— Co więc przewidujesz? — spytał w końcu.
— Tak ja-ja-jak przedtem, jedziemy dalej ratować Jefriego. Tam też odzyskamy Przeciwwagę. Mam zamiar nałożyć pewne ograniczenia na Jeźdźców.
Rozejm z potworami, z wariatką w roli mediatorki. Odepchnął się od podłogi i przeleciał nad nią w stronę głównego korytarza. Za plecami usłyszał jej szloch.
Przez następnych kilka dni trzymali się z dala od siebie. Pham otrzymał pozwolenie na ograniczony dostęp do mechanizmów sterujących. Pod niektórymi aplikacjami natknął się na programy samobójcze. Ale stwierdził zaskakującą rzecz, która wcześniej może by go zmartwiła. Z dat wynikało, że wszystkie zmiany zostały wprowadzone po jego konfrontacji z Ravną. W momencie kiedy mu się przeciwstawiła, nie dysponowała absolutnie niczym. Dzięki Mocom, że o tym nie wiedziałem. Myśl ta pojawiła się i znikła, zanim dobrze pojął treść.
Tak więc zabawa będzie trwała do samego końca, nieustająca gra pozorów i forteli. Ale jego nieugięty charakter pozwoli mu wygrać tę grę. Za nimi wielka flota, wokół niego zdrajcy. Ale on jest kapitanem Queng Ho, ma iskrę bożą, tak więc Per-wersja jest skazana na przegraną! Skrodojeźdźcy są skazani na przegraną! I mimo całej swej odwagi i dobroci, Ravna Bergsn-dot także jest skazana na przegraną.
TRZYDZIEŚCI
Presfora przegrywała wewnętrzną bitwę, bitwę z Ociosem. Do całkowitej porażki było jeszcze daleko, ale role się odwróciły. Na początku Presfora święciła małe triumfy, tak jak wtedy, kiedy umożliwiła Amdijefriemu zabawę commem i to tak, by nawet dzieci nie wiedziały, że to dzięki niej. Ale to było wiele dziesięciodni temu, a teraz… W niektóre dni całkowicie się kontrolowała. Inne — i te często zdawały się najszczęśliwsze — zaczynała z uczuciem, jakby sama znajdowała się pod czyjąś kontrolą.
Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy, nie miała jeszcze jasności, do którego z tych dwóch rodzajów go zaliczy.
Spacerowała wzdłuż parkanów, które ustawiono na szczycie murów nowego zamku. Budynek rzeczywiście skończono niedawno, ale jeszcze trudno było nazwać go zamkiem. Stal budował go niemal w panicznym pośpiechu. Południowa i zachodnia ściana były niesamowicie grube, wewnątrz nich biegły ukryte tunele. Ale w niektórych miejscach po północnej stronie jedynym zabezpieczeniem były naprędce sklecone palisady umocnione skalnym gruzem. W czasie, którym dysponował Stal, nie dałoby się zrobić nic więcej. Zatrzymała się na chwilę, wdychając zapach świeżo piłowanego drewna. Widok rozciągający się ze Wzgórza Gwiezdnego Statku zawsze wydawał się jej przepiękny. Dni były coraz dłuższe. Zachód i wschód słońca oddzielał teraz jedynie krótki okres, gdy zapadał lekki zmierzch. Śnieg przyjął swoją letnią postać porozrzucanych gdzieniegdzie brudnych spłachci, pozwalając, by wrzos zazielenił się w słonecznym cieple. Jej wzrok sięgał na kilka mil, aż do miejsca gdzie niebieskawa mgiełka morza opływała przybrzeżne wyspy.
Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia szturm na nowy zamek w innym szyku niż horda — nawet biorąc pod uwagę prowizoryczność niektórych rozwiązań obronnych — był równoznaczny z samobójstwem. Presfora gorzko uśmiechnęła się do siebie. Rzecz jasna Snycerka nie posłucha głosu rozsądku. Stara Snycerka była przekonana, że posiada tajną broń, dzięki której rozbije te ściany z odległości kilkuset stóp. Stal miał wiadomości od szpiegów, że ryba złapała haczyk — Snycerka wraz ze swą małą armią i prymitywnymi armatami rozpoczęła pochód lądem w stronę wybrzeża. Presfora zeszła po schodach prowadzących z murów na dziedziniec. Usłyszała lekki grzmot. Gdzieś na północ od Doliny Strumieni artyleria Stali rozpoczynała swoje poranne ćwiczenia. Przy dobrym wietrze można było usłyszeć dochodzące stamtąd odgłosy kanonady. Zgodnie z rozkazem ćwiczenia te nie mogły odbywać się zbyt blisko terenów rolniczych i gospodarstw, a tylko najwyżsi rangą Słudzy oraz pojedynczy robotnicy wiedzieli o nowej broni. Obecnie Stal miał już trzydzieści tych urządzeń i odpowiednią ilość proGhu. Największą bolączką był brak artylerzystów. Z bliska odgłosy wystrzałów były nie do zniesienia. Ciągły huk powodował głuchotę. Armaty miały zasięg prawie ośmiu mil, trzy razy większy niż działa Snycerki. Mogły wystrzeliwać „bomby” wypełnione prochem, które eksplodowały w chwili uderzenia. Za północnymi wzgórzami było pełno miejsc, gdzie las został wykarczowany do gołej ziemi, a stoki ogołocone z obsuwającej się gleby jaśniały nagą skałą — wszystko na skutek nieustannego ostrzału.
