Выбрать главу

Ciężko było mu to powiedzieć na głos, ale czuł, że musi wysłowić myśl, która właśnie przyszła mu do głowy.

— Czy to dlatego zaczęłaś ze mną sypiać?

Otworzyła usta, a potem lekko potrząsnęła głową.

— Nie — wyszeptała w końcu. — Nie sądzę, żeby nawet ktoś taki jak ja był zdolny do podobnego czynu.

— Ktoś taki jak ty? W jednym momencie mówisz o rzeczach, do których ja bym się nie posunął, a za chwilę jesteś dla siebie nazbyt ostra. — Geary pochylił się, by okryć ją prześcieradłem, a ona wciąż nie spuszczała go z oczu i ani drgnęła. — Nie będę cię wykorzystywał, Wiktorio. Zasługujesz na lepszy los, nawet jeśli sama w to nie wierzysz.

Usiadł obok niej ze wzrokiem wbitym w gwiazdy lśniące na grodzi.

— Jesteś twardą kobietą, mocną, i wymagasz od siebie tyle samo co od innych. A może nawet jeszcze więcej. Wątpię, żeby twoi przodkowie mogli ci wybaczyć, skoro sama sobie nie umiesz odpuścić.

Milczenie trwało dłuższą chwilę, a kiedy Geary spojrzał na Wiktorię, zauważył, że zasnęła. Ale nawet w tej chwili, gdy cały świat dla niej nie istniał, na jej twarzy wciąż malowało się cierpienie.

Kiedy Geary po raz pierwszy obudził się na pokładzie Nieulękłego, był zbyt oszołomiony, by zwracać uwagę na marynarzy, potomków tych, których znał i między którymi żył. Ale gdy objął stanowisko dowodzenia, dość szybko zrozumiał, jak wielkie zmiany zaszły w ciągu całego stulecia i tej okrutnej wojny, i nigdy później nie opuszczało go poczucie, że znajduje się pośród zupełnie obcych ludzi, którzy nie tylko nie rozumieją, ale i nie akceptują tego, co robił. Mijały kolejne tygodnie, a on coraz lepiej ich poznawał i wreszcie doszedł do wniosku, że chyba zbyt surowo ich ocenił, i wydało mu się, iż znalazł kilka fundamentalnych prawd, które go z nimi łączyły. Lecz dzisiaj jego wątpliwości znów powróciły. Honor mógł być zarówno brzemieniem, jak i orężem. Zbyt łatwo można go było stracić. Z tego co widział, współcześni mieszkańcy Sojuszu po zaledwie jednym stuleciu potrafili wykorzystywać honor wyłącznie przeciw sobie samym, czyniąc go tak mało elastycznym i nieracjonalnym, że prędzej ranił jego wyznawcę niż wroga, do tego często zacierając granice pomiędzy niegodziwością a uczciwością.

Geary westchnął, wstał ostrożnie, żeby nie narobić hałasu, i ubrał się w całkowitej ciszy. Obróciwszy się w drzwiach, raz jeszcze rzucił okiem na Wiktorię.

Pamiętam swój wielki ból, kiedy zrozumiałem, że wszyscy ludzie, których znałem i kochałem, od dawna nie żyją. Ale ilu jest ludzi w społeczeństwie Sojuszu, którzy tak jak Rione nie wiedzą, czy ich bliscy żyją czy są już martwi, i mimo to próbują żyć dalej z rozdartym sercem? Ilu mieszkańców światów Syndykatu odczuwa to samo? Po raz pierwszy uświadomił sobie, że brutalna prawda, z którą musiał się mierzyć, jest niczym wobec ogromu tych cierpień. Po prostu niczym.

Przemierzał puste korytarze i pomieszczenia Nieulękłego, pozdrawiając wszystkich marynarzy, którzy pełnili o tej porze służbę w mrocznych czeluściach okrętu, próbując znaleźć choć odrobinę ukojenia w wojskowych rytuałach.

Wychodząc zza zakrętu, trafił wprost na kapitan Desjani.

— Kapitanie Geary? — Desjani nie potrafiła ukryć zaskoczenia. — Czy wszystko w porządku?

— Tak. Dziękuję.

Jego ton i zachowanie z pewnością wskazywały na coś zupełnie innego. Desjani skrzywiła się.

— Rozmawiał pan z współprezydent Rione?

Geary przytaknął.

— Tak myślałam… — Desjani przerwała i zaczęła z innej beczki. — Byłam na nią bardzo zła. Pewnie panu o tym powiedziała. Uważałam, że nie chce się przyznać, bo brak jej honoru. Nie miałam pojęcia, że tak bardzo cierpiała z powodu lęku przed jego utratą.

