Выбрать главу

– Łut szczęścia w połączeniu z profesjonalizmem – powiedział z uśmiechem.

Patrik z przejęciem wziął od niego koszulkę i przyjrzał się kartce. Podał Martinowi, on również okazał żywe zainteresowanie.

– A reszta? Obrażenia i sposób, w jaki poniósł śmierć? – spytał Patrik, studiując zdjęcia zwłok. Wydawało mu się, że wokół ust dostrzegł zasinienia, ale ciało zdążyło osiągnąć taki stopień rozkładu, że niewiele było widać. Żołądek podszedł mu do gardła.

– Niestety, nie mamy informacji na temat obrażeń. Jak już mówiłem, stan zwłok uniemożliwił dostrzeżenie ich, poza tym często miewał rozmaite obrażenia, więc można wątpić, czy byśmy coś zrobili, nawet gdyby… – nie dokończył. Patrik i tak się domyślał. Knudsen był nałogowym pijakiem, wdawał się w bójki, więc jego śmierć wskutek przepicia nie stała się przedmiotem szczegółowego dochodzenia. Oczywiście był to błąd, ale Patrik zdawał sobie sprawę, że łatwo się mądrzyć po szkodzie.

– Czy stężenie alkoholu w organizmie było wysokie?

Komisarz przytaknął, głową i wąsami.

– Tak, to się zgadza. Chociaż i tu… Stężenie alkoholu miał nienaturalnie wysokie. Z drugiej strony wieloletnie picie zaowocowało zwiększoną tolerancją na alkohol. Medyk sądowy ocenił, że wypił całą flaszkę i że na skutek tego umarł.

– Czy miał krewnych, z którymi moglibyśmy porozmawiać?

– Nie, nie miał nikogo. Policja i kumple od wódki byli jedynymi ludźmi, z którymi się zadawał. Plus ci, z którymi stykał się w pace.

– Za co siedział?

– Za mnóstwo rzeczy. Lista jest w skoroszycie na samym wierzchu, łącznie z datami odsiadek. Za pobicia, groźby karalne, jazdę po pijanemu, spowodowanie śmierci, włamanie… można wymieniać w nieskończoność. Zdaje się, że za kratkami spędził więcej czasu niż na wolności.

– Czy mogę zabrać te materiały? – z nadzieją spytał Patrik.

– Oczywiście, po to je przygotowałem. Odezwijcie się, gdybyśmy mogli wam w czymś pomóc. Postaram się rozpytać, sprawdzić, może znajdzie się jeszcze coś, co by wam pomogło.

– Będziemy wdzięczni – Patrik i Martin wstali.

Do wyjścia prawie biegli, żeby dotrzymać kroku komisarzowi. Przebierał nogami, jakby grał na werblu.

– Jedziecie dziś dalej? – spytał przy drzwiach.

– Nie, zarezerwowaliśmy pokój w hotelu Scandic, żeby spokojnie przejrzeć papiery przed kolejną podróżą.

– Do Nyköpingu, jak słyszałem? – Nagle spoważniał. – Nieczęsto się zdarza, żeby morderca okazywał swoje łaski tak szeroko.

– To prawda, nieczęsto – powiedział Patrik.

Co wolisz? Zająć się pieskami czy przejrzeć teczkę Marit Kaspersen? – Gösta nie ukrywał irytacji. Był zły, że spadło na nich tyle roboty. Hanna też miała niewesołą minę. Pewnie liczyła, że spędzi przyjemne sobotnie przedpołudnie z mężem. Ale Gösta musiał przyznać, że tym razem, jak rzadko, praca po godzinach naprawdę była konieczna. W komisariacie w Tanumshede śledztwa w sprawie pięciu morderstw nie zdarzały się codziennie.

Bez entuzjazmu siedli z Hanną przy stole w pokoju socjalnym. Chcieli rozplanować zlecone przez Patrika zadania. Gösta obserwował Hannę. Stała przy zlewie i nalewała kawę. Gdy zaczęła z nimi pracować, nie należała do tęgich, ale teraz zrobiła się nie tyle szczupła, ile wręcz chuda. Znów zaczął się zastanawiać, co się dzieje w jej domu. W ostatnim czasie na jej twarzy malowało się napięcie, niemal cierpienie. Może nie mogą mieć dzieci, pomyślał. W końcu miała czterdziestkę i nadal była bezdzietna. Chętnie by jej wysłuchał, ale czuł, że taka propozycja nie spotkałaby się z życzliwym przyjęciem. Hanna odgarnęła kosmyk jasnych włosów ruchem, który w jego oczach wyrażał kruchość i niepewność. Hanna Kruse była kobietą pełną sprzeczności. Na zewnątrz silna, pewna siebie i odważna. Ale niektóre jej gesty mówiły mu, że coś się w niej zepsuło… było to najlepsze określenie, jakie przyszło mu do głowy. Odwróciła się do niego i wtedy nie był już taki pewny. Może martwił się na wyrost? Twarz miała nieprzeniknioną, wyglądała na silną, nie dostrzegł żadnych oznak słabości.

