Выбрать главу

— Tym lepiej dla ciebie — odparł Geary neutralnym tonem.

— Nie pamiętam też wszystkiego, co robiłam minionej nocy.

— Do niczego między nami nie doszło, jeśli o to pytasz.

Rione skinęła głową, potem westchnęła i skrzywiła się. Zapewne czuła ból przy każdym ruchu.

— Dziękuję. Czy mógłbyś się teraz odwrócić, proszę? Chciałabym pozbierać moje rzeczy i te resztki godności, które mi jeszcze zostały. Zaraz zniknę sprzed twoich oczu.

— A jeśli nie chcę się od ciebie odwracać?

— Oszczędź mi swojej rycerskości, John. Chyba że zwyczajnie chcesz popatrzeć na moją nagość. Tego nie mogę ci zabronić. — Brzmiała i wyglądała na pokonaną.

Geary poczuł nagłe, jak ogarnia go złość, ale zdołał ją opanować — do momentu, w którym uświadomił sobie, że sympatią niewiele wskórał.

— Dobrze, pani współprezydent. Być może nie wyraziłem się wystarczająco jasno. — Jego ostry ton zdziwił ją. — Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie, co pani o sobie teraz myśli. Ale czuję się osobiście zawiedziony, że osoba o takiej charyzmie i inteligencji woli się nad sobą użalać, kiedy tak desperacko jest mi potrzebna jej rada i zdrowy osąd, abym mógł wreszcie ocalić tę flotę i zacząć chodzić z podniesioną głową. Za mniej niż trzy dni wykonamy skok na Ixion, a ja nie mam bladego pojęcia, co nas tam czeka. Czy może zdecydowała już pani, że Black Jack nie będzie potrzebował pani rad przy kolejnych wyborach?

Zdziwienie na twarzy Rione pogłębiło się, Geary zaczął dostrzegać też przebłyski strachu. Czyżby zastanawiała się, co takiego palnęła tej nocy? Prawdę mówiąc, wygarnęła mu przecież, do czego by się posunęła, aby ochronić Sojusz przed zagrożeniem ze strony Black Jacka.

— Powtarzała mi pani w kółko, jaki to Sojusz jest dla pani ważny. — Geary nie zmienił tonu ani odrobinę. — Sojusz, który potrzebuje tej floty jak płuca powietrza. A ja, jeśli mam ocalić tę flotę, potrzebuję pani rozsądnych rad i ocen. Czuję się już niemal swobodnie w fotelu głównodowodzącego i naprawdę z coraz większym trudem powstrzymuję się od podejmowania pewnych decyzji i działań, które mógłbym bez większego problemu podjąć. A powstrzymuję się dlatego, że Black Jack Geary mógłby zrobić coś, w co John Geary nie wierzy. Co dla pani jest ważniejsze, pani współprezydent? Pani własne bolączki czy los Sojuszu, o którym tyle pani mówi?

Rione usiadła, prześcieradło zsunęło się z jej ciała. Ale chyba nie zwróciła na to uwagi, wpatrując się w niego szeroko otwartymi przekrwionymi oczami.

— I tyle na temat uczuć dowódcy floty — rzuciła.

— Jeśli chce się pani wyleczyć z depresji, sugerowałbym coś skuteczniejszego niż zwykły alkohol — ciągnął Geary, tym razem z nieskrywaną furią. — Coś mi mówi, że zdecydowała pani nie wybaczyć sobie i nie pozwolić na to nikomu innemu. Nie mogę nakazać pani zmiany zdania. Ale mogę i będę nalegał, aby służyła mi pani najlepiej, jak potrafi, radą i wsparciem i powstrzymała się od zachowań, które nie tylko mogą zaszkodzić Sojuszowi jako całości, ale i Republice Callas. Ufam, że potrafi pani sprostać wymaganiom i nadal będzie pani godnie reprezentować funkcje senatora Sojuszu i współprezydenta republiki.

Zacisnęła pięść, wyglądając przy tym, jakby zamierzała za moment rzucić się do gardła Geary’ego.

— Czy to już wszystko, kapitanie Geary? — wysyczała.

— Nie… — zamilkł, zdając sobie sprawę, że Wiktoria wciąż siedzi przed nim półnaga i wściekła. Przypominała w tym momencie starożytną boginię, która dysząc żądzą zemsty, szykuje się do zmiażdżenia niewiernych. Mimo wyraźnych oznak gniewu wydawała mu się o wiele bardziej ponętna niż kiedykolwiek wcześniej. — Możemy zapomnieć o minionej nocy. Możemy zapomnieć o tym, co było między nami. Możemy zapomnieć o wszystkim, byle wreszcie stanęła pani na nogi.