— Co tam się wydarzyło? Czy przodkowie naprawdę odrzucili jej modły?

Desjani opuściła głowę, jakby chciała dokładniej przemyśleć odpowiedź.

— Poczułam tam coś. Nie mam pojęcia, co to było. Ale poczułam to. Ona jednak nie była w stanie tego zaakceptować.

— Też miałem takie wrażenie.

— Ona… hmm… — Desjani wyglądała na zakłopotaną, ale i złą. — Widziałam ją jeszcze raz, przed chwilą. Piła i wygadywała różne bzdury.

— Tak, wiem.

— Sir, mam nadzieję, że nic, co powiedziałam albo zrobiłam, nie zostało przez pana odebrane jako…

Podniósł dłoń, aby ją uciszyć.

— Zachowywała się pani naprawdę profesjonalnie. Nie mogłem trafić na lepszego oficera.

Desjani wciąż wyglądała na strapioną.

— Jeśli nawet nie ma pan wielkiej misji do spełnienia, jeśli to nie żywe światło gwiazd zesłało nam pana w czas największej potrzeby, to i tak nie powinnam…

— Kapitanie, proszę. — Geary miał nadzieję, że jego głos nie brzmi równie głupio jak jej. — Wszystko rozumiem. Będziemy musieli jeszcze porozmawiać na ten temat.

— Słyszałam plotki, kapitanie Geary… — wysyczała Desjani. — O panu i o mnie. Wiedziałam o nich od dawna.

— To tylko plotki, kapitanie Desjani. Wymyślane i rozpowszechniane przez oficerów, którzy nie mają pojęcia, czym naprawdę jest honor. Ze swojej strony zrobię wszystko, by zachowywać się wobec pani jak oficer i przełożony, wiem, że mogę też liczyć na podobną odpowiedź z pani strony.

— Tak, sir! Dziękuję, sir! Wiedziałam, że pan zrozumie — powiedziała z radością, a potem zasalutowała i oddaliła się. Geary patrzył, jak odchodzi, wiedząc doskonale, że bez względu na to, co powiedzą i zrobią, i tak widmo tego pomówienia zawsze będzie nad nimi wisiało.

Postanowił wrócić do swojej kabiny. Rione wciąż spała, więc Geary usiadł przy stoliku i uaktywnił ostatnią symulację. Za trzy dni przejdą przez system Daiquona i flota rozpocznie przygotowania do skoku na Ixion.

Czy powinien tam teraz lecieć? Syndycy z pewnością przejrzeli jego plany na tyle, by zaminować tamto wyjście. Co jeszcze czeka na niego na Ixionie?

Niestety nie miał alternatywy. I mimo wszystko zdołał zaskoczyć Syndyków błyskawicznym pojawieniem się na Daiquonie. Jeśli jego flota zdoła utrzymać to tempo i będzie poruszać się szybciej, niż Syndycy mogą reagować, być może przeleci przez Ixion, zanim wróg zdoła zablokować drogę.

A może nie zdoła…

Zgodnie z najnowszymi danymi Syndykatu, zdobytymi na Sancere, Ixion posiadał gęsto zamieszkaną planetę i wiele orbitalnych kolonii oraz fabryk, które nadal były czynne. Tym razem nie będą mieli do czynienia z opustoszałym systemem.

Musi być gotowy, naprawdę gotowy, kiedy wyskoczą z nadprzestrzeni na Ixionie. Musi przyjąć założenie, że punkt skoku, którym przybędą, jest już zaminowany, musi przyjąć do wiadomości, że syndycka flota przygotowała tam zasadzkę. I musi upewnić się, że flota Sojuszu będzie umiała sobie z tym poradzić.

Kiedy o tym myślał, wydawało się to takie proste. Ale wiele dałby za to, żeby wiedzieć, jak się potoczą ich losy.

W końcu zasnął przy stole, marząc o tym, żeby Rione wróciła między żywych i po raz kolejny udzieliła mu ważnej rady.

Kiedy się obudził, zesztywniały od tkwienia na niewygodnym fotelu, zauważył, że Rione nadal leży na jego łóżku. Nie spała już, ale jej wzrok był utkwiony gdzieś w suficie. Wstał bez słowa i podszedł do niewielkiej umywalki, wyjął z szafki kilka tabletek przeciwbólowych, nabrał wody do kubka i zaniósł wszystko Wiktorii.

Przyjęła lekarstwa, nadal nie patrząc na niego. Dopiero kiedy usiadł, odezwała się:

— Nie pamiętam wszystkiego, co powiedziałam minionej nocy.