Gdyby przeprowadzili analizę moich dotychczasowych posunięć, powinni rozmieścić flotę także poniżej, powyżej i po obu stronach punktu skoku, aby wziąć nas w krzyżowy ogień, kiedy ruszymy na główne siły ich formacji. Ale chyba jednak tego nie zrobią. To by wymagało użycia ogromnej liczby okrętów. Muszę im pomieszać szyki, wymyślając coś, czego okręty zazwyczaj nie robią, czego flota do tej pory nie zastosowała w walce.
Manipulował wyświetlaczem, próbując wciąż nowych formacji i manewrów, aż w końcu zadowolony z osiągniętego efektu mógł wrócić do swojej kabiny. Wciąż jednak nie był pewien, czy chce w niej zastać Wiktorię czy też nie.
Kabina była pusta. Zatrzymał się tuż za progiem, przywołując z pamięci wyraz twarzy Wiktorii Rione, gdy odwracał się, by wyjść, i nagle całkiem poważnie zaczął się zastanawiać, gdzie powinien poszukać pułapek zastawionych przez nią. Tylko jego przodkowie mogli wiedzieć, do jakich kroków jest zdolna ta kobieta, zwłaszcza w tak nietypowej sytuacji.
Nie popadaj w paranoję z jej powodu — pomyślał. — Wystarczy, że podejrzewasz o spisek dowódców swoich okrętów.
Geary wysłał zawiadomienie o zwołaniu kolejnej odprawy za pół godziny, a potem doprowadził się wreszcie do porządku. Kiedy wracał na salę odpraw, zastanawiał się, czy wiadomość o jego zerwaniu z Rione dotarła już do najdalszych jednostek floty i czy nie będzie miał z tego powodu kolejnych problemów.
Kapitan Desjani siedziała już na swoim miejscu, ale gdy wszedł, natychmiast poderwała się z fotela.
— Czy to coś pilnego, sir?
— Wydaje mi się, że tak. Nie chodzi o aktualne zagrożenia, ale chciałbym coś wyjaśnić, zanim wykonamy skok na Ixion.
Czekali, obserwując kolejne pojawiające się w głębi sali hologramy; w miarę jak zbliżał się czas rozpoczęcia narady, stół i samo pomieszczenie rozrastały się coraz szybciej, aby pomieścić wszystkich obecnych.
Gdy minęła wyznaczona godzina, Geary wstał, aby przemówić, ale uprzedziła go kapitan Midea z Paladyna.
— Zdecydował pan, że jednak nie lecimy na Ixiona? — zapytała. — Znowu zaczniemy oddalać się od granic Sojuszu?
Zdawać się mogło, że wszyscy obecni wstrzymali oddech, czekając na odpowiedź Geary’ego. On sam poczuł, że narasta w nim trudna do opanowania furia. Wypruwał z siebie flaki, żeby odkryć sposób, w jaki ta flota może skopać tyłki czyhającego na nią wroga i jednocześnie przetrwać starcie przy minimalnych stratach, a jedyne co go spotyka, to połajanki ze strony starszych oficerów, którzy powinni mu być wdzięczni, że nie muszą dzisiaj rozbijać wielkich kamieni na małe kamyczki w jednym z obozów pracy Syndykatu na jakimś zapomnianym przez wszystkich globie. I nie uznawał za okoliczność łagodzącą faktu, że kapitan Midea nie zabierała do tej pory głosu na odprawach, nie pomagał jej też idealnie skrojony mundur, w którym tak udatnie imitowała syndyckiego DONa widzianego przez Geary’ego jakiś czas temu.
Dobrą chwilę zajęło mu sprawdzenie danych kapitan Midei, choć podejrzewał, a oprogramowanie konferencyjne szybko to potwierdziło, że Paladyn musi należeć do niechlubnego trzeciego dywizjonu pancerników, tego samego, w którym służyli kapitan Casia i komandor Yin. Tego samego, w którym nakazał aresztowanie kapitanów Numosa i Faresy.
Kombinacja wielkiego braku szacunku okazanego przez pytającą, zmęczenia wydarzeniami ostatniej nocy, emocjonalnego napięcia z powodu Wiktorii Rione i frustracją, jaką wywoływał w nim ten cholerny dywizjon z piekła rodem, sprawiła, że Geary nieomal wybuchnął, tutaj i teraz. Na szczęście wciąż pamiętał, dlaczego zwołał tę odprawę, i nagle pojął, że niespodziewany występ kapitan Midei może być bardzo pomocny w osiągnięciu właściwego celu.
Dlatego zamiast porazić Mideę ogniem piekielnym, Geary po prostu się do niej uśmiechnął.