Wstała, pusząc się swoim nagim ciałem, choć wciąż wypełniała ją wściekłość.

— Naprawdę tak niewiele dla pana znaczyłam? Czy to chciał mi pan uzmysłowić?

— Nie. — On również wstał, walcząc z pokusą przytulenia jej i rzucenia się z nią na łóżko. — Starałem się dać wyraz tego, jak wiele pani dla mnie znaczy.

Nie wiedząc, czy zdoła się jeszcze długo powstrzymywać, obrócił się na pięcie i wyszedł z kabiny.

Miał do swojej dyspozycji cały okręt liniowy — wróć, miał do swojej dyspozycji całą flotę okrętów liniowych i pancerników — a nie potrafił znaleźć takiego miejsca, w którym mógłby usiąść z dala od wzroku ludzi zastanawiających się, dlaczego wygląda, jakby spędził minioną noc śpiąc w fotelu. W końcu wpadła mu do głowy myśl, że idealnym miejscem odizolowania może być sala odpraw, ruszył więc w jej stronę bez namysłu i chwilę później zamknął za sobą właz i zanurzył się w wygodnym kabłąku siedzenia przy szczycie stołu.

Czuł się dziwnie, siedząc tutaj samotnie, widząc jedynie puste fotele, gdy sala i stół nie miały gigantycznych rozmiarów pozwalających na jednoczesną obecność wszystkich dowódców floty. Wywołał holograficzną mapę sektora, potem informacje o stanie floty i zaczął przegląd jednostek.

Tak. Moje okręty. Jestem za nie odpowiedzialny. I wiem doskonale, że Syndycy będą na nas czekali na Ixionie. Będą też czekali wszędzie tam, gdzie mogę skoczyć z tego systemu.

Nie cierpiał sytuacji, w których nie potrafił dostosować szyku floty do nadchodzącej bitwy.

Ale czy mogę cokolwiek zrobić, skoro nie mam pojęcia, co czeka nas na Ixionie? Do tej pory miałem co najmniej kilka godzin, jeśli nie dni, a nawet tygodni, żeby obserwować wrogie siły i opracowywać odpowiednią strategię. Nie mogę przecież liczyć, że zawsze uda mi się opanować sytuację jak podczas przylotu do systemu Daiquona.

Nie wiedział, gdzie jest teraz Rione. Mógł wrócić do swojej kabiny i zastać ją w niej, mógł także natknąć się na Wiktorię gdziekolwiek na okręcie. I co wtedy? Może zareagować pierwszy albo czekać, ryzykując, że to ona rzuci mu się do gardła w spóźnionej reakcji na mowę, którą jej palnął, zanim wyszedł?

Uderz pierwszy. Cholera! Jakie to proste. Chyba jednak za bardzo przyzwyczaiłem się do bitew w przestrzeni kosmicznej, gdzie na zaplanowanie każdego ruchu mam mnóstwo czasu. Muszę jedynie przyjąć założenie, że czeka tam na nas duża flota Syndykatu. Że u wylotu studni grawitacyjnej postawiono pola minowe. Że zastawiono na nas pułapkę. Tyle wiem na pewno. Ale i tak nie mam wyjścia. Flota będzie musiała rozpocząć manewrowanie i walkę natychmiast po wyjściu z punktu skoku…

Za czasów Geary’ego flota nie wykonywała takich zadań. Nie dlatego, że przekraczało to jej zdolności bojowe, chodziło raczej o odmienną taktykę i podejście do samej walki. Wtedy wszystko musiało się zazębiać, być częścią większej całości, mieć elegancję, nie dopuszczano nawet myśli o chaotycznej walce na własną rękę. Ale ta flota, ci oficerowie, którzy pragną zawsze natychmiast ruszyć do szarży na wroga, nie tylko będą mogli wykonać taki manewr, ale będą nim także zachwyceni. Będą potrzebowali jedynie dobrego planu, który skanalizuje ich wolę walki, aby rozgromić siły Syndykatu.

No dobrze… Jak może wyglądać pułapka na Ixionie? Najgorsza możliwość. Taka, w której nie będę miał nawet chwili czasu na obmyślenie sensownej taktyki. Zatem analizujmy… Pola minowe na samym wyjściu z punktu skoku. Tuż za nimi główne siły Syndykatu, gotowe do uderzenia na nas zaraz po tym, gdy wpadniemy na pierwsze miny. Będą próbowali zrobić to samo, co my zrobiliśmy z nimi na Ilionie, tyle że będą czekali znacznie bliżej punktu skoku niż my wtedy. Jeśli będą dalej, tym lepiej dla nas. Łatwiej będzie opanować sytuację, jeśli założę najgorszy scenariusz…