Выбрать главу

Pozostałe pięć okrętów liniowych, w tym Nieulękłego, oraz trzynaście pancerników i dwa kieszonkowe okręty tej klasy tworzyły trzon floty oznaczony kryptonimem Echo Pięć Cztery, cała reszta ciężkich oraz lekkich krążowników i niszczycieli stanowiła eskortę tego właśnie zgrupowania. W takim ustawieniu flota Sojuszu powinna dać sobie radę z każdą siłą wroga, jaka może na nią czekać przy wyjściu ze studni grawitacyjnej na Lakocie.

— Wszystkie jednostki zwolniły do 0.04 świetlnej — zameldowała Desjani. — Wszystkie jednostki zgłosiły gotowość do wykonania skoku.

Geary skinął powoli głową, mając nadzieję, że nie popełnił właśnie ogromnego błędu, którego tak się obawiał od chwili objęcia dowodzenia nad flotą.

— Do wszystkich jednostek, przygotujcie się do podjęcia walki natychmiast po wyjściu z punktu skoku na Lakocie. Rozpoczynamy procedury skokowe.

Osiem

Pięć i pół dnia do Lakoty. Kolejne pięć i pół dnia gapienia się w nieskończoną szarość nadprzestrzeni.

— Wszystko w porządku? — zapytała Rione.

— Niepokoję się — odparł Geary, nie odrywając oczu od wyświetlacza.

Usiadła obok niego, teraz oboje spoglądali na ten sam widok.

— Opowiedz mi, jak ci było we wnętrzu tych światełek?

— Bardzo zabawne.

— Wcale nie żartowałam, wiesz przecież. — Rione wzięła głęboki wdech. — Czy pamiętasz cokolwiek?

Spojrzał na nią uważniej

— Chodzi ci o sen w hibernacji?

— Tak. Całe sto lat. Nie znam zbyt wielu ludzi, którzy spędziliby taki szmat czasu w letargu i powrócili do życia. Prawdę mówiąc, słyszałam tylko o jednym takim przypadku.

— Szczęśliwiec ze mnie… — Geary zaczął się zastanawiać nad pytaniem. — Nie wiem, naprawdę. Czasami wydaje mi się, że pamiętam jakieś sny, ale to mogą być równie dobrze wspomnienia snów sprzed bitwy o Grendel. Wskoczyłem do tej kapsuły ratunkowej dosłownie na sekundy przed tym, jak mój okręt wyleciał w powietrze, nie miałem czasu na zastanawianie się nad przebiegiem bitwy ani nad tym, co będzie dalej, a kiedy lekarze floty w końcu mnie wybudzili, czułem się, jakbym spał dosłownie chwilę. Z początku nie chciałem im wierzyć. Wydawało mi się, że to jakaś syndycka sztuczka. Nie mieściło mi się w głowie, że wszyscy, których znałem, już nie żyją, cały mój świat przepadł i nie ma go już od stu lat…

— A potem odkryłeś, że zostałeś Black Jackiem, legendarnym bohaterem Sojuszu — dokończyła za niego Rione.

— Tak. Gdyby nie objęcie dowództwa nad flotą… Dzięki niemu w końcu opadł pancerz, w którym się ukryłem. — Przypomniał sobie o lodzie, jaki jeszcze nie tak dawno temu wypełniał jego ciało, o chłodzie, którym starał się odgrodzić od otaczającego go świata. — Gdyby nie to… — Geary pokręcił głową.

— Nasze szczęście, twoje szczęście — stwierdziła Rione.

— Naprawdę jesteś szczęśliwa? — zapytał.

— Ja? — zdziwiła się Rione. — Zastanawiam się, czy mój mąż też jest jednym z tych światełek. Zastanawiam się, co moi przodkowie o mnie myślą. Zastanawiam się, co czeka nas na Lakocie i co stanie się z Sojuszem. Czy życie w takich czasach, w obliczu tak wielkich wyzwań, można nazwać szczęściem?

— Raczej nie.

— Zdecydowanie nie.

Geary mógł przynajmniej zabijać czas przy papierkowej robocie, tym sposobem odsuwał od siebie myśli o tym, co czeka go na Lakocie, aczkolwiek w tych czasach tak niewiele dokumentów powstawało na papierze, że miał też poważne wątpliwości co do zasadności nazwy tego zajęcia. Nagle dostrzegł meldunek z Gniewnego. Rutynowe transfery personalne pomiędzy jednostkami nie powinny trafiać na jego biurko nawet jako kopie zapasowe dokumentów. Utonąłby w biurokracji, gdyby się na to godził.

