoria Rione znów milczała przez dłuższą chwilę, ale jej twarz pozostała nieruchoma.

— Jak rozumiem — odezwała się po chwili — Tania Desjani zaprosiła cię do swojego domu, abyś poznał jej rodziców.

Geary dotąd nawet nie pomyślał, że oferta złożona przez panią kapitan może być odebrana w taki sposób.

— O co ci chodzi? Jesteś zazdrosna?

Tym razem obie brwi Wiktorii powędrowały w górę.

— Nie.

— I dobrze, bo swatanie mnie z nią jest ostatnią rzeczą, jakiej mi teraz trzeba. — Czyżby Wiktoria słyszała te bezsensowne plotki na temat jego i Desjani, o których wspomniał niedawno Duellos? No tak, jakże miała nie słyszeć, skoro jej szpiedzy śledzili wszystko, co dzieje się we flocie.

W tym momencie przez usta Rione przemknął cień uśmiechu.

— Ależ oczywiście, John. Pomyśl jednak o korzyściach, jakie wynikają z posiadania kobiety, która wierzy, że zostałeś zesłany przez żywe światło gwiazd, aby ocalić nas wszystkich. Iluż mężczyzn modli się o kobietę, która by ich wielbiła. A ty masz tutaj jedną z nich podaną na talerzu.

Geary wstał, rozpierała go wściekłość.

— Nie widzę w tym niczego śmiesznego. Tania Desjani jest znakomitym oficerem. I nie życzę sobie, żeby ktokolwiek sugerował jej nieregulaminowe zachowania. Moi wrogowie nieustannie ryją pode mną. Tym razem usiłując podkopać mój wizerunek, rozpowiadają o romansie, jaki niby nas łączy. Chcę skończyć z tymi plotkami raz na zawsze. Nigdy bym jej czegoś takiego nie zrobił.

Uśmiech zniknął z twarzy Wiktorii, spuściła wzrok na chwilę. Kiedy podniosła głowę, na jej twarzy malował się spokój.

— Przepraszam. Masz rację.

— Wiem, do cholery! — Geary nie potrafił się opanować. — Mam kobietę, która uważa, że postępuję właściwie. O taką też wielu się modli.

— Jeśli nawet zachowuję się wobec ciebie wrednie, ty nie musisz zachowywać się wobec mnie jak ostatni łajdak!

Geary uciekł spojrzeniem.

— Wiem…

— Zresztą — ciągnęła Rione — ja jestem w tym lepsza. — Usiadła wygodniej, w jej pozie dało się wychwycić mieszaninę zaniepokojenia i zmęczenia.

Geary pochylił się.

— O co ci chodzi, Wiktorio? Widzę, że coś cię gnębi, ale wiem, że nie chodzi o mnie. Zastanawiałem się wiele razy, co takiego mogło spowodować, że zaniedbałaś swoje obowiązki względem Sojuszu i Republiki Callas, ale prawdę mówiąc, nie doszedłem do żadnych wniosków. — Wciąż siedziała cicho, nie zmieniając beznamiętnego wyrazu twarzy. — Czy chodzi o mnie? Nie dotknęłaś mnie od czasu odlotu z Ilionu. Niczego sobie nie przysięgaliśmy, ale do cholery nie rozumiem, co spowodowało tak naglą odmianę.

Rione skuliła się, odwróciła głowę.

— Jestem trudna w pożyciu. Wiedziałeś o tym. To był jedynie fizyczny związek.

— Nie, nie tylko. — Rione nie odwróciła się do niego, lecz Geary się nie poddawał. — Już ci to kiedyś mówiłem, ale powtórzę raz jeszcze. Lubię z tobą rozmawiać, lubię, kiedy jesteś ze mną.

— Więc nie zaprzeczasz, że jestem trudna w pożyciu.

— Znów zmieniasz temat. — Zauważył, że posmutniała. — Czy to dlatego ty i Desjani, za każdym razem kiedy staniecie obok siebie, zamierzacie poprzegryzać sobie gardła?

— Jaki z ciebie spostrzegawczy człowiek! — roześmiała się szyderczo. — Gdybyśmy były z Desjani dwiema formacjami syndyckiej floty, pewnie zorientowałbyś się wcześniej.

Geary nie dał się sprowokować.

— Obie was szanuję, obie was lubię, choć każdą w inny sposób. Mam także spory szacunek do tego, w jaki sposób rozumujecie. I dlatego wkurza mnie jak jasna cholera, że nie wiem, dlaczego tak na siebie reagujecie od czasu Ilionu.