A wkrótce — być może już dziś — wyznawcy Ociosa będą mieli także radio.
Niech cię diabli, Snycerko! Presfora, rzecz jasna, nigdy nie widziała Snycerki na oczy, ale Ocios dobrze znał tę sforę-większość jego członków była potomstwem Snycerza. „Łagod’ ny Snycerz” zrodził go i wyniósł do władzy. To on właśnie wpoił mu zasady wolności przekonań i eksperymentowania. Snycerz powinien był wiedzieć, jak wielka ambicja rozpierała Ociosa, powinien zorientować się, że jest on gotów przekroczyć granice, jakich jego rodzic nigdy nie odważyłby się przejść. A kiedy potworna natura nowika wyszła na jaw, kiedy odkryto jego pierwsze „eksperymenty”, Snycerz powinien był go zabić albo przynajmniej poddać fragmentacji. Zamiast tego Ociosowi pozwolono wybrać los wygnańca… by mógł później stworzyć takie sfory jak Stal, aby i one mogły powoływać do życia własne potwory, konstruując w ten sposób całą hierarchię szaleństwa.
Teraz, o sto lat za późno, Snycerka przybywała, by naprawić błąd. Przybywała tu zbrojna w armaty przypominające dziecinne zabawki, pewna siebie, nieuleczalna idealistka. Sama pakowała się w pułapkę skonstruowaną ze stali i ognia, z której nie wyjdzie żywy żaden z jej żołnierzy. Gdyby istniał jakiś sposób na ostrzeżenie Snycerki! Jedyną rzeczą, która wciąż trzymała Presforę w tym miejscu, była przysięga, jaką złożyła sama sobie, że przyczyni się do upadku Ruchu Ociosa. Gdyby Snycerka dowiedziała się, co ją tutaj czeka, poznała prawdę o zdrajcach we własnym obozie, może istniałaby jeszcze jakaś szansa, by ją zawrócić. W zeszłym roku Presfora była bliska wysłania anonimowej wieści na południe. Istnieli bowiem kupcy regularnie odwiedzający oba królestwa. Dzięki wspomnieniom Ociosa wiedziała, którzy z nich są niezależni. O mały włos przesłałaby wiadomość przez jednego z nich, pojedynczy arkusik jedwabnego papieru informujący o wylądowaniu statku i pozostającym przy życiu Jefrim. Gdyby podjęła decyzję o jeden dzień wcześniej, na pewno nie uniknęłaby śmierci: Stal pokazał jej raport z Południa, który donosił o losach drugiego człowieka oraz postępów Snycerki w pracy z dannikiem. W raporcie znajdowały się informacje, które mógł zdobyć tylko ktoś z najwyższych kręgów Snycerii. Kto taki? Nie spytała, ale domyśliła się, że był to Wendacjusz. Fragmenty Ociosa w Presforze dobrze pamiętały tę sforę, którą łączyły z nimi więzy braterstwa. Mieli pewne… układy. W Wendacjuszu nie można było dostrzec ani śladu pierwotnego geniuszu, jaki charakteryzował ich wspólnego rodzica, ale cechowała go za to duża dawka wrodzonego oportunizmu.
Stal pokazał jej raport tylko po to, aby zyskać na znaczeniu w jej oczach, aby udowodnić Presforze, że osiągnął sukcesy na polu, na którym Ocios nigdy nie podjął walki. I był to dla niej rzeczywiście wstrząs. Presfora wyraziła swoje uznanie bardziej szczerze niż zwykle… a w duchu zrezygnowała ze swych planów ostrzeżenia drugiej strony. Jeśli szpieg był w świcie samej Snycerki, jakakolwiek przesyłka oznaczała niepotrzebne samobójstwo.