Выбрать главу

– Uspokój się, tato. – Sofie w uspokajającym geście położyła mu rękę na ramieniu.

Kaspersen się opamiętał. Spokojnie, choć lodowatym tonem powiedział:

– Lepiej zajmijcie się pracą, zamiast tu przychodzić i wypytywać. My nic nie wiemy!

– Może nie wiecie, że wiecie – powiedział Gösta. – Naszym zadaniem jest to ustalić.

– Czy już wiecie, dlaczego mama została zamordowana? – żałośnie spytała Sofie. Kątem oka Gösta zobaczył, jak Hanna odwraca głowę. Wydawała się twarda, ale kontaktowanie się z krewnymi ofiar było dla niej skrajnie trudnym przeżyciem. Nieułatwiająca życia, ale w pewnym sensie dobra cecha u policjanta. Jeśli o niego chodzi, czuł, że po tylu latach służby już się uodpornił, i to aż za bardzo. Domyślał się nawet, że właśnie dlatego w ostatnich latach unikał angażowania się w pracę. Przeżył swoje, miał dosyć.

– Jeszcze nie możemy nic o tym powiedzieć – odparł.

Sofie naprawdę wyglądała na chorą. Oby ich nie zaraziła. Byłby kłopot, gdyby wrócili do komisariatu z grypą żołądkową.

– Czy jest coś, czego nam dotąd o pani Kaspersen nie powiedzieliście, a chcielibyście powiedzieć teraz? Wszystko może nam pomóc ustalić, co łączy śmierć jej i pozostałych ofiar. – Gösta wpatrywał się w Kaspersena. Od czasu poprzedniej rozmowy w Inventing nie opuszczało go przeczucie, że o czymś im nie mówi.

Ola nie uciekał wzrokiem. Powiedział przez zaciśnięte zęby:

– Nic – nie – wiemy! Chcecie, to rozmawiajcie z tą lesbą, może ona coś wie!

– Ja… ja… – wyjąkała Sofie i niepewnie spojrzała na ojca. Chyba chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak. – Ja… – zaczęła znów, ale pod spojrzeniem ojca zamilkła. Nagle wybiegła z kuchni, zakrywając usta dłonią. Dźwięki dochodzące z łazienki świadczyły o tym, że wymiotuje.

– Moja córka jest chora. Chciałbym, żebyście już poszli.

Gösta pytająco spojrzał na Hannę. Hanna wzruszyła ramionami. Ruszyli razem do drzwi. Gösta był ciekaw, co Sofie chciała im powiedzieć.

W poniedziałkowe przedpołudnie w bibliotece panował spokój. Dawniej mógł tam pójść pieszo. Teraz, po przeniesieniu do nowego lokalu w ośrodku Futura, było dalej i musiał podjechać samochodem. Wszedł do środka i nie widząc nikogo, cicho zawołał. Zza jednego z regałów wyszła bibliotekarka, Jessica.

– Cześć, co tu robisz? – powiedziała i ze zdziwieniem uniosła brwi. Patrik uświadomił sobie, że dawno tu nie był. Ostatnim razem chyba w liceum. Wolał nie myśleć, ile lat minęło od tamtej pory. Na pewno nie było tu wtedy Jessiki, bo była w jego wieku.

– Cześć. Mogłabyś mi pomóc w jednej sprawie? – Patrik postawił teczkę na stole i ostrożnie wyjął plastikowe koszulki z wyrwanymi z książki kartkami. Jessica podeszła bliżej. Była wysoka, szczupła. Włosy miała ciemnoblond, do ramion, dla wygody związane w koński ogon. Na czubku nosa okulary. Patrik był ciekaw, czy noszenie okularów jest warunkiem przyjęcia na bibliotekoznawstwo.

– Oczywiście, w czym ci pomóc?

– Mam tu parę kartek z książki dla dzieci. Ciekaw jestem, czy dałoby się ustalić, skąd pochodzą.

Jessica poprawiła okulary, wzięła do ręki koszulki i przyjrzała się kartkom. Ułożyła je obok siebie, a po chwili zamieniła miejscami.

– Teraz leżą we właściwej kolejności – stwierdziła z zadowoleniem.

Patrik nachylił się i spojrzał. Rzeczywiście. Teraz bajka rozwijała się jak należy. Pierwsza była stroniczka znaleziona przy Elsie Forsell. Uzmysłowił sobie, że kartki leżą w porządku zgodnym z kolejnością morderstw. Najpierw Elsa Forsell, potem Börje Knudsen, potem Rasmus Olsson i wreszcie ta, którą znaleźli w samochodzie przy ciele Marit Kaspersen. Popatrzył na Jessicę z wdzięcznością. – Już mi pomogłaś – powiedział z pewnym zawstydzeniem i jeszcze raz spojrzał na kartki. – A co da się powiedzieć o samej książce?