Usiadła przy stole i powiedziała:

– Przejrzę teczkę Marit. A ty zajmiesz się pieskami. Dobrze? – Spojrzała znad filiżanki.

– Okej. Przecież mówiłem, że możesz wybrać. – Jego ton świadczył jednak o tym, że nie jest zadowolony.

Hanna uśmiechnęła się, jej twarz nabrała miękkości. Wątpliwości Gösty znowu się wzmogły.

– Co za utrapienie, że trzeba jeszcze pracować, prawda? – Mrugnęła na znak, że żartuje. Gösta musiał się uśmiechnąć.

Odsunął na bok rozważania o jej życiu prywatnym. Postanowił, że w przyszłości będzie się po prostu cieszyć towarzystwem nowej koleżanki. Naprawdę ją polubił.

– Idę się zająć pieskami – powiedział, podnosząc się.

– Hau – odpowiedziała ze śmiechem i zabrała się do przeglądania leżącej przed nią teczki.

Słyszałem, że było ostro – powiedział Lars, patrząc na siedzących w kręgu uczestników programu. Nikt się nie odezwał. Spróbował jeszcze raz. – Może ktoś uprzejmie zechce mnie oświecić, co tu się wydarzyło?

– Tina wystawiła się na pośmiewisko – mruknęła Jonna.

Tina spojrzała na nią z wściekłością.

– Wcale nie! – Rozejrzała się. – Zazdrościcie mi, że sami go nie znaleźliście i nie zrobiliście tego samego!

– Wiesz co, w życiu bym się tak podle nie zachował – powiedział Mehmet, wpatrując się w czubki swoich butów. W ostatnich dniach był wyjątkowo milczący. Lars spojrzał na niego.

– A co tam u ciebie, Mehmet? Jesteś taki wyciszony.

– Nic specjalnego – odparł, wciąż patrząc na swoje buty. Lars spojrzał na niego badawczo, ale na razie dał spokój. Mehmet wyraźnie nie miał ochoty się wywnętrzać. Może podczas sesji indywidualnej pójdzie lepiej. Lars wrócił do Tiny. Nie poddawała się.

– Co cię tak wzburzyło w tym pamiętniku? – spytał łagodnie. Tina zacisnęła usta. – Dlaczego uznałaś, że masz prawo wystawić Barbie… Lillemor w ten sposób?

– Bo napisała, że Tina nie ma talentu – usłużnie podpowiedział Calle. Od czasu wymiany zdań w Gestgifveriet ich wzajemne stosunki stały się lodowate i Calle z prawdziwą przyjemnością skorzystał z okazji, żeby jej dopiec. Uwagi, które wtedy rzuciła, nadal go bolały. Dlatego był taki złośliwy. Chciał ją zranić. – Trudno ją za to winić – dodał zimno. – Stwierdziła po prostu fakt.

– Zamknij się! – krzyknęła Tina, pryskając śliną.

– Proszę o spokój – twardo powiedział Lars. – Lillemor cię deprecjonowała i dlatego uznałaś, że masz prawo znieważyć jej pamięć. – Patrzył na nią surowo. Uciekła wzrokiem. Powiedział to tak… twardo, ze złością.

– Wszystkich was obsmarowała – powiedziała, patrząc wokoło z nadzieją, że choć częściowo uda jej się przerzucić niezadowolenie Larsa na kogoś innego. – O tobie, Calle, napisała, że jesteś rozpuszczonym synalkiem bogatego tatusia, Uffego nazwała tępakiem, jednym z najbardziej ograniczonych ludzi, jakich poznała, a Mehmeta zagubionym nieszczęśnikiem, który nie potrafi sprostać oczekiwaniom swojej rodziny i powinien w końcu okazać trochę charakteru! – Tina zrobiła przerwę, a potem przyjrzała się Jonnie. – A o tobie napisała, że masz typowe problemy dziecka dobrobytu, że to twoje cięcie się jest żałosne. Wszyscy dostaliście za swoje! Teraz już wiecie! Czy ktoś jeszcze uważa, że „powinniśmy uczcić pamięć Barbie” i tym podobne bzdury? Darujcie sobie wyrzuty sumienia, że wtedy postawiliście ją pod ścianą! Dostała, na co zasłużyła! – Tina wyzywającym ruchem odrzuciła włosy.