Przy jednej z grodzi Geary zauważył holomapę jakiegoś systemu gwiezdnego. Podszedł do niej i wpatrzył się w głębię kosmosu.
— Poruczniku, czy natrafił pan kiedykolwiek na informacje dotyczące domniemanego istnienia innych inteligentnych ras poza granicami światów Syndykatu albo Sojuszu?
Odwrócił się, by ujrzeć wytrzeszczone oczy Igera.
— Nie, sir — odparł zaskoczony porucznik. — Nigdy nie widziałem niczego podobnego.
Geary raz jeszcze skinął głową.
— Proszę wyświadczyć mi pewną przysługę, poruczniku. Sprawdzi pan wszystkie dane, jakie zdobyliśmy na temat odległych rubieży światów Syndykatu. Dotyczące zarówno zamieszkanych systemów gwiezdnych, jak i tych nigdy nie skolonizowanych. Proszę też sprawdzić lokalizację wszystkich wrót hipernetowych. A kiedy pan to zrobi, proszę mi zameldować, do czego pan doszedł.
Iger spojrzał na holomapę kosmosu.
— Pan już wykonał taką analizę, jeśli dobrze rozumiem, sir?
— Tak. Chcę tylko zobaczyć, czy dojdziemy obaj do identycznych wniosków.
Gdy Geary wrócił do siebie, Rione już tam czekała. Stała i patrzyła na niego badawczo.
— To miejsce wygląda zupełnie inaczej, kiedy nie tkwisz w fotelu, wypromieniowując swoje żale. Czy wszystko w porządku?
— Tak. Myślę, że tak.
— Zatem kapitan Desjani była w stanie dać ci coś, czego ja nie potrafię.
— Tak… Pomogła mi. Obie mi pomogłyście.
— Aha. — Rione usiadła, wyglądała na zmęczoną. — I dobrze. Cokolwiek musiała zrobić. Doszliśmy do momentu, w którym musiałabym stanąć nad tobą i lać, gdzie popadnie, dopóki się nie ruszysz.
— To mogłoby mi się spodobać — odparł Geary.
— To żart? Przeszedłeś z katatonii do żartów?
— Niezupełnie. — Usiadł obok niej i machnął ręką bez przekonania. — Nie wiem dokładnie, jak to działa, ale poczucie obowiązku potrafi przytłoczyć człowieka, choć potrafi też ożywić, kiedy trzeba. A czasami działa w obie strony naraz. Wyczuwasz w tym jakiś sens?
— Tak, wyczuwam — przyznała Rione zadziwiająco łagodnym tonem. — Gdzie byłeś?
— Poszedłem do sekcji wywiadu. — Geary włączył holomapę i przekazał pokrótce Wiktorii to, czym uraczył go porucznik Iger. Słuchała go z uwagą, nie przerywając, aczkolwiek wyczuwał, że jest wzburzona. — Jak sądzisz, dlaczego tak wielka formacja Syndykatu przyleciała hipernetem na Lakotę dokładnie w momencie, kiedy zaistniała szansa na zniszczenie naszej floty? — zapytał na koniec.
Rione milczała przez dłuższą chwilę, wzrok miała wbity w holomapę sektora.
— Zatem nie mieliśmy do czynienia ze zwykłym brakiem szczęścia. Wygląda na to, że nasi obcy przyjaciele opowiedzieli się po jednej ze stron konfliktu i wybrali Syndykat. Ostrzegałam cię, że nie pozwolą ci wygrać.
— Przecież nie zbliżyłem się nawet o włos do zwycięstwa! Cały czas myślę wyłącznie o ocaleniu tej floty i szczerze mówiąc, nie wiem, czy nie wyczerpałem już wszystkich możliwości.
— Rozważyłeś wszystkie implikacje wynikające z tego posunięcia?
— Oczywiście, że rozważyłem! — Popatrzył na nią i zamilkł. — Jakie implikacje?
Rione wskazała na holomapę sektora.
— Skąd nasza coraz mniej hipotetyczna obca inteligencja wiedziała, że nasza flota poleci na Lakotę, co pozwoliło jej przekierować tam Syndyków?
Geary poczuł ucisk w żołądku.
— Albo posiadają możliwość wykrywania międzysystemowych ruchów naszych flot w czasie rzeczywistym, albo mamy szpiega na pokładzie. Myślisz, że oni są tak podobni do ludzi, że mogą przenikać w nasze szeregi?