Bibliotekarka zastanawiała się chwilę. Podeszła do komputera i zaczęła stukać w klawiaturę. – Wydaje mi się, że to dosyć stare wydanie. Ma już swoje lata, świadczą o tym zarówno ilustracje, jak i język przekładu.

– Jak myślisz, kiedy została wydana?

Jessica spojrzała na niego znad okularów. Przez chwilę wydawała mu się niepokojąco podobna do Anniki.

– Właśnie usiłuję to ustalić. Uda mi się, jeśli nie będziesz mi przeszkadzać.

Patrik poczuł się jak skarcony uczniak. Już się nie odzywał, tylko z ciekawością patrzył na palce Jessiki śmigające po klawiaturze.

Po chwili, która Patrikowi dłużyła się niemiłosiernie, powiedziała:

– Bajka o Jasiu i Małgosi ukazała się w Szwecji w niezliczonych wydaniach. Wykluczyłam te po 1950 roku i od razu zrobiło się mniej. Dziesięć. Zgaduję – wypowiedziała to słowo z naciskiem – że jest to wydanie z lat dwudziestych. Spróbuję wejść na stronę jakiegoś antykwariatu, może będą lepsze obrazki z tych wydań. – Znów przez chwilę stukała w klawiaturę. Patrik próbował się powstrzymać od przestępowania z nogi na nogę.

W końcu Jessica powiedziała: – Zobacz, ten obrazek wygląda znajomo, prawda?

Stanął obok niej, żeby lepiej widzieć, spojrzał na obrazek na okładce i uśmiechnął się. Bez wątpienia został narysowany tą samą kreską co ilustracje na kartkach znalezionych przy ofiarach.

– To jest dobra wiadomość – sucho stwierdziła Jessica. – Zła jest taka, że nie jest to bynajmniej wydanie unikatowe ani niewielki nakład. Pochodzi z 1924 roku, wydano tysiąc egzemplarzy. Nie wiadomo, czy właściciel książki kupił ją lub dostał w roku wydania. Mógł ją kupić w antykwariacie. Teraz, jak szukam na stronach internetowych, widzę dziesięć egzemplarzy w różnych miejscach kraju.

Patrik zaczął tracić nadzieję. Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobieństwo, że dowie się dzięki tej książce czegoś więcej, jest niewielkie, ale jakąś nadzieję miał. Obszedł stół dookoła i ze złością spojrzał na kartki. Najchętniej podarłby je na strzępy.

– Widzisz, że brakuje jednej? – Jessica stanęła obok niego.

Patrik zdziwił się.

– Nie pomyślałem o tym.

– Widać po numerach stron. – Pokazała palcem. – Na pierwszej kartce pięć i sześć, potem mamy dziewięć i dziesięć, jedenaście i dwanaście, trzynaście i czternaście. Brakuje kartki z siódemką i ósemką.

Patrikowi niemal zakręciło się w głowie. Natychmiast dotarło do niego, co to znaczy. Gdzieś musi być jeszcze jedna ofiara.

8

Nie powinien. Wiedział o tym, a mimo to nie mógł się powstrzymać. Siostra nie lubiła, gdy błagał, gdy prosił o coś, co było zakazane. Ale coś nie pozwalało mu przestać. Musiał się dowiedzieć, co jest na zewnątrz. Za polami, za lasami. Tam, dokąd codziennie wyjeżdżała, zostawiając ich samych w domu. Po prostu musiał sprawdzić, jak tam jest. Tam, gdzie wysoko latają samoloty, a w oddali przejeżdżają samochody.

Najpierw odmówiła. Nie ma mowy, jedynym bezpiecznym miejscem dla nich, dla niego, ofiary losu, jest ten dom, ich azyl. Mimo to pytał dalej, bo wydawało mu się, że jej opór z każdym pytaniem słabnie. Słyszał ponaglanie w swoim głosie, gdy mówił, że chciałby jeden jedyny raz zobaczyć to nieznane.

Siostra stała obok, w milczeniu. Obserwowała ich. Jedną ręką trzymała przytulankę, palec drugiej włożyła do buzi. Nie powiedziała, że ona też chce. Nie odważyła się pytać i prosić. Ale czasem w jej oczach widział ten sam błysk tęsknoty, gdy siadała przy oknie i patrzyła na las, pozornie ciągnący się bez końca. Wiedział, że tęskni równie mocno.