Выбрать главу

Nigdy wcześniej w takiej sytuacji nie zwróciła się do niego po imieniu.

— Inne opcje nie są nawet w połowie tak dobre. Jeśli uda nam się na Lakocie…

Ręce opadły i znów mógł zobaczyć jej twarz.

— Jeśli! A co będzie, jeśli się nie uda? Jaka opcja ci pozostanie?

— Możemy unikać walki, przedostać się do następnego punktu skoku i odlecieć.

Rione pokręciła głową.

— Naprawdę uważasz, że ta flota posłucha cię, gdy odmówisz jej możliwości walki? Wprawdzie po pogromie w syndyckim Systemie Centralnym, kiedy wszyscy byli jeszcze w szoku, ich pęd do samobójczych szarż gwałtownie zmalał, ale ten czas już minął. Ale jeśli na Lakocie padnie rozkaz odwrotu, część twoich okrętów go nie wykona. I co wtedy zrobisz?

Takiego rozwoju sytuacji nie rozważał. Spojrzał w przestrzeń, gdzieś za plecy Wiktorii.

— Naprawdę sądzisz, że niektórzy dowódcy mogą posunąć się do czegoś takiego? Moi dotychczasowi adwersarze, ludzie tacy jak kapitan Casia, nie wyglądają na herosów gotowych polec w szaleńczych szarżach na przeważające siły wroga.

— I nie o nich powinieneś się teraz obawiać! Co żywe światło gwiazd dało ci zamiast mózgu, Johnie Geary? — Rione podeszła bliżej i chwyciła go za ramiona. — Najgroźniejsi są ci, którzy wierzą w ciebie na tyle, by zaoferować ci dyktaturę, ale nie na tyle, by zrezygnować dla ciebie z własnego sposobu myślenia. Zapytaj oficerów, którym najbardziej ufasz. Zapytaj Roberta Duellosa. On ci to powie. Nawet Tania Desjani ci to powie. Jeśli nie wierzysz mnie, zapytaj ich!

Nie mógł odmówić jej słuszności.

— Wygląda na to, że czasem dobrze jest myśleć jak polityk.

— Dziękuję ci, John. — Rione cofnęła się, nie spuszczając go z oka i wskazała na holomapę. — Wydaje mi się, że skoro Syndycy nie sądzą, byś mógł polecieć na Koparę…

— Nie! Jeśli zostaniemy zablokowani na Koparze, nie będziemy mieli drogi ucieczki. Lakota daje nam takie możliwości. — Przyjrzał się układowi gwiazd, potem podniósł wzrok na Rione. — Dlaczego mi tego jeszcze nie powiedziałaś?

Spojrzała na niego zaskoczona.

— Czego?

— Dlaczego nie zagroziłaś, że okręty Republiki Callas i Federacji Szczeliny nie wykonają moich rozkazów? Dlaczego jeszcze nie ostrzegłaś mnie, że je wycofasz?

— Dlatego, że nie rzucam gróźb, których nie mogę spełnić — odparła gniewnie Rione. — I proszę, nie udawaj, że nie zorientowałeś się jeszcze, iż lojalność moich oficerów sypie się na potęgę. Bez względu na to, co powiem, wielu z nich pójdzie za tobą.

— Naprawdę? — Musiała dostrzec jego zaskoczenie. — Nigdy nie próbowałem odciągać ich od…

— Dość! — Rione ryknęła ze wściekłości, znów podeszła do Geary’ego i zdzieliła go pięścią w brzuch. — Przestań wreszcie udawać takiego głupka! Oni w ciebie wierzą, John! Dlatego, że doprowadziłeś tę flotę tak daleko, przy okazji zwyciężając w wielkim stylu, i to nie jeden raz! Oni już wierzą, że jesteś Black Jackiem i że ocalisz cały Sojusz! Wierzą też, że nie jesteś politykiem, w czym akurat mają rację. Zdobyłeś ich zaufanie. — Wymierzyła gniewnie palec wskazujący w środek holomapy. — Ale nie odpłacaj im za to zaufanie, wiodąc ich na Lakotę.

— Do diabła! — Geary usiadł na najbliższym fotelu, nagle poczuł się piekielnie zmęczony. — Naprawdę uważasz, że nie spędziłem każdej minuty, każdego cholernego dnia na robieniu wszystkiego, by ludzie, którzy mi zaufali, mogli przeżyć?

Jej wściekłość wyraźnie słabła, teraz mogła jedynie spoglądać na niego z bezsilnością.

— Co masz zamiar teraz zrobić?