— O ile sami nie są też ludźmi. Zresztą mogli równie dobrze opłacić szpiegów, którzy dla nich pracują. Nie możemy też wykluczyć, że szpiegiem nie jest istota żywa, ale na przykład wirus komputerowy meldujący o każdym posunięciu naszej floty.
Geary przytaknął.
— To możliwe i szczerze mówiąc o wiele bardziej prawdopodobne niż założenie, że można mieć podgląd w czasie rzeczywistym na wydarzenia odległe o całe lata świetlne. Jeśli potrafią robić takie rzeczy, oznacza to, że technologia rasy ludzkiej nie może równać się z ich technologiami. To tak przygnębiająca myśl, że wolałbym już zaakceptować wizję szpiega przekazującego im ważne informacje… — przerwał, żeby zebrać myśli. — Oczywiście twoi agenci myszkujący po flocie nie natrafili nigdy na ślad obcych szpiegów, gdyby było inaczej, powiedziałabyś mi o tym.
Rione westchnęła ciężko, okazując tym samym wielką irytację.
— Moi agenci donieśli mi o wielu szpiegach pracujących dla rozmaitych ludzi, ale wielu informatorów nadal pozostaje w ukryciu. I sądzę, że nigdy nie ustalimy prawdziwej tożsamości niektórych zleceniodawców. Przejdźmy jednak do kolejnej implikacji. W jaki sposób szpiedzy przekazują informacje Obcym, co pozwala im na błyskawiczną reakcję?
Geary spojrzał na nią zaskoczony.
— Zastanawiałem się nad tym. Jedynym sposobem jest system komunikacji nadświetlnej i nie mówię tutaj o okręcie fizycznie przenoszącym informacje.
— Zakładaliśmy kiedyś, że wrota hipernetowe mogą pozwalać także na przesyłanie informacji…
— Tak… Ale na Ixionie nie było wrót hipernetowych, a to właśnie tam zapadła decyzja o przelocie na Lakotę. Nie przelatywaliśmy przez system gwiezdny z wrotami od czasu wizyty na Sancere, ale one zostały zniszczone, zanim odlecieliśmy.
— To prawda. — Rione skrzywiła się. — Nadświetlny transmiter na pokładzie jednego z naszych okrętów, tak mały, że nie potrafimy go wykryć. Ta obca inteligencja rzeczywiście musi być o wiele bardziej zaawansowana technologicznie niż my.
Geary wciąż wpatrywał się w gwiazdy, nagle poraziła go pewna myśl.
— Szlag!…
— Słucham?
— To chyba najgorsza z możliwych implikacji. Mieliśmy nadzieję na znalezienie słabo bronionych syndyckich wrót hipernetowych, by skorzystać z nich przy powrocie do przestrzeni Sojuszu.
Skinęła głową.
— Ale nie możemy tego zrobić, nawet jeśli będą zupełnie niestrzeżone.
Rione zrozumiała w jednej chwili, zacisnęła dłonie tak mocno, że wbiła sobie paznokcie w skórę.
— Jeśli wejdziemy do hipernetu, Obcy mogą skierować nasze okręty, gdzie…
— … zechcą. Zamiast skierować się do systemu graniczącego z przestrzenią Sojuszu, równie dobrze możemy wylądować na rubieżach po drugiej stronie sektorów Syndykatu. Albo w systemie, w którym gromadzone są siły, które mają nas powstrzymać.
— Albo nawet poza granicami syndyckiego hipernetu? — Wiktoria pociągnęła jego myśl. — To wprawdzie wydaje się niemożliwe, ale powinniśmy być przygotowani na rzeczy, które przekraczają nasze wyobrażenia.
Geary usiadł, oparł się wygodniej i spróbował się skupić na tym, co wydało mu się najprawdopodobniejsze.
— Nie rozumiem tu czegoś. Załóżmy, że oni posiadają takie możliwości technologiczne, bo muszą je mieć, skoro ściągnęli flotę. Ale dlaczego postąpili właśnie w tak nierozsądny sposób? Przecież dali nam tym samym wyraźny dowód, że potrafią robić takie rzeczy.
— Być może dlatego, że najwyższe władze Syndykatu posiadają już informacje o takich możliwościach i wcale się nie zdziwią, że ich flota pojawiła się na Lakocie zamiast na Andvari. — Rione pokręciła głową. — A jeśli chodzi o nas, Obcy zapewne nie przypuszczali, że przeżyjemy tę konfrontację, a nawet gdyby nam się to udało, i tak nie powinniśmy wiedzieć, co się naprawdę wydarzyło. Ale owszem, mnie również dziwi, że zdecydowali się poinformować ludzi o posiadaniu takich niesamowitych możliwości.