Выбрать главу

– Czy zasłużyła również na to, żeby umrzeć? – spokojnie spytał Lars.

Zapadła cisza. Tina nerwowo obgryzała paznokieć. Nagle wstała i wybiegła. Patrzyli za nią.

Droga ciągnęła się bez końca. Wielogodzinna jazda samochodem doskwierała im coraz bardziej. Patrik zaczął przysypiać na fotelu. Prowadził Martin. Miał nadzieję, że w ten sposób pokona chorobę lokomocyjną, i jak dotąd udawało się. Do Nyköpingu zostało tylko kilkadziesiąt kilometrów. Martin ziewnął, udzieliło się to Patrikowi. Roześmiali się obaj.

– Trochę nam to wczoraj zajęło – powiedział Patrik.

– To prawda, ale tyle tego było.

– Tak – Patrik nic już nie dodał.

Do późnej nocy wałkowali sprawę w pokoju Patrika. Dopiero nad ranem Martin poszedł do siebie. Potem potrzebowali jeszcze godziny, żeby zasnąć. Nie mogli przestać myśleć o tym, co przeczytali.

– Jak się czuje Pia? – spytał Patrik, chcąc porozmawiać o czymś innym niż śledztwo.

– Dobrze! – Martin się rozjaśnił. – Przeszły jej mdłości, więc jest świetnie. Powiem więcej, jest rewelacyjnie!

– Nie wątpię. – Patrik uśmiechnął się i pomyślał o Mai. Aż do bólu zatęsknił i za nią, i za Eriką.

– Będziecie sprawdzać, kto się urodzi? – spytał Patrik. Właśnie skręcili w kierunku Nyköpingu.

– Sam nie wiem. Chyba nie – odparł Martin, wypatrując drogowskazów. – A wy sprawdzaliście?

– Nie. Dla mnie to podglądanie. Wolałem mieć niespodziankę. Zresztą przy pierwszym dziecku to naprawdę nie ma znaczenia. Co innego przy drugim. Fajnie, gdyby był chłopak. Byłaby parka.

– Spodziewacie się…? – Martin spojrzał na Patrika, odwrócił się nawet w jego stronę.

– Nie. – Patrik ze śmiechem potrząsnął głową. – Co to, to nie. Na razie Maja zajmuje nas bez reszty. Może kiedyś…

– A co na to Erika? Zważywszy, jak jej było ciężko… – Martin urwał, nie mając pewności, czy to dobry temat.

– Właściwie nie rozmawialiśmy o tym. Po prostu założyłem, że będziemy mieli dwoje dzieci – zamyślił się Patrik. – Jesteśmy na miejscu – zakończył temat.

Wysiedli. Najpierw musieli rozprostować kości, dopiero potem ruszyli do komisariatu. Patrik nabierał wprawy. To już trzecia wizyta w ostatnim czasie w komendzie policji w innym mieście. Pani komisarz, która wyszła im na spotkanie, kolejny raz uprzytomniła Patrikowi, że szeregi szwedzkiej policji od dawna nie są jednolite. Poza tym nigdy jeszcze nie spotkał osoby, której wygląd pozostawałby w takiej sprzeczności z wyobrażeniem, jakie sobie o niej wyrobił na podstawie imienia i nazwiska. Gerda Svensson była nie tylko znacznie młodsza, niż sądził, ale wbrew swojemu czysto szwedzkiemu imieniu i nazwisku skórę miała w kolorze ciemnego mahoniu. Była uderzająco piękna. Patrik złapał się na tym, że patrzy na nią z rozdziawioną gębą. Zerknął na Martina. Wyglądał równie głupio. Patrik lekko szturchnął kolegę w bok i wyciągnął rękę do komisarz Svensson.

– Moi współpracownicy czekają w salce konferencyjnej – zakomunikowała Gerda Svensson, wskazując ręką kierunek. Głos miała głęboki, a jednocześnie miękki, bardzo przyjemny dla ucha. Patrik nie mógł oderwać od niej oczu.

Do salki konferencyjnej szli w milczeniu, towarzyszył im tylko stukot butów. Dwaj mężczyźni na ich widok wstali i podeszli, wyciągając dłonie. Pierwszy, około pięćdziesiątki, niewielkiego wzrostu, przysadzisty, z błyskiem w oku, o ciepłym uśmiechu, przedstawił się jako Konrad Meltzer. Drugi, na oko w tym samym wieku co Gerda, był wysokim, potężnym blondynem. Patrik pomyślał, że z Gerdą Svensson tworzyliby piękną parę. Przedstawił się jako Rickard Svensson i wtedy do Patrika dotarło, że oni sami doszli do tego znacznie wcześniej.