— Zwołać kolejną odprawę. Zobaczyć, jak zareagują na wiadomość o Lakocie.

— Spodoba im się, i to bardzo. To przecież klasyczne zachowanie Black Jacka. — Rione także opadła na najbliższy fotel.

Po minucie, którą spędzili w ciszy, Geary w końcu spojrzał na nią.

— Czy mówi ci coś wyrażenie: „kompleks Geary’ego”?

Rione uniosła głowę i spojrzała na niego, charakterystycznie unosząc brew.

— Tak. Pierwszy raz usłyszałam ten termin, kiedy kolega senator opowiadał mi o kapitanie Falco. W końcu i do pana to dotarło?

— Ciekawi mnie, dlaczego jeszcze nikt z was nie oskarżył mnie o tę chorobę.

— Chyba dlatego, że nie da ci się zarzucić, byś uważał się za kapitana Johna Geary’ego.

— Wydaje mi się, że co najmniej jeden z lekarzy tej floty nosi się z takim podejrzeniem — odparł chłodno Geary. — Nie rozumiem tego, ale jesteś dzisiaj jakaś inna…

— Słucham? Co chciałeś przez to powiedzieć?

— Między innymi to, że nie przestrzegłaś mnie ani razu przed Black Jackiem ani przed tym, co może się wydarzyć, jeśli uwierzę, że naprawdę nim jestem.

Rione wzruszyła ramionami.

— Ostrzegałam się wystarczająco dużo razy. Kolejne powtórzenia mogłyby zepsuć efekt.

— Wcześniej nigdy cię to nie powstrzymywało.

— Może nadszedł już czas, żebym cię zaczęła przestrzegać przed pokrętnym poczuciem humoru, które posiadasz — powiedziała Rione głosem, w którym wyczuwał groźbę. — Do czego właściwie zmierzasz?

Geary przyjrzał się jej dokładnie, zanim odpowiedział:

— Bardzo silnie przeciwstawiasz się pomysłowi, aby flota poleciała na Lakotę. Uważasz, że się mylę, nadal też sądzisz, że tym sposobem chcę sobie zasłużyć na reputację Black Jacka. Ale nie wykrzyczałaś mi tego w twarz. Nie wybiegłaś z kajuty z furią w oczach, nie miotasz typowych dla takiej sytuacji ostrzeżeń, co to niby stanie się ze mną, jeśli zacznę się zachowywać jak Black Jack. Dlaczego?

Znów wzruszenie ramion i odwrócony wzrok.

— Może też staram się zachowywać nieprzewidywalnie? Ty wiesz, jak normalnie postępuję, a ja wiem, że ty to wiesz, więc tym razem robię coś innego. Ale to wcale nie oznacza, że działam w głupi sposób.

— Też masz niezgorsze poczucie humoru. — Geary postarał się, aby w tych słowach nie było nawet śladu kpiny. — Naprawdę. Co się zmieniło?

Teraz Rione potrzebowała dłuższej chwili na przygotowanie odpowiedzi. W końcu jednak spojrzała mu w twarz.

— Mówiąc prosto z mostu, kilka razy starałam się odwieść cię od zrobienia tego, co planowałeś. Za każdym razem gdy to robiłam, byłam święcie przekonana, że postępuję dobrze, ale zawsze okazywało się na koniec, że się myliłam, a racja była jednak po twojej stronie. Sancere należało do moich największych pomyłek w tym względzie. Nie da się stwierdzić, gdzie byłaby dzisiaj ta flota, gdybyś słuchał moich zaleceń, ale nawet ja nie potrafiłam sobie wmówić, że znajdowałaby się w lepszym stanie albo zadała wrogowi większe straty niż pod twoim dowództwem.

— Zaczęłaś mi ufać? — nie potrafił ukryć zaskoczenia.

Rione uśmiechnęła się smutno.

— Obawiam się, że tak. Ale w dalszym ciągu uważam, że lot na Lakotę to błąd. Powiedziałam ci o tym i wyłuszczyłam swoje argumenty. Wysłuchałeś ich. Tak, widziałam, że nawet je przemyślałeś. Ale zważywszy na historię naszej dotychczasowej współpracy, nie sądzę, bym miała prawo działać wbrew twojemu instynktowi. Nigdy cię przecież nie zawiódł… — przerwała szukając jego oczu. — Zastanawiasz się teraz, czy twój instynkt nie myli się także, kiedy chodzi o mnie. Nie wiesz, dlaczego w ogóle zdecydowałam się dzielić z tobą łoże i dlaczego później do niego wróciłam.