— Lecimy na Ixion, kapitanie. Lecimy na Ixion i co więcej, musimy wyjść z punktu skoku w pełnej gotowości bojowej, ponieważ przypuszczam, że siły Syndykatu zastawiły tam na nas pułapkę. Zwołałem tę naradę, aby przekazać wam wszystkim szczegółowe instrukcje dotyczące zbliżającej się bitwy
Zmiażdżył ją tą odpowiedzią. Oczekiwała, że wciągnie go w debatę o jej obawach, a tu nie dość, że flota nie zmieni kursu, to jeszcze miała wkrótce stoczyć następną bitwę. A tego żaden z jego oponentów nie ośmieli się oprotestować. Kapitan Casia, który już szykował się do słownego wsparcia swojej koleżanki, zacisnął zęby i opadł na oparcie fotela.
Geary także usiadł i zaczął wydawać rozkazy. Wyświetlacz umieszczony nad blatem ożył, pokazując szyk, nad którym Geary pracował tego ranka.
— Musimy ustawić flotę w formacji Kilo Jeden, zanim wykonamy skok w nadprzestrzeń. To szyk bojowy, który wymaga podzielenia sił na wiele mniejszych zgrupowań taktycznych, zbudowanych na bazie poszczególnych dywizjonów pancerników i okrętów liniowych rozlokowanych w taki sposób, by mogły osłaniać się wzajemnie. — Włączył obracanie wizualizacji, aby wszyscy mogli dokładnie jej się przyjrzeć i zobaczyć na własne oczy powiązania pomiędzy poszczególnymi zespołami bojowymi, a było ich w sumie dwanaście i tworzyły kształt nieregularnego prostopadłościanu.
Kapitan Desjani przestudiowała ten obraz razem z innymi oficerami i jak często bywało, odezwała się pierwsza.
— Podejmujemy takie działania na wypadek zaistnienia podobnej sytuacji jak na Daiquonie?
— Tak. Jak widzicie, każda z tych formacji jest samowystarczalna. Żaden z małych okrętów nie znajdzie się za daleko od wsparcia ogniowego dużych jednostek, a wszystkie wielkie będą miały wokół siebie pełną eskortę. Nieważne, na co tam natrafimy, każdy zespół uderzeniowy będzie mógł poradzić sobie z wrogiem na własną rękę, a współdziałając z sąsiednimi, uzyska możliwość rozgromienia największych nawet sił Syndykatu jednoczesnym uderzeniem z wielu stron. Nie możemy wykorzystać najodpowiedniejszej formacji, nie wiemy bowiem, jak Syndycy rozmieszczą swoje siły, ale dzięki takiemu ustawieniu będziemy w stanie uderzyć na każdy syndycki okręt, jaki znajdzie się w pobliżu punktu skoku i damy osłonę wszystkim jednostkom do momentu, gdy uzyskam wystarczające dane o polu walki, by sformować szyk do drugiej fazy bitwy.
— Zakłada pan rozpoczęcie walki natychmiast po wyjściu ze studni grawitacyjnej? — zapytał kapitan Tulev. — Na Daiquonie mieliśmy szczęście, nigdy wcześniej nie praktykowaliśmy takiej metody walki.
— Ale teraz zaczniemy. — Geary uśmiechnął się do Tuleva, a potem do pozostałych zgromadzonych. — Wyjdziemy z nadprzestrzeni gotowi do walki z głównymi siłami wroga, dopadniemy ich i ugodzimy naprawdę boleśnie, zanim zdołają się zorientować, że przybyliśmy. — Widział wyraźnie, jak wiele twarzy jaśnieje entuzjazmem. Ci marynarze uwielbiali ruszać do akcji. Większość wysiłku, jaki wkładał w ich szkolenie od momentu objęcia stanowiska dowodzenia, kierunkował na przyzwyczajenie tych ludzi do równie intensywnego myślenia co strzelania. A to oznaczało rezygnację z szarż na złamanie karku, czego wielu z jego dowódców nie potrafiło zaakceptować. Ale teraz oferował im możliwość powrotu do tej tradycji i cieszyli się z możliwości wzięcia udziału w kolejnej krwawej jatce.
— Wszystkie okręty zajmą pozycje w szyku Kilo Jeden do godziny trzy zero — kontynuował Geary. — Przydziały do poszczególnych zespołów uderzeniowych zostaną rozesłane natychmiast po zakończeniu tej konferencji. Dodatkowo przekażę wam rozkazy manewrowe, które muszą być wykonane natychmiast po przybyciu na Ixion. Wyjdziemy z nadprzestrzeni przy prędkości zaledwie 0.05 świetlnej. W momencie gdy znajdziecie się w normalnej przestrzeni, wszystkie okręty i zespoły wykonają zwrot sześć zero stopni w górę.