– Domyślam się, że dysponujecie istotnymi informacjami na temat morderstwa, którego nie udało nam się wyjaśnić. – Gerda usiadła między Meltzerem i swoim mężem, żaden się nie sprzeciwił, że przejęła dowodzenie. – Ja prowadziłam śledztwo w sprawie śmierci Elsy Forsell – powiedziała jakby w odpowiedzi na myśli Patrika. – Koledzy pracowali ze mną, w tym samym zespole. Dochodzenie zajęło nam mnóstwo czasu, ale utknęliśmy w miejscu. Aż do przedwczoraj, gdy przyszło zapytanie od was.

– Od razu wiedzieliśmy, że te sprawy się łączą. Gdy tylko przeczytaliśmy o kartce wyrwanej z książki – powiedział Rickard Svensson, splatając dłonie na stole. Patrik był ciekaw, jak to jest być podwładnym swojej żony. Wprawdzie uważał się za światłego człowieka i był za równouprawnieniem, ale byłoby mu trudno zaakceptować Erikę jako swego szefa. Z drugiej strony ona chyba też nie chciałaby go mieć za szefa, więc może nie było w tym nic dziwnego.

– Pobraliśmy się z Rickardem już po zamknięciu śledztwa. Od tamtej pory pracujemy w różnych wydziałach. – Patrik poczuł, że rumieni się pod jej spojrzeniem. Przez chwilę zastanawiał się, czy ta kobieta umie czytać w myślach, ale doszedł do wniosku, że nie musiała zgadywać. Pewnie nie on pierwszy miał ten problem.

– Gdzie znaleźliście tę wydartą kartkę? – spytał, zmieniając temat.

W kącikach ust Gerdy czaił się uśmieszek. Wiedziała, że zrozumiał przytyk. Głos zabrał Meltzer:

– Była wetknięta w egzemplarz Biblii leżący obok denatki.

– Gdzie znaleziono denatkę? – spytał Martin.

– W jej mieszkaniu. Znalazł ją ktoś z jej parafii.

– Z parafii? – zdziwił się Patrik. – Jakiej parafii?

– Katolickiej. Pod wezwaniem Maryi Niepokalanej – odparła Gerda.

– Katolickiej? – zdziwił się Martin. – Pochodziła gdzieś z Południa?

– Religię katolicką wyznaje się nie tylko w krajach południowych – powiedział Patrik, zażenowany niewiedzą Martina. – Ma wyznawców w wielu częściach świata, w Szwecji też są tysiące katolików.

– Zgadza się – potwierdził Rickard Svensson. – W Szwecji jest około stu sześćdziesięciu tysięcy katolików. Elsa Forsell należała do tego Kościoła od wielu lat, a parafia była jej jedyną rodziną.

– Nie miała żadnych krewnych? – spytał Patrik.

– Nie, nie znaleźliśmy nikogo z rodziny – Gerda potrząsnęła głową. – Przesłuchaliśmy wiele osób z jej parafii, sprawdzając, czy były jakieś rozdźwięki, cokolwiek, co mogło doprowadzić do zabójstwa Elsy. Nic nie znaleźliśmy.

– A gdybyśmy chcieli porozmawiać z bliską jej osobą z parafii, do kogo powinniśmy się zwrócić? – Martin trzymał w ręku długopis.

– Bez wątpienia do proboszcza. Ksiądz Silvio Mancini. Nawiasem mówiąc, pochodzi z południa Europy. – Gerda mrugnęła do Martina. Martin poczerwieniał.

– Z zapytania, które rozesłaliście, wynika, że również ofiara z Tanumshede miała na ciele ślady świadczące o tym, że została związana. Czy tak? – Rickard Svensson skierował pytanie do Patrika.

– Zgadza się. Nasz medyk sądowy znalazł odgniecenia od sznura zarówno na ramionach, jak i na przegubach. Domyślam się, że między innymi na tej podstawie od razu uznaliście śmierć Elsy za zabójstwo.

– Tak. – Gerda wyjęła i podała im zdjęcie. Wystarczyło spojrzeć. Ślady były bardzo wyraźne. Elsa Forsell bez wątpienia została związana. Patrik rozpoznał też dziwne zasinienia wokół ust. – Znaleźliście ślady kleju? – Spojrzał na Gerdę, a ona potwierdziła skinieniem.

– Tak, ze zwykłej brązowej taśmy klejącej. – Chrząknęła. – Jak się domyślacie, bardzo byśmy chcieli się dowiedzieć, co ustaliliście. My ze swej strony jesteśmy gotowi podzielić się z wami wszystkim, co na ten temat wiemy. Wiem, że komisariaty czasem ostro rywalizują, ale bardzo nam zależy na dobrej współpracy i wymianie informacji. – Nie był to apel, lecz chłodne stwierdzenie. Patrik kiwnął głową na znak, że się zgadza.