Выбрать главу

Desjani spojrzała na nią, a potem skinęła głową.

— Syndyckie dowództwo widziało nowy styl walki, ale widocznie nie zrozumiało jego zasad. My też pewnie niczego byśmy nie rozumieli, gdyby to oni znaleźli dowódcę posiadającego dawno zapomnianą wiedzę o taktyce na polu bitwy. Zapewne Syndycy uważają teraz, że jedynym sposobem na pokonanie nas jest kopiowanie tych rozwiązań, ale wydaje mi się, że zechcą naśladować nas w sposób jeszcze bardziej spektakularny.

— Myśli pani, że z czymś takim mamy tutaj do czynienia? — zapytał Geary.

— Ja to wiem — oświadczyła Desjani. — My postąpilibyśmy tak samo. Jestem tego pewna. Ale oni przesadzili, idąc aż tak daleko. Jedną rzeczą jest ustawienie się tak blisko punktu skoku, żeby móc zniszczyć każdą jednostkę z niego wychodzącą, zanim zdąży uciec, a zupełnie inną zatrzymanie się w miejscu zbyt blisko, by móc na cokolwiek zareagować, na przykład dzięki przewadze prędkości.

— To prawda — przyznał Geary zadowolony z tego, że Desjani nie tylko dokonała analizy syndyckiego punktu widzenia, ale i wykazała zaniepokojenie, że i siły Sojuszu mogłyby popełnić ten sam błąd. — Nasza flota zyskała już przewagę prędkości. Niewielką, ale przy tak małych odległościach żadna ze stron nie ma szans na uzyskanie sporej przewagi, zanim dojdzie do pełnej konfrontacji.

Przednie formacje okrętów Sojuszu znalazły się już ponad polami minowymi. Geary zauważył, że Syndycy przyspieszają, a potem zaczynają wykonywać zwrot, aby ustawić się prostopadle do aktualnego kursu jego floty. Postanowił nie ułatwiać im tego zadania i wydał kolejny rozkaz.

— Do wszystkich jednostek floty Sojuszu, przyśpieszyć do 0.1 świetlnej i wykonać zwrot góra dwa zero stopni.

Formacja Sojuszu, tworząca teraz coraz bardziej widoczny łuk, leciała już niemal prostopadle do płaszczyzny ekliptyki Ixionu. Okręty znajdujące się najdalej, te, które dopiero wchodziły w normalną przestrzeń i wciąż wykonujące pierwszy manewr, nie otrzymały jeszcze nowych rozkazów i powoli zaczynały oddalać się od głównych sił, ale to nie było teraz ważne.

Syndycki dysk zaczął się spłaszczać, gdy wielkie okręty w centrum szyku przyśpieszyły o wiele bardziej niż ich eskorta zgromadzona na obrzeżu formacji.

— Powinni ustawić pancerniki i okręty liniowe na skraju formacji — zauważył Geary. — Nie w samym centrum.

— Spodziewali się przecież, że wyjdziemy prosto na to centrum — zaprotestowała Desjani. — Dowódcy najpotężniejszych okrętów nigdy nie zaakceptują odesłania ich na peryferie szyku, oddając tym samym honor przyjęcia na siebie uderzenia przez mniejsze jednostki.

No tak, nawet Desjani wciąż myśli, że taktyka koncentrująca się na usatysfakcjonowaniu oficerów jest lepsza niż wygranie bitwy. Dzięki ci, żywe światło gwiazd, że Syndycy są równie głupi w tej materii jak oficerowie Sojuszu.

Wróg, widząc kolejny manewr Geary’ego, natychmiast zaczął reagować, skręcając i ustawiając się na linii, którą powinien przeciąć prawy dolny róg formacji Sojuszu. Usiłowali wykonać miażdżące uderzenie na nieosłoniętą część floty przeciwnika w niemal identyczny sposób, jak zrobiła to kapitan Cresida, dowodząc zespołem uderzeniowym Gniewnego na Sancere. Geary widział to dokładnie, ale wiedział też, że nie mają przewagi prędkości, która pozwoliła jej na osiągnięcie takiego sukcesu. Desjani miała całkowitą rację: Syndycy usiłując skopiować manewr Geary’ego, ustawili się bardzo blisko punktu wyjścia, ale najwyraźniej nie rozumieli podstaw tej taktyki. Przy tak małej prędkości, jaką aktualnie rozwijali, sami wystawili się na uderzenie.

A on miał wielką chęć wykorzystać ten błąd. Poczekał jednak do momentu, w którym najbardziej oddalone formacje minęły granicę pól minowych.