Rzucił jednak okiem na nazwiska i natychmiast wezwał do siebie kapitan Desjani

— Mam właśnie przed sobą rozkaz transferowy z Gniewnego i…

— Tak jest, sir! Zaraz zejdę do pana, aby omówić tę sprawę, sir.

Geary czekał, zastanawiając się, co jest grane, dopóki kapitan Desjani nie dotarła do jego kabiny. Wskazał jej fotel, na którym natychmiast usiadła, jak zwykle na baczność. Od czasu gdy zaczęto plotkować o ich romansie, Geary nie nalegał już, by poczuła się swobodniej. Zastanawiał się za to, czy ten transfer miał coś wspólnego z plotkami.

— Mam tutaj rozkaz transferu porucznika Casella Rivy z Gniewnego na Osłonę.

Desjani zachowała kamienną twarz, kiedy potwierdzała.

— Służba na ciężkim krążowniku bardziej mu odpowiada, ale w naszej sytuacji potrzeby floty mają bezwzględne pierwszeństwo.

— Rozumiem. — Nie, wcale nie rozumiem, pomyślał. — Wiedziała pani o tym?

— Kapitan Cresida poinformowała mnie, że ma zamiar dokonać przeniesienia porucznika Rivy, sir.

— I nie przeszkadza to pani?

— Sir, nie mogę się przejmować losem każdego podoficera z innej jednostki.

Geary z trudem opanował wielkie zaskoczenie jej słowami.

— W normalnej sytuacji nie widziałbym w tym niczego niezwykłego. I nie przejmowałbym się takimi szczegółami, gdyby nie to, że kiedy ostatni raz rozmawialiśmy na ten temat, miała pani nadzieję na odbudowanie związku, jaki was kiedyś łączył. — Ile czasu upłynęło od chwili, kiedy rozmawiał z Desjani na ten temat? Nie miał pewności. Zbyt wiele uwagi poświęcał swoim własnym problemom sercowym z Rione i wszelkim niedogodnościom z nich wynikającym, a także plotkom o rzekomym romansie z Desjani. Stanowczo zbyt długo nie interesował się tym, jak Tania radzi sobie w życiu prywatnym.

Kapitan wzruszyła jedynie ramionami.

— Pani współprezydent Rione i ja też mamy parę wspólnych cech, sir. — Teraz naprawdę zaskoczyła Geary’ego. Musiała to zauważyć, bo dodała już znacznie ostrożniej: — To duchy naszej przeszłości pobudzają dawno zapomniane uczucia i pozostawiają na swej drodze jedynie ludzkie wraki.

— Nie rozumiem, myślałem, że pani i porucznik Riva…

Desjani pokręciła głową.

— Porucznik Riva wzbudził spore zainteresowanie w oficerze służącym na Gniewnym i postanowił to wykorzystać.

— Ale to…

— Tak jest, sir! Kapitan Cresida mocno go przycisnęła w związku z poważnym naruszeniem zasad i dyscypliny. W każdym razie tak mi powiedziała. On sam nie raczył mnie poinformować o zmianie zainteresowań.

Zdaje się, że porucznik Riva nie był już „Casellem” dla Tani, ale tego Geary nie mógł jej mieć za złe. A niech to szlag, przecież to ja zasugerowałem Desjani, żeby odesłała go na Gniewnego, pomyślał.

— Przepraszam…

Wzruszyła ramionami raz jeszcze, jakby ta sprawa już jej nie obchodziła.

— Jego strata, sir!

— Ma pani całkowitą rację, kapitanie.

— Ale to jednak dziwne — ciągnęła tymczasem Desjani, spoglądając gdzieś nad ramieniem Geary’ego. — Wmawiałam sobie, że porucznik Riva przebywał w hibernacji cały ten czas, który naprawdę spędził w niewoli. Że pozostał takim samym człowiekiem, a jego życie i kariera także zostały zamrożone wtedy, gdy został pojmany, jakby czas spędzony w syndyckiej niewoli nigdy nie istniał. Że nic się nie zmienił, może prócz wieku… — przerwała, żeby się zastanowić. — Ale kiedy wyszedł już z szoku po uwolnieniu, kiedy dowiedział się, że ja też żyję, sądzę, że bardzo przeżył to, jak mocno się zmieniłam. Nie byłam już porucznikiem, którego kiedyś znał, porucznikiem, którego pamiętał, będąc w niewoli.