— Do wszystkich jednostek, wykonać zwrot jeden jeden zero stopni w dół, czas jeden siedem. Zmiana kursu jeden jeden zero stopni w dół, zwrot na bakburtę zero dwa stopni, czas zero osiem.

Syndycy wciąż koncentrowali się na miejscu, w którym powinna znaleźć się dolna część formacji Sojuszu, rozwijając przy tym prędkość o połowę mniejszą niż siły przeciwnika, gdy okręty Geary’ego wykonały kolejny rozkaz, robiąc ciasny zwrot i idąc prosto na przecięcie kursu Syndyków. Gdy okręty Sojuszu przyśpieszyły na nowym kursie, płaska strona prostopadłościanu składającego się z tuzina zespołów uderzeniowych wymierzona była idealnie w miejsce, do którego właśnie zbliżały się jednostki Syndykatu.

Syndycki dowódca, bez względu na to, czy był głupcem czy też nie, niewiele mógł zrobić w obecnej sytuacji taktycznej, a każda z opcji, jaką rozważał (czy też rozważała — jeśli dowodziła kobieta), nie należała do kategorii dobrych.

— Sądzi pan, że wykonają kolejny zwrot? — zapytała rozradowana Desjani, w momencie gdy systemy celownicze Nieulękłego namierzyły zbliżający się wrogi liniowiec. Zważywszy na zmiany, jakie zajdą jeszcze w szykach okrętów Sojuszu, zespół uderzeniowy Nieulękłego, stanowiący samo centrum formacji, znajdzie się w miejscu, w którym jednostki Syndykatu przetną kurs floty Geary’ego. Wydawało się niemal pewne, że flagowiec tym razem upuści im krwi.

— Jeśli zaczną manewrować wewnątrz naszej formacji, stracą możliwość celnego strzelania… — Geary nagle zamilkł. — Co u licha?

Syndycy rozpoczęli kolejny zwrot wokół własnej osi, równocześnie zmieniając kurs w dół i skręcając, ale jeden z ciężkich krążowników i lecący obok niego okręt liniowy nie zsynchronizowały wystarczająco dobrze tego manewru i musiały wykonać gwałtowne zwroty, by uniknąć zderzenia. Kolejny desperacki manewr sprawił, że ciężki krążownik zmusił jeszcze jeden okręt liniowy do morderczego poderwania się w górę przy równoczesnym wykonywaniu skrętu. Tym samym olbrzym znalazł się na kursie najbliższego z syndyckich pancerników.

Dowódca gigantycznego pancernika miał wystarczającą ilość czasu na uniknięcie zderzenia, ale zareagował zbyt późno i za słabo. Pancernik otarł się burtą o ciężki krążownik, co nawet przy tak niewielkiej prędkości okrętu, liczonej wciąż w setkach kilometrów na sekundę, zakończyło się zmienieniem mniejszej jednostki w rosnącą kulę plazmy i parujących szczątków, które nie tylko pozbawiły olbrzyma tarcz ochronnych, ale i wytrąciły go całkowicie z dotychczasowego kursu.

Lekki krążownik, usiłując ominąć gwałtownie skręcający pancernik, wykonał jeszcze ostrzejszy manewr i wbił się w jednego z ŁZ-etów, unicestwiając tym samym obie jednostki.

W ciągu niespełna minuty syndycka formacja straciła trzy okręty (czwarty utracił zdolność do walki) i zmieniła się w bezładną masę wciąż przyśpieszającą na spotkanie sił Sojuszu.

— Czy nikt z nich nie uczył się sterowania okrętem? — zapytał na głos Geary, wciąż nie mogąc wyjść z podziwu, co na jego oczach stało się z wrogiem.

— Chyba nie — odparła z uśmiechem na twarzy Desjani. — Zostali przeszkoleni tylko w podstawowym stopniu. Zadaliśmy Syndykom tak wielkie straty, że musieli wprowadzić do akcji nawet rezerwę. Gratuluję, sir.

Gratulacje. Nie takim słowem powinno się określać coś, co z jednostronnej przewagi w bitwie zaraz zmieni się w zwyczajną rzeźnię. Syndyckie jednostki nawet nie próbowały powrócić do dawnego szyku, po prostu szły w rozsypkę. Gdyby znajdowały się dalej od floty Sojuszu albo posiadały o wiele większą prędkość, być może zdołałyby uciec. Ale niestety, leciały zbyt blisko wysuniętych formacji, którym ustępowały prędkością ponad dwukrotnie.

— Do wszystkich jednostek, atakować cele według uznania. Otwierać ogień, gdy przeciwnik znajdzie się w polu rażenia waszej broni. Oszczędzać amunicję.